Rozdział 16
Dziewczyna wpatrywała się we mnie przez chwilę, po czym mocno mnie przytuliła.
- Kocham Cię, Shawn. Nie musisz się przejmować Bieberem.
- A co z telefonem do Twoich rodziców? - zapytałem.
- Pomimo tragicznego początku, dobrze się skończyło. A skoro tak się stało, to widocznie tak miało być. Kto wie, gdzie bylibyśmy dzisiaj, gdyby nie ten telefon? Koniec końców jesteśmy tutaj, jesteśmy razem. - powiedziała.
Scarlett miała rację. Ten telefon nie był niczym złym. W końcu nie zakończyło się źle. Wiedziałem, że będę musiał zaakceptować Biebera. Spróbuję z nim porozmawiać. Przyjaciele Scarlett - to także moi przyjaciele. Przynajmniej będę się starał, żeby tak było.
- Masz rację. - powiedziałem odkładając dziewczynę na ziemię. - Przejdziemy się do galerii?
- Jeśli chcesz. - wzruszyła ramionami.
- Niee, ja pytam o to, czy Ty chcesz. Zróbmy coś co Ty chcesz.
- Przejdźmy się jeszcze. Tutaj jest tak pięknie..
Po powrocie do domu rzuciłem się zmęczony na łóżko.
- Idę się umyć. - powiedziała dziewczyna.
Leżałem i wpatrywałem się w sufit, myśląc o moim dzisiejszym wybuchu. Skoro byłem zły na Biebera, to dlaczego zacząłem krzyczeć na Scarlett? To jej nie chciałem stracić. Czasami nie rozumiałem siebie. Wiem, że to zazdrość. Po prostu nie umiem jej kontrolować.
Moje rozmyślanie przerwał pisk, dochodzący z łazienki. W ułamku sekundy z pomieszczenia, w samym ręczniku, wybiegła wystraszona brunetka.
- Co jest? - zapytałem.
- Tam jest.. Pająk! Weź go, proszę! - krzyknęła.
- No już.. Już go wezmę.
Wszedłem do łazienki i rozglądnąłem się za robalem. Kiedy go znalazłem, wziąłem papier, zgarnąłem pająka i wrzuciłem do toalety, a następnie spłukałem wodę.
- Znalazłeś go?
- Tak.
- I nie trzeba będzie palić hotelu?
Zaśmiałem się i wyszedłem z pomieszczenia.
- Nie, Scarlett.
- Dziękuję, bohaterze. - powiedziała dziewczyna i przytuliła się do mnie.
- Bohaterze? - uśmiechnąłem się pod nosem.
*
Na drugi dzień przygotowałem dla Scarlett coś specjalnego. Wiedziałem jak bardzo chciała odwiedzić to miejsce. Sam z resztą chciałem je zobaczyć.
Wziąłem telefon do ręki i sprawdziłem godzinę. 7:30. Odetchnąłem z ulgą, mamy jeszcze czas. Spojrzałem na dziewczynę, która jeszcze spała. Wyglądała bardzo uroczo, dlatego uśmiechnąłem się sam do siebie. Jestem takim szczęściarzem. Postaram się tego nie zepsuć. Postanowiłem, że poczekam do ósmej, aby obudzić dziewczynę. Chyba, że do tego czasu obudzi się sama.
Na szczęście nie musiałem przerywać snu Scar, ponieważ obudziła się sama.
- Dzień dobry. - powiedziała, przeciągając się.
- Cześć kochanie. Wyspana?
- Mhm. - powiedziała przekręcając się twarzą do mnie.
- Co ma znaczyć mhm?
- Ajaj kapitanie. - uśmiechnęła się.
- Dobrze. To ubieraj się, zjemy dobre śniadanie i jedziemy w miejsce niespodziankę.
Dziewczyna otworzyła usta, z zamiarem powiedzenia czegoś, ale zaraz je zamknęła. Jestem niemal pewien, że chciała zapytać o miejsce do którego się udajemy, ale odpuściła, więdząc jak uparty być potrafię.
Chwilę potem wysiedliśmy z taksówki przed wielkim parkiem rozrywki.
- Disneyland? - powiedziała zaskoczona.
- Niespodzianka. - uśmiechnąłem się.
Spędziliśmy ze sobą cały dzień, na wygłupianiu się i śmiechu. To bardzo nas do siebie zbliżyło.
Wychodząc z Disneylandu dziewczyna mocno się we mnie wtuliła.
- Dziękuję Ci. - powiedziała.
- Cała przyjemność po mojej stronie, kochanie.
Zadzwoniłem po taksówkę. Usiedliśmy na ławce, znajdującej się pod bramą wejścia. Do hotelu jechało się około pół godziny, a my byliśmy zbyt zmęczeni, żeby targać się tam na nogach.
- Za dwa dni wracamy. - powiedziałem.
Dziewczyna nie odezwała się.
- Ale za to odwiedzimy inne ciekawe miejsca. - dodałem.
- Jak to? - spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- Nie mówiłem Ci, ale.. Dostałem propozycję wyjazdu w trasę jako support Fifth Harmony. Wiem, że tam jest Camila.. Ale to otwiera przede mną nowe możliwości i..
- Shawn, jest w porządku. Nie musisz mi się tłumaczyć. - przerwała mi.
Uśmiehnąłem się.
- Jest tylko jeden problem. - dodała szybko. - Ja mam szkołę.
Westchnąłem.
- Nie możesz przerwać nauki?
- No nie wiem.. Co ja potem zrobię, bez pracy..
- Ja Cię będę utrzymywać. Dla mnie to nie problem.
- A dla mnie tak, Shawn. Nie czułabym się z tym dobrze. I tak już mam wrażenie, że Cię wykorzystuję.
- Ale tego nie robisz. Sam tego chcę. - powiedziałem.
- No nie wiem.. - spuściła głowę. - Kiedy byśmy wyjechali?
- Końcem września.
- Zostały mi dwa lata liceum, a potem studia.. - zamyśliła się. - Nie wiem.. Bardzo chciałabym z Tobą jechać, ale nie mogę.
Też chciałbym, żeby Scarlett ze mną pojechała. Ale co mogłem zrobić? Ona miała rację. Mimo wszystko potrzebowała wykształcenia. Chyba znalazłem odpowiednie rozwiązanie.
- A co jeśli teraz załatwiłbym Ci prywatne lekcje i przez te dwa miesiące nadrobiłabyś dwa lata, a potem zdała potrzebne testy i tak jakby "przeszkoczyła" do następnej klasy?
- Genialny pomysł! Z tym może być problem.. Ale ja się postaram! - powiedziała entuzjastycznie.
- Jeżeli dałabyś sobie radę, to już szukam Ci nauczycielki.
W tym momencie podjechała taksówka. Wsiedliśmy do niej. Jadąc zastanawiałem się nad tym, czy mój pomysł ma sens. Przecież to strasznie dużo materiału. Czy Scarlett da sobie radę? A gdzie w tym wszystkim znajdzie czas dla mnie? Chyba mogę przeżyć te dwa miesiące, spędzając czas ze Scarlett rzadziej. Potem będziemy mieli sporo czasu dla siebie. Będziemy mogli zwiedzać różne kraje. To będzie przygoda życia! I nikt, ani nic mi tego nie zepsuje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top