Więzienie

Jak ja uwielbiam, kiedy nauczyciele, bądź w ogóle dorośli, traktują mnie, jak idiotkę. Czasami to przez to, co oglądam. Innym razem, to to co lubię. Jakoś nigdy nie czepiają się książek, chociaż niektóre są naprawdę durne. Jednak komiksy to już tak. Na ogół wrzucanie wszystkiego do jednego wora i mieszanie to. Po prostu kocham.

📓📓📓📓📓📓📓📓📓📓📓📓📓📓📓

Zacznijmy moje wyżalanie od szkoły i postaw niektórych nauczycieli. 

Wiedza o kulturze to lekcja, która naprawdę nie ma sensu. Spytałam kiedyś moją jedenastoletnią kuzynkę, co według niej robimy na WOK-u. Odpowiedziała "Uczycie się etykiety, czy coś". Gdyby tak było, te czterdzieści pięć minut miałoby jakikolwiek sens. Otóż my, jako mają ją tylko klasy pierwsze, robimy za chwilami małe chińskie rączki do ozdabiania szkoły plakatami. Robiliśmy to już dwa razy, każdy na A1. Jednak poza tym, poznajemy cudowność świata sztuki nowoczesnej. Naprawdę oglądaliśmy o tym nawet film. Przynajmniej zleciały nam ze trzy lekcje. 

I od razu zaznaczam, sztuka to coś dla mnie, gdzie można zobaczyć coś na danym obrazie. Czyste abstrakcje są dla mnie zapychadłami pustego miejsca. Czyli coś takiego, co wsadza się do ramek w sklepach. I te zapychadła dzielą się na dwa rodzaje. Nawet dość ładne, które sama bym użyła (najczęściej tworzone przez ludzi z internetu) i te, które zostałyby wyrzucone przeze mnie do śmietnika (czytaj zdecydowana większość sztuki nowoczesnej). 

Definicja sztuki według naszej nauczycielki jest zupełnie inna. Ona musi wzbudzić uczucia. Jakiekolwiek uczucia. To ja wam powiem, obrazy, określane "arcydziełami", nie wzbudzają u mnie żadnych uczuć, bo najpewniej, bym ich w ogóle nie zauważyła. A jakbym nawet je dostrzegła i zrozumiała, że są warte kilkanaście tysięcy, jak nie więcej, dolarów, to chciałabym się postrzelić w łeb, widząc w jaką stronę sztuka zmierza. 

A potem widzimy taki obraz, słysząc już wcześniej o jego pięknie, i mamy powiedzieć swoją, oczywiście pozytywną, opinię o nim.

A teraz najcudowniejsze. Czasami trafiają się tacy nauczyciele (prawie zawsze, tylko skala takich poglądów u poszczególnych osób jest różna), którzy uważają swój przedmiot za najważniejszy. Mogę to zrozumieć, jeśli dany przedmiot to np. matematyka, polski, angielski lub coś co się rozszerza. Ale jeśli jest to jakaś zapychacznia planu lekcji, co sobie ktoś wymyślił, jak kultura. Jednak moja nauczycielka jest właśnie taka. Stara się pokazać, jaka to poważna i najważniejsza lekcja. Jednocześnie przy tym ukazując jak mało, według niej wiemy.

Co prawda nie znam się na "dziełach" sztuki, ale wiem co nieco o PRL-u. Ona jednak pokazała nam jedno czarno-białe zdjęcie i zaczęła opowiadać jego historię (co mogę zrozumieć, chociaż robiła to w sposób nudny i nieciekawy) i wyjawić nam, o co chodziło w PRL-u. Bo w cale nie słyszałam nigdy o tym okresie czasowym z historii, mych własnych pytań, nawet z komiksu, memów, odcinków Drunk History, opowieści babci/rodziców/kogokolwiek, jak tam kiedyś było! Z właśnie tak byłam potraktowana. Włącznie z stwierdzeniem pani, że "Czasami zastanawiam się, czy młodzież wie, czym są kolejki?". Rozumiem, że takich ogromnych nie doświadczyłam, ale wiem, czym są kolejki. Czytałam książki w niektórych. 

Pokazała nam jeszcze zdjęcie, które przedstawiało scenę ze "Stworzenia Adama", tylko z facetem podającym piwo innemu. Był to jeden z przykładów do zadania, które nam dała (jedyny, który jest możliwy do osiągnięcia przez przeciętnego ucznia) i poważnym tonem zaczęła je analizować. Chociaż ja z koleżanką z ławki się śmiałyśmy, ze to jest stworzone pod mema. Ja się zastanawiam, czy ona widziała kiedyś memy, a jeśli tak, czy je też próbowała analizować.

