Rozdział 8

Przyjechałem do szpitala jak najszybciej się dało. Podszedłem do recepcji.
- Scarlett Parker. - powiedziałem do blondynki, która siedziała za ladą.
- Przewieziono ją na blok operacyjny. Proszę skierować się w tamtą stronę, następnie przejść na lewo i tam w korytarzu czekać na lekarza. On udzieli panu szczegółowych informacji. - powiedziała kobieta, wskazując korytarz po mojej prawej.
- Dziękuję. - powiedziałem, a następnie skierowałem się w miejsce, które mi wskazała.
Czekałem w korytarzu, nie zwracając uwagi na Camilę siedzącą obok. Teraz liczyło się tylko to, co będzie ze Scarlett. Wiedziałem, że nie mogę ufać Bieberowi. Ostrzegałem ją.. Czemu on to zrobił? Dlaczego spowodował wypadek? Chociaż może on go nie spowodował.. Nie wiedziałem tego, ale w mojej głowie pojawiały się setki myśli. Widząc lekarza wychodzącego z sali, natychmiast poderwałem się z miejsca, w którym siedziałem.
- Dzień dobry. Jestem narzeczonym Scarlett Parker. Czy mógłby mi pan powiedzieć co z nią jest?
- Proszę pana.. Pani Scarlett przeszła właśnie poważną operację. Ma złamane żebra a także wstrząs mózgu. Występują problemy z oddechem, a także jest kilka innych, drobnych powikłań. I tak cudem jest to, że nie ucierpiała bardziej. - powiedział facet w kitlu. - Operacja się udała, aczkolwiek z naszych badań wynika, że pani Parker chorowała i n a d a l choruje na anoreksję, a poważne niedobory witamin, białka i tym podobnych, bardzo utrudniają nam to wszystko. Niestety, ale istnieją szanse, że pani Scarlett może się nie wybudzić.. Będzie pan mógł ją zobaczyć za niecałą godzinę w sali pooperacyjnej.
Może się nie wybudzić. Czym ta dziewczyna sobie na to zasłużyła? Przełknąłem ślinę, próbując się uspokoić.
- Dziękuję. - powiedziałem i udałem się oniemiały na poczekalnię.
Miałem ochotę się rozpłakać. Nie znałem Scarlett bardzo dobrze, chyba w ogóle jej nie znałem. Ale kiedy z nią jestem, czuje się, jakbym znał ją od zawsze. Tej nocy w parku, poczułem, że muszę jej pomóc. Czuję coś do niej, na swój sposób. Nie powinieniem tego czuć, bo się nie znamy..
- Patrz, tam idą rodzice Scarlett. - głos Camili wyrwał mnie z zamyślenia.
- Wezwałaś tu rodziców Scarlett?! - wstałem gwałtownie.
- No.. Chyba powinni wiedzieć, że ich ukochana córka leży w szpitalu.
- O to w tym wszystkim chodziło.. Że Scarlett uciekła od swoich rodziców, bo nie chciała ich widzieć! - wycedziłem przez zęby.
Przeszedłem obok Camili, w stronę rzekomych rodziców dziewczyny.
- Witam. Państwo są rodzicami Scarlett Parker? - zapytałem.
- Tak a Ty pewnie jesteś.. Jej lekarzem? - zapytała kobieta.
Co? Już wiem dlaczego uciekła. Jej rodzice nie wyglądają na zbyt przejętych tym, że w końcu zobaczą swoją zaginioną córkę, która w a l c z y o życie w szpitalu!
- Nie jestem lekarzem Scarlett. Tak właściwie to jestem przyjacielem. - powiedziałem.
Przedstawiłem się jej rodzicom, mówiąc co i jak ze Scarlett. Po chwili podeszła do mnie Camila i odciągnęła mnie na bok.
- Możemy stąd iść? Rodzice Scarlett tu są, poradzi sobie. - powiedziała dziewczyna, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Pójdziemy na krótki spacer. Potem wracamy tutaj. - powiedziałem.
Będąc w parku, zauważyłem, że Camila jest zdenerwowana. Może przejęła się tą sytuacją? Kto wie.
- Posłuchaj Shawn.. Muszę Ci coś od dłuższego czasu powiedzieć. - zaczęła.
Stanęliśmy w miejscu, a ja dokładnie przypatrywałem się twarzy Camili, oświetlonej przez światło księżyca.
- Odkąd pojawiła się Scarlett, cały świat kręci się wokół niej. Czuje się jak postać drugoplanowa, ale ja chcę grać same główne role, z Tobą Shawn. Bo Cię kocham.
Nagle zadzwonił telefon. Ale nie mój, tylko Camili. Cały czas ją obserwowałem.
- Rodzice Scarlett dzwonili, można przyjść ją odwiedzić. - wzruszyła ramionami.
Przewróciłem oczami i złapałem ją za rękę, a potem pobiegliśmy w stronę szpitala.
Przed salą zatrzymał mnie ochroniarz. Powiedziałem, że jestem narzeczonym pacjentki, a wtedy wpuścił mnie do środka. Widziałem Scar podłączoną do setki urządzeń. Wziąłem krzesło i przystawiłem je do łóżka, na którym leżała dziewczyna. Jeszcze się nie wybudziła.. Delikatnie złapałem jej drobną dłoń, która idealnie wpasowywała się w moją. Zacząłem płakać, chociaż z całych sił starałem się tego nie robić. Nie rozumiałem tylko, dlaczego jej rodziców przy niej tu nie ma. Odłożyłem dłoń Scarlett i podniosłem się, aby wyjrzeć przez okienko w drzwiach. Odnalazłem wzrokiem jej rodziców, rozmawiających z moją dziewczyną. Camila wciskała im coś do rąk.. Pieniądze?
- Poczekaj tu, Scar.
Wybiegłem z sali i zatrzymałem kobietę wraz z mężczyzną, którzy już mieli odejść od Camili, żeby wyjść z budynku.
- Co tu się dzieje? - zmarszczyłem brwi.
Cała trójka wyglądała na wyraźnie zakłopotanych.
- Musimy już iść. - powiedziała kobieta, próbując mnie wyminąć.
Udało jej się to, wyszła z mężczyzną. Zostałem sam z Camilą.
- To.. To nie byli rodzice Scarlett.. - powiedziała wbijając wzrok w ziemię.
- Jak to nie byli rodzice Scarlett? Już rozumiem.. WYNAJĘŁAŚ ICH! Ale dlaczego?! - byłem wściekły.
- Bo myślałam, że w końcu stąd pójdziemy! Razem!
- I co, chciałaś zostawić Scarlett samą?!
- Przecież jest z nią Bieber!
Bieber. Zupełnie o nim zapomniałem.
- Nawet nie wiesz co z nim jest! Camila, co z Tobą jest nie tak? - zapytałem.
- Zrobiłam to dla nas! Nie widzisz tego? Odkąd pojawiła się Scarlett, ja już się dla Ciebie nie liczę! Zdecyduj się kim ona jest dla Ciebie, a kim ja jestem!
- Stoję tutaj, patrzę na Ciebie i.. Nie czuję tego samego co na początku. Bo nie widzę tutaj tej samej dziewczyny. Nie widzę tutaj m o j e j Camili. - powiedziałem już bardziej spokojny.
- Zachowujesz się jak dziecko. - przewróciła oczami.
- Bo Ci tak zostanie. - burknąłem. - I wiesz co? Może jestem po prostu zakochanym dzieckiem. Ale nie jestem zakochany w Tobie, tylko w Scarlett. Bałem się przyznać sam przed sobą do tego, co naprawdę czuję. I w momencie, kiedy uświadomiłem sobie, że mogę stracić Scarlett, jestem tego pewien jak nigdy.
- A więc tak, Mendes? Z nami koniec! - krzyknęła. - Obsmaruję Cię w mediach!
- Ludzie i tak z a w s z e będą gadać. - wzruszyłem ramionami.
Ponownie skierowałem się do sali, w której leżała Scarlett. Usiadłem przy niej i znów złapałem jej drobną dłoń. Tak bardzo bolało mnie to co się stało Scarlett. Ciągle zastanawiałem się, czy nie zadzwonić do jej p r a w d z i w y c h rodziców, powinni wiedzieć. Ale może Scarlett nie jest gotowa, żeby po przebudzeniu się ich zobaczyć. Bo się obudzi, prawda? Zacisnąłem ciężko powieki, a do pomieszczenia wszedł lekarz.
- Pani Scarlett potrzebuje teraz trochę spokoju, więc jeżeli mógłbym pana prosić o opuszczenie sali.. To naprawdę proszę.
- W porządku. - powiedziałem, wstając.
Podszedłem to wyjścia z sali. Mężczyzna wyszedł pierwszy, a ja za nim.
- Pilnuj, aby nikt nie miał wstępu do pacjentki. - powiedział ochroniarzowi, który stał przy wejściu. - A pana proszę za mną.
Poszedłem za lekarzem, tak jak mnie poprosił. Nie wiedziałem dokąd mnie prowadzi przez cały szpital, aż w końcu znaleźliśmy się przed jedną z sal. Jej pilnowało aż czterech mężczyzn. Byli to ochroniarze Justina, od razu ich rozpoznałem. I dopiero teraz zrozumiałem, że ochroniarz przy sali Scarlett, to także jeden z ludzi Biebera.
- Pan Bieber prosi o spotkanie z panem. - powiedział.
Skinąłem głową i wszedłem do środka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: