Rozdział 7

      Każdego ranka, gdy słońce wstawało nad miastem, ja i mój mały alfa, mieliśmy szansę na spędzenie czasu tylko w swoim towarzystwie. Złamanie ręki Tobby'ego, choć wywołało wiele zmartwień, paradoksalnie dało mi kilka dni wolnego w pracy. To była okazja, której nie mógłbym przegapić – czas spędzany z moim synem, budowanie wspomnień, które odzwierciedlały nasze więzi, które w ostatnich miesiącach stały się jeszcze silniejsze.

    Wraz z jego ręką w gipsie, który na początku wydawał się mu niewygodny, mały Tobby był szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Codziennie wspólnie odkrywaliśmy nowe sposoby na zabawę w domu, a każda chwila była dla nas cenną lekcją radości. Niespodziewanie, każdy poranek stawał się dla nas mini-przygodą.

    Nie mogłem jednak zapomnieć o Louisie. Młody lekarz, który stał się dla nas ważną postacią, odwiedził nas kilka razy, nie mogąc się powstrzymać przed sprawdzeniem, jak radzi sobie jego ulubiony pacjent. Jego wizyty były dla mnie zarówno pocieszeniem, jak i źródłem chaosu w moim umyśle. Czułem, jak moje serce bije szybciej na jego widok, ale jednocześnie ogarniała mnie fala niepokoju. Czy to naprawdę było w porządku? Jak mogłem zbudować nową więź, gdy nadal trzymałem się wspomnień o Liamie?

    Wizyty Louisa były krótkie, pełne uśmiechu i serdeczności, ale pozostawiały mnie z uczuciem, że otwieram drzwi do czegoś, co mogłoby być czymś więcej, niż tylko przyjaźń. Kiedy spojrzałem w oczy Louisa, zobaczyłem w nich coś, co wydawało się być obietnicą. I to uczucie narastało z każdym dniem.  Jak miałem poradzić sobie z tym wszystkim, gdy każda chwila spędzona z moim synem przypominała mi o tym, jak bardzo pragnąłem kogoś bliskiego, ale jednocześnie czułem się zdrajcą wobec pamięci Liama?

    Czując się zagubiony w labiryncie własnych emocji, wiedziałem, że muszę znaleźć sposób, aby uporządkować te myśli. I choć każda wizyta Louisa sprawiała, że moje serce drżało z niepewności, to jednocześnie otwierała mnie na nowe możliwości – i to przerażało mnie najbardziej.

    Siedziałem na kanapie, przeglądając rysunki Tobby'ego, które miały nieco rozjaśnić nasz szary dzień. Z okna padało światło, a mały alfa uparcie malował, próbując stworzyć coś, co określił jako „zamek". Choć każdy nowy rysunek wywoływał uśmiech na mojej twarzy, w moim sercu nadal kłębiły się wątpliwości i zmartwienia, bo moje życie było zbyt skomplikowane.

    Nagle usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi, co wyrwało mnie z moich myśli. Spojrzałem na Tobby'ego, który, zafascynowany, przerwał zabawę i biegiem ruszył w stronę drzwi. Moje serce zabiło mocniej. Czy to mógł być Louis? W ciągu ostatnich kilku tygodni jego wizyty stały się miłym elementem naszej rutyny, mimo że za każdym razem towarzyszył im niepokój.

    Otworzyłem drzwi, a moje przypuszczenia się potwierdziły. Przede mną stał doktor Louis, z uśmiechem na twarzy i koszykiem w rękach. Miał na sobie lekki sweter i dżinsy, a jego zapach – połączenie piżma, owoców i świeżego powietrza – ogarnął mnie jak miły koc.

    – Cześć, Harry! Cześć, Tobby! – powiedział, pochylając się, aby przywitać się z małym alfą, który, wciąż pełen energii, przytulił się do nogi Louisa.

