Rozdział 16
- Co ty tu robisz? - zapytałam byłego chłopaka, mając nadzieję, że nie brzmiałam desperacko.
- Miałem przed chwilą spotkanie ze swoim wydawcą, bo pracuję aktualnie nad nową książką - wyjaśnił konkretnie. Mimo, że był pisarzem, to nie lubił nadużywać słów. Boże, czułam się, jakby minęły lata od naszego ostatniego spotkania. Wydawał się jeszcze bardziej dojrzały niż poprzednio. Zastanawiałam się czy już znalazł sobie kogoś na moje zastępstwo. - Ale widzę, że ty świetnie się bawisz. Cześć, Jack. Witaj, Kris.
- Hej - mruknęli w odpowiedzi jednocześnie.
Nie przywitał się z Shawnem, ale rzucił mu pogardliwe spojrzenie. Zapewne wiedział kim dla mnie był albo raczej na kogo kreowały go media.
- To nie tak jak myślisz - zaczęłam się tłumaczyć z paniką w głosie. Nie spotykaliśmy się, ale to nie oznaczało, że nie dbałam o to, co o mnie myślał.
- Daj spokój, przecież wiem - Mężczyzna pochylił się odrobinę i szepnął w moim kierunku:
- Zawsze lubiłaś starszych facetów, a on wygląda jak twój młodszy brat. Już nawet nie wspomnę o tym tandetnym wywiadzie. Jesteś zdecydowanie za mądra, żeby gadać takie brednie, nawet gdybyś była zakochana. Domyśliłem się, że to kłamstwa.
Uśmiechnęłam się z powodu komplementu, chociaż w piersi czułam rosnący ciężar. Cieszyłam się jednak, że dawny ukochany wiedział o ustawce. Znał mnie lepiej niż ktokolwiek inny i nie chciałam, żeby wyobrażał sobie, że naprawdę byłam z Mendesem, ponieważ to sprawiało wrażenie niewłaściwego.
- Na pewno jesteś bardzo zajęty z powodu swojej książki, dlatego nie będziemy cię dłużej zatrzymywać - wtrącił nerwowo Jack a ja byłam bliska odburknięcia mu, by się zamknął, ale nie zdążyłam, gdyż Jonathan mnie uprzedził z odpowiedzią.
- Nie chcę wam przerywać podwójnej randki, więc faktycznie będę się zbierał. Dobrze było was znowu zobaczyć, zwłaszcza ciebie, Alison.
- Może cię odprowadzę do drzwi? - zaproponowałam. Tak bardzo pragnęłam rzucić mu się na szyję i powiedzieć, że to z nim powinnam być na tej randce. Przy mnie było jego miejsce, nie Shawna.
- Chętnie - odparł ze swoim pięknym uśmiechem, którym kiedyś mnie zdobył. Natychmiast wstałam i ruszyłam z nim w stronę drzwi. Starałam się zapamiętać każdy szczegół jego wyglądu, bo nie wiedziałam kiedy i czy w ogóle go znowu spotkam. Jego czarne, trochę rozczochrane włosy oraz ciemne, krzaczaste brwi i błękitne jak niebo oczy. Miał dzisiaj lekki zarost, taki, jak najbardziej lubiłam. Był ubrany w elegancki garnitur i na jego widok od razu przypomniałam sobie o tym jak kochał je nosić. Był jedynym facetem, jakiego znałam, który uwielbiał ubierać się w ten sposób. Scott także to robił, ale bardziej ze względu na swoją pracę. Mój ex chłopak zawsze posiadał również więcej klasy niż większość mężczyzn, z którymi miałam styczność. Jonathan nie mylił się, mówiąc, że wolałam się umawiać ze starszymi facetami, dlatego też on sam był o 10 lat starszy ode mnie. Różnica wieku absolutnie nam nie przeszkadzała, ponieważ oboje byliśmy dojrzałymi osobami, które pragnęły poważnego związku.
