rozdział 30

Jack siedział tamtego dnia w domu, gdy Colette niespodziewanie do niego zadzwoniła. Zdziwił się jej telefonem, ale bez oporów odebrał, nie podejrzewając nawet, że nie miała dla niego dobrych wieści. I to wcale nie wiązało się z pracą i zostaniem w niej po godzinach.

- Jack?

- Colette. Coś się stało? - spytał, zmartwiony, że tak długo jej już nie było. Niby była to jedynie godzina, a jednak czuł, jakby było to wiecznością.

- Właściwie to tak. - odparła, przełykając ślinę. Rozejrzała się po sali, natrafiając na krzątających się lekarzy i pielęgniarki, którzy nie zwracali na nią zbytniej uwagi. - Miałam drobny wypadek, wpadł na mnie taki jeden chłopak, źle stanęłam i chyba zwichnęłam kostkę. Jestem w szpitalu. Przyjedziesz?

- Mogłem cię odebrać, to byś nie miała tego wypadku. Zaraz będę. - powiedział, natychmiast wstając, by już w tamtej chwili ruszyć do szpitala. Zmartwił się tamtym wypadkiem, jej zdrowiem, bo nie wiedział, jak poważny był to uraz.

- Nie bądź zły. I dziękuję. Będę czekać. Zaraz wyślę ci adres. - powiadomiła, przygryzając wargę ze zdenerwowania. W dodatku, pomimo podanych leków, noga wciąż ją bolała.

- Trzymaj się tam. Wezmę twoje auto. - stwierdził, kierując się do przedpokoju. Dość szybko założył buty, wciąż pozostając z nią na linii.

- Cześć.

Avery nie zwlekał ani chwili. Wziął klucze do samochodu, zamknął dom i skierował się prosto do szpitala, w którym znajdowała się wtedy Coco. Musiał wiedzieć, co dokładnie jej było. No i przede wszystkim chciał przy niej być.

~*~

- Ostrożnie, już jesteśmy. Uważaj. - mówił Jack, pomagając dojść Colette na kanapę. Dziewczyna miała nogę wsadzoną do stabilizatora z usztywnieniami bocznymi, ale to nie ułatwiało jej chodzenia.

- No przecież uważam. - jeknęła, wreszcie siadając na kanapie. Odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że mogła usiąść i trochę odciążyć swoją kostkę. - Dzięki. W życiu bym tu sama nie wróciła. Do samochodu też nie wsiądę przez najbliższy czas.

- Od tego teraz masz mnie.

- Co? Ale przecież... - zaczęła, marszcząc brwi, bo nie do końca wiedziała, co się działo. Myślała, że Jack miał niedługo wyjechać, szczególnie że już dość długo siedział w domu.

- Mówiłem ci, że Randy i David mają jakiś dziwny spór i przez to musieliśmy przełożyć trasę. Dlatego nie rozpoczynaliśmy jej w czerwcu ani w lipcu w tamtym roku, jak planowaliśmy.

- A no mówiłeś coś. Zapomniałam z tego wszystkiego, za dużo na głowie mam. - mruknęła Colette, łapiąc się za czoło i oglądając plecami o oparcie. W ostatnim czasie zdecydowanie za dużo spraw musiała ogarnąć, przez co zapomniała o tej jednej rzeczy.

- Dlatego siedzę w domu od kilku miesięcy. - dodał Jack w ramach wyjaśnienia, dosiadając się do niej. Dziewczyna spojrzała na niego, marszcząc brwi.

- A te wszystkie próby? I inne?

- Czasami lubimy ze sobą pośpiewać. I spotkać się w takim gronie. - wyjaśnił pokrótce, wzruszając ramionami. Choć przez kilka lat spędzał czas z zespołem, to i tak było mu mało. Teraz nieco mniej, tylko dlatego, że miał przy sobie Coco.

- Ale ja jestem głupia, matko boska. Aż mi wstyd teraz, że o tym zapomniałam. Mogłam się domyślić, dlaczego tak długo już siedzisz. - jeknęła Colette, zakrywając twarz rękoma. Zrobiło się jej głupio, że o tym wszystkim zapomniała. - Znaczy, bardzo się cieszę, że możemy pobyć razem o wiele dłużej, niż dotychczas, ale wiesz, chyba zaczęłam się pomału przyzwyczajać, że cię nie ma.

- To teraz musisz się przyzwyczaić, że jestem. - zaśmiał się, po czym zaczął się podnosić, by jej w czymś pomóc. - Przynieść ci coś? Potrzebujesz czegoś?

- Nie. Właściwie to... Twoja obecność mi wystarczy.

Jack w odpowiedzi uśmiechnął się szeroko, by już po chwili pocałować ją w czoło.

~*~

corbynbesson: Nie możesz spać?

