Rozdział 2

Następnego dnia obudziło mnie mocne trzaśnięcie drzwiami od pokoju, w którym spałam, a także głośny krzyk.
- SHAWN! - głos należał do kobiety.
Może to mama Shawna, wyobrażająca sobie Bóg wie jakie rzeczy? A może to jego siostra? Albo dziewczyna? Podeszłam bliżej drzwi, aby wszystko usłyszeć.
- Camila? Co Ty tutaj robisz? Nie miałaś wrócić za tydzień? - rozpoznałam głos Shawna.
- Myślałam, że zrobię Ci niespodziankę i wrócę wcześniej. Ale jak widać.. Szybko znalazłeś sobie pocieszenie. - powiedziała kobieta.
- Znowu robisz mi sceny zazdrości? Wczoraj wieczorem znalazłem ją w parku. Uciekła z domu, na dworze było zimno i zaczęło padać. Nie mogłem jej tak zostawić!
- To urocze Shawn. Serio, to naprawdę mega miłe z Twojej strony, że jej pomagasz. To dobrze odbije się na Twojej karierze. - powiedziała, wciąż wściekła.
- Nie pomagam jej dla wizerunku. Pomagam jej, bo wiem jak się czuje! - krzyknął Shawn. - A poza tym co robiłaś w pokoju gościnnym?
- Pomyliłam sobie pokoje. Muszę iść. Napiszę do Ciebie.
Było mi przykro, że ta cała kłótnia odbyła się przeze mnie. To była dziewczyna Shawna, teraz już nie miałam co do tego wątpliwości. W mojej głowie ciągle rozbrzmiewało zdanie To dobrze odbije się na Twojej karierze. Shawn był kimś sławnym? Spędzałam dużo czasu w internecie i przeważnie byłam obeznana, jeżeli chodzi o to co teraz modne, ale przyznam, że nigdy wcześniej go nie widziałam. Usłyszałam jak drzwi od pokoju się uchylają. Za chwilę przez nie wyglądnął Shawn.
- Już nie śpisz.. - powiedział prawie niesłyszalnie.
Chłopak wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, a następnie podszedł i usiadł na łóżku.
- Przepraszam za nią.. - nadal szeptał. - To moja dziewczyna i..
W tym momencie się wyłączyłam. Nie znałam Shawna, ale już wczoraj poczułam, że łączy nas jakaś silna więź. Czułam się, jakbyśmy znali się wcześniej. A słowo dziewczyna wypowiedziane przez chłopaka spowodowało nieprzyjemne ukłucie w moim brzuchu.
- Nie ma problemu. Tak właściwie to ja powinnam Cię przeprosić. To przeze mnie się kłóciliście. - powiedziałam, prawdopodobnie mu przerywając, co nie było grzeczne.
- Scarlett.. Nie przejmuj się. Często się kłócimy.
Poderwałam się lekko z łóżka.
- Pójdę się odświeżyć, a następnie zniknę z Twojego życia. Jestem Ci bardzo wdzięczna. I nie chcę być dla Ciebie ciężarem.
- Scarlett, nie wygłupiaj się! Nie możesz odejść. Jesteśmy przyjaciółmi. - przyjaciółmi. - A przyjaciele powinni sobie pomagać.
- Tak, ale nie kosztem swojego związku.. - położyłam się i wbiłam wzrok w sufit.
- Ja i Camila pogodzimy się. Nie musisz sobie zaśmiecać tym głowy. Teraz potrzebujesz pomocy. - powiedział łapiąc mnie za rękę. - Wszystko będzie dobrze.
- Dlaczego to robisz? - usiadłam tak, żeby spojrzeć chłopakowi w oczy.
- Nie rozumiem. - widziałam, że był zakłopotany.
- Dlaczego mi pomagasz? Nie znamy się, a ja jestem tylko randomową dziewczyną z ulicy. Dziewczyną, której zachciało się uciec z domu..
- Uciekłaś, bo miałaś powód. Pewnie dało się go rozwiązać inaczej, nie wiem, nie znam Twoich rodziców.. Ale miałaś ten powód. Nie uciekłaś tak jak inne dzieciaki, bo nie dostałaś najnowszego iphone'a. - powiedział uśmiechając się lekko. - Głodna? - zapytał z nadzieją.
Nadal nie uzyskałam odpowiedzi na moje pytanie i nie wiem co kierowało Shawnem, kiedy zdecydował, że mi pomoże.
- Tak. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To co, jedziemy na miasto? Znam świetne miejsce gdzie można zjeść dobre śniadanie. Zdaje sobie sprawę z tego, że niezbyt jesteś w stanie jeść.. Ale każdy musi jeść. Chociaż troszeczkę, proszę..
- Postaram się zacząć normalnie odżywiać. Oczywiście powoli. Ale z czasem wróci to do normy. - powiedziałam. - A teraz daj mi trochę czasu, odświeżę się i zaraz zejdę na dół.