Przy tym ciągle miała ton głosu, jakbyśmy byli jakimś nieudanym pokoleniem. Wiem, że według każdego, za jego czasów było lepiej, jednak traktowanie nas za idiotów jest naprawdę durne. Bo to przecież my będziemy zajmować się światem. 

🎞🎞🎞🎞🎞🎞🎞🎞🎞🎞🎞

A teraz inna sprawa. Już bardziej skupię się na dorosłych, tych starszych, którzy oceniają, co się ogląda. Raz powiedziałam, że idę do kina na horror "To" i od razu zaczęła się rozmowa pomiędzy dwoma paniami, które mnie podwożą do szkoły, jak to młodzież jest zafascynowana złem i ciemnością. A ja siedziałam tylko na tylnym i starałam się im cokolwiek wytłumaczyć. 

Teraz jak tylko wspominam, że idę do kina to jest od razu stwierdzone, że na horror. A wszystkie marvele dostały nalepkę "bardzo brutalnych, niepotrzebnych filmów". Chociaż jedna z nich oznajmiła, ze zdziwieniem, że Infiniti War, było nawet fajne. Chociaż oznajmiła, że Loki zasłużył na śmierć w taki sposób. A moje argumenty zostały skwitowane "Był przecież zły". 

Za to z innej strony, kiedy idę do kina na jakąś bajkę, to zawsze widzę to spojrzenie mojego ojca. A potem jest tylko "Ale ty masz siedemnaście lat!" i potem zaczyna mówić, że powinnam się zachowywać na swój wiek. 

📕📗📘📕📗📘📕📗📘📕📗📘

I kochany stereotyp z książkami. Bo przecież osoba, co czyta jest uważana za mądrzejszą i traktuje się ją poważnie. 

Dlatego została zbesztana, kiedy na święta chciałam komiks, a nie książkę. Zostało mi powiedziane, że uchodzę w rodzinie za "czytającą", a proszenie o komiks pod choinkę nie pasuje do tego poglądu. 

Po prostu brak mi słów. 

Książki w końcu są też czystą rozrywką, w której można się zatracić. A nie wszystkie książki są pisane, by przekazać jakikolwiek morał. Istnieją tylko po to, by zapewnić rozrywkę. Pomimo całej mojej sympatii, zaliczam do takiego typu serię "Pamiętnik księżniczki". 

Zresztą bohaterka, która przez cały czas martwi się o chłopaka, bądź ciągle przypomina, że jest zakochana w takim jednym, od razu sprawia, że biję się okładką po głowie. Nie jestem zakochana i nie sądzę, by kiedykolwiek będę, ale sądzę, że takowe zachowanie to przesada. Tylko to nie czas na takie rozmyślania. 


Jednak istnieją książki, które uważa się za źródło mądrości. Lektury. 

Rozumiem, że takie historyczne starocie, jak "Krzyżacy", "Ogniem i Mieczem" i reszta. To trzeba przeżyć. Jednak ja wam powiem o takiej, której wszystkie egzemplarze chciałabym spalić. 

Romans edukacyjny, między uczniem, narratorem, którego imienia nigdy nie poznamy a nauczycielką francuskiego. Jako, że to lektura szkolna i trzeba się wypowiadać pozytywnie to:

Masz problemy ze snem? Wystarczy przeczytać jedynie kilka stron tej wspaniałej lektury i już znikną. Nużąca narracja, czepiająca się każdego bzdurnego elementu, nieciekawie opisująca świat od razu sprawi, że zaśniesz snem kamiennym. Spokojnie. Książka jest family friendly, więc nie uświadczycie tam żadnych momentów seksualnych. Jedynie najwyżej, gdy bohater opisuje obrazy Picassa, lecz i tak głównie skupia się na swych odczuciach snoba. I może jeszcze, gdy śledzi swój obiekt westchnień i podgląda ją i jej partnera z bloku obok. Tylko, że wtedy rolety są zasunięte. Ten przewspaniały usupiacz możesz nabyć, nie wiem gdzie. 

Moja polonistka byłaby ze mnie dumna.  

Zakończę ten wywód na dziś, mając nadzieję, że ktoś dotrwał do tego momentu. 

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top