Rozdział 14 - Tylko znajomi
Drzwi otwarły się niespodziewanie, a w nich pojawiła się pani Klaus.
– I jak wam idzie, moi drodzy? O! Widzę, że wygląda tu o niebo lepiej, niż trzydzieści minut temu – ucieszyła się.
– Jeszcze musimy uprzątnąć kosmetyki i te kapelusze – powiedziałam, wskazując na kolorowe nakrycia głowy i pudła leżące na podłodze.
– Dobrze, dobrze, bardzo fajnie. Jakby co wołajcie mnie – pisnęła uradowana i opuściła pomieszczenie.
Chwilę staliśmy w milczeniu, wpatrując się w siebie. Czy to było możliwe? Czy mój instynkt dobrze mi podpowiadał? Nie słyszałam go zbyt dobrze, ale czułam, że coś jest nie tak.
Dlaczego Harry przebrany w strój ducha tak bardzo przypominał tego człowieka, któremu ewidentnie nie spodobało się wtedy to, że wkroczyliśmy do opuszczonego starego teatru. Czy stałam właśnie, spoglądając na osobę, która chciała mnie zabić, spychając z pierwszego piętra?
– Co się stało? Czemu patrzysz na mnie z takim przerażeniem? – dopytał.
– Bo ty mi go przypominasz?
– Kogo? – Zmarszczył brwi. – Ciara, powoli trochę mnie zaczynasz przerażać. – Podszedł bliżej mnie. – Coś się stało?
Nie patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, co mój instynkt chce mi powiedzieć.
– Ciara? – Jego palce wylądowały na mojej brodzie. Uniósł ją lekko, bym na niego spojrzała. – Ciara, powiedz mi, co się stało, proszę. Wystraszyłaś się tego stroju?
– Nie.
– To, kogo ci przypominam?
– Ducha straszącego w starym miejskim teatrze – przyznałam.
Prychnął śmiechem
– Ciara, w starym teatrze nikt nie straszy – roześmiał się. – Przecież doskonale o tym wiesz. Chodziliśmy tam nie raz.
– Wiem Harry, ale... – Przełknęłam znowu ślinę. Czy miałam mu o tym mówić?
– Ale?
– Niedawno... nie, nie wiem, czy mam ci o tym opowiadać. – Wyrwałam głowę z jego przyjemnego dotyku.
– Powiedź – nalegał.
– Niedawno byłyśmy z Mią w opuszczonym teatrze – zaczęłam. Chłopak wziął jedno z drewnianych krzeseł stojących nieopodal i usiadł na nim tyłem na przód. – Mia chciała zobaczyć to głupie miejsce... w każdym razie pokazałam jej widok z dachu, a później schodząc już w dół, usłyszałyśmy kroki. Nie byłam pewna, czy te odgłosy kroków rzeczywiście nimi były, poza tym Mia była przerażona, więc zdecydowałam, że wyjrzę przez te duże okno na pierwszym piętrze... wiesz, to którym zawsze wychodziliśmy na dach tej altany obok. – Harry przytaknął. – czy przypadkiem nikt nie szwenda się na parterze. Nikogo nie było, a kroki tak, jak były słyszalne, tak ucichły. Kiedy już odwróciłam się z zamiarem opuszczenia tego szalonego miejsca, ktoś wypchnął mnie z tego okna.
– Co zrobił?
– Po prostu popchnął mnie ręką. Straciłam równowagę i spadając w ostatniej chwili, złapałam się gzymsu. Żołądek podskoczył mi pod samo gardło, mówię ci...Mia na dodatek strasznie płakała, a ten, który zdecydował się, wypchnąć mnie uciekł na drugie piętro. Po raz pierwszy byłam tak przerażona. Prędko uciekłyśmy stamtąd, ale przed tym zauważyłam tę postać stojącą na szczycie budynku i... miał na sobie właśnie ten strój i tę okropną maskę.
Harry wyglądał na przejętego moją opowieścią. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie, milcząc, jak gdyby czekał, aż przypieczętuję tę opowieść słowem „żartuję".
– Ten sam kostium, który miałem przed chwilą na sobie?
– Nie wiem, czy ten sam, ale na pewno bardzo podobny. I ta maska. Nie zapomnę jej widoku do końca życia. Gdy tylko odwróciłam się od tego okna, jej puste oczodoły miałam tuż przed swoją twarzą.
– Zgłosiłaś to komuś, Ciara?
– Nie, oczywiście, że nie.
– Dlaczego?
– Moja matka zabiłaby mnie, gdyby się dowiedziała, że znowu tam chodzę.
– Ktoś chciał cię zabić, Ciara. – Poczułam, jak chwyta mnie za rękę. Dopiero teraz zrozumiałam powagę tej sytuacji. Rzeczywiście, wtedy, gdy adrenalina krążyła w moich żyłach, nie spostrzegałam tego zdarzenia jako próby morderstwa. Ktoś do jasnej cholery chciał, abym spadła z pierwszego piętra. Byłam idiotką, zatajając tak poważną rzecz. Ale faktem było, że chciałam o tej chwili, jak najszybciej zapomnieć i wyrzucić ją ze swojej pamięci.
– To, co ja mam teraz zrobić? – spytałam, chowając twarz w wolną dłoń. – Teraz, nikt, a nikt mi w to nie uwierzy.
– Najlepiej po prostu nie chodź w to miejsce.
