Rozdział 30
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju. Przez kilka minut, choć równie dobrze mogły to być godziny, leżałam na brzuchu i nie myślałam o niczym. Pierwszy raz nie chciałam analizować swojego postępowania ani myśleć o jego konsekwencjach. Było po prostu dobrze. Wreszcie było dobrze. Poczułam, że ktoś składał mi na ramieniu delikatny pocałunek. Automatycznie się uśmiechnęłam i odwróciłam głowę w stronę chłopaka, który leżał obok i wpatrywał się we mnie zaspanymi oczami.
- Hej - przywitał mnie zachrypniętym głosem, który brzmiał jednocześnie uroczo i pociągająco.
- Cześć. Jak się czujesz? - zapytałam, wplatając mu palce we włosy.
- Okej, a ty?
- Okej - powtórzyłam. Okej to było mało powiedziane, czułam się wspaniale. Niektórzy mówili, że gdy dwójka ludzi szła do łóżka, a chemia między nimi była ogromna, to często po przebudzeniu przestawało być tak cudownie, bo zaczynało się dostrzegać jakieś niedoskonałości tej osoby i ja też je widziałam, tyle że nie traktowałam tych skaz jako coś złego. Wręcz przeciwnie, podobały mi się jego rozczochrane włosy i lekko zaróżowione policzki. Był idealny, dzięki temu, że nie był całkowicie idealny.
- Co teraz będzie z... - Chłopak przygryzł wargę, jakby się zastanawiał, czy powinien o to pytać. - Z Jonathanem?
- Kto to jest Jonathan? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Shawn nie powiedział nic więcej, tylko mnie pocałował, a chwilę później odwrócił się na drugi bok i znowu przysnął. Ja jednak nie zamierzałam wylegiwać się cały dzień w łóżku i poszłam do łazienki, aby się nieco ogarnąć.
W lustrze zobaczyłam dziewczynę, której nie znałam, chociaż w sumie to znałam ją, ale dawno się z nią nie widziałam. Ostatni raz chyba lata temu. Byłam trochę blada i pod oczami miałam niewielkie cienie, a włosy sterczały mi na wszystkie strony. Najbardziej przykuwały uwagę moje oczy. Takie radosne i błyszczące. Zaśmiałam się do własnego odbicia. Co ten dzieciak ze mną robił? Po wzięciu prysznica, zeszłam na dół, żeby coś zjeść. W drodze do kuchni znalazłam niebieską koszulę chłopaka i miałam ochotę poczuć się jak dziewczyny z filmu, które zawsze po seksie ubierały koszulę swojego faceta. Narzuciłam ją na siebie i ruszyłam na poszukiwania czegoś do zjedzenia. Gdy już stałam przy lodówce, włączyłam stojące na niej srebrne radio.
- Osiemnasty stycznia, proszę państwa! Mam nadzieję, że pierwszy miesiąc nowego roku mija wam całkiem przyjemnie - odezwał się prowadzący poranny program radiowy mężczyzna. - Na dobry początek dnia mamy dla was premierę nowego singla Shawna Mendesa. Ten młody chłopak skradł serce dobrze wszystkim znanej piosenkarce, a teraz próbuje zdobyć serca większej publiki. Oto jego nowy numer pod tytułem ,,Treat You Better"!
Normalnie byłabym pewnie zirytowana, gdybym usłyszała tego typu uwagę na temat tego, że dzieciak skradł mi serce, ale obecnie nie mogłam się z tym nie zgodzić. Zaczęłam nucić sobie pod nosem ową piosenkę, wspominając to jak pierwszy raz ją usłyszałam. Tę uroczą scenę przerwał dzwonek telefonu. Oho, za długo byłam niedostępna dla świata i świat postanowił się o mnie upomnieć.
- Halo? - przywitałam się rozanielonym głosem. Odpowiedziała mi cisza. Dopiero po chwili usłyszałam Kris.
- Alison? To ty?
- A któż by inny? - zachichotałam. Znowu zapadła cisza.
- Czy ty jesteś pijana?
- Pijana życiem, kochanie - odparłam, wciąż kołysząc się w rytm piosenki dzieciaka.
- Co ty pleciesz, mała? Dobrze się czujesz? - dopytywała z rozdrażnieniem, ale także nutą troski w głosie.
