Rozdział 15

Obudziłam się. Zauważyłam, że obok mnie nie ma Shawna. Na jego miejscu leżał kawałek kartki, wyrwanej z notesu.

Messenger.

Przetarłam oczy i przeciągnęłam się, chcąc się rozbudzić. Chwyciłam za telefon i weszłam w aplikację, której nazwa widniała na karteczce. Mam wiadomość od Shawna. Weszłam w chat rozmowy z chłopakiem i zauważyłam, że nagrał mi wiadomość. Wcisnęłam przycisk play. "Cześć kochanie. Musiałem pojechać do miejsca, w którym zostanie przeprowadzony wywiad. Chciałem wziąć Cię ze sobą, ale spałaś. Wrócę za parę godzin, nie oddalaj się zbytnio, dobrze? Uważaj na siebie. Potem spędzimy czas razem. To nie to samo, jakbym powiedział Ci to w twarz, ale chciałem Ci powiedzieć, że bardzo Cię kocham." Uśmiechnęłam się pod nosem. To było bardzo kochane z jego strony. Najpiękniejszym i jedynymy dźwiękiem jaki chcę słyszeć od razu po przebudzeniu - jest jego głos. Przez kilka godzin jestem skazana na siebie. Co mogę robić w tak dużym mieście? Teoretycznie wszystko. Prychnęłam sama do siebie.
Po ubraniu się zeszłam na dół do pomieszczenia, gdzie znajdował się szwedzki stół. Nie byłam zbytnio głodna, za to potrzebowałam kawy. Zrobiłam sobie napój i odwracając się, musiałam na kogoś wpaść.
- Matko! Bardzo pana przepraszam.. Ja..
- Scarlett.. - powiedział mężczyzna.
Od razu rozpoznałam ten głos - Justin.
- Justin? Co Ty tutaj robisz? - zapytałam, nie kryjąc zdziwienia.
- Przyjechałem na urodziny znajomego. - wzruszył ramionami. - A Ty?
- Przyjechałam tutaj z Shawnem.. - powiedziałam zmieszana. - I bardzo przepraszam, ale chyba już pójdę.
Chłopak się zaśmiał.
- Co? - zmarszczyłam brwi.
- Nie zamierzasz zrobić sobie kolejnej kawy?
- Żeby znowu Cię oblać? - prychnęłam. - Wypiję na mieście.
- A jeśli oblejesz kogoś innego, a on nie okaże się być przyjemnym mężczyzną? - uniósł brew, dziwnie się przy tym uśmiechając.
- A od kiedy Ty jesteś przyjemnym mężczyzną? - zapytałam powtarzając jego gest.
- Oj Scarlett.. Przepraszam, okej? Zawiniłem. Ale naprawdę Cię lubię. Nie chcę w ten sposób kończyć naszej przyjaźni. Dasz się wyciągnąć na miasto?
Wiedziałam, że nie powinnam. Nie wiedząc czemu, ale zgodziłam się.
- Niech Ci będzie. Ale tylko na chwilę. - przewróciłam oczami.
- Jasne. Poczekaj na mnie przed budynkiem. Przebiore się szybko i do Ciebie wrócę, okej?
Skinęłam głową.
Po piętnastu minutach obok mnie pojawił się dziwny, wąsaty facet w okularach. Miał jeden, charakterystyczny element - czapka z daszkiem.
- Justin? - zapytałam nieśmiało.
- Csii.. - położył palec na swoich ustach. - Nie tak głośno, to przebranie.
- Zdążyłam się zorientować. Tak samo jak i Twoje fanki. - wskazałam na grupkę dziewczyn.
Stały kilka kroków dalej, na chodniku i wpatrywały się w Justina.
- Yo soy Mexicana. - powiedział do nich.
Zachichotałam.
- Mexicano. - poprawiłam go.
- Justin! Wiemy, że to Ty! - odezwała się jedna.
- No dobra, ale cicho. Zrobię sobie z Wami zdjęcie, ale nie powiecie nikomu ani słowa, jasne?
- Jak słońce! - zachichotała dziewczyna.
Chłopak zrobił sobie zdjęcie z każdą fanką.
- Ładna ta Twoja Scarlett. - powiedziała śmiało ostatnia dziewczyna.
- Och, ona nie jest moja. - twarz Justina pokrył nieodgadniony grymas.
- Rozumiem.. - posmutniała dziewczyna. - Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Zmykaj.
