Akamaru szczeka na pierwszą gwizdkę!


Tradycyjnie gdy zbliżały się święta Bożego Narodzenia, sprzątałam i ozdabiałam dom by poczuć magię świąt. Zawieszałam święcące girlandy na okna i ubierałam wraz z chłopcami choinkę, którą ich ojciec przyniósł do domu. 

Co raku nasza choinka była większa i zastanawiałam się czy kiedyś nie zabraknie miejsca na nią w salonie. Wieszaliśmy na niej kolorowe bombki i łańcuchy oraz według tradycji rodziny Inuzuka z lewej strony wisiała zawsze bombka w kształcie grzyba - dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia. Na moje pytania zawsze była taka sama odpowiedź - to tradycja.   

Wigilijną kolacje zawsze jadaliśmy razem z matką Kiby i jego siostrą. Zasiadaliśmy do niej gdy Akamaru dał znać szczekając gdy pojawiła się na niebie pierwsza gwizdka. Po czym wracaliśmy do siebie do domu  gdzie czekały prezenty pod choinką. Chłopcy mimo zmęczenia zawsze odzyskiwali siły gdy chodziło o prezenty. 

Tak było co roku.... Aż do tego rocznych świąt.... 

Za dwa tygodnie miały odbyć się święta i już powoli sprzątałam dom na taką uroczystość. Kupiliśmy większy dom więc w tym roku mieliśmy zorganizować święta u nas. Miło jeszcze odległego terminu zawieszałam już pierwsze ozdoby świąteczne by sprawić przyjemność urwisom.  Mieli już po osiem lat i ciężko było utrzymać ich w ryzach.  Po całym domu walały się kunaie i zwoje z przeróżnymi technikami.

Sprzątałam właśnie salon gdy do domu wszedł mój mąż wraz z Akamaru.

- A tutaj co się stało? Jakieś tornado? - powiedział, gdy wszedł do salonu.  

- To tylko twoje dzieci - wzruszyłam ramionami.

- Im są więksi tym większy robią syf - zaśmiał się i złapał mnie w pasie przyciągając do pocałunku. 

Mimo upływu lat moje uczucie do Kiby nie zmalało a nawet wydawało mi się, że rosło z każdym dniem i nie wyobrażałam sobie życia bez tego rozczochranego idioty.  Mojego idioty. 

- Dostałem misję i ruszam jutro z samego rana - powiedział gdy oderwał swoje usta od moich. 

- I kiedy będziesz z powrotem? - zapytałam wkładając dłonie pod jego koszulkę i gładząc jego mięśnie na brzuchu. 

- Jak wszystko pójdzie dobrze będę za tydzień, więc zdążę przyciągnąć choinkę z lasu - złapał mnie za pośladki i przyciągną bliżej tak, że moje piersi rozpłaszczyły się o jego tors.

- Czyli nie będzie Cię cały tydzień? - otarłam się o niego.

- Wiem co kombinujesz ale zaraz chłopcy wrócą do domu - potarł nosem o mój nos. 

- No to wypadałoby się pośpieszyć - skubnęłam jego dolną wargę a w odpowiedzi zostałam przeciśnięta do ściany i unieruchomiona. 

 - Tylko później nie marudź, że coś cie boli ty mała prowokatorko ... Wreduniu moja - złapał mnie i podniósł tak bym mogła opleść go nogami w pasie.   

- Wróciliśmy! - rozległ się krzyk w przedpokoju i huknęły drzwi wejściowe.

Kiba szybko mnie postawił i odsunął się ode mnie.

- Szybko wróciliście - Kiba poczochrał ich po blond czuprynach.

- Skrócili nam lekcję, bo jest jakaś rada nauczycieli czy coś - Akira wzruszył ramionami i usiadł na kanapie biorąc zwój. 

- I nie poszliście nigdzie z kolegami? - zapytałam troszkę zawiedziona. 

- To twoja wina - odezwał się Kaoru siadając obok brata - trzeba było nas tak dobrze nie wychowywać.  

Kiba parsknął śmiechem widząc moją minę. Tak mniej więcej wyglądał nasz dzień, monotonia. Potrafiłam to docenić - byłam szczęśliwa gdy wszystko miało swój porządek. 

Rano Kiba wcześnie wstał i dał mi buziaka przed wyjściem. Przyszykowałam chłopców do szkoły i sama też poszłam do Akadami. Byłam jednym z lepszych nauczycieli - tak przynajmniej uważali uczniowie.  