- Fantastycznie - westchnęłam błogo. Znajdowałam się w moim prywatnym niebie.
- Zaraz, czy twój stan ma coś wspólnego z pewnym chłopakiem? - Moja przyjaciółka jak zwykle trafiła w dziesiątkę.
- Może, ale nie chcę o tym gadać przez telefon. Widzimy się dzisiaj na lunchu o 11? - zapytałam, przypominając sobie, że obiecałam jej to dzień wcześniej, choć równie dobrze mogło to być w innym życiu. W każdym razie miałam jej tyle do opowiedzenia.
- Jasne, będę punktualnie - odrzekła podejrzliwie i się rozłączyła. Odłożyłam telefon i nagle poczułam czyjeś ramiona oplatające mnie od tyłu. Nie potrafiłam się powstrzymać od uśmiechu.
- Cieszę się, że wstałeś, bo jak wiesz absolutnie nie umiem gotować, więc potrzebuję jakiegoś wsparcia - rzuciłam na powitanie.
- A więc masz zamiar mnie wykorzystać? Jednak to prawda, co o tobie mówią. Twój każdy chłopak jest skazany na cierpienie - stwierdził, udając urażony ton, jednak wkrótce mnie puścił i zaczął szperać po szafkach w poszukiwaniu potrzebnych mu naczyń. - Z kim wcześniej rozmawiałaś?
- Z Kristen. Umówiłyśmy się dzisiaj na lunch - wyjaśniłam, przyglądając się mu w skupieniu. Miałam okazję bezwstydnie obserwować grę jego mięśni na plecach.
- Naprawdę? To zabawne, ponieważ ja dzisiaj widzę się z Jackiem, żeby nagrać wokale do paru numerów.
- Napisałeś coś o mnie? - zaciekawiłam się i zatrzepotałam zalotnie rzęsami. Shawn zbliżył się do mnie i szepnął:
- Piszę tylko o tobie.
Mogłabym stracić przytomność, słuchając wyłącznie jego głosu, a to wyznanie jeszcze bardziej sprawiło, że byłam cała w skowronkach.
- Może też powinnam zacząć - zastanowiłam się na głos, jakbym wcale nie napisała o nim kilkudziesięciu piosenek. - Jakbyś się czuł, gdybym napisała o tobie album?
- Przyzwyczaiłem się do bycia twoją ofiarą, więc niech będzie - machnął lekceważąco ręką, a potem przyciągnął mnie do siebie i cmoknął w czoło. Było w tym tyle czułości i miłości.
- Kocham cię, dzieciaku - powiedziałam. Swoją drogą, to nawet śmieszne, że powiedzenie tego na głos po raz pierwszy było cholernie trudne, a każdy następny raz stawał się coraz łatwiejszy. Nie mogłam się doczekać aż będzie to dla mnie wręcz automatyczne.
- Maybe we're just kids in love. Oh baby, if this is what it's like falling in love then we don't ever have to grow up - zanucił mi do ucha.
- Nowy hit?
- Coś w tym stylu - mruknął, trącając nosem mój nos i wrócił do myszkowania po moich szafkach.
Reszta tego poranka upłynęła dość szybko i zanim się obejrzałam, musiałam wychodzić na spotkanie z Kris. Nastolatek wrócił do swojego hotelu się przebrać przed zobaczeniem się z Jackiem, a ja postanowiłam pójść do restauracji na piechotę. Oczywiście, zostałam otoczona przez paparazzich, ale udało mi się załatwić sprawę małym przekupstwem. Kupiłam im kawę oraz odpowiedziałam na parę pytań, a potem życzyłam wszystkim miłego dnia i odeszłam z wysoko podniesioną głową. Ich miny były bezcenne. Rzadko kiedy jakaś gwiazda była dla nich tak miła, ale mieli szczęście, że dzisiaj trafili na pierwszy dzień mojego nowego (lepszego) życia. Po dotarciu do restauracji, zajęłam miejsce na tarasie i czekałam na Kris, a w międzyczasie odpisywałam fanom na jakiś portalach. Wreszcie zobaczyłam przed sobą rudowłosą dziewczynę.
- Alison, co tu się do diabła wyprawia? - zaczęła agresywnie.
- Też się cieszę, że cię widzę - przywitałam ją, przytulając się do dziewczyny.
- Och, nie zmieniaj tematu - Przyjaciółka usiadła naprzeciwko i spojrzała na mnie jak na podejrzaną o morderstwo. - Proszę o dokładną relację z wczorajszego dnia.
- W porządku, więc zaczęło się od tego, że przyszedł do mnie Jonathan.
Kris uderzyła się otwartą dłonią w twarz.
- Błagam, tylko mi nie mów, że ty coś z nim...
- Daj mi skończyć. Później przyszedł Shawn i wyznał, że mnie kocha - relacjonowałam dalej.
- Dzięki ci, Boże! Marzenia się spełniają - wykrzyknęła.
- Niestety, Jonathan przerwał nam tą romantyczną scenę i zaczął być dupkiem - ostudziłam jej entuzjazm.
- Niech spierdala. Powiedz, że to mu przekazałaś - rzuciła błagalnym tonem.
Udałam zmartwioną, a Kristen patrzyła na mnie z wyczekiwaniem i przerażeniem w oczach.
- Kazałam mu spadać - przyznałam wreszcie, a na twarzy dziewczyny odmalowała się ulga.
- No nareszcie! Ale moment, co z młodym? - spytała z zainteresowaniem.
- Powiedziałam mu, że go kocham, no a później... - zrobiłam stosowną pauzę, aby moja przyjaciółka sama się domyśliła, co próbowałam jej przekazać.
- Chcesz mi dać do zrozumienia, że ty i on...? Że wy...? O MÓJ BOŻE - wrzasnęła tak głośno, że chyba całe Los Angeles ją usłyszało. - Opowiadaj, jak było! Muszę znać wszystkie szczegóły. Wszystkie.
- Jak było? No, tak jak zawsze. Jesteś dorosła, więc wiesz jak to się odbywa - zachichotałam.
- Tak jak zawsze. Oh, z tobą się dogadać to naprawdę wyczyn. Jaki był? Bardziej nieporadny, a może dominujący? - Ta kobieta nie miała żadnych hamulców i wiedziałam, że chciała ze mnie wycisnąć wszystko.
- Było niesamowicie, wspaniale i cudownie. Więcej ci nic nie powiem - odparłam krótko.
- W sumie twoja mina krzyczy, że to był seks twojego życia, więc to mi wystarczy - skwitowała wesoło. Nie zaprzeczyłam, bo ponownie miała rację. Nasze spotkanie skończyło się dopiero wtedy, gdy opowiedziałam jej słowo w słowo to, jak Mendes wyznał mi miłość.
*PERSPEKTYWA SHAWNA*
Dlaczego pisałem piosenki? Dobre pytanie. Zacząłem to robić, żeby wyrzucić z siebie coś, co chciałem akurat powiedzieć. Problem w tym, że niewiele osób miało ochotę tego słuchać, więc zapragnąłem zostać gwiazdą, aby słuchały mnie miliony, ponieważ sądziłem, że to było właśnie to, czego chciałem, ale okazało się to nieprawdą. Nie potrzebowałem miliona słuchaczy, wystarczył mi tylko jeden, a właściwie jedna słuchaczka. Ta, dla której pisałem niemal każdą piosenkę. Każdy tworzył sobie w głowie ideał dziewczyny bądź chłopaka, którego miał nadzieję kiedyś poznać i ja również tworzyłem taką wizję, jednak ostatnio ten ideał coraz bardziej przypominał Alison. Po wczorajszej nocy mogłem już z całą pewnością stwierdzić, że dziewczyna się nim stała.
Najchętniej nie wychodziłbym z nią z łóżka przez najbliższy miesiąc, ale niestety, każde z nas miało swoją karierę i nie mogliśmy tak po prostu zniknąć. Do wieczora musiało mi wystarczyć wspomnienie jej lśniących oczu wpatrujących się we mnie z uczuciem, jedwabiście miękkich włosów łaskoczących mój policzek i pięknych ust, które nie odrywały się od moich. Wspominałem jak ciągle powtarzała, że mnie kocha oraz to jak pełne pasji były jej pocałunki. Myślałem o tym jak uroczo wyglądała w mojej koszuli, a potem nagle stanęła mi przed oczami wizja, gdy leżała przy mnie zdyszana...
