Rozdział 9

Cały dzień biegałam po osadzie jak zakupoholiczka po wyprzedażach i starałam się znaleźć jakikolwiek trop. Jedyne czego się dowiedziała, że była córką właściciela restauracji i była ogólnie lubiana. Taktowano mnie jak wścibską turystkę, która chciała tylko usłyszeć ploteczki by móc o czym opowiadać koleżankom. 

Akamaru starał się znaleźć coś podejrzanego w na obrzeżach ale nie mając tropu nie był w stanie nic wywąchać. Kiba wpadł na pomysł, by włamać się do jej domu by znaleźć rzecz należącą do niej i w ten sposób wytropić jej miejsce pobytu. Misja zakończyła się sukcesem i szatyn wrócił ze swetrem. Niestety pies zgubił trop gdzieś po środku lasu, więc nie mieliśmy żadnego punktu zaczepienia. 

Skoro dostałam szanse od Hokage musiałam jakoś wykazać się na tej misji. Zakończenie jej sukcesem otwierało mi dużo możliwości ale  nie mieliśmy nic. Siedziałam załamana na werandzie i starałam się wykombinować rozwiązanie. Jedyne co wiedzieliśmy to  kim jest i gdzie urywa się ślad. O pozostałych porwanych nie wiedzieliśmy nic, bo miejscowi nie chcieli udzielić nam informacji. Rodzina zaginionej nawet nie ciachała rozmawiać a restauracja była dzisiaj zamknięta. 

- Dalej próbujesz? - zapytał Kiba podając mi kubek z gorącą herbata i siadając obok mnie. 

- Chce ją znaleźć - burknęłam.

- Ja też, ale nie mamy nic. Akamaru nie wyczul jej nawet w pobliżu, jakby zapadła się pod ziemie. 

Coś przyszło mi na myśl.

- A jak tak własnie jest? jak jest pod ziemią. Nie zakopana a ukryta pod ziemią w bunkrze czy coś?

- Znalazłby ją i wejście do bunkru więc to nie to - pokręcił głową.  

- Musimy ja szybko znaleźć. Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem - piłam łyk herbaty i westchnęłam.

- Wiem - powiedział spokojnym tonem. - A własnie mam coś dla ciebie - wygrzebał z kieszeni dwie obrączki i podał mi je na dłoni.

- A to mi po co? - zmarszczyłam brwi.

- Skoro udajemy małżeństwo to musimy mieć obrączki, naprawiam niedopatrzenie - uśmiechnął się.

- A nie pomyślawszy o tym, że będą się zastanawiali czemu je kupiłeś - zachmurzyłam się. Przez niego mogli nas zdemaskować albo porywacz się zorientuje, że coś jest na rzeczy i będzie ostrożniejszy. 

- A własnie, że pomyślałem - wyszczerzył się. - Powiedziałem sprzedawczyni, że uciekliśmy by być razem i przez pośpiech nie mamy obrączek. - Kiba był zadowolony ze swojego pomysłu.

- Zobaczysz, że będzie z tego problem - westchnęłam i chciałam wziąć tę mniejszą ale szatyn zamknął dłoń w pięć. 

- Ja nałożę tobie a ty mnie, jak prawdziwe małżeństwo... - zastanowił się chwile - Akamaru! 

Zawołał swojego pupila, który pojawił się niemal natychmiast a mi serce zaczęło bić szybciej.

- Akamaru udzieli nam ślubu - powiedział zadowolony.

- Zdurniałeś? 

- Cicho tam - machnął ręką. 

Akamaru usiał przed nami i zaczął zawodzić jak stara zdarta płyta.

- Tak - powiedział Kiba.

Tym razem pies patrzył na mnie i tez zawodził podobnie.

- Niech mu będzie - wywróciłam oczami - tak.

Wymieniliśmy się obrączkami a Akamaru zawył tym razem inaczej ii dałabym sobie rękę uciąć, że się zaśmiał. A gdy Kiba zachichotał byłam już pewna. Chciałam zapytać z tego tak się śmieją gdy szatyn złapał mnie w tali, mocno przyciągnął i pocałował namiętnie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top