Rozdział 1

Dziś oficjalnie zakończyłam szkołę i rozpoczęłam wakacje. Jestem niesamowicie szczęśliwa. Przy rodzicach udawałam, że jem, ale potem to zwracałam.. Nie chcę znów być gruba! Moi rodzice myślą, że wrócenie do normalności jest takie łatwe.. Ale to cholernie trudne. Anoreksja stała się taką moją 'przyjaciółką'. Jest ze mną przez cały czas, to taki drugi głos w mojej głowie. Kiedy ja mówię musisz zacząć jeść, nic Ci się nie stanie, to nie ma aż tylu kalorii ona natychmiast odpowiada oh przymknij się! Chcesz znowu przytyć? Jeżeli tego chcesz, to dalej! Zjedz to. A wtedy już nie wiem co powinnam i co chcę zrobić.
Ten miesiąc był dla mnie strasznie trudny. Rodzice, a raczej mama, ciągle mnie kontrolowali. Wpychali mi na siłę słodycze. Udawałam, że je jem, tylko po to, żeby je wypluć. Naprawdę nie chciałam znów przytyć.. Niedawno zrobiliśmy kolejne badania. Czekałam na wyniki siedząc w salonie, do którego po chwili weszła mama z tatą.
- Scarlett.. Masz bardzo niski poziom cukru, wiele niedoborów. - powiedział tata. - Musisz wyjechać. Tylko tam Ci pomogą.
- Nie praw
- Przestań! - tata wyraźnie się zdenerwował. - Miałaś miesiąc!
- Myślisz, że tak łatwo jest wyjść z pieprzonej anoreksji?! TO MOJA DRUGA JA. ZROZUM. Nie przestawię się tak szybko! Wszystko wymaga czasu!
- Pakuj się. - powiedział surowym tonem i wyszedł.
- Kiedy wyjeżdżam? - zapytałam mamę, ocierając łzy.
- Jutro z samego rana.. Idź się spakuj. - dodała po czym zostawiła mnie samą.
Nie wiedziałam co mam zrobić, więc poszłam do pokoju, żeby chwilę się przespać. Obudziłam się po 20, ale zamiast się pakować, usiadłam przy biurku. Wzięłam czystą kartkę i długopis, a następnie przelałam swoje myśli na papier.

                    Kochani rodzice!
To nie tak, że nie doceniam tego co dla mnie robicie. Bardzo Wam za wszystko dziękuję, ale nie mogę tak dłużej. Postanowiłam uciec z domu. Nie powiem Wam dokąd, bo sama tego nie wiem. Nie chcę jechać do tego ośrodka, bo nie sądzę, że ktokolwiek jest mi w stanie pomóc. Bardzo chciałabym tutaj z Wami zostać i zapomnieć o tym co się stało, ale nie mogę. Byłabym okropna, zabierając ze sobą rzeczy, które od Was dostałam. Mam tutaj na myśli telefon, komputer.. I inne takie. Dlatego zostawiam Wam wszystko. Możecie to sprzedać, zostawić sobie, albo cokolwiek. Może jeszcze kiedyś się zobaczymy.
Przepraszam i całuję, Scarlett x

Wstałam od biurka i chwyciłam wszystkie moje urządzenia. Usunęłam z nich wszystko, a także pozostawiłam bez blokad, po czym odłożyłam je na ich pierwotne miejsce. List miałam pod poduszką. Popatrzyłam na godzinę. Była 22. Usłyszałam kroki, a następnie ciche pukanie.
- Wejść! - krzyknęłam.
Do pokoju weszła mama, co oznaczało, że tata musiał być nadal zły. Mama usiadła na skraju łóżka.
- Jak się czujesz? - zapytała.
- A jak się mam czuć? - burknęłam. - Jutro wyjeżdżam do jakiegoś psychiatryka przez pomyłkę..
- To dla Twojego dobra, Scar. Nie chcemy, żebyś umarła przez to w co się wpakowałaś.
- Można to załatwić inaczej, bez wysyłania mnie do zamkniętego ośrodka.. - wyszlochałam.
- Decyzja już zapadła, przykro mi. A teraz śpij dobrze. - powiedziała.
Mama wstała z łóżka, zgasiła światło i zamknęła za sobą drzwi. Było już późno, więc uznałam, że czas wyjść. Położyłam list na łóżku, a następnie wyszłam z domu oknem. Miałam na sobie czarne trampki, parę szortów i najzwyklejszy w świecie top.

