Rozdział 17

Obudziłam się rano z ogromnym kacem. Zwlekłam się z łóżka i dopełzłam jakimś cudem do łazienki, aby zwymiotować. Kiedy skończyłam, zmyłam z twarzy resztki makijażu i wróciłam do sypialni, czując się jak wrak człowieka. Głowa mi pękała, mój organizm był odwodniony, a poza tym, miałam ogromne wyrzuty sumienia przez to jak się zachowywałam.

Co ja wczoraj robiłam? Starałam sobie przypomnieć wszystko krok po krok. Na pewno rozmawiałam z Jonathanem, który wyznał mi miłość, ale też dał mi kosza, ponieważ nie mógł znieść widoku mnie z dzieciakiem. Później trochę mi odbiło i zaciągnęłam wszystkich do klubu, gdzie zaczęłam pić, ile wlezie. Jack i Shawn próbowali mnie powstrzymać i zabrać do domu, ale wygadywałam jakieś głupoty. Nie wiedziałam, co się stało potem z Jackiem i Kris, ale Mendes chyba odstawił mnie do domu. Co się zdarzyło, gdy byłam już w domu? Boże, chyba proponowałam mu seks! On coś powiedział, tylko nie do końca pamiętałam co. Ostatecznie jednak spaliśmy razem w jednym łóżku, bo nie chciałam go puścić.

Mój Boże, ja i Shawn! Jeśli on tu został, to może nadal był w moim domu. Na tą myśl serce zaczęło mi bić szybciej. Zbiegłam szybko na dół i rozejrzałam się po salonie oraz kuchni. Poszłam także do mojego pokoju muzycznego, w którym trzymałam pianino, gitarę i wszystkie swoje nagrody, ale nigdzie go nie zobaczyłam. Wróciłam pędem na górę i przeszukałam jeszcze raz każde pomieszczenie, mając nadzieję, że znajdę chłopaka w którymś z nich. Niestety, nigdzie go nie było.

Ponownie weszłam do sypialni i wzięłam swój telefon, aby zobaczyć czy do mnie nie napisał, ale odkryłam tam tylko wiadomości od Jacka i Kris, którzy życzyli mi solidnego kaca, bo zachowałam się jak idiotka. Cóż, niektóre życzenia najwyraźniej się spełniają. Nie miałam żadnego połączenia, ani smsa od dzieciaka i wtedy wpadłam na pomysł, że może zostawił mi jakiś liścik. Przetrząsnęłam całą sypialnię, ponieważ kartka mogła przez przypadek spaść, kiedy byłam trupem, ale niczego takiego nie spostrzegłam. Ze zdziwieniem doszłam do wniosku, że byłam tym naprawdę zawiedziona. Oczywiście, chłopak nie musiał mi się tłumaczyć, dlaczego ze mną nie został, bo przecież nie byliśmy razem, ale miałam cichą nadzieję, że może jednak trochę mnie lubił, ale tak szczerze. W sumie nawet jeśli mnie lubił, to pewnie po wczorajszym przedstawieniu miał mnie dosyć. Jakich głupot ja mu nagadałam? Uznałam, że po prostu zapytam. Ponownie wzięłam do ręki telefon i weszłam w wiadomości. Wybrałam numer Shawna i napisałam:

,,Przepraszam za wczoraj. Mam nadzieję, że nie powiedziałam nic głupiego."

Przecież to było oczywiste, że powiedziałam coś głupiego. Usunęłam tekst wiadomości i spróbowałam jeszcze raz.

,,Wiem, że pewnie zachowywałam się głupio, ale ty mogłeś nie zostawać ze mną w jednym łóżku."

Nie, zbyt agresywnie. Powinnam być delikatniejsza.

,,Gdzie byłeś rano, kochanie?"

Wystukałam i zaśmiałam się sama do siebie. Mój głos był całkowicie zachrypnięty po wczorajszej zabawie. Tak, to by mu się spodobało. Nie mogłam jednak wysłać czegoś takiego. Gdy chciałam usunąć wiadomość, przez przypadek nacisnęłam zieloną strzałkę oznaczającą wyślij.