- Kolejna ustawka, co? Scott nadal nie daje ci żyć? - zapytał retorycznie, gdy znaleźliśmy się poza zasięgiem słuchu moich kompanów.
- To dość skomplikowana historia. Zaczęło się od przypodobania się nastolatkom, a skończyło się na...
- Umawianiu się z jednym z nich - dokończył za mnie jak to miał w zwyczaju robić, kiedy ze sobą chodziliśmy.
- Coś w tym stylu.
- Przytuliłbym cię na pocieszenie, ale założę się, że dziennikarze dobiorą się do monitoringu i zostałabyś oskarżona o zdradę swego jedynego - powiedział ze smutkiem i niestety, miał rację. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Tęsknię za tobą - wyznałam cicho.
- Ja za tobą też i kiedy widzę cię z tym chłopakiem...
- On nic nie znaczy - przekonywałam go. - Może gdybyśmy spróbowali jeszcze raz, gdy ta ustawka się skończy. Moglibyśmy się jakoś ukrywać.
- Alison, kocham cię i to się nie zmieniło, ale nie zmieniło się również to, że nie jestem w stanie wytrzymać ze stadem fotoreporterów pod naszymi oknami - odpowiedział spokojnie, ale wyczułam u niego rozgoryczenie tą sytuacją.
- Ja też cię kocham. Może mogłabym zrobić sobie przerwę, na przykład na rok i odpoczęlibyśmy od tego wszystkiego, a potem udałoby nam się podejść do mojej sławy z dystansem – tym razem brzmiałam jak desperatka, ale nie obchodziło mnie to już.
- A co z tamtym chłopakiem? Kiedy kończy się wasza ustawka? Nie możesz od niego odejść, dopóki nie skończy się umowa, czyż nie? - przypomniał mi niechętnie. Przełknęłam głośno ślinę.
- Mamy zerwać w kwietniu.
- W kwietniu? - powtórzył zszokowany. - To prawie pół roku. Alison, ja nie mogę przez tyle miesięcy patrzeć, jak ogłaszasz wszem i wobec, że chcesz być matką jego dzieci.
- Wiem, ale ja naprawdę kocham tylko ciebie i przecież domyśliłeś się, że to ustawka, więc nie musisz się o niego martwić - Nie odchodź, miałam ochotę krzyknąć tak, aby każdy to usłyszał.
- To prawda, ale będziesz z nim tak długo, a ja znam siebie i wiem, że zacząłbym po pewnym czasie wariować i zastanawiać się czy to tylko udawanie.
Nie byłam w stanie go zatrzymać i zdawałam sobie z tego sprawę, lecz wciąż szukałam w głowie jakiegoś dobrego argumentu.
- Jonathan...
- Żegnaj, Alison. Cieszę się, że mogłem cię ponownie zobaczyć, kochanie - odrzekł i wyszedł, zostawiając mnie w totalnej rozsypce. Przygryzłam mocno wargę, próbując powstrzymać się od płaczu. Przełknęłam łzy i wróciłam do stolika.
Moi przyjaciele i ten głupi dzieciak, przez którego Jonathan nie mógł ze mną być, wpatrywali się we mnie ze zmartwionymi minami. Wrzuciłam na twarz najbardziej fałszywy uśmiech, na jaki się zdobyłam i powiedziałam ze sztuczną wesołością:
- Trochę tu nudno. Co powiecie na to, żeby później pójść do jakiegoś klubu?
- Alice, nie jestem pewien, czy to dobry pomysł - odparł Jack.
- Niby czemu?
- Mieliśmy być tutaj, więc nie powinniśmy iść w inne miejsce, poza tym muszę później poćwiczyć nową rolę - próbowała wybrnąć z tej sytuacji Kris.
- Och, no co wy? Przecież to wy jesteście tymi zabawnymi przyjaciółmi - zażartowałam, cytując ich wcześniejszą wypowiedź.
- Niech będzie, ale tylko na chwilę - zgodził się Jack, zerkając przelotnie na Kristen. Zignorowałam ból tęsknoty za tego rodzaju porozumiewaniem się z partnerem.
- Świetnie - ucieszyłam się fałszywie.
- Ja nie wiem czy mogę pójść, bo muszę skończyć pewien fragment piosenki, który chodzi mi po głowie. Do tego jutro mam ważne spotkanie, na które nie mogę się spóźnić - odezwał się niepewnie Mendes.
- Nie daj się prosić, Shawn. W końcu jesteś moim chłopakiem - zauważyłam sarkastycznie i zachichotałam. - Będziemy się dobrze bawić.
*PERSPEKTYWA SHAWNA*
Coś było nie tak. Wyczytałem to z przerażonych twarzy Jacka i Kristen oraz zmienionego tonu głosu Alison. Nie wiedziałem kim dokładnie był ten facet, którego dziewczyna tak bardzo chciała odprowadzić do drzwi, ale przypuszczałem, że kiedyś byli blisko. Z miejsca go znielubiłem.
- Kto to jest? - spytałem Jacka, gdy Alison i ten cały Jonathan się oddalili. Bright westchnął ciężko.
- To jej ex. Cudowny i wspaniały pisarz Jonathan Hill - wyznał. - Byli ze sobą dość długo, ale udało im się ukryć to przed mediami. Raz ich jednak przyłapali na jakiejś randce i zaczęło się to samo co z tobą. Różnica była taka, że Jonathan nie dawał sobie z tym rady. Wkurzał się za każdym razem jak widział aparat i w końcu nie wytrzymał, no i postawił Alison ultimatum. On albo kariera. Cóż, wiesz jakiego dokonała wyboru, ale to nie znaczy, że całkiem pogodziła się z ich rozstaniem.
Chyba pierwszy raz widziałem Jacka, który nie stroił sobie z czegoś żartów, co świadczyło o tym, że sytuacja naprawdę była poważna. Spojrzałem w kierunku Alison, który stała z ciemnowłosym i uważnie go słuchała. Jej twarz wyrażała tyle emocji na raz, że wątpiłem czy przez całą naszą znajomość pokazała mi kiedykolwiek tak wiele uczuć, co jemu w tamtej chwili. Mój umysł podsunął mi obraz sprzed paru tygodni, gdy Jack wyrzucał jakąś książkę do kosza. Czyżby to była jego powieść? To właśnie wtedy mnie po raz pierwszy pocałowała. Czy przez cały ten czas przypisywałem temu więcej wagi niż miało to w rzeczywistości? Być może owy pocałunek był jedynie dowodem dla Brighta i niej samej, że potrafiła ruszyć do przodu po skończonym związku.
- Sądziłam, że może po tym jak poznała ciebie, to no wiesz, będzie z nią lepiej. Ona cię serio lubi, ale ciągle myśli o Jonathanie, dlatego liczyłam na to, że pomożesz jej zapomnieć - przyznała Kris, uśmiechając się do mnie smutno.
- Dzięki, to miłe - odparłem, ale jej słowa mnie zmartwiły. Mogłem się podobać Alison, ale jeśli na pierwszym miejscu nadal był jej ex chłopak, to byłem na przegranej pozycji. Stara miłość nie rdzewieje, prawda?
Dostrzegłem wraz z Jackiem i Kristen, że blondynka stała sama przy drzwiach i wpatrywała się w jakiś niewidoczny dla nas punkt. Po chwili potrząsnęła delikatnie głową i wróciła do nas z dziwnym wyrazem twarzy. Dziewczyna zaproponowała nam wyjście do klubu, co bardzo mnie zdziwiło, bo nie wyglądała na osobę, która lubi klubowe imprezy. Jack i Kris próbowali odmówić, ale Alison ich przekonała. Para ewidentnie nie chciała tam iść, ale zapewne niecodzienne zachowanie przyjaciółki sprawiło, że postanowili nie zostawiać jej samej. Ja także próbowałem się wykręcić, ponieważ nie byłem pewny czy po spotkaniu z Jonathanem, ona chciała mnie widzieć, ale ostatecznie również poszedłem.
