"IZABELLA TAK? "
Udanych Mikołajek życzę!!!
W życiu się nie spodziewałam, że to właśnie będzie rap.
Nigdy nie sądziłam, że muzyka będzie moją pensją.
Dostałam szansę...
To los dał mi szansę na lepsze jutro.
Dlatego sądzę, że warto to wykorzystać. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Boję się, że to sen i za chwilę się z niego wybudzę. Nigdy nie wiodło mi się tak dobrze w życiu jak przez ostatnie tygodnie. Jestem przerażona, a zarówno podekscytowana. Jeden z najpopularniejszych raperów w Polsce, chce żebym przyłączyła się do tego środowiska.
Czuję strach - przed upadkiem, może i teraz jest w porządku, a co będzie późnej? Nikt tego nie wie. Na blokach mogłam się spodziewać co z tego wszystkiego może wyniknąć, a tu?
Tutaj nie mam pojęcia na co się przygotować. Jest mi ciężko, trudno opanowuję emocje. Jest to moje pierwsze spotkanie z tym człowiekiem.
Siedzę w kawiarni i czekam, aż się pojawi. Wybrałam stolik pod oknem. Czekam na Niego popijając napój kofeinowy. Odwróciłam głowę w stronę przezroczystej szyby. To miasto jest piękne, lecz ma swoje wady.
Przeżyłam tu wiele, mogę dostrzec co się zmieniło przez ten czas. W tym mieście spędziłam całe swoje życie, miejsce gdzie przeszłam tak wiele, a dalej pragnę tutaj żyć.
Moje życie nigdy nie było pełne kolorów, ojciec alkoholik, który najchętniej sprzedałby swoją rodzinę i otrzymał za to jak najwięcej wódki. A matka? Moja mama starała się od zawsze wychować mnie na jak najlepszą osobę, która poradzi sobie z najtrudniejszymi słabościami, moja rodzicielka zawsze choroniła mnie przed ojcem i innym złem. Gdyby nie moja mama nie wyszłabym z bagna. To dzięki niej wzięłam się w garść, to ona dała mi siłę na walkę. Kocham ją i wiele jej zawdzięczam.
Witam w moim brutalnym świcie...
- Izabella tak? - Usłyszałam lekko zachrypnięty męski głos. Odwróciłam głowę w stronę rozmówcy. To on. Człowiek dzięki, któremu mogę wyjść z gówna. Niejaki Quebonafide. Skinęłam lekko głową. Usiadł na przeciwko. Wyciągnął teczkę. Zakładam, że są w niej jakieś papiery. Zwrócił wzrok z powrotem na moją osobę.
- A więc tak, podpiszemy dzisiaj umowę i parę innych dokumentów, a od jutra możesz już przychodzić do studia i nagrywać.
- Rozumiem. Mam jakieś wyznaczone godziny?
- Nie, oczywiście, że nie. Twoja sala ma numer 10. Będziesz dzielić studio ze mną oraz Bartkiem. Jeśli będzie zajęte to możesz iść do kuchni i trochę zaczekać, jak ktoś zakończy nagrywać.
Godziny mijają nieubłaganie szybko, moim zdaniem zbyt szybko, każdy człowiek staje się coraz bardziej zagoniony, a kiedy przychodzi czas na emeryturę jest wykończony i nie może nacieszyć się życiem. Istnienie ludzkie jest cholernie monotonne, nasi rodzice, wujkowie lub dziadki pragną byśmy myśleli o karierze, poznaniu partnera i założeniu szczęśliwej rodziny, a my jedynie czego chcemy to spełniać marzenia i wiecznie odczuwać uczucie szczęścia. Tylko zostaje pytanie dlaczego nasze życie składa się z tak wielu upadków i drogi ciernistej? Po co i czemu każdy człowiek ma swoją własną historię? Co by było gdyby ludzie nie byli materialistami i docenili wszytko to co ich otacza? Nie potrafię odpowiedzieć na pytania, które zadaję sobie od dobrych paru lat i odczuwam, że dowiem się dopiero wtedy gdy zabraknie mnie tutaj na świecie, staram się żyć chwilą, nie przeszłością.
Przemierzając korytarze studio trafiłam do odpowiedniego dla siebie pomieszczenia z numerem dziesięć. Kiedy otworzyłam drzwi ujrzałam młodego mężczyznę. Był trochę po dwudziestce. Jego włosy miały barwę bronzu, a karnację miał jasną, na jego twarzy znajdował się szczery uśmiech. Po dokładnym przyjrzeniu się mu jestem pewna, że jest to raper o pseudonimie "PlanBe". Przesłuchiwałam jego parę piosenek, jest naprawdę dobry i jego teksty moją sens oraz przekaz.
- Szukasz kogoś? - Odezwał się PlanBe, nie mam pojęcia jak on ma na imię, ale jego osoba również mnie nie zna, cóż nie dziwię się, jestem w tym miejscu pierwszy raz, nikt mnie tu nie kojarzy, a tym bardziej zna.
Weszłam w głąb pomieszczenia i usiadłam na fotelu.
- Nie. Jestem tu nowa. Nazwam się Izabella. - Przedstawiłam się. Mężczyzna jeszcze bardziej się uśmiechnął, widać, że jest naprawdę pozytywnym człowiekiem.
- Jestem Bartek. Miło mi cię poznać, to co pierwszy dzień mam rozumieć?
- Tak, pierwszy i cholera już pogubiłam się. - Kolejny raz zwróciłam wzrok na te wszystkie bajery, które nie mam pojęcia do czego służą. Pierwszy raz mam z tym doczynienia, mam przeczucie, że to będzie ciężki pierwszy dzień.
Usłyszałam także chichot Bartka i mój wzrok wylądował na jego osobie.
- Tak, można się z tym trochę pogubić, ale jeśli potrzebujesz pomocy jestem do twojej dyspozycji. - Machnęłam głową i posłałam mu pełen wdzięczności uśmiech.
Młody mężczyzna wytłumaczył mi wiele oraz pomógł nagrać kawałek piosenki, która niebawem ma znaleźć się na YouTube, jestem mu wdzięczna i dziękuję losowi za to, że to akurat on był w studio, nie zaczęłabym nagrywać jakby nie było tam go, z pozoru wygląda to na proste, ale niestety tak nie jest.
Jestem jego dłużniczką.
Bartek to naprawdę miły człowiek, ma również wielkie poczucie humoru. W dzisiejszych czasach trudno jest posiadać prawdziwych przyjaciół, ponieważ zawładnęła nami chciwość i materializm, a oczy przysłonił blask, który w pewnych przypadkach nie istnieje. Powinnam przywitać czasy w, których nie możemy być sobą, a musimy udawać człowieka, którym tak naprawdę nie chcemy być, ale cóż istnieje powiedzenie "taki mamy klimat".
|||||||
I jak wrażenia po pierwszym rozdziale? Hit czy kit?!🤔😂
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top