- Jasne. Nie śpiesz się. - powiedział z uśmiechem Shawn i zniknął za drzwiami.
Poszłam do łazienki, ubrałam się we wczorajsze ubranie, które zapewne już wyschło i zeszłam na dół.
Pojechaliśmy z Shawnem do restauracji, a następnie zamówiliśmy to na co mieliśmy ochotę. Prawdę mówiąc to nie chciałam jeść śniadania, ale też nie chciałam zrobić Shawnowi przykrości, dlatego zamówiłam sałatkę z kurczakiem i niesłodzony, naturalny koktajl bananowo-truskawkowy.
- Słuchaj.. Dużo myślałem ostatnio i.. Chciałbym, żebyś u mnie zamieszkała.
Ze zdziwienia prawie wyplułam koktajl.
- Dziękuję, ale uważam, że i tak dużo dla mnie zrobiłeś. - powiedziałam.
- A powiedz mi.. Masz kogoś bliskiego, do kogo możesz zadzwonić i zwrócić się o pomoc? - chłopak uważnie mi się przyglądał, wyczekując odpowiedzi. Natomiast ja w ciszy odwróciłam wzrok. - No właśnie. Chcę Ci pomóc.
- Dziękuję, ale nie jestem pewna czy mogę przyjąć t a k ą pomoc. Znajdę sobie jakiś ośrodek i tam zamieszkam przez jakiś czas, poszukam pracy..
- Ile masz lat? - zapytał przerywając mi.
- Szesnaście.
- Nie jesteś za młoda żeby pracować? - uniósł brwi. - Z resztą to nie jest ważne. Nie dam Ci tak łatwo odejść, Scarlett.
Zdziwiłam się na jego słowa. Nie dam Ci tak łatwo odejść.. Ale dlaczego?
- Jeżeli jednak spróbujesz uciec.. Znajdę Cię.
- Niby skąd będziesz wiedział dokąd poszłam? - prychnęłam.
- Bo Twój iphone ma program, który pozwala mi Cię śledzić.
- Nie mam iphone'a. - powiedziałam.
- A właśnie, że masz. - Shawn wyciągnął pudełko z telefonem, a następnie położył je na stoliku, przede mną.
- Shawn, ja.. Ja nie mogę tego przyjąć. - poczułam się zakłopotana. - Bardzo Ci dziękuję, serio. Ale nie możesz wydawać na mnie pieniędzy.
- Nikt mi nie zabronił. - wzruszył ramionami. - Pojedzona?
- Tak, dziękuję. Za wszystko. Bardzo Ci dziękuję.
- Nie musisz mi za wszystko dziękować. - zaśmiał się Shawn.
- Nie muszę, ale chcę. Nikt mi nie zabronił. - na moje słowa chłopak roześmiał się jeszcze bardziej.
Shawn powiedział, że jedziemy w pewne miejsce 'niespodziankę'. A po paru minutach zaparkowaliśmy pod centrum handlowym.
- Jesteśmy. - powiedział rozpinając pas.
- Po co tu przyjechaliśmy? - zapytałam, wysiadając z samochodu.
- Zobaczysz.
Po kilku godzinach wyszliśmy z galerii obładowani torbami. Shawn się uparł, że kupi mi same 'potrzebne' rzeczy. Ubrania, parę kosmetyków..
- Dziękuję. Ale naprawdę nie musiałeś. - powiedziałam.
- Wiem, ale chciałem.
- Mam pytanie.. Na które mi nie odpowiedziałeś. - powiedziałam wahając się. - Dlaczego tak bardzo mi pomagasz?
- Gdy Cię poznałem.. Poczułem coś takiego, co podpowiedziało mi, że muszę Ci pomóc. I chcę to robić. A Camilą się nie przejmuj. Ona taka jest. - odpowiedział.
- Dziękuję. - przytuliłam się do niego, kiedy odłożyliśmy torby do bagażnika.
Shawn odwzajemnił mój uścisk.
- Nie ma za co.
Po powrocie do domu zanieśliśmy wszystkie torby do mojego pokoju, bo tak od teraz nazywał go Shawn.
- Zrobimy tutaj małe przemeblowanie. Jaki jest Twój wymarzony pokój? - zapytał Shawn.
- Hmm.. Nie wiem. Ten jest idealny. - powiedziałam.
Tak naprawdę miałam w głowie swój wymarzony pokój, ale nie chciałam naciągać Shawna na większe koszty. I tak wydał na mnie już zbyt dużo i pozwala mi u siebie mieszkać.
- Oh nie bądź taka skromna! - zaśmiał się Shawn. - Wieczorem jadę się spotkać z Camilą. Jeśli nie chcesz, odwołam to.
- Nie! Co Ty, jedź. - uśmiechnęłam się.
- Poradzisz sobie? - zapytał.
- Nie. - odpowiedziałam przewracając oczami, co rozbawiło chłopaka.
- Masz ochotę pooglądać telewizję?
- Jasne. - wzruszyłam ramionami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: