Rozdział 29

- Przepraszam, że nie powiedziałem tego wcześniej.

- Przepraszam, że potrzebowałam tyle czasu, żeby się zdecydować.

- Przepraszam za Arianę.

- Przepraszam za Jonathana.

- Przepraszam za tamten wywiad.

- Przepraszam, że cię spoliczkowałam.

Alison i ja od dziesięciu minut się nawzajem przepraszaliśmy za wszystkie głupie rzeczy, które zrobiliśmy od początku naszej znajomości, a po każdym przepraszam, które padło z naszych ust, musieliśmy się pocałować. Bardzo podobał mi się ten sposób na okazywanie drugiej stronie tego, że się tej osobie przebaczało.

W pewnym momencie brakło nam przewinień i skończyło się na tym, że po prostu się całowaliśmy. Powoli, lecz coraz bardziej namiętnie poznawaliśmy samych siebie. W ciągu kilkunastu minut nasza sytuacja diametralnie się zmieniła. Jeszcze chwilę temu stałem na progu przerażony tym, że dziewczyna się wystraszy i zakończy naszą znajomość, ale teraz chyba nareszcie zmierzaliśmy w odpowiednim kierunku – do sypialni. Żartowałem, oczywiście nie zależało mi wyłącznie na jednym, ale skłamałbym, mówiąc, że nie pociągała mnie jako kobieta.

Alison była ubrana w krótką, fioletową sukienkę na ramiączkach, której nie zdążyłem się zbytnio jej przyjrzeć, bo szybko wylądowała na podłodze. Pod nią artystka miała czarną bieliznę, która była najseksowniejszą rzeczą, jaką widziałem. Blondynka wyglądała, jakby za moment zamierzała wziąć udział w sesji zdjęciowej, reklamującej nową kolekcję znanej marki bieliźniarskiej. Inne dziewczyny, z którymi kiedyś miałem okazję znaleźć się w takiej sytuacji, wypadały przy niej bardzo blado. Kiedy zaczęła rozpinać moją koszulę, powinienem być zachwycony, ale miałam wrażenie, że coś było nie w porządku. Wbrew sobie pomyślałem o Jonathanie. Fizycznie go tu nie było, ale czy nadal nie siedział w jej głowie? Mój entuzjazm trochę osłabł, co nie było dziwne, skoro w trakcie gry wstępnej myślałem o ex chłopaku Alison. Złapałem ją za ręce i delikatnie, choć stanowczo, odsunąłem je od siebie. Wokalistka spojrzała na mnie zdezorientowana.

- Co jest? - zapytała, trzepocząc rzęsami. Musiałem wykorzystać całą samokontrolę, żeby się ponownie na nią rzucić. Była taka piękna.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł - zacząłem niepewnie. W jej oczach dostrzegłem niedowierzanie.

- Że co proszę? - wykrztusiła zszokowana. - Czy to jakiś żart, którego nie rozumiem?

- To dość skomplikowane.

- Nie mogę się doczekać, aż usłyszę dlaczego - powiedziała nieco nerwowo, kładąc ręce na biodra. Wtedy już nie była skonsternowana, tylko zwyczajnie zła.

- Po prostu myślę, że to nie jest odpowiedni moment - wyrzuciłem z siebie najszybciej jak mogłem.

- Nie jest odpowiedni moment? - powtórzyła, cedząc każde słowo. - Okej, ustalmy coś. Nikt nie jest pijany, za ścianą nie ma naszych rodziców, a do tego wszystko między nami jest wreszcie wyjaśnione, więc ja myślę, że to bardzo odpowiedni moment.

- Alison... - odezwałem się, próbując ją zmusić do wysłuchania mnie.

- Nie mów mi tylko, że nie chcesz, bo ostatnio nawet fakt, że ze sobą nie rozmawialiśmy ci jakoś nie przeszkadzał - przypomniała mi, a jej pierś zafalowała przy oddechu w taki sposób, że pożądanie prawie ścięło mnie z nóg.

- Dobra, wyjaśnię ci to, ale możemy usiąść? - zaproponowałem.

- Tak - odpowiedziała i wyczułem, że była coraz bardziej zdenerwowana. Dziewczyna poszła usiąść na fotelu, ale nadal była bez sukienki.

- A możesz się ubrać? - spytałem potulnie. Widok jej niemal nagiego ciała nie pomagał mi się skupić.

- Nie - odparła ze bezlitosnym uśmieszkiem. - Uznaj to za karę.

Gdyby był tu Jack, pewnie rzuciłby jakimś żarcikiem, ale ja mogłem jedynie ciężko westchnąć. Ona najwyraźniej nie chciała mi ułatwić tego zadania.

- Więc w czym tkwi problem? - dopytywała.

