Rozdział 1
Perspektywa Leona
Był ciepły, słoneczny dzień. Minęły 3 dni od śmierci mamy, a ja i Nita wciąż byliśmy w szoku. Byliśmy przerażeni, zrozpaczeni. Bo chyba podobnie, ale on w ogóle się nie odzywał. Jakby skamieniał. Spróbowałem myśleć o czymś innym, ale to nie było łatwe, bo mama ciągle zaprzątała mi głowę. Umarła zaledwie kilka dni temu! Jak to możliwe? Zginęła w pożarze. Nasz dom się palił, to były sekundy. Mama zdążyła tylko powiedzieć mi ,,Kocham Cię'' i zginęła na moich ramionach. Cały się trzęsłem. Moja mama umarła. Łzy spłynęły mi po policzkach i nakapały na twarz mamy. Nita podbiegła. Przerażona stanęła jak wryta. ,,Mamo!!... Mamo? Słyszysz mnie? Leon, co się stało?!'' krzyknęła zrozpaczona Nita i również się rozpłakała. Oboje płakaliśmy. Po chwili przyjechała straż pożarna i Bo, ale było już za późno.
Teraz wciąż strasznie rozpaczałem po śmierci mamy. Nawet bardziej niż wcześniej. Czułem okropny ból.
- Leon, weź tą walizkę i chodź do auta! - krzyknął do mnie Bo. - wyprowadzamy się.
Westchnąłem.
- Idę! - odkrzyknąłem, wziąłem walizkę i poszłem w kierunku samochodu.
,,Będzie dobrze. Muszę przestać myśleć o mamie i skupić się na teraźniejszości. Mama na pewno nie chce, żebym się martwił. Od tej przeprowadzki wszystko się zmieni. Będę szczęśliwy. '' spróbowałem się przekonać. ,,O właśnie... Przeprowadzamy się, czyli... Pójdę do nowej szkoły... O kurde, nikogo tam nie znam! Jak ja się tam odnajdę? '' - znowu ogarnęła mnie panika. Nie zastanawiałem się nad tym wcześniej. Czy uda mi się znaleźć tam przyjaciół? Albo chociaż dobrych znajomych? A może nawet miłość?
***
Zaparkowaliśmy przed dużym, żółtym domem. Miał 2 piętra i wyglądał całkiem spoko.
- Ale fajny! - ucieszyła się Nita.
Bo z kolei chyba się nie cieszył.
- No. Chodźmy. Musimy się rozpakować. Potem pozwiedzamy - powiedział cicho. Oczami spoglądał gdzieś daleko, jakby nieobecnie. Wziąłem kilka walizek i razem z rodziną weszliśmy do mieszkania.
***
Perspektywa Leona
To mój pierwszy dzień w szkole. Bardzo się stresuję. Gdyby chociaż Nita była w mojej klasie... Ale ona jest ode mnie młodsza, więc niestety idzie do innej klasy. ,,Będę musiał poradzić sobie sam.''- pomyślałem. Z zamyślenia wyrwało mnie gwałtowne szarpnięcie. Upadłem na podłogę. Ktoś na mnie... Spadł? Otworzyłem oczy. Fioletowowłosy chłopak leżał na mnie, i najprawdopodobniej się przewrócił, przez co wywróciliśmy się. Chłopak się podniósł.
- Przepraszam... -wymamrotał zaspanym głosem. Spojrzał na mnie i nagle jakby coś go zatkało. Nagle poczułem w brzuchu dziwne mrowienie i coś jakbym się rumienił. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Obaj byliśmy cali czerwoni i zawstydzeni. Czułem jakby... Podekscytowanie? Ale czemu? Co się dzieje...? W końcu chłopak się podniósł, a ja wtedy zdałem sobie sprawę, że cały czas siedziałem na ziemi i się na niego gapiłem, więc pewnie to musiało wyglądać dziwnie. Zawstydzony chłopak powiedział:
-Mam na imię Sandy.
Zapadła cisza.
W końcu udało mi się wyjąkać:
- Yy ... J-ja... Leon... Jestem Leon... Miło cię... Poznać...
Sandy poszurał nogami o ziemię. Ja spaliłem buraka i spuściłem wzrok.
- Muszę iść - powiedział zestresowany i poszedł.
-Y...To pa! - krzyknąłem za nim po chwili, ale nie wiem, czyt mnie usłyszał. Przyśpieszył kroku. Odprowadzałem go wzrokiem, dopuki nie zniknął za szkolnym zakrętem.
Z zamyślenia wyrwała mnie Nita.
- No no, widzę że się zakochałeś- powiedziała dziwnym głosem. - Cały jesteś czerwony. Zestresowałem się. Serio?! Cały jestem czerwony?! Jeśli Sandy to widział... Chwila... Czemu się tak tym przejmuję? I czemu jestem czerwony? Może... Może Nita ma rację? Czy ja... CZY JA SIĘ... CZY JA SIĘ W NIM ZAKOCHAŁEM?!
- Ale się zestresowałeś XD Lepiej idź do klasy, bo się spóźnisz.
Pognałem szybko do klasy. Ale się porobiło!
***
- No to dlaczego byłeś wtedy czerwony?... - zapytał fioletowowłosy ze łzami w oczach. Nie mogłem czekać. Musiałem teraz wszystko mu wyznać.
- Bo ja... Sandy... Ja... Ja cię...
YOU GOT RICKROLLED 😎
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top