mieszaniec

Nie rozumiałem jakim kurwa prawem Deku siedział w ławce z mieszańcem. Byłem w stanie pojąć wszystko, ale nie to. Nie obchodziło mnie to, że są dyżurnymi w tym tygodniu, a tym bardziej to, że zawsze siedzieli razem na matmie. Miałem to głęboko w chuju i chciałem mieć Izuku przy sobie. Zamiast tego obok mnie siedział zdezorientowany Kirishima, który też nie rozumiał dlaczego moja omega wolała siedzieć z innym alfą.

To było pojebane i miałem ochotę coś rozjebać.

Deku co jakiś czas uśmiechał się do mnie niewinnie, a potem znów odwracał się plecami do mnie i kontynuował pracę z Todorokim. Byłem zazdrosny, a w mojej głowie zaczęły pojawiać się dziwne scenariusze. Bałem się, że Deku robił sobie te wszystkie maseczki i pielęgnację nie dla mnie, tylko dla niego. Obawiałem się, że zostawi mnie, ale jednocześnie tak bardzo mu ufałem, że wydawało mi się to abstrakcyjne. Mimo wszystko nie mogłem znieść tego, że siedzieli obok siebie. Dotykali się ramionami i patrzyli sobie w oczy. No i przede wszystkim za dużo ze sobą rozmawiali.

- Rozjebie go. - powiedziałem trochę za głośno, bo dziewczyny z ławki obok dziwnie na mnie spojrzały. - Rozkwaszę mu ten pierdolony łeb.

- Wykuzuj, Bakugo. - Kirishima od razu zaczął mnie uspokajać. - Przecież wszystko jest jasne.

- Za dużo do niego mówi.

- Bo robią zadanie. - zaśmiał się. - I my też powinniśmy zacząć, bo jest już prawie koniec lekcji, a mamy sam początek.

- Kiedy ja nie mogę się skupić.

- Zrobiłbym je sam, ale... Nie jest tak dobry z matmy, jak ty. Nie będę ukrywał, że cała nadzieja w tobie.

- Okej... Które to. - westchnąłem. Nie mogłem w końcu wystawić przyjaciela i zawalać szkoły przez mieszańca.

Wziąłem od niego notatki i zacząłem je przeglądać. Zdawało się, że ma większość zadania zrobione i wcale nie jest na początku. W dodatku wszystkie wyniki się zgadzały, dzięki czemu mogliśmy szybko je skończyć.
Nie rozmawialiśmy już na temat Deku i tego skurwiela. Po prostu zajęliśmy się pracą i prezentowaniem zadania przed nauczycielem. Dostaliśmy wysokie oceny, jak zawsze. Byliśmy naprawdę dobranymi przyjaciółmi i dopełnialiśmy się. Różnica polegała na tym, że ja byłem nerwowy, ale miałem głowę do ścisłych rzeczy, natomiast  Kirishima był bardziej empatyczny i sympatyczny, dlatego to zawsze on rozmawiał z nauczycielem w imieniu naszej grupy. Proste. Układ idealny.

Po lekcji Uraraka i Tenya zaciągnęli Deku do biblioteki. Nie miałem okazji nawet dać mu buziaka, bo minęliśmy się nawet siebie nie widząc. Byłem trochę zły, że wszystko toczyło się w ten sposób. Byliśmy świeżym związkiem i moje pożądanie do Deku było nie do opisania. Chciałem go mieć ciągle, czuć go, dotykać. Nie dało się. Ciągle ktoś wchodził nam w drogę i zabierał mi go sprzed nosa. Jego przyjaciół jeszcze mogłem znieść, ale gdyby to był Todoroki na pewno nie skończyłoby się to spokojnie.

Deku lśnił. Denerwowało mnie to, że każdy mi go zabierał i nie mogłem nawet go przytulić. To był mój omega i cholernie chciałem go chociażby dotknąć. Potrzebowałem jego bliskości.

