Rozdział 26

Zastanawiałam się na czym świat swoi przyglądając się tej dziwnej rodzince. Moja teściowa jest najbardziej pokręconą kobieta jaką przyszło mi poznać. A ten też mocny, siedział teraz dumy jak paw jakby mu kto narobił do kieszeni. 

- Lalka musimy razem wyskoczyć na polowanie - usiadła na swoim miejscu tym razem przyjaźnie nastawiona. 

- Nie poluje - burknęłam. 

- Zakupy miałam na myśli - uśmiechnęła się, ale przez jej rozczochrane włosy i oczy ze źrenicami w szparki wyglądał jak szalona.  

Westchnęłam. Ścisnęłam nasadę nosa i próbowałam ogarnąć ostatnie wydarzenie ale nie potrafiłam.

- Niech mnie pani źle nie zrozumie ale ja już mam dość - odsunęłam się od stołu szurając krzesłem. 

- Co się dzieje? - Tsume zadała te pytanie synowi, a ten wzruszył ramionami. 

- Kiba twierdzi, że jesteśmy małżeństwem, bo Akamaru dawał nam ślub. Nie ma żadnego pokrycia prawnego ani nic a pani akceptuje to mimo, że nie dowiedziała się pani po fakcie. Ja mam dość jestem zmęczona - ciężko mi było z tym wszystkim. 

- Niestety to ma pokrycie prawne - poinformowała mnie teściowa. - Rada Liścia już dawno zaakceptowała nasz sposób zawierania małżeństwa i jesteście małżeństwem. 

- Nienawidzę cie - powiedziałam do Kiby ale przez ton jaki użyłam on tylko się uśmiechnął. 

- Jednak widzę, że syn nie powiedział dlaczego zrobił jak zrobił - Tsume założyła ręce na piersiach. 

- A pani wie? 

- Taka nasza mała tradycja albo taka nasza mała skłonność rodzinna, że jeżeli kogoś chcemy to bierzemy - uśmiechnęła się szeroko czym jeszcze bardziej przerażała. 

- Ludzie to nie rzeczy - burknęłam.

- Jak zwał tak zwał - matka i syn wzruszyli ramionami. Za jakie grzechy to mnie spotkało?

Postanowiłam nie ciągnąć tego tematu dłużej, bo tylko potęgowało to mój zły humor. Poprawiłam kraj sukienki, bo podwinęła się tak iż było widać kunaie. Wygładziłam materiał by czymś się zająć. Kiba położył swoją dużą dłoń na moje mniejsze, spojrzałam na niego. Uśmiechał się do mnie jakby chciał dodać mi otuchy. Z tego wszystkiego zaczynała boleć mnie głowa. 

- Kiedy się tu przeniesiecie? - zapytała teściowa opierając łokcie o stół. 

- Ja mam swoje mieszkanie - strąciłam rękę Kiby. 

- A miej sobie to mieszkanie, ale nasz klan mieszka w tej dzielnicy od pokoleń a teraz jesteś jego częścią, więc powinnaś mieszkać tutaj - teściowa teraz wyglądała łagodnie jakby próbowała mnie nie przestraszyć. 

- Jesteśmy twoją rodziną - Kiba pocałował mnie w czoło.

- Możesz się wstrzymać przed takimi odruchami? Przy stole jesteś młokosie, nie tak cie wychowywałam - Tsume była zła. 

- Jestem już dorosły mamo - jęknął. 

- Co nie oznacza, że możesz się zachowywać jak zakochany szczeniak przy moim stole - uderzyła pięścią w blat. 

- Nie przesadzaj - stulił się w sobie. Istotna informacja Kiba bał się matki. 

- Lalka zrób coś dla mnie i palnij go w łeb, bo mi się wstawać nie chce - spojrzała na mnie. 

- Z jak najdzikszą rozkoszą - spełniłam jej prośbę. 

- Lalka coraz bardziej mi się podobasz - puściła do mnie oko a mnie zaczynało się podobać jej usposobienie.  

- O dziwo pani też mi się podoba - uśmiechnęłam się do szeroko. 

- Mów mi mamo - powiedziała to z groźbą w głosie, że włosy jeżyły mi się na głowie. 

 - Jasne mamo - powiedziałam sztywno. 

- No to Lalka powiedz mi coś o sobie - Tsume znów złagodniała. 

Rozmawialiśmy tak do wieczora, Kiba siedział obok mnie z dumą posiadacza. Wtrącał się co jakiś czas do rozmowy ale przeważnie patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Tsume opowiadała też dużo zabawnych historyjek z dzieciństwa Kiby, na co on reagował przesadzonymi reakcjami. To było taki miłe posiedzieć i porozmawiać. Dopiero późnym wieczorem gdy wracałam do swojego mieszkania zobaczyłam jak dużo dała mi znajomość z szatynem. Przestałam bać się psów, no w zasadzie tylko Akamaru ale to i tak dużo. Dał mi coś czego nigdy nie miałam... dał mi rodzinę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top