W klubie o nazwie Wildflower było bardzo głośno i tłoczno, a w dodatku dość ciemno, pomimo kolorowych świateł, które ciągle migotały. Blondynka zaraz po wejściu zamówiła sobie drinka i wypiła go w ciągu sekundy. Potem zaczęła pić coraz więcej i więcej. Zamówiła każdy rodzaj alkoholu, jaki tam mieli i za każdym razem wypijała go tak szybko, jakby to była woda.
- Stara, powinnaś przystopować, bo zaraz urwie ci się film - ostrzegła ją Kris. Dziewczyna machnęła w odpowiedzi ręką.
- Niech ci będzie, zresztą i tak chciałam iść sobie potańczyć. Może alkohol wyparuje - powiedziała i roześmiała się perliście. Była rozluźniona, ale nie tak jak na koncercie. To był stan wywołany przez alkohol i trochę się niepokoiłem, że zaraz może wydarzyć się coś nieprzyjemnego. Zanim się zorientowaliśmy, Alison wstała i ruszyła na parkiet. Artystka zaczęła podskakiwać i rzucać włosami na wszystkie strony. Jack i ja spojrzeliśmy na siebie, a potem pobiegliśmy za nią.
- Alice, może jednak sobie usiądziesz albo nie, mam lepszy pomysł. Pójdziemy do domku i położymy się do łóżeczka - Bright mówił do niej jak dziecka, ale ona nie miała zamiaru nigdzie wychodzić i wydęła usta naburmuszona.
- Nie chcę - krzyknęła, nadal kręcąc się wokół własnej osi.
- Alison, Scott się wkurzy jak się dowie. Proszę cię, pozwól nam się zabrać do domu - błagałem ją, próbując przywrócić w niej jakieś poczucie obowiązku. Wokalistka na moment przestała się kręcić.
- Niech się wkurzy. Niech wszyscy się wkurzą. Panna idealna przestanie być idealna. Ale będzie śmiesznie! - zachichotała, jakby to był żart stulecia. Wypiła naprawdę dużo i nic do niej nie docierało. Wkrótce znów powróciła do tańca.
- Dobra, młody, wracaj do siebie, a ja i Kris ją jakoś ogarniemy - zwrócił się do mnie Jack.
- Nie. Jak ktoś zauważy, że to wy ją prowadzicie do domu, a nie ja, to będzie masakra. Już nie mówiąc o tym, że jest totalnie pijana. Pewnie stwierdzą, że się pokłóciliśmy na randce, a ona upiła się z rozpaczy. Będzie lepiej, jeśli to ja ją tam odstawię - stwierdziłem gorzko. Takie były realia tego świata. Liczyło się tylko to, co świat myślał, że było prawdą. Jack zawahał się, ale ostatecznie pokiwał głową.
- Okej, ale jakby co, to dzwoń - Chłopak podał mi swoją wizytówkę. - Trzymaj się go, Alice, bo to porządny gość.
Przyjaciółka go jednak nie słuchała, tylko kiwała się w rytm piosenki Eda Sheerana. Starałem się ją ściągnąć z parkietu, ale ona ciągle się ode mnie odsuwała. Ostatecznie przystanęła i popatrzyła mi prosto w oczy.
- To twoja wina. To przez ciebie nie mogę z nim być - domyśliłem się, że chodziło jej o Jonathana. - Nie chcę, żebyś tu był. Idź sobie. Sio!
- Pójdę sobie dopiero jak pozwolisz mi się zabrać do domu - odpowiedziałem podstępnie.