Po jakiejś chwili dotarłam do parku i usiadłam na ławce. Pomimo tego, że był praktycznie lipiec, na polu było zimno. Przeklinałam siebie w duchu za to, że nie wzięłam ze sobą jakiejś bluzy. Przecież mogłam to przewidzieć, w Londynie noce praktycznie zawsze są chłodne! No cóż, nie mogę tam wrócić. Nie teraz kiedy już odeszłam. Podciągnęłam do siebie kolana, opierając o nie głowę. Patrzyłam na rzekę przed sobą. Co będzie dalej? Zadawałam sobie to pytanie nieustannie. Nie miałam pojęcia co będzie dalej. Pewnie pójdę dla miejsca, w którym zazwyczaj sypiają bezdomni. Ale dzisiejszą noc spędzę tutaj, wszystkie placówki z noclegami są zamkniętę. Nagle poczułam, wodę na swojej głowie. Super. Zaczęło padać. Nawet nie tyle co padać, jak l a ć! Zaczęłam płakać i schowałam twarz w dłoniach.
Po chwili poczułam jak ktoś dotyka mnie w ramię. Automatycznie podskoczyłam wystraszona i spojrzałam na osobę po mojej lewej.
- Wszystko wporządku?
- A jak myślisz? - odpowiedziałam, próbując opanować oszalałe serce.
Był to chłopak. Miał na głowie kaptur, ale po chwili go ściągnął. Oddał mi swoją bluzę.
- Dlaczego tu siedzisz o tej porze? - zapytał.
- Uciekłam z domu. - wzruszyłam ramionami.
- Czemu? - tutaj zapadła cisza. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. - Poczekaj, chodź ze mną. Wtedy mi wszystko opowiesz.
Zawahałam się przez chwilę, ale potem poszłam za chłopakiem, w znaną mi stronę. Stronę parkingu, znajdującego się przed parkiem. Chłopak otworzył mi drzwi od samochodu, ja usiadłam na miejscu pasażera. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Gdy samochód ruszył, obserwowałam twarz nieznajomego. Wpatrywał się uważnie przed siebie, więc mogłam się mu przyjrzeć. Światło rzucane przez lampy znajdujące się przy drodze idealnie oświetlały jego twarz. Rysy szczęki były mocno podkreślone.
- Więc czemu uciekłaś?
- Pokłóciłam się z rodzicami. I nie była to zwykła, banalna kłótnia jaką przeważnie odbywają nastolatki w moim wieku. Chodzi o moją chorobę.
- Chorobę? - chłopak spojrzał chwilę na mnie. - I wiem, że zapewne niezręcznie jest Ci opowiadać to nieznajomemu, więc.. Nazywam się Shawn.
- Jestem Scarlett. Tak, chorobę. Mam.. - spuściłam wzrok. - Mam anoreksję. I rodzice chcieli wysłać mnie do specjalnego ośrodka, ale ja nie chcę. Nie potrafię normalnie jeść.. Zepsułam sobie żołądek. Z dnia na dzień nie zmienię przyzwyczajeń.. A ciągłe kontrolowanie i zmuszanie mnie do tego nie jest dobrym pomysłem.
- No to faktycznie kiepska sytuacja. - powiedział wciąż nie odrywając wzroku od ulicy. - Ale wiesz, myślę, że powinnaś porozmawiać ze swoimi rodzicami. Nie zawsze wiedzą co jest dla nas dobre, a co nie, ale się starają wybierać tylko to co najlepsze. Po prostu się o Ciebie martwią.
- Wiem. I próbowałam z nimi porozmawiać, ale do nich to nie dociera..
- W takim razie zostaniesz u mnie na trochę. - powiedział.
- Shawn.. Jesteś bardzo miły, dziękuję. Ale nie mogę u Ciebie zostać dłużej niż jedną noc. Nie chcę Ci się zwalać na głowę. Jestem jednym wielkim chodzącym problemem. - czułam się zakłopotana.
- Ależ skądże! Nie będziesz problemem. Co więcej, będzie mi bardzo miło jeśli zostaniesz.
- Dziękuję. - tylko to udało mi się powiedzieć. - Mogę się Ciebie o coś zapytać?
- Hmm?
- Co robiłeś w parku, o 23?
- Musiałem się przejść i przemyśleć pewne rzeczy. - powiedział spokojnie.
Nie pytałam go już o nic.
Po godzinie jazdy dotarliśmy do jego domu, wielkiej villi z basenem. Wow. Naprawdę, robi wrażenie. Shawn zaprowadził mnie do pokoju gościnnego.
- Tutaj będziesz spała. Nie masz nic ze sobą?
- Nic a nic.. - pokręciłam głową.
- Poczekaj tu. - powiedział i zniknął za drzwiami.
Rozglądnęłam się po pokoju, był bardzo ładny i z pewnością większy niż mój. A do tego miał własną łazienkę.
- Proszę. - powiedział chłopak, wręczając mi swoją koszulkę i bokserki. - Niestety nie mam nic innego, a wiem, że spanie w ciuchach nie jest zbyt wygodne.
Posłałam mu szczery uśmiech. Shawn był taki kochany i miły!
- Dziękuję, naprawdę.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się. - W łazience znajdziesz wszystko czego potrzebujesz, szampon, płyn do kąpieli. Jest tam nieużywana szczoteczka do zębów a także pasta. Czuj się jak u siebie w domu. Jak coś to jestem w pokoju obok. Gdybyś była głodna daj znać. - Shawn się spiął, wyglądał na zakłopotanego.
- Nie przejmuj się, nie powiedziałeś niczego złego. - posłałam mu uśmiech, który natychmiast odwzajemnił. - Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
- Nie ma sprawy. Słodkich snów.
Puścił mi oczko i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Poszłam do łazienki. Po umyciu się, zaraz zasnęłam wtulona w poduszkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: