Epilog

- Scott mówi, że mogę sobie wreszcie zrobić trochę dłuższą przerwę, bo trasa już się skończyła, więc fani muszą za mną zatęsknić - powiedziałam do Kris, kiedy przechodziłyśmy razem ulicą po długich i udanych zakupach. - Będę mogła na spokojnie pisać i nagrywać bez żad... O kurwa!

Kris zatrzymała się i spojrzała w moją stronę, a potem na to, co wprawiło mnie w osłupienie. Wielki billboard ze zdjęciem mojego chłopaka, który był nagi! No dobra, nie całkiem, ale miał na sobie tylko bieliznę i spoglądał w moim kierunku wzrokiem, który widywałam u niego wyłącznie w sypialni.

Gdy tak stałam z szeroko otwartymi ustami, moja przyjaciółka zrobiła mi zdjęcie i wstawiła na Facebooka z podpisem: ,,Gdy widzisz na ulicy swojego faceta i twoja macica wariuje..."

- Tylko mi nie mów, że jest tam coś, czego jeszcze nie widziałaś - zadrwiła Kristen.

- Ja widziałam wszystko, ale inni ludzie niekoniecznie muszą - zauważyłam zszokowana. - Co to dziecko wyprawia? On myśli, że jak skończył 21 lat, to może się tak zachowywać? Nie wydaje mi się!

- Już nie bądź taka pruderyjna, a jak ty występujesz w jakimś skąpym kostiumie na scenie, to co?

- Ja zbliżam się do 30, a to jest dzieciak i tak w ogóle to mój dzieciak, więc nie może mi tego robić w miejscu publicznym - uniosłam się, a Kris prychnęła.

- Pamiętasz zeszłoroczne nagrody Grammy? Jak wymknęliście się ,,ukradkiem" tylnym wyjściem i potem było dość zabawnie? - A ta znowu o tym. Mieliśmy jakiś czas temu taki epizod, że wyszliśmy z after party trochę wypici, a nasze stroje, delikatnie mówiąc, wyglądały nieco inaczej niż na gali. Moja elegancka, czarna sukienka ze złotą kokardą z tyłu zgubiła ową kokardę, a Shawn gdzieś zapodział swoją marynarkę. Mój makijaż był natomiast w głównej mierze na twarzy dzieciaka, bo... mniejsza z tym. Istotne było to, że fotoreporterzy nas złapali i następnego dnia wszyscy mieli okazję zobaczyć jak świetnie bawiło się Salison.

- To było dawno i nieprawda, zresztą nieważne. Przepraszam, muszę zadzwonić - odparłam i wykręciłam numer do tego idioty, z którym się umawiałam.

- Halo? - usłyszałam jego zdyszany głos.

- Co ty robiłeś? Biegałeś?

- Coś w tym stylu. Riri daje nam w kość - wyjaśnił lakonicznie. Rihanna była, rzecz jasna, córką Jacka i Kris. Czy ta parka była na tyle zakręcona, żeby nazwać dziecko po gwieździe pop? Oczywiście, że tak i w sumie nie dziwiło mnie to, bo mała Riri została spłodzona w Vegas, tej samej nocy, gdy jej rodzice się pobrali po pijaku. Tak to jest jak się ogląda za dużo ,,Przyjaciół". Ich reakcja na wieść o ciąży była niesamowicie zabawna , a najlepiej bawił się przy tym mój chłopak. Mendes wreszcie dostał okazję, żeby odgryźć się mojemu przyjacielowi za wszystkie teksty o ,,dziecku, które zaliczyło idolkę". Nie byłam w stanie zliczyć, ile razy Shawn rzucił tekstem o pękniętej prezerwatywie, co momentami było całkiem śmieszne, zwłaszcza na początku, gdy Jackie miał stan przedzawałowy, ponieważ widział przed sobą same czarne scenariusze.

- Mam przeczucie, że wy jej bardziej, ale to nieistotne - mruknęłam do telefonu. - Wiesz na co patrzę?

- Nie, na co? Jack, nie dawaj jej tego! - wrzasnął do mojego przyjaciela tak głośno, że aż odskoczyłam, ale nie dałam się zbić z tropu.

- Patrzę na billboard, na którym jesteś półnagi - syknęłam w odpowiedzi.

- Ta reklama Calvina Kleina już wyszła? Jak wyglądam? - dopytywał, ale jednocześnie słuchał Brighta, który coś do niego mówił przerażony.

- Nago? - zasugerowałam.

- Przecież mam bokserki - zaśmiał się.

- No właśnie i nic więcej.

- Ally, to reklama bielizny. Miałem być w ubraniu? - Czułam, że zaczynał się ze mnie nabijać.

- A nie pomyślałeś o tych wszystkich nastolatkach, które będą teraz pisać o tobie fanfiction? - zapytałam, próbując ukryć zazdrość.

- Połowę tych fanfików napisałaś sama - zarzucił mi, a ja się zarumieniłam.

- To było tylko raz i byłeś wtedy akurat w trasie, więc mnie nie oceniaj, okej? - broniłam się. Gdyby nie przypadek, to w ogóle by o tym nie wiedział.

- Cokolwiek pozwoli ci spać w nocy, kochanie. To co z tą reklamą, prócz tego, że jestem w bieliźnie? - zakpił, ale z nutką flirtu.

- Czy to nie jest wystarczający problem? Jesteś dzieciakiem - stwierdziłam z udawanym oburzeniem.

- A ty staruchą, ale Andrew nie pozwala mi cię rzucić - odpowiedział sarkastycznie.

- Przestań być niedojrzały, bo pójdziesz do kąta - zażartowałam. Na chwilę z jego strony zapadła cisza.

- Ale tak jak w tym fanfiku? - spytał, a ja wywróciłam oczami.

- Nigdy więcej nie przeczytasz moich fanfiction - odparłam zirytowana.

- Ty piszesz o nim fanfiction? - wtrąciła się Kris z zażenowanym wyrazem twarzy. - Wy to się jednak potraficie bawić.

Usłyszałam jakieś trzaski, a potem połączenie się zerwało, dlatego spojrzałam z lękiem na Kristen.

- Chyba musimy ratować twoje dziecko.

*PERSPEKTYWA SHAWNA*

- Riri, nie płacz - poprosiłem moją nieszczęsną chrześnicę, kiedy Jack szukał czegoś w czym mógłby podgrzać mleko.

- A może włożymy butelkę do mikrofali? - zaproponował, przecierając okulary, na których miał resztki dziecięcych wymiocin. Wzruszyłem ramionami.

- Niezły pomysł. Spróbujmy, ponieważ zaraz włożę tam twoje dziecko - zagroziłem. Ten mały potworek nie przestawał płakać. Mężczyzna włożył do środka butelkę, ale coś musiało pójść nie tak, gdyż wkrótce okazało się, że cała mikrofala była w białym płynie. Brunet patrzył na to z pustką w oczach. Wydawał się być pokonany przez technologię i swoją latorośl.

- Jack? - zagadnąłem go niepewnie. Mój przyjaciel nie wytrzymał i zaczął wyć, a jego córka rozpłakała się jeszcze bardziej niż wcześniej.

- To jeden wielki burdel - wybełkotał niewyraźnie. Chciałem go pocieszyć, ale miałem świadomość, że byliśmy w dupie, więc zachowałem się jak prawdziwy mężczyzna i dołączyłem do tej smutnej dwójki, płacząc razem z nimi. Kiedy Riri zobaczyła jak dwóch dorosłych facetów wyje na podłodze w kuchni, zaczęła chichotać.

- Czy ona...? - spytał Jack, który przestał się nad sobą chwilowo użalać. Skinąłem głową.

- Typowa kobieta. Sprawia, że faceci płaczą, a potem się z nich śmieje - uznałem po krótkim zastanowieniu.

- Ma coś z matki - rzucił mój kumpel już w trochę lepszym nastroju.

- I z cioci - dodałem. Wtem, jak za sprawą magicznej różdżki, w kuchni pojawiła się Alison. Rozejrzała się po pomieszczeniu i widząc tą dziwną sytuację, zmrużyła oczy.

- Co tu się dzieje, do diabła?

Postanowiłem nie być dobrym przyjacielem i szybko przekazałem dziecko Jackowi, a później podbiegłem do dziewczyny i upadłem przed nią na kolana.

- Masz rację. Jestem dzieciakiem, ale nie zostawiaj mnie więcej z nimi samego - powiedziałem błagalnym tonem, przytulając głowę do jej brzucha.

- Ty pizdo, już pękasz? - oburzył się młody ojciec.

- Jack, weź dziecko i wracamy do domu - Zza ściany słychać było głos jego żony.

- Tak, kochanie - odpowiedział natychmiast, a ja rzuciłem mu szybkie spojrzenie zwycięzcy i złośliwy uśmieszek. Oboje byliśmy pantoflami. Tak troszkę.

- Pa, Alison - pożegnał się z moją dziewczyną i wyszedł wraz z córką.

- Zapytam jeszcze raz. Co tu się wydarzyło? - zwróciła się do mnie blondynka.

- Mieliśmy mały problem z mlekiem, ale jakoś sobie poradziliśmy - wytłumaczyłem. Ona zerknęła na brudną mikrofalówkę i odrzekła:

- Mhm, właśnie widzę. Idę po zakupy. Zaraz wracam.

Kiedy ona poszła po torby, mnie udało się odrobinę ogarnąć cały ten bałagan. Po powrocie blondynka padła zmęczona na kanapę. Wydawało mi się, że nieco posmutniała.

- Co jest? Chodzi o tą reklamę? - zaniepokoiłem się. - Jak chcesz to pogadam z...

- Nie, w sumie to mi się nawet podoba, po prostu zastanawiam nad tym... Czy ja się już starzeję? - zapytała. - Bo mam wrażenie, że już zaczynam się zmieniać w taką starą, zrzędzącą jędzę.

- To przez moją gadkę wcześniej tak się na to nakręciłaś? Ja tylko żartowałem, idiotko. Nie jesteś stara - przekonywałem ją. - Nadal jesteś najseksowniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem. Jesteś cholernie mądra, zabawna i żadna ilość piosenek nie jest w stanie oddać tego jak niesamowita jesteś.

- Naprawdę? - wymamrotała z niedowierzaniem. Na jej twarzy powoli zagościł uśmiech.

- Aha, dzięki tobie jestem najszczęśliwszym facetem na tej planecie, pomimo tego, że Rihanna zsikała mi się na koszulkę.

Alison się roześmiała, a po chwili zauważyła wesoło:

- Zawsze możesz ją ściągnąć.

- I ty mówisz, że się starzejesz - parsknąłem. - Chodź.

Pomogłem dziewczynie wstać z kanapy.

- Gdzie? - zainteresowała się.

- Zaśpiewam ci coś, a potem zrobię dla ciebie prywatną sesję zdjęciową - odparłem uwodzicielsko.

- Już myślałam, że nie zrozumiesz mojej aluzji, gdy mówiłam o tamtym billboardzie - zachichotała i pobiegła na górę, a ja za nią. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top