Czekałam cierpliwie jak minie tydzień a mój mąż wróci. W tym czasie razem z chłopcami przyozdobiłam dom i ogródek przed nim. Kupiłam prezenty i schowałam je przed wścibskimi dziećmi. Mężowi przyszykowałam specjalny prezent, na który czekał od kilku lat. Byłam w dziewiątym tygodniu ciąży a dowiedziałam się o tym dzień po tym jak Kiba wyruszył na misje. Chciał mieć więcej dzieci ale jakoś nie udało mi się zajść  w ciąże przez tyle lat a teraz nagle się udało, byłam szczęśliwa i wiedziałam, że on też będzie. 

Minął tydzień a Kiba i Akamaru nie wracali. Trzy dni przed Wigilią zostałam wezwana do gabinetu Hokage. Kakashi Hatake siedział za biurkiem i podpisywał jakieś papiery gdy zjawiłam się w jego gabinecie. 

- Chciał mnie pan widzieć - powiedziałam uprzejmie i usiadłam na wskazane mi krzesło. '

- Posłuchaj mnie Mei - zaczął a mi się to już nie spodobało - Kiba zaginął wraz z Akamaru. Nie możemy go namierzyć, chociaż wysłałem już kolejną drużynę po niego. Prawdopodobnie zginął w wybuchu bazy wroga. Bardzo mi przykro. - podsunął w moją stronę list, który zostawił mu Kiba na wypadek swojej śmierci. 

- To zginął czy zaginął? - zapytałam spokojnie.

- Mamy nadzieje, że zaginął. 

- Proszę mi dać ten list gdy nabierze pan pewności, wcześniej nie chce go widzieć - wyszłam a łzy lały mi się po policzkach. 

A ja nie miałam czasu się załamywać i płakać, miałam do zrobienia święta. Musiałam też kupić choinkę ale nie miałam zbytnio głowy więc wzięłam pierwszą lepszą i zataszczyłam ją do domu. Była tylko trochę większa ode mnie więc spokojnie zmiesciła się w salonie.  Ubrałam ją wraz z chłopcami jak co roku.

- Mamo a tata kiedy wróci? - zapytał Kaoru - Opanowałem nową technikę muszę mu pokazać.    

- Myślę, że niedługo wróci - jak miałam im powiedzieć, że ich ojciec nie wróci. Nawet nie wiedziałabym jak. 

- Powiedział, że wróci za tydzień a to już minęło kilka dni temu - wtrącił się Akira zawieszając swoją ulubioną bombkę w kształcie psa. 

- Pewnie coś poszło nie tak i musieli zostać dłużej - pogłaskałam go po włosach. 

Tego wieczoru przyszła do mnie Hana a zaraz za nią Tsume. Chciały wesprzeć mnie na duchu, siedziałyśmy prawie całą noc wzajemnie zapewniając się, że to na pewno pomyłka i Kiba wróci. 

Nadszedł dzień Wigilii, razem z siostrą Kiby od rana szykowałyśmy dania na kolację a chłopcy byli cały dzień u babci. Gdy zaczynało się ściemniać przyszli by pomóc nam w ostatnich przygotowaniach. 

- Jak się trzymasz? - zapytała Tsume wchodząc do kuchni by zabrać kolejny półmisek z jedzeniem i postawić go na stół. 

- Dobrze, bardziej martwię się teraz co powiem chłopcom - uśmiechnęłam się lekko. 

- Na razie o tym nie myśl, powinni mieć wesołe święta - położyła mi dłoń na ramieniu by dodać mi otuchy.  - Kiedy jemy? - chciała zmienić temat. 

- Co roku Akamaru szczekał gdy pojawiała się pierwsza gwiazdka więc nie wiem  - wzruszyłam ramionami.  

- Myślę, że to najwyższy czas byś poszła się przygotować a ja zaniosę wszystko do jadalni i przygotuje stół. 

Zrobiłam jak mówiła. Umyłam się i ubrałam wcześniej przygotowane rzeczy.  Weszłam do salonu by zobaczyć, czy chłopcy są już przeprani do kolacji. Poprawiłam jednemu i drugiemu koszule, bo wyszły im fraki. Zamyśliłam się a z tego stanu wyrwał mnie głos Akiry.

- Mamo siadamy już do stołu Akamaru szczeka na pierwszą gwizdkę - ucieszył się i pobiegł do jadalni a zaraz za nim jego brat.

Westchnęłam i dopiero po chwili dotarło do mnie co on powiedział "Akamaru szczeka...". Przysłuchałam się i faktycznie było słychać szczekanie. Podbiegłam do drzwi wejściowych i otworzyłam je na oścież. Akamaru stał na podwórku i ujadał a obok niego stał Kiba! Nie wiele myśląc pobiegłam do niego rzucają się mu na szyje.

- Wróciłeś - wyszeptałam w jego szyje.

Objął mnie mocno.

- Myślałaś, że nie zdarzę? - zaśmiał się - Akamaru by mi nie darował gdyby nie mógł zgodnie z tradycją zaszczekać. - pocałował mnie mocno. - Wyszłaś bez butów - skarcił mnie i wziął na ręce. - Kobieto ja tylko się spóźniłem a ty wybiegasz mi na śnieg bez butów, strach pomyśleć co by było gdybym spóźnił się jeszcze bardziej. 

- Zabiłabym cię - pogładziłam jego policzek.

- Tak też myślałem - postawił mnie w przedpokoju i poszedł przywitać się z resztą rodziny.

Akamaru w końcu przestał szczekać i przytulił się do mnie. Strasznie się stęskniłam za tą wielką włochatą kulką. Podrapałam go za uchem.

Do domu wróciła radość i pojawiła się magia świąt, bez płakania po kątach. Zjedliśmy kolację i śpiewaliśmy kolędy jak na tradycję przystało. Po jedzeniu przyszedł czas na prezenty i Kaoru wraz z Akirą zajmowali się swoimi nowymi zabawkami. Tsume wraz z Haną zaraz później poszły do domu mimo, że prosiliśmy, żeby zostały. 

Kiba odprowadził je do drzwi ale coś długo go nie było, a zaraz później wszedł do salonu z dwoma włochatymi kulkami pod pachami. Chłopcy na ich widok podbiegli do ojca i czym prędzej zabrali mu je. Szczeniaki były identyczne, oba czarne z białą łatką na oku. 

- Teraz musicie się nauczyć nimi opiekować - pouczył ich i podszedł do mnie.

- Naprawdę? Psy? - Spojrzałam n a niego ponuro.

- Przecież się już nie boisz - przyciągnął mnie do siebie. 

- Jeden Akamaru nam wystarczy - burknęłam.

- Dobra, dobra, nie zmieniaj tematu - potarł nosem o mój - a gdzie mój prezent? Postanowiłaś oszczędzić i nie kupiłaś nic - zażartował.   

- Twój prezent schowany jest w choince, znajdź sobie - popchnęłam go lekko w stronę drzewka i usiadłam na kanapie.       

- Ale jedno ci powiem - zagadnął przeszukując wzrokiem choinkę - ostatni raz wybrałaś drzewko.... jakiś drapak i źle powiesiłaś grzybka - pokręcił głową z dezaprobatą.

- Nie miałam do tego głowy - wzruszyłam ramionami. 

- Następnym razem zanim pójdę na misję już wybiorę choinkę.

- Bardzo śmieszne - burknęłam.

- O mam! - wyjął z pomiędzy gałęzi prezent zapakowany jak cukierek.

Rozwinął go i spojrzał na niego dziwnie.

- Jeżeli znów chcesz mi powiedzieć, że zachowuje się jak dziecko.... - skarcił mnie wzrokiem podnosząc do góry smoczek, który był zawinięty w ozdobny papier.   

Spojrzałam na niego znudzona i pokręciłam głową. Pogładziłam się po jeszcze płaskim brzuchu.  Spojrzał na mnie później na smoczek i znów na mnie. Pokiwałam głową na znak, że dobrze kombinuje.

Później pamiętam, że zabrakło mi tchu, bo mnie przygniótł z tej radości. Obcałowywał mi twarz i szeptał coś ale nie mogła zrozumieć co. 

- Rozumiem, że się cieszysz ale zejdź ze mnie - pogłaskałam go po włosach. 

- Będziemy mieli większy miot! Chłopaki słyszeliście będziecie mieli rodzeństwo! - wykonał taniec radości. 

Chociaż dalej nie dowiedziałam się dlaczego grzyb wisi zawsze z lewej strony to doceniłam magię świąt. Tego dnia życzenia się spełniają... i tradycyjnie Akamaru szczeka na pierwszą gwiazdkę! 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top