Cały dzień nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa. Kiedy tylko złapaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy, ktoś zaraz go odciągał. Uwielbiałem go i dla niego chciałem się zmienić. Trzymałem nerwy na wodzy i uwagę poświęcałem Kirishimie, gadającym o nowej części Fify.
Te kilka godzin minęło szybko, a jednak tak długo jak wieczność. Wróciliśmy do pokoju po lekcjach. Kirishima chyba rozumiał o co chodzi. Byłem cichszy, niż zazwyczaj, ale on nie pytał. Wiedział, że potrzebuję spokoju w takich chwilach, inaczej mógłbym wybuchnąć i rozwalić wszystko co było wokół mnie.

Rzuciłem plecak na łóżko a z tylniej kieszeni wyciągnąłem portfel. Przeliczyłem pieniądze, chociaż ich nigdy mi nie brakowało i spojrzałem na Kirishime, który zagapił się na ekran swojego telefonu.

- Idę do sklepu. Chcesz coś?

- Nie chyba... Pójść z tobą?

- Nie trzeba.

- Co będziesz kupować?

- Nie wiem... Gumki i coś do picia.

- Alkohol?

- Może...

- Bakubro...

- Idę. - ruszyłem w stronę wyjścia. - Na pewno nic nie chcesz?

- Napije się z tobą skoro tak. - westchnął i wzruszył ramionami. - Nie chcę, abyś pił sam, jak ostatni pijaczyna.

- Muszę się wyluzować. To tyle.

- Znam cię za dobrze, Bakubro i wiem, jak bardzo przeżywasz nowy związek i... A raczej, że cały dzień Midoriya i Todoroki...

- Nie kończ. - przerwałem mu. - Pieprzyć to. Teraz obchodzi mnie tylko co kupić, a oni... Niech się pierdolą. - dodałem cicho i otworzyłem drzwi. Nie czekając na odpowiedź Kirishimy wyszedłem i zamknąłem je za sobą. - Kurwa... - mruknąłem wściekle i uderzyłem ręką w ścianę.

Miałem ochotę coś rozkurwić.

Byłem zły, wściekły i było mi cholernie... Przykro. Poza zazdrością coś z tyłu głowy nie dawało mi spokoju, że Todoroki jest lepszy, niż ja i że Deku woli go, jako swojego alfę. Zawsze to ja byłem najlepszy i podziwiany. To nie mogło się zmienić, a już szczególnie kiedy ja i Deku zaczęliśmy być ze sobą. Prawda?

Powoli wpadałem w paranoję.

Westchnąłem ciężko i przetarłem twarz dłonią. Nie zwróciłem uwagi kiedy zszedłem na dół i nie byłem pewien, czy szedłem schodami, czy jechałem windą. Byłem za bardzo za myślony, aby zarejestrować moje wyuczone odruchy.

Wyszedłem z budynku i pokierowałem się prosto do spożywczaka, znajdującego się pięć minut drogi od naszej szkoły.

Zatrzymałem się przy ogrodzeniu szkoły i wyciągnąłem paczkę papierosów z kieszeni. Zapaliłem jednego, przymykając oczy i zaciągnąłem się dymem. Poczułem przyjemne kręcenie w głowie i odetchnąłem. To było takie relaksujące. Potrzebowałem tego po dzisiejszym dniu. Potrzebowałem paczki fajek i czteropaku piwa.
Oparłem się plecami o czerwony murek, który odgradzał naszą szkołę od biblioteki publicznej i w spokoju paliłem.

- Kacchan, czemu nie odbierasz telefonów? - usłyszałem głos.

Nawet nie drgnąłem. Wiedziałem do kogo należał, ale z niewidomych przyczyn pomyślałem, że to tylko moja wyobraźnia.

- Kacchan... - poczułem dłoń na ramieniu i dopiero teraz zareagowałem.

- Rozładował się.

- Był sygnał.

Znów nic nie odpowiedziałem. Po prostu patrzyłem przed siebie i paliłem. Deku stanął na przeciwko mnie. Był zmarznięty. Trzymał się za ramiona i patrzył na mnie dużymi oczami, załzawionymi od wiatru.

- Kacchan... Mam wolny pokój. Przyjdziesz do mnie?

- Umówiłem się na piwo z Kirishimą.

- W środku tygodnia?

- Nie będziemy chlać do nieprzytomności.

- Kirishima mi powiedział, że idziesz do sklepu. Szukałem cię. - przyznał i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. - Kacchan... Jesteś zły?

- Zły nie. - mruknąłem. - Wściekły. - dodałem i zgasiłem papierosa o murek, od razu wyciągając drugiego. Odpaliłem go szybko i zaciągnąłem się dymem. - Chciałeś coś konkretnego?

- Jesteśmy parą. Nie spędzaliśmy dzisiaj czasu. - mówił z lekkim uśmiechem. Był zestesowany. Zaczął bawić się swoimi palcami, a jego wzrok był skierowany w dół.

- Bo spedzałeś go z Todorokim.

- Mieliśmy do zrobienia projekt i to dlatego.

- Nawet na przerwach? I na stołówce przy obiedzie też?

- Kacchan, wiesz, że się przyjaźnimy... Był z nami też Iida.

- Kolejny alfa do kolekcji. Jakoś mnie to nie pociesza.

- Nie bądź zazdrosny. Wiesz przecież, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Nie ufasz mi?

- Nie ufam im, Deku. - uniosłem się i odsunąłem od murku, stając twardo na nogach. - Jesteśmy razem, tak? Nawet nie wiesz co czuje, kiedy olewasz mnie dla innych alf. Wiesz jaki jestem. Wiesz jaka jest nasza natura. Dlaczego mi to wszystko kurwa utrudniasz?

- Będziesz spokojniejszy jeżeli mnie oznaczysz?

Zmarszczyłem brwi i zgasiłem papierosa. Oznaczenie... To było kurwa piękne. Dla omegi przyjemne do omdlenia, dla alfy niezapomniane uczucie dominacji. Tylko poważne związku z długoletnim stażem to robiły. Omega do cna przenikała zapachem swojego alfy i nikt nie był w stanie się jej zalecać, a zerwać tę więź można było tylko przez oznaczenie innego alfy.

- Co? Przecież...

- Wiem z czym to się wiąże. - przerwał mi. - Ale jeżeli będziesz spokojny zrobię to. Dla ciebie. Jak w inny sposób mam udowodnić ci, że bardzo mi to na tobie zależy? - mówił spokojnie i lekko się uśmiechał.

Za to zawsze go nienawidziłem. Był taki dobry i bezinteresowny. Zawsze stawiał czyjeś dobro nad swoje. Wiedziałem, że go ranię, a mimo to nie mogłem przestać.

- Deku... Ja się na to nie zgodzę.

- Kacchan, zaufaj mi. Będą takie dni... Dużo takich dni... Ale cieszmy się tymi dobrymi chwilami.

- Wiesz, jaki jest problem między nami? Ty wierzysz w bezgraniczną miłość. Ja martwię się każdego dnia, że zostanę sam. Boje się, że cię skrzywdzę. Mam kurewsko trudny charakter, sam wiesz...

- Nie skrzywdzisz mnie, Kacchan. Znam cię. - złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. - Nigdy mnie nie skrzywdziłeś... Więc nie mów tak.

Westchnąłem cicho. Nie mogłem pojąć, jak serce Deku mogło być tak dobre. Kiedyś traktowałem go okropnie. On nie miał mi za złe. Niczego.

Jak mogłem dalej się złościć?

Objąłem go w pasie i przytuliłem, mocno do siebie przyciągając. Było nam obojgu trudno. Deku musiał wybrać między mną, a Todorokim, a ja bałem się, że nasz związek się rozpadnie.

Kurwa.

Nigdy nie sądziłem, że miłość może być tak skomplikowana.

Deku wtulił się we mnie mocno, przylegając do mnie całym swoim ciałem. Oboje odetchnęliśmy. To było przyjemne i uspokajające.

Pogłaskałem go po włosach i przymknąłem oczy, zanurzając w nich nos.

- Nie rób tak więcej. - szepnąłem. - Może jestem twardzielem, ale w sprawach uczuciowych jestem chujowy.

- Jesteś dla mnie idealny, Kacchan. Po prostu idealny...

---

Helloooł

Dawno nie było rodziału i know

Postaram się wrócić do regularnego pisania, ale życie mnie mnie a cała moja essa się prawie wyczerpała

Pozdrawiam gorąco, perełki

Mam nadzieję, że rozdział nie jest aż tak zły

Pozdr i do nexta!

Floo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top