Rozdział 1

Dochodziło południe więc musiałam udać się do biura Hokage po odbiór misji. Sprawdziłam przed wyjściem czy wszystko leży na swoim miejscu i nigdzie nie czai się bałagan. Kobo oczywiście spał na mojej poduszce więc aby mu umilić życie schowałam kawałek sera miedzy książkami na regale. Zawsze chowam jedzenie a on i tak je znajduje. Trochę ruchu mu nie zaszkodzi ostatnio przytył. Omiotłam spojrzeniem jeszcze raz mój pokój, który był centrum mojego mieszkania, bo oprócz niego miałam łazienkę, mini kuchnie i namiastkę korytarza.

Szłam spacerkiem, bo miałam jeszcze trochę czasu a nie wypadało być za wcześnie. Mijałam rozbrykane dzieciaki i zabieganych ludzi czyli codzienność w tej wiosce. Dużo mijających mnie osób posyłało mi uśmiechy, moja miła facjata przyciągała ludzi a charakter weryfikował ich wytrzymałość i odporność. Nie miałam przyjaciół oprócz Kobo i jakoś nie było mi z tego powodu przykro. Wychowałam się w sierocińcu gdzie zawsze było pełno ludzi a każdy z nich myślał tylko o sobie więc nigdy nie czułam potrzeby by zadawać się z kimś takim.

Stałam pod drzwiami gabinetu by wejść o czasie. Miałam na tym punkcie bzika, lepiej być godzinę za wcześnie niż minutę za późno. Gdy wskazówki zegara wiszącego w korytarzu wskazały południe zapukałam mocno do drzwi i po usłyszeniu zaproszenia weszłam do środka.

- Witaj Hoga, czekaliśmy na ciebie - hokage była raczej w dobrym humorze co oznaczało, że golnęła coś sobie w pracy.

- Uszanowanie - skinęłam głową a kątem oka zobaczyłam stojącego mężczyznę nieopodal biurka. Miał na twarzy wymalowane dwa czerwone trójkąty po jednym na każdy policzek. Nie polubiłam go, jakoś z wyglądu przypominał mi psa i był dziwnie rozczochrany.

- Wyruszycie wspólnie na misje. Pójdziecie do osady na granicy z Wioską Ukrytego Piasku. Mają tam miejsca liczne zaginięcia kobiet a dokładnie panien. Każdej nocy ktoś znika więc waszym zadaniem będzie złapanie sprawcy i jeżeli to możliwe pomoc w powrocie do domu zaginionych.- Tsunade uśmiechała się cały czas, wydawało się, że sytuacją ją bawi.

- Skoro porywają panny to chyba nie jest to rozsądne, żeby ona ze mną szła - wskazał na mnie palcem.

- Doskonale wiemy, że nie powinna iść ale wy tam pójdziecie incognito. Będziecie udawać małżeństwo na miesiącu miodowym. Szczęśliwym trafem to osada turystyczna, nikogo nie zdziwi wasz pobyt. - teraz jej uśmiech stał się jeszcze szerszy. Czy ona coś wąchała czy jak?

- Najmocniej przepraszam ale ja mam udawać żonę tego... pożal się boże chłoptasia? Za jakie grzechy? Grzeczna byłam ostatnio - wywróciłam oczami.

- Pożal się boże? Odezwał się chodzący ideał - odgryzł się.

- Wiem, wiem mam świadomość. Ale nie zakochaj się, bo z przyjemnością złamie Ci serce - puściłam mu oko i uśmiechnęłam się kpiąco.

- Ty...!

- Dość! - Tsunade nie dała mu dokończyć. - Pójdziecie i bez dyskusji. Państwem Inuzuka jesteście od dzisiaj do zakończenia misji. Najlepiej będzie jak wyruszycie niezwłocznie.

Oboje niechętnie skinęliśmy głowami.

- A i Kiba jeżeli jest opcja to nie bierz KOTA ze sobą - powiedziała do niego blondynka.

- Kota? A ja mam kota? - zapytał zdezorientowany.

-Masz!

- Serio mam?!

- Stary masz kota i o tym nie wiesz? Biedne zwierze - żal mi się futrzaka zrobiło i gdyby nie Kobo pewnie bym mu go zabrała. Musiał czuć się nie kochany.

- Tak Kiba masz KOTA! - Warknęła Tsunade i chyba do niego mrugnęła porozumiewawczo. - Hoga panicznie boi się psów ale to nie szkodzi, bo ty masz KOTA.

Nastała cisza a ten cały Kiba przyglądał mi się i mrugał zaskoczony oczami.

- Ale ja muszę wziąć KOTA - ta rozmowa była co najmniej dziwna.

- To bardzo nie dobrze, musisz coś wykombinować - ja chyba nie bardzo wiedziałam co tam się działo...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top