_coco_girl_: Skąd wiedziałeś?

corbynbesson: Jest późno a ty wciąż aktywna
corbynbesson: Chcesz pogadać?

_coco_girl_:  Właściwie to już gadamy

corbynbesson: Jack śpi?

_coco_girl_:  Taak
_coco_girl_:  Poszedł się niedawno położyć
_coco_girl_:  Latał przy mnie cały dzień

corbynbesson: Aż tak za tobą szaleje?

_coco_girl_: Bardziej mi usługiwał bo skręciłam kostkę 🤕

corbynbesson: Oo, bidulka 🥺
corbynbesson: Dobrze się czujesz?

_coco_girl_: Aww, martwisz się 🥰
_coco_girl_: Trochę boli mnie ta noga ale ogółem jest w porządku
_coco_girl_: Jakiś gościu we mnie wpadł i jest trochę bardziej poturbowany niż ja
_coco_girl_: Wybił sobie zęba 💀

corbynbesson: A tobie nic poza kostką nie jest?

_coco_girl_: Wiesz, moja psychika jest na załamaniu psychicznym, nie daje już rady 😭 to wszystko wyniszcza mnie od środka
_coco_girl_: Dziękuję że mogłam cię poznać
_coco_girl_: Mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy

corbynbesson: Colette?
corbynbesson: Czy ty na pewno dobrze się czujesz?
corbynbesson: Może ja napiszę do Jacka żeby cię pilnował co?

_coco_girl_: 😂😂😂
_coco_girl_: Martwisz się Bean, miło
_coco_girl_: Nie no, żartuję przecież

corbynbesson: Zabiję cię kiedy tylko się spotkamy

_coco_girl_: Chyba muszę zatrudnić jakiegoś dobrego ochroniarza w takim razie
_coco_girl_:  Albo załatwić zakaz zbliżania
_coco_girl_: Jeszcze nie wiem co lepsze

corbynbesson: Coco!

_coco_girl_: Corbyn!
_coco_girl_: Miło się z tobą pisze
_coco_girl_: Robimy to chyba po raz pierwszy od urodzin Jacka
_coco_girl_: Zaraz minie rok 😳

corbynbesson: Ej no, rzeczywiście
corbynbesson: Nie sądziłem że to już
corbynbesson: Szybko minęło

_coco_girl_: Taak
_coco_girl_: A ty wciąż nie masz dziewczyny 😁

corbynbesson: Skąd ta pewność co? Może mam jakąś na oku

_coco_girl_: Czy ty mi właśnie...
_coco_girl_:  Gadaj!
_coco_girl_: Już!
_coco_girl_: Natychmiast!
_coco_girl_: Szybko!
_coco_girl_: Chcę wiedzieć wszystko

corbynbesson: Spokojnie 😂
corbynbesson: Uwielbiam twój entuzjazm

_coco_girl_: Noo nie trzymaj mnie w niepewności
_coco_girl_: Besson!

corbynbesson: Już, spokojnie hahaha
corbynbesson: Ma na imię Lyra
corbynbesson: Jest łyżwiarką figurową
corbynbesson: Miała wypadek niedawno i powoli wraca do sprawności
corbynbesson: Poznałem ją jakoś w styczniu
corbynbesson: Ma chłopaka

_coco_girl_: Że co?!
_coco_girl_: Bean

corbynbesson: Co

_coco_girl_: Przykro mi 😢
_coco_girl_: Jak to ma chłopaka? Dlaczego?

corbynbesson: A ty dlaczego jesteś z Jackiem?
corbynbesson: No właśnie
corbynbesson: Mówiła że leży w szpitalu, w sensie jej chłopak, i wciąż dochodzi do siebie
corbynbesson: Niby nie będzie mógł chodzić ale pewności nie mam

_coco_girl_: A ona jak się czuje? Wszystko z nią w porządku? Nic jej nie jest?

corbynbesson: Coco
corbynbesson: Czy ty się martwisz?

_coco_girl_: Być może
_coco_girl_: Dobra, jak nie chcesz to nie mów ale nie myśl że zapomnę o tej rozmowie

corbynbesson: Powiem ci wszystko kiedy tylko się spotkamy
corbynbesson: Tylko nie mów reszcie!
corbynbesson: Chcę na razie potrzymać to w tajemnicy

_coco_girl_: Coś o tym wiem
_coco_girl_: Jasne, nie ma problemu
_coco_girl_: Branoc Bean ✨🌃

corbynbesson: Branoc Coco ✨🌃

_coco_girl_: Jeszcze zanim
_coco_girl_: Cały czas mówisz o tym że kiedy się spotkamy
_coco_girl_: Czy wy coś planujecie?

corbynbesson: Mam nadzieję że weekend macie wolny 😇

_coco_girl_: Corbyn!

corbynbesson: Dobranoc Colette 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top