Rozdział 34
Nasze życie powoli wracało do normy. Kiba chodził na misję a ja zdałam egzamin na nauczyciela w Akademii. Mieszkaliśmy w moim mieszkaniu choć było nam ciężko, bo mieszkał z nami ogromny pies. Do Akamaru przyzwyczaiłam się tak bardzo, że nie wyobrażałam sobie poranku bez niego. Gdy Kiba zrywał się wczesnym rankiem i szykował się do wyjścia na miskę, Akamaru kładł się obok mnie a ja przytuliłam się do niego mocno gładząc jego futro.
Praca nauczyciela była... nudna. Dzieciaki nie wiedziały tyle rzeczy, że zaczynało mnie to drażnić. Postanowiłam wyrównać poziom swoich uczniów i to ci lepsi uczyli słabszych. Kto lepiej dotrze do dzieci niż dzieci? A ja miałam dużo mniej roboty. W zasadzie pilnowałam, żeby się nie pozabijali.
Egzamin na chunina w końcu się nie odbył przez komplikacje... Chociaż ciężko nazwać komplikacją poród żony Kazekage. Jednak postanowiono przełożyć termin i dać tym samym więcej czasu na przygotowania. Znałam Yukari, była dość specyficzna. Kiedyś siedziałam na ławce czytając zwój gdy podeszła do mnie i powiedziała "jak nie będziesz ze mną rozmawiać to ci wpierdole". Rozmawiałam z nią na początku z obawy a później z sympatii. Chociaż nigdy nie widziałam jej bez maski zawsze miałam do niej ogromne zaufanie. Liczyłam, że na egzaminie zjawi się razem z Kazekage. Jednak straciłam nadzieję gdy okazało się, że to właśnie ona jest żoną Kazekage więc z mały dzieckiem było by jej ciężko.
Siedziałam na ławce przed Akademią i sprawdzałam kartkówki. Zastanawiałam się gdzie te dzieci posiały logiczne myślenie. Na pytanie "jak stosować kamuflaż?" były odpowiedzi od dobrych do dziwacznych. Odpowiedź jedne z tych najgorszych "mężczyzna nigdy się nie chowa" albo "zamknę oczy" albo "użyje kołdry. Kołdra jest dobra na wszystko". Szło się załamać ale po to się uczą.
Nie było za ciepło ale wolałam sprawdzać kartkówki na zewnątrz, bo jak siedziałam przy biurku waliłam głową w blat z załamania.
- Cześć Lalka - usłyszałam głos Tsume. Nie widziałam jej od bardzo dawna. W zasadzie swojej ciotki też dawno nie widziałam. Wzięła sobie do serca to, że nie chce jej widzieć. Niby próbowała się ze mną spotkać ale nie miałam na to siły więc Kiba ją pogonił.
- Witam - skinęłam głową.
- Mogę usiąść? - zapytała i usiadła zanim odpowiedzialam.
- Jasne nie krępuj się - powiedziałam sarkastycznie.
- Chciałam już dawno z tobą porozmawiać ale Kiba mi zabronił. Nigdy nie myślałam, że mi się przeciwwstawi ale widać dla ciebie jest gotowy na wszystko.
- Po co mi to pani mówi? - włożyłam kartki do teczki, by ich nie zgubić.
- Pani?- posmutniała - tak bardzo bym chciała cofnąć czas.
- W zasadzie jedno mnie ciekawi
- Co takiego?- spojrzała na mnie ze zmarszczonym czołem.
- Skoro zauważyła pani pomyłkę, której nie dało się już odkręcić to dlaczego nie wzięła mnie pani do sobie? Tak w zadość uczynieniu? - Zapytałam z żalem w głosie, bo wydawało mi się to jedyną dobra opcją.
Długo milczała i widać było, że bije się z myślami.
- Chciałabyś się dowiedzieć po latach, że kobieta, która cie wychowała zabiła ci rodziców? - Uśmiechnęła się słabo. - Chciałam wziąć cie do siebie ale Trzeci powiedział, że to byłby później dla ciebie zbyt duży cios. - Zamilkła na chwilę - czy kiedykolwiek mogę mieć nadzieję na twoje przebaczenie?
Spodziewałam się tego pytania. Tyle razy układałam sobie w głowie plan co powiem by jak najbardziej ją zabolało ale...
- Tego co się stało nic nie zmieni, to że będę nienawidzić i przeklinać nie zwróci im życia. Ale jeżeli doczekamy się dzieci lub jak to mówi Kiba młodych to musisz zastąpić im moich rodziców. Musisz kochać je za troje - uśmiechnęła się do niej.
Kiedyś Kiba powiedział, że gdy odchodził ich ojciec Tsume nawet nie mruknęła okiem a teraz ryczała jak bóbr.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top