- Kurwa! - krzyknęłam. - Nie, nie, nie.

Tylko nie to! Z tych wszystkich rzeczy, które wymyśliłam. musiałam wysłać akurat tą najgorszą? Naciskałam wszystkie przyciski po kolei, ale było już za późno, bo sms został wysłany. Rzuciłam telefon na podłogę z wściekłością, a potem zakryłam usta dłonią, aby nie zacząć wrzeszczeć z frustracji.

*PERSPEKTYWA SHAWNA*

Od godziny siedziałem w domu Johna Mayera i starałem się nie zwariować. Czułem się tak jak Alison na koncercie Christiny. John był jednym z moich największych idoli i kiedy Andrew powiedział, że udało mu się zorganizować pisanie z nim piosenki na mój debiutancki album, to prawie umarłem. Ponoć Mayer usłyszał jakiś mój kawałek i chciał coś ze mną skomponować. Ze mną! Zwykłym chłopakiem z Kanady. To było po prostu spełnienie mojego wielkiego marzenia. Samo spotkanie wystarczyłoby mi w zupełności, ale tworzenie z nim? Od takiego zaszczytu niemal pękałem z radości i nie mogłem się doczekać, aż zobaczę go na żywo.

Kiedy zadzwoniłem do drzwi jego domu i mężczyzna stanął w końcu na progu, prawie zacząłem krzyczeć z ekscytacji. Piwne oczy Johna wpatrywały się we mnie przyjaźnie. Artysta przesunął dłonią po ciemnych włosach i posłał mi pokrzepiający uśmiech.

- Dzień dobry, Shawn. Miło mi cię poznać - przywitał się.

- Ja... Bo... To tak... Mhm - wydukałem. Opanuj się, kretynie, nakazałem sobie. Mayer tylko zaśmiał się dobrotliwie.

- Spokojnie. Nie musisz się mnie bać. Jestem tylko człowiekiem - uspokoił mnie i zaprosił do środka, otwierając szerzej drzwi.

Dom wokalisty nie był jakoś specjalnie wypasiony od zewnątrz, tak jak dom Alison, ale w środku pełno było drogich rzeczy w stylu retro. Wszędzie były stare gitary, płyty winylowe, stare radia i gramofony. Całe wnętrze urządzono w odcieniach brązu, co sprawiało bardzo przyjemne wrażenie. Okazało się także, że mężczyzna posiadał w domu własne studio nagraniowe, więc zaprowadził mnie tam, aby porozmawiać o piosence w nieco bardziej sprzyjających warunkach.

- Bardzo podobał mi się ten fragment, który mi wysłałeś - pochwalił mnie, a ja podziękowałem mu za to z dziesięć razy. - Może, zanim zaczniemy pracować, czegoś się napijesz? Kawa, herbata, jakiś alkohol?

- Poproszę kawę. Czarną i bez cukru.

Gdy już przestałem się nim zachwycać i skończyłem swój mały, prywatny wywiad, John namówił mnie, abym zagrał owy fragment, który mu wczoraj wysłałem. Lekko zawstydzony, wziąłem jedną z jego gitar.

- I'm not try'na start a fire with this flame, but I'm worried that your heart might feel the same. And I have to be honest with you, baby. Tell me If I'm wrong and this is crazy, but I got you this rose and I need to know will you let it die or let it grow - zaśpiewałem najlepiej jak potrafiłem. John patrzył na mnie z zachwytem.

- Shawn, to jest piękne. Naprawdę piękne. Podoba mi się metafora, którą wykorzystałeś, no i melodia ma w sobie coś takiego wyjątkowego - skomentował moje poczynania.

- Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy - stwierdziłem szczerze, ukrywając, że byłem bliski łez przez ten komplement. Dawno nie czułem takiego szczęścia.

- To o twojej dziewczynie? - zaciekawił się mężczyzna, ale nie zdawał się pytać po to, by mieć ciekawy temat do plotek. Po prostu okazywał zainteresowanie tematem, o którym zamierzaliśmy pisać.