- Nie i nie obchodzi mnie to, co wszyscy mówią. Taki porządny chłopak... Gówno prawda. Jesteś taki jak wszyscy, ale jedno trzeba ci przyznać, wiesz? Jesteś cholernie gorący. Gdybyś był tak z 5 lat starszy, to może bym się zastanowiła, czy chcę z tobą być, ale jesteś tylko dzieciakiem.
W innej sytuacji może nawet by mi się spodobał fakt, że nazwała mnie gorącym, ale nie teraz, kiedy była totalnie narąbana. Prawdopodobnie plotła od rzeczy, więc to nie miało znaczenia. Chciałem jedynie, aby była już bezpieczna.
- Idziemy – Po tych słowach złapałem ją mocno za nadgarstki i pociągnąłem w stronę wyjścia.
- Ojej, nie tak mocno - załkała, dlatego poluzowałem uścisk, a ona pogłaskała moją dłoń. - Ale ja lubię tą twoją jaskółkę na rączce. Jest taka śliczna.
Jej ,,śliczna" brzmiało jak śliżna. Wywróciłem oczami na tą uwagę i zatrzymałem się gwałtownie, a potem przerzuciłem ją sobie przez ramię jak najdelikatniej umiałem.
- Ale wysoko! - usłyszałem jeszcze z jej ust, lecz później na szczęście zamilkła. Odezwała się dopiero, gdy dotarliśmy wreszcie do jej domu, co było bardzo długą podróżą przez obowiązek pilnowania jej, który na mnie spoczywał.
- Gdzie jest twoja sypialnia? - zapytałem, stawiając ją na podłodze po wejściu do jej domu. Nie znałem jego rozkładu, a wolałem nie tracić czasu na szukanie odpowiednich drzwi, zważywszy na to, że Alison ledwo stała na nogach.
- Góra, góra, góra - zaśpiewała dziewczyna wysokim głosem. Wszedłem z nią po schodach, a potem po kilku nieudanych próbach znalazłem wreszcie jej sypialnię. Posadziłem ją na łóżku i zamierzałem wyjść, ale ku mojemu zaskoczeniu zatrzymała mnie.
- Nie idź. Zostań ze mną. Dokończymy to, co zaczęliśmy na koncercie - mruknęła uwodzicielsko.
- Dzięki za propozycje, ale wierz mi, że to nie jest najlepszy pomysł. Wcale tego nie chcesz - odparłem, na co ona wstała i podeszła do mnie chwiejnym krokiem, co chyba miało być w zamyśle uwodzicielskie.
- Oczywiście, że chcę i ty też chcesz.
- Nie, ty chcesz tylko zrobić coś głupiego, żeby rano się za to skopać, bo jesteś załamana z powodu rozmowy z Jonathanem lub po prostu chcesz znaleźć kolejny powód, aby mnie znienawidzić i nigdy nie dać mi szansy - oznajmiłem odważnie, ponieważ przypuszczałem, że i tak to zapomni.
- Dlaczego? Dlaczego nie pozwolisz mi się nienawidzić? - spytała płaczliwie, jakbym robił jej tym krzywdę.
- Bo chcę, żebyś zakochała się we mnie, tak jak ja w tobie - wyznałem, modląc się, aby jutro rano tego nie pamiętała. Alison wymamrotała coś niezrozumiale i popatrzyła na mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczami.
- I tak zostań. Nie chcę być sama. Będę grzeczna, obiecuję - wybełkotała. Westchnąłem głośno.
- Jutro, jak sobie przypomnisz kim w ogóle jestem, będziesz chciała mnie za to zabić - odpowiedziałem, ale i tak postanowiłem zostać. Nie byłem w stanie jej odmówić, kiedy stała się taka bezbronna.
- Wiem, kim jesteś - oburzyła się, ale pozwoliła mi zaprowadzić się do łóżka. Ułożyłem się obok niej i usłyszałem jej cichy głos, zanim pogrążyła się we śnie.
- Jesteś Shawn. Mój dzieciak.
---------------------------------------------
Ten rozdział, a szczególnie końcówka to istny cukier, ale i tak ją kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top