Rozdział 32
Nie wiem jak długo płakałam. Nie mogłam się uspokoić. Był przy mnie Kiba i gdyby nie on rozsypałabym się całkowicie. Nie mówił nic tylko mnie obejmował... Albo mówił tylko skupiam się na mocnym uścisku jestem rąk. Czułam się przy nim bezpieczna.
Drogi do domu nie pamiętam, nie kojarzę czy szłam sama czy Kiba mnie niósł. Zagrzebałam się w pościeli i chciałam płakać ale łzy nie chciały lecieć. Szatyn położył się obok mnie i głaskał mnie po plecach. Było mi źle.
- Chcesz o tym porozmawiać? - Zapytał.
- Nie - burknęłam odwracając się do niego plecami.
- Jestem tu dla ciebie, nie zamykaj się przede mną - przytulił się do mnie.
- Nie chce rozmawiać - próbowałam się odsunąć.
- Boli mnie fakt, że cierpisz a ja nie mogę pomóc - mocniej mnie do siebie przyciągnął. - Chcę widzieć cię uśmiechniętą. Przeszłości nie zmienię ale mam wpływ na przyszłość.
Uparcie milczałam,miałam taki mętlik w głowie, że już sama nie wiedziałam co mam myśleć. Im dłużej zastanawiałam się nad tym co mnie ostatnio spotkało tym bardziej chciałam ciszy. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas. Ciotka się zjawiła i odkąd ją wygoniłam nie pokazała się. Niby jej zależało a poddała się przy pierwszej próbie i to najbardziej miałam jej za złe.
Teraz widziałam, że szatyn ma rację miałam tylko jego, on był moja rodziną. Oczywiście Kobo i Akamaru też byli członkami mojej pokręconej rodzinki.
Odwróciłam się do Kiby, wtulając się w jego szeroką klatkę piersiową.
- Miła odmiana - zaśmiał się obejmując mnie ciasno ramionami.
- Chyba w końcu do mnie dotarło.
- Co takiego?
Pokręciłam głową na znak, że mu nie odpowiem.
- Wpadłaś w dziwny nastrój - pocałował mnie w czoło - idź spać. Sen dobrze Ci zrobi.
- Chcę ustawić nagrobek w tamtym miejscu - mruknęłam.
- Może nie zauważyłaś ale on już jest - znów pocałował mnie w czoło.
- Gdzie?
- Jest schowany w krzakach by upamiętnić dokładnie miejsce... W każdym razie jest - jedna ręką głaskał mnie po plecach.
- Ustawiłes go tam?
- Nie. Zrobiła to moja matka zaraz po odkryciu pomyłki - zaczął bawić się moimi włosami. - Nie usprawiedliwiam jej ale ona żałowala ponad dwadzieścia lat i dalej żałuje. Może warto dać jej szansę?
- Nie pytaj mnie teraz, daj mi ochłonąć. Może jak przemyśle na chłodno to coś uda mi się ustalić.
- Pamiętaj, że... Po prostu będzie nam łatwiej żyć. Jako moja żona będziesz musiała się z nią widywac. - Musnął moje usta i ugryzł mnie delikatnie w dolną warge.
- Na razie nie chce jej widzieć - burknęłam ale nastawilam się na dalsze pocałunki. Nie musiałam o nie prosić ani specjalnie zachęcać.
Kiba z początku tylko obsypywał mnie delikatnymi pocałunkami ale później przewrócił mnie na płacy i nagrał swoim ciałem.
- Ostrzegam to mnie rozgrzewa - miał opuchniete usta od pocałunków.
Nie odpowiedziałam ale załapałam zębami jego dolna warge gryząc lekko a później pocałowałam go. Nic więcej nie trzeba mu było. Błądził rękami po moim ciele, kolanem rozsunął mi nogi i umieścił się między nimi.
- Mei - powiedział dźwigając się na łokciach - wiem, że może wybieram zły moment ale chcę to mieć już za sobą. - Przez chwilę jeszcze się nad czymś zastanawiał. - Rozwiedźmy się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top