Może nawet bym posłuchała, gdyby nie fakt, że dzisiejsza impreza Halloweenowa odbywała się właśnie tam – i tak, pomimo wszystko zamierzałam na nią iść.
Wstał powolnie z krzesła, gdy ja siedziałam zapatrzona w podłogę. Stanął przede mną, a ja uniosłam głowę, aby na niego spojrzeć. Patrzył na mnie znowu tym swoim wzrokiem. Łobuzerski uśmiech widniał na jego ustach, a ciemne oczy świdrowały mnie od wewnątrz.
– Obiecasz mi to, Ciara? – Splótł nasze dłonie. Jego dotyk i ciepło skóry, sprawiło, że poczułam przyjemny dreszcz na plecach.
Szybko jednak opamiętałam się, wstałam z toaletki z zamiarem uprzątnięcia reszty bałaganu. Przecież miałam chłopaka do jasnej cholery! A nawet byłam z nim szczęśliwa. Harry zaś był rodzajem zakazanego owocu, którego, chcąc nie chcąc, każda chciałaby skosztować. Tylko że, ja nie chciałam należeć do tej grupy.
– Pospieszmy się z tym bałaganem, chcę już iść do domu – powiedziałam, nawet nie mając zamiaru odpowiadać na jego wcześniejsze pytanie.
Harry jednak nie wypuścił mojej dłoni ze swojego uścisku. Ponadto, gwałtownym ruchem pociągnął mnie do siebie, tak, że wylądowałam na jego torsie. Odepchnęłam go drugą ręką, lustrując z poirytowaniem jego twarz.
– Harry.
– Ciara.
– Proszę cię, przestań patrzeć na mnie takim wzrokiem.
– Przecież nic ci nie robię.
Nasze dłonie ponownie złączyły się w mocnym uścisku. Spuściłam głowę, oglądając, jak nasze palce zaczynają swego rodzaju taniec. Ocierały się o siebie, głaskały i plątały spragnione wzajemnego dotyku. Dlaczego nie potrafiłam tego przerwać? Zamknęłam powieki, a oczami wyobraźni widziałam teraz nas, jako dzieci wspólnie bawiących się na ulicy. Małą mnie i Harry'ego razem grający w piłkę, razem dmuchających bańki mydlane, razem rozmawiających na dziecinny sposób o przyszłości, w którą wierzyliśmy, że będzie wspólna.
Jego druga ręka wylądowała na dolnej partii moich pleców, a ja ponownie zerknęłam na niego.
– Do czego tym wszystkim dążysz, Harry? – zapytałam cicho.
– Do niczego – odparł, delikatnie głaszcząc moje plecy.
– Do niczego? – Zmarszczyłam brwi. – Czyli robisz to, bo cię to bawi?!
– Co? Nie! – Mocno ścisnął moją dłoń i jeszcze mocniej mnie objął, abym nie oddaliła się od niego. – Nie, nie bawię się tobą, Ciara.
Odetchnęłam głębiej.
– Ale wiesz o tym, że... – Jego oczy zdawały się wołać do mnie, abym nie dokańczała. – że to jest niemożliwe. To, co chciałbyś, aby... zaistniało. Albo powróciło... to jest już niemożliwe, Harry.
Spochmurniał.
– A gdyby...
– Nie – przerwałam mu ostro. Naprawdę nie chciałam słyszeć, że jest jakakolwiek szansa, aby było między nami tak, jak przed laty. Bałam się po prostu, że przysporzy ona więcej bólu, niż ostatnio. – Nie chcę, Harry. Jestem szczęśliwa z Froyem i wolę, abyśmy pozostali w takiej relacji, w jakiej jesteśmy.
– Nienawidząc się?
– Nie. Lubiąc się, po prostu lubiąc.
Poczułam chłód, kiedy nagle puścił moją dłoń. Od niechcenia przytaknął ze sztucznym uśmiechem.
– Ok. Jeżeli tego właśnie chcesz, to pozostańmy znajomymi, Luca.
Nie mówiąc nic więcej, zajął się leżącymi na podłodze nakryciami głowy.
Ostatnie pół godziny kozy spędziliśmy w totalnej ciszy i omijając się nawzajem. Kiedy ja sprzątałam kosmetyki, układając je z powrotem do szuflad toaletki, on układał pudła na półki. Co chwila sama nakryłam się na spoglądaniu w jego stronę. Chociaż wiedziałam, że dobrze zadecydowałam, pozostawiając między mną a Harrym taką przestrzeń, jaka była do teraz, czułam niezrozumiałe wkurzenie na samą siebie.
Skończywszy sprzątać, obydwoje opuściliśmy pomieszczenie. Pożegnaliśmy się z nauczycielką i bez zbędnych słów Harry wyszedł. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy, cały czas myśląc o tym, co wydarzyło się raptem 30 minut temu.
Zignorowałam grupkę chłopaków, którzy weszli na salę teatralną, kierując się w stronę zaplecza ze strojami, śmiejąc się i o czymś żwawo gawędząc. Zauważyłam jedynie, że wśród nich był Nick, kumpel Froya. Zabrałam swój plecak i ruszyłam w stronę domu, nie potrafiąc przestać myśleć o Harrym.
____________________
Wracam z tym opowiadaniem po kilku latach, żeby nie zostawić go niedokończonego :)
Fajnie by było, gdybyście dali znać - chociaż pozostawiając gwiazdkę - jeżeli nadal czytacie i chcecie to czytać! :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top