"TO CO OD ŻYCIA DOSTAJEMY BYWA TANIM ŻARTEM"
Nienawiść do ludzi nie wzięła się z nikąd. Kształcenie się jej zajęło naprawdę wiele czasu, ponieważ zawsze byłam cierpliwym człowiekiem.
Otaczałam się w środowisku pełnym jadu i fałszywości.
Po czasie zrozumiałam, że zaraziłam się tą anomaliom.
Toskyczni ludzie - jedna z najgorszych rzeczy, które pojawiają się w życiu.
Cóż, myślę, że nikt nie uniknął tego schorzenia, ponieważ oni są wszędzie, my nie mamy na to większego wpływu, lecz możemy uniknąć infekcji odcinając się od. niewłaściwych osób.
Mija tak wiele czasu, a ty dalej odczuwasz pustkę w sercu...
Nie potrafisz powiedzieć temu najbliższym.
Nie ufasz im?
Nie, patrzę w przeszłość...
Ból jest tak silny, by go odczuwać, lecz zbyt słaby by płakać.
Życie to dar, uczę się z niego korzystać.
Lecz czasami osoba, która wydawała się tobie najbliższa odeszła z twojego serca...
Przestałaś patrzeć na tego człowieka jak kiedyś, blask tej osoby odszedł razem z przyjaźnią.
Wiedziała tak wiele, że z łatwością zniszczyłaby mnie przeszłością, ale wybrała inny sposób zadawania ran.
Wrócisz, oczywiście, że to zrobisz, tylko wtedy zawładnie mną obojętność w stosunku co do twojej osoby. Już nie jesteś mi bliska, jesteś daleko od mojej afektywności.
Choć teraz zrozumiałam, że poradzę sobie bez ciebie, ponieważ mam wokół siebie wielu wspaniałych ludzi.
Karolina była moją przyjaciółką, lecz niestety wybrała inną ścieżkę.
Potrafię to uszanować, ale szkoda, że nie pojawię się więcej na jej drodzę. Twierdząc, że już mnie nie potrzebuję pojęłam, że to koniec, że nie byłam nikim istotnym w jej życiu, że nie jestem dla niej ważna, moje miejsce zajął ktoś inny, ktoś kto pozornie ją kocha...
- Wiesz co? Nie powinnaś się już zamartwiać. - Uśmiechnęła się Amelka, która siedziała na przeciwko mnie w mojej kuchni.
- Jeśli mam być szczera, to jest w porządku. - Uśmiechnęłam się. Cóż, tak może i zabolało mnie to jak postąpiła jedna z najważniejszych osób w moim życiu, ale jestem dość empatyczna oraz nie chcę się martwić osobą, która potrafiła mnie skrzywdzić.
- Dotknęło to naszą paczkę i masz rację. - Uśmiechnęła się. - To co? Lody? - Machnęłam głową i wstałam z krzesełka. Podeszłam do zamrażarki i wyciągnęłam pudełko z lodami, a następnie wzięłam dwie łyżki i wróciłam na miejscę.
- Ja pierdziele Melka, gorąco jest. - Zaśmiałam się cicho. Kobieta przyznała mi rację. - Mam ochotę na basen!
- Ty jednak myślisz Iza! - Krzyknęła i wstała zadowolona. - Szybko zbieraj się. Pożyczysz mi strój. - Uśmiechnęła sie szeroko, a ja przekręciłam oczami z lekkim uśmiechem na ustach.
- Zaprosiłam kilka osób z wesołej. - Oznajmiłam przyjaciółce, która jedynie machnęła głową.
Znajdowałyśmy się już w środku na basenie, gdzie czekałyśmy na resztę, ponieważ stwierdziliśmy, że wyjdziemy popływać na zewnątrz.
Piętnaście minut później podtapialiśmy się wszyscy nawzajem. Przybył Krzysiu, Kuba, Ola, Denis i Roksi.
Cieszę się, że ich mam.
Naprawdę są dla mnie bardzo ważni.
Pragnę by mnie nigdy nie zranili, również też mam nadzieję, że mi coś nie odwali i ich nie zbesztam.
"Nasze życie to walka".
- Co tam Iza? - Spytał Kuba, kiedy położyłam się na leżaku.
- W porządku. - Uśmiechnęłam się. Mężczyzna położył się obok mnie i założył okulary przeciwsłoneczne, które miał na głowie.
- To świetnie. - Oboje spojrzeliśmy na przyjaciół, którzy dalej wygłupiali się jak mogli, są tacy szczęśliwy, a ja karmię się ich radością. Piękny widok.
- Jesteście dla mnie wszystkim. - Powiedziałam szeptem. Czasami warto się rozczulić, ponieważ wtedy nie przejmuję się niczym, tyko moją sympatią do bliskich mi ludzi. - Może i życie jest przewrtone.
- Tak, czasami nasze istnienie potrafi dać w kość, ale na szczęście mamy przy sobie ważne dla siebie osoby. - Powiedział równie szeptem, jakby te słowa były tak głębokie i skierowane tylko i wyłącznie do mnie.
Jest wyjątkowy. - To co od życia dostajemy bywa tanim żartem.
- Lecz czasami wiemy, że mamy dla kogo walczyć. - Machnął głową kolejny raz. Kuba - ktoś kogo naprawdę trudno odczytać, ale nie ukrywam, że to jest jeszcze bardzej wyjątkowe.
- Masz rację malutka. - Uśmiechnął się. "Malutka". Przez jego słowa czuję się jak w niebie. - Pójdziesz dzisiaj ze mną na kolację?
- Jasne. - Powiedziałam śmiało. Przywiązanie się do osoby jest czymś pięknym...
Pobudza to w nas uczucia.
Bałam się kochać, mogę nawet stwierdzić, że nie potrafiłam, ale teraz zorientowałam się, że nie napotkałam odpowiednich osób na mojej drodzę. Nikt nie był jak on...
Jest piękny. Jego wnętrze, nikt nie może równać się z Kubą Grabowskim. Przeszedł tak wiele, walczył, upadał...
Każdy człowiek ma swą historię, która nasz kształtuję, ale łatwością również się od niej odciąć i zapomnieć kim się tak naprawdę jest.
Nigdy nie zapomnę mojej przeszłości, ponieważ to ona doprowadziła mnie do miejsca, w którym się znajduję, ona spowodowała jaką osobą się stałam i kim chcę być.
Przeszłości zależy tylko i wyłącznie od nas.
- Uwielbiam cię. - Zaśmiał się widząc moje zadowolenie, które przerodziło się w rumieńce. Tak, jestem szczęśliwa, już potrafię to przyznać samej sobie.
- Ahh tak? - Uśmiechnęłam się i stwierdziłam, że pośmieję się trochę z niego.
- Tak, jesteś zabawna i słodka.
- Też jesteś słodki Jakubie. - Spojrzałam na niego. Zdenerwował się, zauważyłam to.
- Radzę Ci uciekać... - Ups.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top