    – Hej, doktoze Louisie! – odkrzyknął Tobby, a w jego głosie brzmiała radość.

    – Mam dla was propozycję! – Louis powiedział z ekscytacją, wpatrując się w nas swoimi ciepłymi oczami. – Co powiecie na piknik w parku? Słońce świeci, a ja przyniosłem kilka smakołyków.

     Tobby wstrzymał oddech, a jego oczy zabłysły.

    – Tak! Tak! Chcę iść! – krzyknął, skacząc w miejscu.

    Moje serce zadrżało, ale nie w złym znaczeniu. W tej chwili czułem, jakby cała moja niepewność i wątpliwości zniknęły, chociaż tylko na moment. Wyglądając na entuzjastycznego, Tobby nie mógł doczekać się wyjścia, a jego radość była zaraźliwa. Nie mogłem mu odmówić, zwłaszcza że Louis okazał się być tak miłym i troskliwym lekarzem, który potrafił zjednać sobie serca dzieci.

    – A co ty na to, Harry? – zapytał Louis, kiedy zauważył moją chwilową niepewność. Jego głos brzmiał zachęcająco, a w oczach widziałem iskierkę nadziei. – Wiem, że Tobby potrzebuje trochę świeżego powietrza i zmiany otoczenia chociaż na chwilę.

    Zamknąłem oczy na moment, pozwalając sobie na chwilę refleksji. W głowie kłębiły się sprzeczne myśli. „Czy to w porządku? Czy nie robię kroku w stronę zdrady pamięci Liama?" Jednocześnie dostrzegałem, jak bardzo Tobby się cieszył i jak bardzo potrzebował kogoś, kto by się nim zaopiekował.

    – Dobrze – odpowiedziałem w końcu, czując jakby ciężar zniknął mi z serca. – Możemy iść na piknik.

    Tobby wydawał z siebie okrzyk radości i podskoczył, a jego entuzjazm sprawił, że moje wątpliwości zniknęły. Louis uśmiechnął się szeroko, a jego oczy rozświetliły się z radości.

    – Świetnie! To będzie wspaniały dzień – powiedział, kładąc koszyk na stole, który dopiero teraz zauważyłem. Mogłem poczuć, jak nowa energia wypełnia nasze mieszkanie.

    Choć w moim umyśle nadal były cienie przeszłości, wiedziałem, że nie mogę bać się przyszłości. Zdecydowałem się podjąć ten krok, zaryzykować, chociażby na chwilę, dla dobra mojego syna – i być może dla siebie samego.

    Siedząc na kocu rozłożonym na trawie, poczułem się nagle o wiele swobodniej. Wokół nas unosił się zapach świeżo skoszonej trawy, a w powietrzu czuć było ciepło letniego słońca. Tobby biegał dookoła, zbierając kwiaty i skacząc radośnie, podczas gdy Louis, otaczając nas serdecznością, przygotowywał nasze piknikowe jedzenie. Jego obecność sprawiała, że w moim sercu rozgościła się radość, a niepewność, która towarzyszyła mi przez ostatnie tygodnie, powoli ustępowała miejsca czemuś nowemu.

    – Harry, podasz mi ten serek? – zapytał Louis, unosząc do góry dłoń. Kiedy spojrzałem na niego, zauważyłem, jak z uśmiechem sięga po plasterek sera, który miał za chwilę zniknąć w jego ustach. Ten Louis był zupełnie inny niż ten, którego znałem z gabinetu. Jego swoboda, otwartość i delikatność wobec mojego syna sprawiały, że nie mogłem oderwać od niego wzroku.

    – Oczywiście! – odpowiedziałem, z zapałem przekazując mu opakowanie. Mój umysł wciąż błądził w kierunku myśli o tym, jak bardzo różnił się od innych alf, które znałem. Jego sposób bycia, ta czułość, którą wykazywał w stosunku do mojego wilczka, była czymś, co wcześniej widziałem jedynie wśród bliskich mi ludzi.

