Rozdział 9 - Plan idealny

– Słyszałam o tym co się stało – powiedziała od progu Mia, zawinięta w swój ulubiony różowy koc. Zignorowałam ją. Wkroczyłam wściekle do salonu, gdzie stała moja mama. Na coś czekała? Na mnie? Najwidoczniej, gdyż oparła się o wyspę kuchenną i spoglądała na mnie niezadowolona. Ją też zignorowałam. Wbiegłam pospiesznie schodami na piętro, słysząc za plecami.

   – Ciara, proszę natychmiast do mnie! Ciara!

Zrzuciłam swój plecak koło mojego łóżka i niechętnie zeszłam na dół.

   – Dzwonił wasz dyrektor – zaczęła. Usiadłam na jednym z kilku stołków barowych przy kuchennym blacie i nalałam sobie soku z kartonika. – Opowiedział mi ze szczegółami o tym co dzisiaj się wydarzyło.

   – I co? Zrobiłam coś złego? – Nawet się do niej nie odwróciłam.

   – Poniekąd.

   – Poniekąd? – powtórzyłam prychając pod nosem. – Złe było, że broniłam kolegę ze szkoły?

   – To nie było złe. Ale to, że mieszasz się w takie sprawy, już owszem tak.

   – A co, miałam stać, jak ta trusia i przytakiwać Nickowi.

   – Kim jest Nick?

   – Nick to jakiś nowy kolega Froya – wyjaśniłam. – Stanął mi przed oczyma, dzisiaj na stołówce podczas tego całego rozgardiaszu. Wielki jak dwie szafy.

   – Nie powinnaś mieszać się w to, Ciara. Już ci wiele razy tłumaczyłam, że ludzie nie zawsze są dobrzy.

   – Ale to był Harry.

   – Tym bardziej, Ciara. Tym bardziej. Prosiłam cię, abyś...

   – Tak, tak wiem. Prosiłaś mnie, abym się z nim nie zadawała – dokończyłam za nią. – Bo jest zły. Pobił Froya. Wszystko jasne. Pamięć mam jeszcze dobrą, mamo. Po prostu nie lubię niesprawiedliwości. A Harry jechał dzisiaj ze mną autobusem, tak więc na wasze nieszczęście zostanie uniewinniony. Nie mógł być w dwóch miejscach naraz.

   – Najchętniej bym was obie przepisała do innej szkoły – stwierdziła mama. Przewróciłam oczyma. Jak gdyby tylko w naszej szkole działy się takie rzeczy...

   – Mogę już iść do siebie? – spytałam, patrząc na moją siostrę, która w milczeniu siedziała na oparciu sofy. Wskazałam jej gestem głowy, aby wraz ze mną poszła na górę.

   – Tak, możesz iść, ale chciałam ci tylko powiedzieć, że pan Snyder dzwonił do mnie dzisiaj i powiadomił, że zamierza pomóc dyrektorowi w znalezieniu sprawcy tego czynu.

   – Fantastycznie. Pan Snyder wreszcie będzie miał zajęcie. Kto wie, może rola detektywa przyczyni się do tego, że przestanie pić?

Mia zachichotała.

   – Ciara! – wyzwała mnie matka. Wzruszyłam ramionami z uśmiechem, a następnie wspięłam się schodami na piętro. Mia poszła tuż za mną. Pospiesznie wbiegła do mojego pokoju, zanim zamknęłam drzwi.

   – I mów, co o tym myślisz – odezwała się, rzucając na moje łóżko. – Wierzysz, że rzeczywiście Harry to zrobił?

   – Nie – odpowiedziałam krótko.

Usiadłam przy niewielkim białym biurku, które służyło mi również, jako toaletka. Wyciągnęłam z jednej z szuflad notes i ołówek.

   – Jechał z tobą, więc nie mógł być w szkole – mówiła do siebie, jak detektyw prowadzący monolog w swoim biurze.

Ja tymczasem zaczęłam swój szkic. Poprowadziłam najpierw dwie proste kreski, następnie kilka linii rysując podbródek, a później puste oczodoły. Twarz zjawy.

   – Co robisz? – Mia podeszła do mnie, nachylając się nad moim obrazkiem, który ja szybko zmięłam w dłoni.

   – Nic, jestem wkurzona i próbuję się zrelaksować – skłamałam.

Z powrotem położyła się na łóżku, zaczynając ponownie swój monolog. Wyciągnęłam karteczkę z dłoni i spojrzałam na nią kątem oka.

Tak, mój szkic przypominał idealnie maskę, którą widziałam wpierw na twarzy ducha z teatru, a później na zapleczu szkolnego teatru. Brakowało mu tylko krwi... właśnie, czerwonych smug na policzkach o których wspomniał również pobity dzisiaj w szkole chłopak.

Moje usta lekko otworzyły się w szoku.

On mówił o tej samej masce! Jasna pogoda! Może gdybym dowiedziała się do kogo ona należała? O ile nie było takich mnóstwo i nie były po prostu szeroko dostępnym asortymentem na zbliżające się Halloween. Ale jeśli nie... wtedy mogłabym poznać tożsamość tego człowieka. Jednak czy zakładanie, że był on jedną osobą, było poprawne? Mogłam się mylić.

Moje podejrzenia nie byłyby warte zachodu jeśli Harry nadal siedział w areszcie. Dochodził wieczór, jeżeli nie był winny, już dawno powinien zostać wypuszczony. A ja musiałam się o tym przekonać ja najszybciej.

Prędko skoczyłam na równe nogi.

   – Gdzie lecisz? – Mia energicznie się podniosła.

Zbiegłam do salonu, gdzie z wieszaka ściągnęłam swoją skórzaną kurtkę.

   – A ty gdzie się wybierasz? – Moja matka... świetnie.

Ciara myśl, myśl cudowny bachorze.

   – Zginął mi podręcznik od biologi. Właśnie Cassy napisała mi, że cały czas miała go w plecaku – zaśmiałam się sztucznie. – Ah te książki. Lubią zmieniać właścicieli. Skoczę do niej po nią i zaraz wracam.

   – Wolałabym żebyś została w domu, Ciara. Już jest ciemno. Cassy odda ci ją jutro w szkole. – Na potwierdzenie swojego zdania zamknęła drzwi wejściowe na klucz. Wzięła ode mnie kurtkę i odwiesiła ją z powrotem na wieszak. – Za niedługo będzie kolacja, pomóż siostrze z matmą, bo na jutro ma do dokończenia pięć zaległych zadań.

Przeklęłam w myślach.

Powędrowałam do pokoju, mijając Mię, która już domyślała się co zamierzam zrobić. Obserwowała uważnie, jak wyciągam z szafy czarną bluzę i zakładam parę ciemnych trampek. Potem zniknęła na moment, a ja w tym czasie schowałam moje włosy pod szeroki kaptur.

   – Idę z tobą – oznajmiła, nagle pojawiając się w moim pokoju ubrana w ten sam sposób.

Czułam, że mnie krew zalewa.

   – Nie, nie ma mowy! Masz mnie kryć – krzyknęłam szeptem. – Jeśli matka tu wejdzie masz jej powiedzieć, że jestem w łazience, albo wymyślić coś innego do czasu, aż nie wrócę.

   – Nie jestem dobra w kryciu, Ciara – stęknęła. – Wolę iść z tobą. Będę cicho i będę cię słuchała.

   – Ale potrzebuję kogoś tutaj, tak na wszelki wypadek. Matka nas zabije, a mnie podwójnie, jeżeli nas nakryje.

   – Jeżeli wyjdziesz, zostawiając mnie, a ona tu przyjdzie nie ma szans abym cię wybroniła. Te jej spojrzenie i laser w oczach sprawi, że w mig dowie się ode mnie prawdy.

   – Naskarżyłabyś na mnie? – wycedziłam przez zęby.

   – Tak, ale nieświadomie. Nie umiem kłamać.

   – Jesteś okropna, Mia.

   – Jeżeli mnie ze sobą weźmiesz, obiecuje, że mama nas nie nakryje. Mam plan.

   – Niech lepiej będzie doskonały...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top