- Chodzi o to, że przed chwilą dałaś Jonathanowi kosza, ale jednak długo go kochałaś, dlatego domyślam się, że to musi być dla ciebie trudne - wyjaśniłem wreszcie.

Alison zrobiła zirytowaną minę i wyglądała, jakby miała zaraz zapytać: to tyle?

- Próbuję powiedzieć, że nie chcę iść z tobą do łóżka, tylko po to, żebyś nie myślała o tym, co tu przed chwilą zaszło - dopowiedziałem.

Blondynka najpierw wpatrywała się we mnie swoimi zielonymi oczami, a potem przyłożyła dłoń do swojej skroni tak, jakby rozbolała ją głowa.

- Ja cię zabiję naprawdę - stwierdziła na wpół rozbawiona, na wpół zirytowana. - Męska duma zawsze mnie nieco fascynowała, bo przez nią faceci wariują, ale nie spodziewałam się, że aż tak bardzo.

- Tu nie chodzi o moją dumę, ale o to, że później oboje będziemy żałować.

Piosenkarka zaczęła się bawić swoimi włosami i głos napalonego nastolatka przekonywał mnie, żebym olał to wszystko, ponieważ miałem przed sobą półnagą i niezwykle zjawiskową kobietę, która zapraszała mnie do swojego łóżka, ale ja nie mogłem przestać się zadręczać.

- Wow, a ja sądziłam, że wcześniej się czułam trochę odrzucona, gdy odepchnąłeś mnie, po tym jak próbowałam zerwać z ciebie szmaty, jak to to ujęła Kris, w domu twoich rodziców, jednak teraz to dopiero czuję się okropnie, gdyż chłopak, który nie tak dawno wyznawał mi miłość, uważa, że zamierzam go wykorzystać, aby poczuć się lepiej.

- To nie tak, Alison - zaprotestowałem natychmiast.

- Słuchaj, przyznaję, że kochałam Jonathana, ale powiem ci coś, o czym miałeś nie wiedzieć. Parę dni temu byłam u niego i wydawało mi się, że czułam się tak jak kiedyś, ale to nie była prawda. On zaczął się z ciebie nabijać, a ja się wściekłam i po prostu wyszłam. Później dzwonił do mnie i przepraszał, ale nie chciałam tego słuchać. Właśnie dlatego dzisiaj tu przyszedł, no ale jak sam zauważyłeś wyrzuciłam go stąd. Kazałam facetowi, którego kochałam latami, się wynosić, ponieważ wybrałam ciebie. Co mam jeszcze zrobić, żeby ci udowodnić jak bardzo mi zależy?

- Ja chciałbym, żebyś po prostu to wszystko przemyślała na spokojnie - odparłem.

- Boże, Shawn, nie baw się we mnie - jęknęła. - Nie zrobię tego, bo wszystko już przemyślałam wcześniej.

Miałem ochotę nawrzeszczeć na siebie samego za to, że byłem taki porządnym gościem. Czasem to było strasznie wkurzające.

- Nie wytrzymam. Kocham cię, dzieciaku, ale są takie chwile, kiedy mam ochotę cię zabić - Dziewczyna zdawała się być zaskoczona swoimi własnymi słowami, bo zamrugała parokrotnie. - Nie wierzę, że to powiedziałam na głos, ale tak jest. Kocham cię i jeszcze chwilę temu byłam cholernie szczęśliwa, ale postanowiłeś to odrobinę popsuć, grając Alison Wilson. Nie mam pojęcia jak ty ze mną wytrzymywałeś. Ja mam dość po paru minutach.

- Kochasz mnie? - Nie mogłem uwierzyć, że to się działo naprawdę. Myślałem, że będę musiał czekać miesiącami, aby to usłyszeć.

- Jesteś kretynem! - krzyknęła i roześmiała się, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Może i jestem, ale chcę to usłyszeć jeszcze raz - nalegałem.

Na twarzy Alison zagościł poważny wyraz twarzy i powtórzyła z całą pewnością:

- Kocham cię.

Witaj z powrotem, romantyczny nastroju, już zaczynałem za tobą tęsknić! 
Pocałowałem ją po raz kolejny i tym razem nie zamierzałem przerywać. Nie było tu Jonathana, Andrew, jej matki, ani nikogo innego, oprócz naszej dwójki i miałem zamiar to wykorzystać, zanim znowu któreś z nas się rozmyśli. Blondynka złapała mnie za koszulę i pociągnęła w swoją stronę tak, że oboje wylądowaliśmy na fotelu. Dziewczyna ponownie podjęła próbę rozebrania mnie, ale moja natura znowu wygrała i po raz ostatni musiałem zapytać:

- Jesteś pewna?

- Dzieciaku, zaraz cię uderzę, jeśli się nie zamkniesz - zagroziła. Nie mogłem się powstrzymać i zachichotałem. Chyba wciąż do mnie nie docierało, że zaraz wszystko miało się zmienić. Na lepsze lub na gorsze. Nie! Koniec tego myślenia. Jeśli Alison mogła przestać się zamartwiać, to ja również. Skupiłem się całkowicie na tej, o której tak długo marzyłem.

*PERSPEKTYWA ALISON*

To było całkiem zabawne, że nagle zamieniliśmy się z dzieciakiem rolami. Jeszcze wczoraj to on byłby tym, który pragnął czegoś więcej, a ja prawdopodobnie próbowałabym uciekać. Właściwie to powinnam podziękować Jonathanowi, ponieważ gdyby nie on, to może nigdy bym nie zrozumiała, że wolałam Shawna. Mało powiedziane, kochałam go. Przez cały czas zastanawiałam się co do niego czułam i nigdy nie byłam całkiem przekonana, a dziś tak nagle to stało się jasne. Zobaczyłam wyraz jego twarzy, gdy stał na moim progu z kwiatami i patrzył na Jonathana, no i to wystarczyło. Było tak, jakbym nagle dostała wiadomość napisaną wielkimi, czerwonymi literami. KOCHASZ GO. Proste. Nie mogłam sobie wybaczyć, że musiało się tyle wydarzyć, żebym wreszcie przestała się wahać, ale lepiej późno niż wcale, prawda? Przynajmniej zdałam sobie sprawę, że za nim szalałam, a do tego dowiedziałam się, że on też mnie kochał. I pomyśleć, że dzisiaj rano sądziłam, że to będzie zwykły i nudny dzień. Ależ się pomyliłam!

Wszystko w tamtej chwili było naprawdę idealne, z wyjątkiem jednej rzeczy. Ten fotel był cholernie niewygodny i dlatego postanowiłam zaproponować Mendesowi przeniesienie się do mojej sypialni.

- Nie chcę nam przerywać, ale może lepiej byłoby pójść do łóżka niż cisnąć się na tym fotelu.

- Och, okej - mruknął w odpowiedzi, a potem złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów. Nie zaszliśmy jednak daleko, bo wywróciliśmy się w połowie. Wylądowałam na nim i miałam ochotę się roześmiać, ale chłopak zaczął mnie całować. Po wielu wcześniejszych próbach nareszcie udało mi się ściągnąć jego błękitną koszulę i rzuciłam ją gdzieś za siebie. Swoją drogą, niezła zmiana miejsca na wygodniejsze. Z fotela na schody. Później było tylko lepiej, ponieważ za każdym razem, gdy się potykaliśmy albo wpadaliśmy na siebie, a było to dość często, czuliśmy dziwną potrzebę, aby ochrzcić to miejsce, całując się tam przez chwilę. Jakimś cudem udało nam się dotrzeć do celu i musiałam przyznać, że była to najdłuższa i najprzyjemniejsza droga na górę, jaką kiedykolwiek przebyłam.

Po wejściu do sypialni uderzyło mnie to, że zaraz zrobi się poważnie. To już nie będzie zwykłe całowanie się, ale teraz nie było odwrotu. Podjęłam decyzję i nie chciałam tego odwoływać. Wylądowaliśmy na moim łóżku w bardzo niezdarny sposób, ale najważniejsze, że w ogóle tam byliśmy, ponieważ nie spodziewałam się, że to się dzisiaj zdarzy.

Wszystko w chłopaku zaczęło mnie w tamtej chwili fascynować, dlatego nie żałowałam sobie i badałam dłońmi jego tors. On również się nie powstrzymywał i przesuwał dłońmi po całym moim ciele tak, jakby był artystą i malował na mnie swój obraz. Moje ręce zawędrowały do jego spodni i przez moment się z nimi mocowałam. Na twarzy pojawiły mi się ogromne rumieńce, bo myśl, że zaraz zobaczę go bez ubrania sprawiała, że miałam ochotę jednocześnie piszczeć z podekscytowania i zasłonić sobie oczy jak mała, zawstydzona dziewczynka. Uspokój się, Alison, jesteś dorosła, przypomniałam sobie w myślach.