    Louis przełknął kawałek sera, a jego twarz wyrażała czystą radość, kiedy patrzył na Tobiasa, który z entuzjazmem zjadał swój posiłek. Nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu, widząc tę interakcję. Czułem, jak w moim sercu narasta nowa fala emocji, ale wciąż nie miałem pewności, czy powinienem się tym cieszyć.

    – Wiesz, ja zawsze byłem typem, który wolał spędzać czas z dziećmi niż dorosłymi, może wierzę się to z tym, że sam mam liczne rodzeństwo – powiedział Louis, po czym z lekkim uśmiechem dodał: – Albo po prostu dorośli bywają zbyt poważni.

    Spojrzałem na niego, zaskoczony tym, jak łatwo mu przychodzi dzielenie się swoimi myślami. W tej chwili nie wyglądał jak lekarz, ale jak ktoś, kto w pełni korzysta z życia.

    – To ciekawe. Ja zawsze czułem, że dzieci mają w sobie coś, czego dorośli nie potrafią dostrzec – odpowiedziałem, zastanawiając się nad własnymi słowami. – Ich niewinność i radość są inspirujące.

    Louis skinął głową, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.

    – Dokładnie! Tobby ma w sobie tyle radości. Wiesz, mam siostrzeńca, który z charakteru jest podobny do niego. Zawsze potrafił mnie rozśmieszyć i sprawić, że dzień wydaje się lepszy.

Jego wspomnienie o siostrzeńcu, które było tak osobiste, sprawiło, że poczułem się bardziej związany z Louisem. Widziałem, jak bardzo mu zależy na rodzinie, a w jego oczach pojawił się cień nostalgii. To sprawiło, że zacząłem dostrzegać go jako kogoś, kto ma nie tylko umiejętności medyczne, ale również prawdziwe, głębokie emocje.

    – Czy to w porządku, jeśli czasami pytam cię o Tobby'ego? – dodał Louis, a jego głos był pełen delikatności. – Chcę, żeby czuł się swobodnie w moim gabinecie, a także poza nim.

    Pokiwałem głową.

    – Oczywiście, że tak. Jestem pewien, że lubi cię... bardzo.

    Louis uniósł brwi, a jego uśmiech zyskał na intensywności.

    – To ważne dla mnie, że Tobby czuje się komfortowo, bo chcę być częścią waszego życia, przynajmniej na tyle, na ile mogę.

    Te słowa sprawiły, że poczułem lekkie ukłucie w sercu. W tym momencie uświadomiłem sobie, jak bardzo Louis otworzył się przede mną i Tobbym. Nie był tylko lekarzem, ale także człowiekiem, który pragnął wnieść coś pozytywnego do naszych żyć.

    Siedząc na kocu, w otoczeniu uśmiechów i śmiechu, a także wzruszających wspomnień, zdałem sobie sprawę, że moja niepewność dotycząca przyszłości może nie być tak przerażająca, jak myślałem. Może Louis naprawdę miał w sobie coś, co mogło wypełnić lukę, jaką zostawił po sobie Liam, a może nawet więcej. To, co poczułem, było prawdziwe, ale jednocześnie przerażające. W każdym razie, tego dnia miałem nadzieję, że kolejny krok, niezależnie od tego, co przyniesie, będzie krokiem ku lepszemu.

    Obserwowałem Tobiasa, który biegał wśród innych dzieci, ich radosne śmiechy wypełniały powietrze. Mój mały alfa skakał z entuzjazmem, jego ciemne loczki falowały na wietrze, a serce wypełniało się radością, gdy patrzyłem na jego beztroską zabawę. Louis siedział obok mnie, czasem zerkając na Tobby'ego, czasem rozmawiając ze mną, ale miałam wrażenie, że jego uwaga była skoncentrowana równie często na mojego syna.

