IV. Wracanie i czekanie
Arche czeka na nią podczas jednej z kolejnych, wielu nocy, ale ona się nie pojawia.
Na początku jest zdziwiony. Ona zawsze do niego wraca. Później stara się o tym nie myśleć, bo wie, że wróci. Jak mogłaby tego nie zrobić?
Nie, żeby mu zależało. Jest zwyczajnie zdezorientowany. Leila go kocha, jest od niego uzależniona, więc jak mogłaby nie przyjść?
Kiedy mija pierwsze pół godziny, Arche już nawet o niej nie myśli. Obok niego kręcą się setki innych ludzi, a ona przecież nie jest niezastąpiona. Jakaś czarnowłosa dziewczyna uśmiecha się do niego, kiedy podchodzi do baru, ale Arche stwierdza, że ma zbyt ciemne oczy. Ktoś inny ma srebrne oczy, ale zbyt jasne włosy. Kolejna osoba ma zbyt różową cerę, a jeszcze inna jest zbyt niska. Następna za to, uśmiecha się zbyt sztucznie.
Kiedy mija kolejne pół godziny, Arche stwierdza, że wszystko jest nie tak. Z wszystkimi jest coś nie tak. Jest sfrustrowany, pijany i nie rozumie co się z nim dzieje. Ma wrażenie, że jego myśli zataczają błędne koło. Każda z nich zaczyna się od Leili i się na niej kończy. Nie może pozbyć się z głowy obrazów z nią w roli głównej. Jej uśmiechu, włosów, oczu, dłoni, wszystkiego.
Boże, Arche jej nienawidzi. Co ona z nim robi? Nie miał się tak już nigdy więcej czuć. Nie może, nie chce, nie potrafi.
Wypalił całą paczkę fajek, a ręce mu się trzęsły, jak nigdy dotąd. Jego serce biło zbyt mocno i nie mógł (nie chciał) oddychać. To było przerażające.
Arche jej nienawidził. To było to; nienawiść.
Pół godziny później Arche stoi przed jej drzwiami, nawet nie wiedząc co tam robi.
Obiecywał sobie, że już nigdy tego nie zrobi, że już nigdy nie będzie się tak czuł, więc co tutaj robi?
Leila zawsze do niego wraca, bo Arche zawsze na nią czeka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top