Kiedy ja biłam się z myślami, Shawn rozpinał mój czarny stanik, jednak miał z tym mały problem, więc uniosłam się lekko, żeby mu pomóc. Boże, on za moment też mnie zobaczy nago, pomyślałam pełna nerwowego oczekiwania. No i tak też się stało, a ja walczyłam ze sobą, aby się nie zakryć. Zatęskniłam za odwagą, którą miałam tam na dole. Dotknęłam dłonią twarzy chłopaka, który był nade mną, żeby nie myśleć o tym, że byłam przed nim prawie naga. Szczerze mówiąc, podobało mi się to, że mogliśmy robić ze sobą, co tylko chcieliśmy. Nie byłam pewna czy ktoś, komu nie zabraniano przez cały czas mówienia i robienia tego, na co ma się ochotę, był w stanie zrozumieć jak ważny to był dla mnie moment. Od pewnego czasu robiłam wszystko na czyjeś polecenie, a teraz wreszcie mogłam sobie pozwolić na to, czego chciałam. Nagle przemknęło mi przez myśl, że o czymś zapomniałam, a mianowicie nie zapytałam go o...

- Masz ze sobą no wiesz? Bo ja nie...

- Co? - zdziwił się moim nagłym pytaniem.

- Nie zrobimy tego bez... - urwałam, robiąc wymowną pauzę.

- Ah tak, jasne. Mam. Zawsze mam - odrzekł, zanim zdążyłam mu wytłumaczyć, o co mi chodziło. Chwila moment, zawsze?

- Co to miało znaczyć? ,,Zawsze mam." - udałam jego głos i spojrzałam na niego oskarżycielsko. Chłopak wywrócił oczami.

- Wiedziałabyś, gdybyś była facetem i odbyłabyś z ojcem pewną rozmowę o pszczółkach i ptaszkach - odpowiedział niecierpliwie.

- Ale to romantyczne! Musisz to opisać w jakiejś piosence - skomentowałam złośliwie.

- Zaczynasz brzmieć jak moja mama i to jest jeszcze mniej romantyczne - stwierdził. - Czy możemy omówić tę kwestię potem?

- Teoretycznie możemy, ale...

Nie dane mi było skończenie tego zdania, bo dzieciak sam postanowił mnie uciszyć. Pocałował mnie tak, że zapomniałam o czym my właściwie rozmawialiśmy. Bardzo długo i leniwie. W końcu przyszła na pora na pozbycie się ostatnich dzielących nas kawałków materiału i skłamałabym, gdybym twierdziła, że nie gapiłam się na niego, ale nie wińcie mnie, kto by nie patrzył w takiej sytuacji?

W sypialni panował pół mrok, a jedynym źródłem światła, które wpadało do pokoju przez szpary między żaluzjami, była jakaś latarnia przy ulicy, ale to wystarczyło, abym mogła zobaczyć wszystko, co trzeba. Nie ukrywam, że podobało mi się to, co widziałam. Szczególnie jego tatuaże, a zwłaszcza mój ulubiony na dłoni. Przysięgam się, że mogłabym się w niego wpatrywać godzinami. Chłopak najwyraźniej nie miał takich planów, ponieważ zaczął mnie całować wszędzie z wyjątkiem ust. Kiedy mówiłam wszędzie, miałam na myśli naprawdę wszędzie. Z moich ust wydostało się ciche westchnienie. Złapałam się kołdry i przymknęłam oczy, ale Mendes po chwili się ode mnie odsunął, na co zareagowałam niezadowolonym mruknięciem. Dzieciak powrócił do mnie, ale tym razem znajdował się, podobnie jak wcześniej, nade mną.

- Kocham cię - Nie wiedziałam czemu, ale musiałam to znowu powtórzyć. Po raz setny tego dnia się pocałowaliśmy, no i w końcu zrobiliśmy to. Przyciągałam go bliżej i bliżej, aż wszystkie inne rzeczy stały się nieistotne. Pierwszy raz od dawna zaparło mi dech w piersi i to dosłownie. Umarłam i jednocześnie czułam się tak, jakbym znowu zaczęła żyć. Zazwyczaj byłam elokwentna, ale w tamtej chwili brakowało mi słów, choć one i tak nie były wówczas potrzebne. Wszystko zostało powiedziane przez nasze ręce i oczy. Światła reflektorów zgasły, publika ucichła, a kurtyna opadła na scenę. Zostaliśmy tylko my i cisza, którą zakłócało jedynie przyśpieszone bicie naszych serc.

Parę godzin później, leżałam obok Shawna w łóżku i wpatrywałam się w sufit, a on bawił się moimi włosami.

- Może jednak nie jestem na to za stara - rzuciłam rozbawiona.

- Za to ja zdecydowanie jestem na to za młody - zażartował, a ja wybuchnęłam szczerym śmiechem. Nie dlatego, że bardzo mnie to rozśmieszyło, ale dlatego, że zdałam sobie sprawę, iż była to jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Teoretycznie prosta i zwyczajna, ale dzięki temu poczułam się ponownie nie czyjąś idolką, dwulicową podrywaczką czy maszyną do pisania piosenek, a człowiekiem. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top