    – Uwielbiam patrzeć na niego, jest taki pełen życia – powiedział Louis, a jego głos miał w sobie tę wyjątkową delikatność, która sprawiała, że moje serce biło szybciej. – Czuję, że jesteście mi bardzo naprawdę bliscy.

    Złapałem jego wzrok, a w jego oczach widziałem coś, co sprawiło, że zadrżałem. To było zrozumienie, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłem, a jego słowa sprawiły, że w moim sercu zagościło coś w rodzaju nadziei i strachu jednocześnie.

    – Ty również jesteś dla niego ważny – odparłem, ale nie mogłem zignorować narastającego napięcia między nami. – Widać, że się cieszy, gdy cię widzi.

    Louis uśmiechnął się, a jego twarz nabrała ciepła.

    – Wiesz, Harry, czuję, że jesteś moją bratnią duszą. Jakbyśmy byli przeznaczeni, by się spotkać.

    Zatrzymałem oddech. Jego słowa rozgrzały mnie, ale jednocześnie wywołały wątpliwości, które jak czarne chmury zbierały się nad moją głową. Nie potrafiłem odpowiedzieć, a moje serce zaczęło bić coraz szybciej, jakby chciało mi przypomnieć o emocjach, które starałem się stłumić.

    – Louis... – zacząłem, ale jego spojrzenie było tak intensywne, że nie potrafiłem się oderwać. W tej chwili czułem, że między nami wisi niewypowiedziane napięcie, które rosło z każdą chwilą.

    Nagle, w przypływie emocji, Louis sięgnął po moją dłoń, a w jego oczach zaiskrzyła jakaś tajemnica. Pociągnął mnie bliżej, a ja, zamiast się cofnąć, pozostałem w miejscu, wpatrując się w niego. I w końcu, w ułamku sekundy, złączyliśmy się w delikatnym pocałunku.

    Zaskoczenie i czułość momentalnie wymieszały się w moim umyśle. Poczułem jego usta na swoich, a świat zewnętrzny zniknął. To była chwila pełna wzruszenia, czułości, ale także czegoś, czego się obawiałem – poczucia zdrady wobec Liama. To nie miało prawa się wydarzyć, a jednak się wydarzyło.

    Gdy oderwałem się od Louisa, moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Spojrzałem w jego oczy, ale nie potrafiłem znieść tego uczucia, które narastało w moim wnętrzu. Poczucie winy uderzyło we mnie z całą siłą. Nie mogłem zrozumieć, co się wydarzyło. Jak mogłem pozwolić sobie na coś takiego, na coś, co mogło zniszczyć pamięć o moim zmarłym narzeczonym?

    Z przerażeniem spojrzałem w stronę Tobiasa, który wciąż biegał wśród innych dzieci. Wiedziałem, że muszę się stąd wydostać. Wziąłem swojego wilczka za rękę, z całych sił próbując zapanować nad emocjami.

    – Chodź, synku, wracamy do domu – powiedziałem, czując, jak panika narasta w moim sercu. W jego oczach dostrzegłem zaskoczenie, ale nie miałem czasu na tłumaczenie. Miałem dość. To, co się wydarzyło, zburzyło wszystko, co budowałem od czasu śmierci Liama.

    – Ale, mamo, jeszcze się nie bawiłem! – zaprotestował Tobby, ale ja nie byłem w stanie go wysłuchać. Jego protesty przeszły obok mnie, jakbym był w innym świecie.

    Zignorowałem nawoływania Louisa, który próbował mnie zatrzymać, i w pośpiechu zaciągnąłem małą alfę z powrotem w stronę naszego domu. Wszystkie sprzeczne emocje kłębiły się we mnie – radość, poczucie zdrady, smutek. A w moim sercu pojawił się strach, że nigdy nie będę mógł znaleźć spokoju, jeśli nie pozwolę sobie na uczucia, które wydawały się nieuchronnie bliskie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top