- No tak - przyznałem niechętnie, krzywiąc się nieznacznie.

- Pewnie nieźle się musiałeś namęczyć, żeby ją zdobyć, no nie?

- Czasem mam wrażenie, że nadal muszę się starać, żeby nie stracić tego, co mamy - powiedziałem, zastanawiając się czy nie plotłem za dużo. Przeczuwałem jednak, że John nie popędzi z tym do prasy. On zdobył już uznanie i nie musiał wykorzystywać do tego innych sławnych osób w przeciwieństwie do mnie.

- Kobiety - skwitował krótko Mayer, jakby to wszystko wyjaśniało. Wtem usłyszałem dźwięk sygnalizujący nową wiadomość, dlatego zarumieniłem się z powodu swojego braku profesjonalizmu. Jak mogłem zapomnieć o telefonie? Liczyłem, że mój idol nie poczuje się urażony.

- Przepraszam, już wyłączam.

- Nie, spokojnie. Odpisz. Nie jesteśmy w więzieniu. Ja tymczasem spróbuje coś dodać do tego fragmentu - odparł beztrosko John i zaczął brzdąkać na gitarze, nucąc pod nosem.

Wziąłem łyk kawy przyniesionej przez niego wcześniej i odczytałem wiadomość, co było błędem. Sekundę później, kawa przeniosła się z moich ust na spodnie. Mayer spojrzał na mnie zdziwiony.

- Wszystko w porządku?

- Tak, ja tylko yyy... Dostałem coś, czego się nie spodziewałem - wymamrotałem zmieszany, analizując treść smsa. To musiał być jakiś żart. Przecież ona... ja... my!

- Wydaję mi się, że to ta twoja ślicznotka, także może na chwilę się wycofam i przyniosę ci chusteczki, a ty do niej zadzwoń - poradził mi rozbawiony moją miną. Zadzwonić? Nie odważyłbym się, ale chyba powinienem coś odpisać. Jeszcze raz zerknąłem na ekran telefonu.

,,Gdzie byłeś rano, kochanie?"

Nie przywidziało mi się. Ona to naprawdę napisała. Czy to znaczy, że chciała, żebym z nią został? Dlaczego nazwała mnie kochaniem? Co powinienem napisać? Po długim namyśle odpisałem po prostu:

,,Przepraszam, miałem ważne spotkanie. Nie sądziłem, że będziesz mnie potrzebować"

Przez moment zastanawiałem się, czy nie dodać jakiegoś kotku czy skarbie, ale postanowiłem nie przeginać.

- Załatwione? - zapytał John, wchodząc do studia z chusteczkami.

- Mhm, a tak przy okazji, mam pomysł na kolejny fragment - odpowiedziałem z uśmiechem. Byłem pełen entuzjazmu i dobrej energii. Jedna wiadomość, ale zmieniła moje nastawienie do naszej sytuacji – mojej i Alison.

- Dawaj - zachęcił mnie.

- You can tell me to stop if you already know, though I'm not sure my heart can take it, but the look on your face says don't let me go.

Jakiś czas później, Alison i ja mieliśmy spotkanie z naszymi managerami, żeby omówić naszą strategię na następne kilka tygodni. Szedłem na nie z miną zwycięzcy, ponieważ cały czas miałem w głowie tekst smsa od Alison. Szczerze mówiąc, bałem się, że po tym jak spędziłem z nią noc, dziewczyna zacznie się ode mnie odsuwać. Na szczęście, stało się coś zupełnie odwrotnego. Przypomniałem sobie jak wspaniale było leżeć obok niej i widzieć ją z rana. Taką spokojną i śpiącą. Ciekawiło mnie czy o czymś śniła. Przez chwilę pomyślałem o tym, że tak mogłoby być zawsze, ale szybko odrzuciłem tą szaloną myśl. Mama zawsze mówiła, że za szybko się nakręcałem. Wszedłem do gabinetu Scotta, w którym siedziała Alison. Najwyraźniej przyszła przed czasem.

- Cześć - przywitałem się. Blondynka skinęła mi jedynie głową.

