Rozdział 15

Przez ostatni tydzień myślałem tylko o tamtym koncercie, a właściwie o pocałunku po koncercie. Dobrze zagrane, powiedziała, ale czy naprawdę myślała, że ja udawałem? I przede wszystkim, czy ona tylko odgrywała swoją rolę? Modliłem się, aby to była jedynie próba odwrócenia mojej uwagi od tego, że też mogłem się jej podobać. Przecież to niemożliwe, żeby tak doskonale udawała.

Filmik z nami w roli głównej ,,wyciekł" do internetu i świat zwariował, bo nie dość, że byłem wspaniałym, wspierającym chłopakiem, który zabrał dziewczynę na koncert idolki, to jeszcze, jak to określiła jedna z jej fanek, była między nami chemia jak cholera. Nie dało się temu zaprzeczyć. Poczułem tą chemię na własnej skórze czy tam ustach.

Alison i ja dostaliśmy oczywiście naganę od Penny, że nie tak się mieliśmy całować, ale nie przejąłem się jej paplaniną. Wydawało mi się, że mój sposób bardziej spodobał się Alison, więc kobieta mogła sobie narzekać, ile chciała, a ja nie zamierzałem się tym martwić. Moja udawana dziewczyna była na owej rozmowie z Penny dość milcząca. Pewnie już miała w głowie sto czarnych scenariuszy, które prowadziły do tego, że jej kariera się skończy, przez jeden głupi (i cudowny!) pocałunek. Ona była wspaniała, ale jej pesymizm mnie dobijał. Miałem wrażenie, że artystka miała wyrzuty sumienia za każdym razem, kiedy robiła coś dla siebie, a ona nie była tylko maszynką do robienia piosenek i zarabiania pieniędzy, mimo, że wiele osób pewnie ją tak traktowało, więc nie powinna tak się traktować. Wokalistka miała prawo do bycia szczęśliwą, a jeżeli ja byłem w stanie zostać tym, który jej to ofiaruje, to zamierzałem walczyć o to, by dała mi szansę.

Z wielką przyjemnością odczytałem wiadomość Andrew, że trzynastego listopada pójdziemy z Alison na kolejną randkę. Zaskoczyła mnie jednak pewna rzecz, a mianowicie fakt, że nie mieliśmy być sami. Tym razem nie chodziło o fotoreporterów, a o Jacka Brighta i jego dziewczynę. Byli oni najbliższymi przyjaciółmi Alison, więc oczywiście musiałem ich poznać i dostać od nich aprobatę. Na początku trochę się zdziwiłem, że oni też mają brać udział w tej ustawce, ale potem przypomniałem sobie, że to przecież show biznes, więc nie powinienem być zszokowany. Zacząłem za to być wkurzony, bo chociaż ta randka i tak miała być nieznośna przez paparazzich, to liczyłem, że przynajmniej porozmawiam z Alison na spokojnie. Wiedziałem natomiast, że przy Jacku nie było na to żadnych szans. Wciąż miałem złe wspomnienia po naszych poprzednich spotkaniach. On i te jego żarciki, ugh. Mogłem mieć jedynie nadzieję, że choć odrobinę się opanuje przy swojej dziewczynie, choć z drugiej strony, jeśli ona z nim była, to pewnie się przyzwyczaiła.

Dzień naszej randki zapowiadał się dobrze jedynie pod względem pogody. Od rana było okropnie gorąco, a na niebie ani jednej chmurki. Dzięki temu miałem okazję zobaczyć Alison w krótkiej, biało-czarnej spódniczce i szarej bluzce na ramiączkach spod której wystawał jej czarny stanik. Obiecałem sobie, że nie będę się na niego gapił, ale nie szło mi to za dobrze.

Spotkaliśmy się wszyscy w małej kawiarni, aby tam się bliżej poznać, lecz obawiałem się, że dziewczyna Jacka będzie przez niego negatywnie nastawiona do mojej osoby. Razem z Alison podeszliśmy do stolika, przy którym siedział dobrze znany mi mężczyzna i całkiem ładna, młoda kobieta. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy były jej krótkie, rude włosy, a później zwróciłem uwagę na jej ciemnozielone, kocie oczy. Miała wąskie, pomalowane na różowo usta, które na widok Alison ułożyły się w uśmiech. Dziewczyny przytuliły się na powitanie.

- Kris, to jest właśnie Shawn Mendes. Dzieciak, przez którego musimy tu teraz siedzieć. Dzieciaku, to jest Kristen Evans. Moja najlepsza przyjaciółka - przedstawiła nas sobie blondynka. Oczywiście, nie mogła darować sobie tych złośliwości. Kristen podała mi rękę na powitanie.

- Możesz mi mówić Kris - powiedziała z sympatią, podnosząc mnie nieco na duchu. Najwyraźniej nie była tak wredna jak jej chłopak.

- Nie, nie może. To tylko kolejna ustawka, więc nie przyzwyczajaj się do niego - wtrąciła się Alison, witając się jednocześnie z Jackiem.

- Nie słuchaj jej. Tak naprawdę to ona cię lubi, ale zrobiłeś jej niezłe gówno, więc teraz ma powód, żeby udawać, że tak nie jest - stwierdziła Kristen, poprawiając swoją zieloną sukienkę. Cóż, chyba należała ona do tych osób, które mówiły szczerze to, co myślały. Byłem jej jednak za to wdzięczny, ponieważ potwierdzała moje przypuszczenia co do uczuć, jakimi darzyła mnie jej przyjaciółka.

- Kris - rzuciła ostrzegawczo artystka, która prawdopodobnie uważała, że rudowłosa przesadziła ze swoją wylewnością. Dziewczyna Jacka wywróciła oczami.

- Wiesz, że to prawda - odpowiedziała, wzruszając ramionami, a piosenkarka posłała jej miażdżące spojrzenie.

- Witaj, młody - przywitał się ze mną Bright. - Jak ci się podoba sława?

- Ma swoje dobre i złe strony - przyznałem niechętnie. Podświadomie czekałem na jakąś nieprzyjemną uwagę z jego strony.

- Siadamy? - zapytała zniecierpliwiona Kris. Wszyscy zajęliśmy swoje miejsca tak, że ja i Alison siedzieliśmy obok siebie, a Jack i Kristen naprzeciwko nas. Idealne rozmieszczenie do dobrych ujęć, gdyż nie wolno nam było zapominać o fotografach.

- To teraz szczerzymy się jak idioci i ciągle potakujemy aprobująco głowami? - odezwała się rudowłosa.

- Tak, róbcie to samo, co na randce z Lukiem - odparła Alison przepraszająco. Chyba nie podobało jej się, że ponownie wciągała przyjaciół w ustawkę. Nie dziwiłem jej się. W końcu udawać to jedno, a zmuszać kogoś innego do udawania... Szkoda, że ja zmusiłem do tego ją.

- O nie, nadal mam koszmary po tamtym palancie - stwierdziła Kris. Wywnioskowałem, że mówiły o Luke'u Trencie, z którym swego czasu umawiała się Alison. Rzecz jasna, nie na poważnie, ale tak czy siak, nie przepadałem za typem, bo słyszałem o nim same złe rzeczy.

- Spokojnie, skarbie. Ten jest dużo fajniejszy i taki grzeczniutki. Co prawda, spierdolił sprawę z tamtym wywiadem, ale myślę, że już zmądrzał - zwrócił się do niej Jack. Wow, byłem mile zaskoczony, ponieważ cały czas sądziłem, że mnie nie znosił, tymczasem on stanął po mojej stronie.

- Czy możecie przestać o nim gadać? - poprosiła Alison, ale liczyłem na to, że nie spełnią jej prośby, ponieważ być może to była moja szansa, aby dowiedzieć się czegoś jeszcze o tym co faktycznie do mnie czuła.

*PERSPEKTYWA ALISON*

Wiedziałam, że podwójna randka z Jackiem i Kris to bardzo zły pomysł. Próbowałam nawet ich przekonać, żeby się na nią nie zgadzali, ale odpowiedzieli, że już nie mogli się doczekać spotkania z tym, który zaprzątał ostatnio moje myśli. W sumie to powinnam była się tego spodziewać, bo ciągle mówili tylko o Shawnie. Uważali, że chłopak mi się podoba i starali się mnie przekonać, żebym zaczęła się z nim umawiać na poważnie, co było największą głupotą na świecie.

Para, pomimo mojej niechęci, nie poddawała się i przy każdej możliwej okazji wspominała o Mendesie. Nasze spotkanie miało być dla nich pewnie czymś w rodzaju sprawdzenia, czy Shawn rzeczywiście był w miarę przyzwoitym gościem. Nie raz im powtarzałam, że dzieciak wcale nie był taki milutki na jakiego wyglądał. Ta cała akcja z wywiadem mówiła przecież sama za siebie, a fakt, że dość dobrze całował nie zmieniał tego, że był niedojrzałym gówniarzem. Dlaczego cały czas myślałam o tamtym nieszczęsnym pocałunku?! To nie było jakieś wielkie przeżycie, więc czemu ciągle chodziło mi po głowie? Oboje odgrywaliśmy po prostu swoje role, więc nie powinnam sobie zawracać nim głowy. To wszystko było udawane. On nic nie czuł do mnie, a ja do niego. Całkowity profesjonalizm. Zapisywanie jego zdjęć z Facebooka również było przejawem profesjonalizmu. No dobra, kogo ja oszukiwałam? Chłopak odrobinę mi się podobał i to mnie martwiło. Musiałam zacząć wreszcie trzymać go na dystans, ponieważ to mogło przysporzyć nam sporo kłopotów.

Gdy dotarłam z Mendesem do kawiarni, byłam strasznie zdenerwowana, że moi przyjaciele powiedzą chłopakowi jakieś głupoty. Zarówno Jack, jak i Kris byli szczerzy do bólu, co zazwyczaj mnie cieszyło, zważywszy na to jak ciężko trafić na takich ludzi w tej branży, ale dzisiaj modliłam się, aby zachowywali się taktowanie.

Zamówiłam z Kristen mrożoną herbatę, a Jack jeden z deserów lodowych. Shawn zadowolił się lemoniadą. Zapadła niezręczna cisza, więc sączyłam swoją herbatę w spokoju.

- Spaliście już ze sobą? - zapytał nagle bez ogródek Jack, a ja zakrztusiłam się napojem. Boże, daj mi siłę, pomyślałam zrozpaczona. Dzieciak klepnął mnie parę razy w plecy, dopóki nie przestałam się dusić. Kristen w tym czasie pękała ze śmiechu ubawiona rozwojem sytuacji.

- Daj spokój, Jack. Oni są grzeczni, więc pewnie czekają do ślubu albo chociaż do czasu aż Shawn będzie pełnoletni - powiedziała Kris, chichocząc przez cały czas. Bright przybił jej piątkę. Oni byli siebie warci.

- Dlaczego ja się z wami przyjaźnię? - spytałam rozzłoszczona, gdy w końcu przestałam kaszleć.

- Bo jesteś nudziarą i potrzebujesz kogoś, kto sprawi, że twoje życie będzie weselsze - odrzekł spokojnie Jack, szczerząc się do mnie. - Właśnie dlatego uważam razem z moją lisicą, że powinnaś w końcu przejść z młodym do rzeczy.

- Nienawidzę was.

- Za to ja was lubię - wtrącił się Mendes, na co prychnęłam, więc natychmiast zamilkł.

- Widzisz? Shawn nas lubi. Zawsze wiedziałam, że inteligentny z niego chłopiec - komentowała dalej Kris, a ja uderzyłam głową w czarny stolik, starając się ukryć zażenowanie. Chciałam zapaść się pod ziemię.

- W ogóle to nie rozumiem jednej rzeczy - zaczął Jack. - To, że ona jest upartą idiotką już wiemy, ale ty, młody? Zacznij wreszcie działać. Oglądałem oczywiście tamtą akcję z piosenką i myślę, że to był bardzo dobry pomysł, ale trzeba kuć żelazo, póki gorące, więc czas podjąć jakieś odważniejsze kroki.

- Na litość boską, jestem tu! - przypomniałam obecnym tam osobom, bo urządzili sobie tam kącik wsparcia dla tego dzieciaka i dosłownie doradzali mu jak mnie podrywać.

- Cóż, skoro się tak wyrywasz do odpowiedzi, to może nam powiesz, dlaczego masz jego zdjęcia na telefonie? - zapytała Kristen, uśmiechając się złośliwie. Prawie spadłam z krzesła, gdy usłyszałam to pytanie. Cholera, skąd ona to wiedziała? Musiała grzebać mi w telefonie, kiedy nie patrzyłam.

- To... Ja nie mam żadnych jego zdjęć na telefonie. To był taki jeden aktor, strasznie podobny do niego - próbowałam wyjść z sytuacji z twarzą, ale bezskutecznie.

- Jaki? - zapytali jednocześnie moi przyjaciele. Ta parka to było istne wcielenie zła.

- Nie znacie go, bo jest mało znany - zmyślałam, ale nikt z obecnych i tak mi nie wierzył, więc sobie odpuściłam. Najmłodszy uczestnik naszego spotkania zarumienił się bardziej niż ja, pomimo, że to go stawiało w korzystnym świetle. Zmanipulował mnie, musiałam przez niego brać udział w ustawce, ale ostatecznie nadal uznawałam go za atrakcyjnego. To ja byłam desperatką.

- Widzisz, synu, udowodniliśmy ci, że ona uważa cię za przystojnego, ale resztą musisz zająć się sam - odezwał się do Shawna Jack.

Zaczęłam zastanawiać się nad tym czy można kogoś zabić słomką, ale nagle dostrzegłam przy kasie znajomą sylwetkę. Wyglądał tak jak wtedy, gdy ostatni raz na niego patrzyłam. Tylko włosy mu nieco urosły. Ciekawe, czy były tak samo miękkie w dotyku jak zapamiętałam. Mężczyzna odwrócił się i nasze spojrzenia się spotkały. Przez moment po prostu stał nieruchomo, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem, jakby ujrzał ducha. W pewnym sensie tak było, ponieważ zostałam duchem z jego przeszłości. Po chwili opamiętał się i podszedł do naszego stolika. Zauważyłam kątem oka, że Jack i Kris zbledli.

- Cześć, Alison.

- Jonathan - powiedziałam z ogromną tęsknotą w głosie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top