- Młody! - krzyknął Jack, pstrykając mi palcami przed twarzą. - Mówię do ciebie od pięciu minut, ale ty jesteś chyba gdzieś indziej.
- Mhm - mruknąłem w odpowiedzi, wciąż rozmyślając o Alison leżącej pode mną.
- Ziemia do młodego - Jack pomachał mi ręką przed oczami. - Co się wczoraj stało po naszym spotkaniu?
- Poszedłem do niej i wow. Powiedziałem jej wszystko, a potem wow. Ona była wow. To było...
- Czekaj, sam zgadnę. Wow? - zadrwił chłopak.
- Wow - potwierdziłem. Bright poprawił zirytowany swoje okulary.
- Konkrety, młody, konkrety.
- Poszedłem do niej i wyznałem jej całą prawdę, tak jak mi radziłeś, ale nagle znikąd pojawił się Jonathan.
- Pisarzyna? A co on tam robił? - wtrącił się Jack.
- Chciał ją chyba uwodzić, ale to bez znaczenia, bo ona wyrzuciła go za drzwi.
- Wyrzuciła pana pisarza? - przerwał mi ponownie Jack.
- Tak, ale to nie wszystko. Później usłyszałem od niej ,,kocham cię", a następnie... wow - Nie byłem w stanie powiedzieć więcej, ponieważ wciąż nie dowierzałem, że miniona noc się wydarzyła.
- Domyślam się co kryje się za ostatnim wow. Zakładam, że nie spałeś dzisiaj za dużo? - spytał Bright, poruszając wymownie brwiami.
- Wow - powtórzyłem znowu. Tylko tyle potrafiłem z siebie wydusić.
- Dobra, młody. Widzę, że na razie jesteś na seksualnym haju i się nie dogadamy.
- Na czym? - Słowa Jacka wyrwały mnie z transu.
- Seksualnym haju - odparł lekkim tonem. - Taki zabawny stan po dobrym seksie, kiedy zachowujesz się tak, jakby świat składał się wyłącznie z jednorożców i tęczy. Trochę jakbyś się upalił.
Parsknąłem śmiechem, ponieważ tylko Jack Bright potrafił z kamienną twarzą wyjaśniać pojęcie ,,seksualny haj".
- W takim razie chyba będę niedostępny przez najbliższe kilka dni - stwierdziłem. Jack skinął głową i dodał:
- Bawcie się, dzieciaczki, ale grzecznie, gdyż nie zamierzam zostać wujkiem.
Wieczorem ponownie poszedłem do Alison i najwyraźniej nie byłem jedyną osobą, która czekała na nasze spotkanie od rana, ponieważ dziewczyna już na wejściu wręcz na mnie wskoczyła.
- Hej, jak z Jackiem? - zapytała, odrywając się ode mnie. Potrzebowałem chwili, żeby otrząsnąć się po tym powitaniu.
- W porządku, ale oczywiście musiał ciągle rzucać jakieś dwuznaczne żarciki. A co u Kris? - Alison miała się z nią dzisiaj spotkać i byłem ciekaw czy również opowiadała jej o nas.
- Przesłuchała mnie lepiej niż FBI, a teraz pewnie razem z Jackiem piją szampana za naszą przyszłość - zadrwiła, uśmiechając się promienienie. Fakt, ta dwójka nieźle się napracowała, żeby nas zeswatać. Nie zdążyłem tego skomentować, gdyż moja ukochana znów do mnie przywarła, a ja nie umiałem się powstrzymać i posadziłem ją na blacie w kuchni. Ona zamruczała mi uwodzicielsko do ucha.
- Tęskniłem - szepnąłem gorąco.
- Ja bardziej i po raz pierwszy nie musiałam kłamać dziennikarzom, że umierałam z tęsknoty.
Odsunąłem się od niej na odległość łokcia. Ona wpatrywała się we mnie zdezorientowana.
- Co jest? - zaniepokoiła się.
- Co dalej z ustawką? Na razie możemy po prostu brać w niej udział, ale co będzie, gdy nadejdzie czas na zerwanie? - wypowiedziałem na głos swoje obawy. - Nie będę mówił o tobie żadnych okropnych rzeczy dla swoich pięciu minut sławy.
- Ja także nie mam takiego zamiaru, więc pozostaje nam jedno wyjście. Trzeba wszystko wytłumaczyć managerom.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top