- Słuchaj, musimy pogadać. Ten sms to była pomyłka - wypaliła, wstając ze swojego miejsca.

- Pomyłka? Chcesz mi powiedzieć, że śpiąc poderwałaś jeszcze jakiegoś faceta i on zdążył cię w tym czasie porzucić? A ty rozgoryczona napisałaś mu wiadomość, ale przypadkiem trafiła ona do mnie?

Dziewczyna zarumieniła się tak słodko i uroczo, że dałbym wszystko, aby dotknąć jej policzka.

- To nie tak. Ja tylko chciałam...

- Wiem - przerwałem jej, zanim zaczęłaby się wahać czy dobrze zrobiła. Trzema dużymi krokami pokonałem dzielącą nas odległość i przyciągnąłem ją do siebie, zamykając w niedźwiedzim uścisku. Początkowo Alison się opierała, nawet odsunęła się odrobinę i szepnęła ostrzegawczo:

- Dzieciaku...

Uciszyłem ją pocałunkiem, aby przestała się tak wszystkim przejmować i wreszcie sobie odpuściła, a właściwie to wręcz przeciwnie, ponieważ przywarła do mnie całym ciałem. Następnie przesunęła językiem po mojej dolnej wardze, drocząc się ze mną, a ja w odpowiedzi posadziłem ją bez wahania na biurko Scotta. Blondynka zrzuciła z niego kubek z długopisami i zszywacz, a potem całowała mnie tak zachłannie, że wszystkie zmartwienia wyleciały mi z głowy. Niestety, usłyszeliśmy za drzwiami męski głos i zerwaliśmy się z biurka, poprawiając ubiór i włosy. Po wejściu do środka Scott i Andrew obrzucili nas zdziwionymi spojrzeniami.

- Dlaczego moje długopisy są na ziemi? - zapytał Kenwood, marszcząc brwi. Alison poprawiła nerwowo włosy i prawie sobie część wyrwała.

- Spadły - odpowiedziała lakonicznie.

- Domyślam się, ale mogłaś je przynajmniej podnieść - odparł i spojrzał na Andrew, który wzruszył ramionami. Mężczyźni poinformowali naszą dwójkę, że niedługo czekało nas wspólne wyjście na galę, ponieważ Alison miała dostać jakąś nagrodę oraz dać występ. Ja natomiast musiałem jej oczywiście towarzyszyć i dołączyć do niej na scenie przy ,,Fallin' All In You". Miał być to również dzień premiery teledysku do owej piosenki. Dla mnie to był plan doskonały, zresztą nawet Alison się spodobał, bo nie protestowała, jak zazwyczaj. Na myśl, że sprawiła to nasza sesja pocałunków, szczerzyłem się jak głupi. Ten dzień stawał się coraz lepszy.

Kiedy wyszedłem z biura Scotta, skierowałem się do wyjścia z budynku, ale przypomniałem sobie, iż miałem zapytać Andrew o promocję nowej piosenki. Zobaczyłem na korytarzu Alison z telefonem przy uchu, więc gwałtownie się zatrzymałem i sam nie wiem czemu postanowiłem ją podsłuchiwać.

- Tak, wiem. Przepraszam, Kris - mówiła do przyjaciółki. - Nie zrozumiesz tego. Ja kocham Jonathana i nie wiem, czy przestanę go kochać.

Te słowa były jak nóż w plecy. Poczułem się oszukany i zraniony. Jasne, wiedziałem, że wciąż coś do niego czuła, ale nie sądziłem, że wciąż go kochała. To chyba znaczyło, że to wszystko, co było między nami, nic nie znaczyło. Tak jak przypuszczałem wczoraj, mogliśmy się całować, żartować czy nawet spać w jednym łóżku, ale Jonathan zawsze będzie dla niej najważniejszy. Uznałem, że to pora, aby przestać z nim konkurować, skoro nie mogłem wygrać. Poddałem się i odszedłem, nie chcąc dłużej patrzeć na Alison, mimo, że na ustach i duszy miałem odciśnięty ślad jej pocałunku. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top