- Dziękuję. - dziewczyna ostatni raz przytuliła chłopaka i odeszła.
-Idziemy? - zapytał Justin.
- Idziemy. - odpowiedziałam.
Pomimo tego co Justin zrobił, lubiałam go. Pamiętam jak był przy mnie po kłótniach z Shawnem. Nie miałam do kogo się zwrócić. Tak jak teraz na to patrzę, dobrze zrobił dzwoniąc do moich rodziców. Oni mnie kochają, wiem to. A wszystko co robią, to z troski o mnie. Boje się tylko reakcji Shawna, gdy się dowie. Ale powinien mnie zrozumieć. Justin był moim j e d y n y m przyjacielem.
Uszliśmy kawałek, w kompletnej ciszy. Przynajmniej zdawało mi się, że jest cicho.
- Hej, słuchasz mnie? - zapytał chłopak.
- Tak..
- To o czym mówiłem?
- No dobra, przepraszam. Zamyśliłam się.. - zażenowana spóściłam wzrok.
Chłopak zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
- Co się dzieje? - zapytał.
- Nic się nie dzieje Justin. Po prostu.. Ja nie.. Nie wiem czy powinnam być tu z Tobą, teraz.
- Obawiasz się Shawna, rozumiem. Pozwól mi, że kupie Ci kawę i jakieś śniadanie, a potem wrócimy do hotelu i nikt się nie dowie, tak?
- Tak.
Zjedliśmy śniadanie z Justinem. Po posiłku chłopak odprowadził mnie pod drzwi od mojego pokoju.
- Do zobaczenia Scarlett.
Chłopak zaczął się oddalać. Postanowiłam go zatrzymać, co okazało się okropnym błędem.
- Justin?
- Hmm? - odwrócił się chłopak.
Podeszłam do niego, aby go przytulić i tym samym mu podziękować.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy, mała. Trzymaj się.
Chłopak się odwrócił i już miał odejść, ale tego nie zrobił. Nie wiedziałam co go zatrzymało, ale po chwili zauważyłam sylwetkę Shawna. O nie.
- No ładnie. Nie ma mnie tylko parę godzin, a Ty już sobie ściągasz tutaj tego dupka? - zapytał bez żadnego wyrazu twarzy.
- Stary, odpuść. Scarlett niczego nie zrobiła. Przyjechałem do Paryża na urodziny znajomego. Rano przypadkowo wylała na mnie kawę. Przekonałem ją, żeby wyszła ze mną na miasto. Do niczego między nami nie doszło, słowo. - powiedział Bieber.
- Dziękuję Justin, ale nie musisz mnie bronić. Idź już. - powiedziałam.
Chłopak ostatni raz na mnie spojrzał, ale potem odszedł. Podeszłam do drzwi.
- Chodź, chyba nie zamierzasz się kłócić na środku korytarza. - powiedziałam.
- Kto powiedział, że w ogóle zamierzam się kłócić?
Przewróciłam oczami.
- Shawn, wiesz, że Cię kocham, ale.. Masz rozdwojenie jaźni? Dopiero nakrzyczałeś na mnie, że dla rozrywki sprowadzam sobie Justina, a teraz mówisz, że nie zamierzasz się kłócić.
- No a Ty zamierzasz? - odpowiedział spokojnie, rzucając się na łóżko.
- Kocham Cię. - rzuciłam tylko, a następnie zaczęłam kierować się do łazienki.
Gdy przekraczałam próg drzwi, poczułam jak chłopak łapie mnie za rękę.
- Przepraszam. - powiedział wbijając wzrok w ziemię.
- Shawn.. Usiądź na łóżku i pozwól, że coś Ci wyjaśnię. - rozkazałam.
Chłopak wykonał moje polecenie.
- Justin mnie przeprosił.
- Boje się, że on mi Cię zabierze. - przerwał mi.
- Nie musisz się o to bać. Bo kocham Ciebie i tylko Ciebie, rozumiesz? Po prostu on jest moim jedynym przyjacielem.
- Wiem, przepraszam. Zawsze gdy widzę Was razem.. Robie się zazdrosny.
- Nie masz o co. - prychnęłam.
Shawn wstał i mnie podniósł. Zmarszczyłam brwi.
- Co Ty robisz?
- Trzymam w rękach mój cały świat.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: