kur*a

Ja pierdolę.

Deku nie chciał seksu, a od samego całowania był mokry. Nie rozumiałem, jak można być tak grzecznym i opanowanym w łóżkowych sprawach. Może fakt poniedziałku i tego, że mieliśmy iść wkrótce do szkoły powstrzymywała go przed ruchaniem.

Stał mi, on był mokry, nasze zapachy się mieszały, a mimo to on ciągle odmawiał.

Jak żyć, kurwa.

Nie mogłem nawet na niego patrzeć. Za każdym razem, kiedy tylko go dotknąłem wił się z przyjemności. Wyginał swoje słodkie ciało, napierając nim na moją dłoń i wzdychał i jęczał na zmianę. Zamykał oczy przez wstyd, a może chciał czuć rozkosz tylko bardziej. Potem otwierał je i gryzł dolną wargę, patrząc na mnie figlarnie. Jego wzrok wręcz błagał, abym go rozebrał i był bliżej. Zdecydowanie bliżej.

Ale on, jak zwykle stawiał mnie do pionu i kiedy dobierałem się do jego rozporka mówił, że się boi. Nie mogłem go namawiać. Liczyłem na jakiś pierdolony cud, że za którymś razem nasze pieszczoty skończą się dobrym bzykaniem.

- Deku... - warknąłem wściekłe w jego wargi i znów mocno go pocałowałem.

- K-kacchan... Powinniśmy już wychodzić. - zapiszczał.

- Chuj ze szkołą.

- C-co?

- Jebać.

Nie naciskałem. Deku nie był gotowy na nasz pierwszy raz, nie było tematu. Takie były moje zasady. Może byłem dupkiem, ale szanowałem omegi, szczególnie jeżeli chodziło o sprawy intymne. Z nimi było inaczej, niż z alfami, czy betami. Zawsze były delikatniejsze i bardziej czułe na każdy dotyk. Nie rozumiałem tylko, jak Deku mógł być tak opanowany, jeżeli chodziło o podniecenie. Dotykałem go po całym ciele, ale on nawet na chwilę nie rozchylił nóg, co było zgodne z jego słowami. Nie chciał, to nie, ale ja byłem coraz bardziej sfrustrowany, że mam przy sobie śliczną omegę i nie mogę nic z nim zrobić.

Leżeliśmy w łóżku, a raczej to on leżał w łóżku, a ja na nim. Kirishimy jeszcze nie było w akademiku, mimo że do lekcji zostało dwadzieścia minut i mieliśmy cały pokój dla siebie. Atmosfera była gęsta. Nasze zamglone spojrzenia krzyżowały się ze sobą, a oddechy mieszały. Złapałem go za policzek i pogładziłem go czule. Przejechałem palcami w dół po jego szyi, kierując się do klatki piersiowej. Złapałem go za pierś i ścisnąłem. Była zajebista, mimo że płaska, przecież był męską omegą, a tylko u osobników kobiecych rosły do dużych rozmiarów. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, uwielbiałem to w nim. Był taki słodki i drobny, a jego sutki małe i ładne. Podobało mi się.

- Deku... - westchnąłem w jego wargi, całując je zaraz po tym w bardzo namiętny sposób. - Jeszcze chwila... Uwielbiam cię.

- K-kacchan... Chodźmy już.

- Jeszcze jest czas.

- Iida mówi, że uczniowie U.A powinni być piętnaście minut przed czasem.

- On pierdoli głupoty.

- To przewodniczący!

- I co z tego? Przewodniczący bredzi od rzeczy. Pewnie ma coś z głową. - spojrzałem mu w oczy i lekko skrzywiłem się.

Deku zaśmiał się w uroczy sposób i położył mi dłoń na policzku. - Też chciałbym zostać... Nie potrafię się tobą nacieszyć. - złapał mnie za włosy i pogłaskał je czule. - Mógłbym tak całymi dniami, Kacchan.

- To pierdolmy zajęcia.

- Aizawa zadzwoni do naszych rodziców.

- On ma wyjebane. Musimy po prostu zdać. A razem... Zdamy na pewno. - powiedziałem w jego usta i znów je pocałowałem. - Jak coś to zwalisz na mnie.

- I co powiem? Że położyłeś się na mnie i nie chciałeś wstać? - znów zaczął się śmiać i trącił mój nos swoim.

- Mów co chcesz. - przymknąłem oczy i złączyłem nasze usta na krótką chwilę. - Może po prostu powiedzmy mu, że... Jesteśmy no...

- Razem?

- Zrozumie. - przygryzłem dolną wargę. - Chyba najłatwiej tak będzie o nas powiedzieć.

- Jesteśmy parą?! Tak oficjalnie!

- Na to wychodzi. Uwiodłeś mnie, mały zasrańcu. - powiedziałem zmysłowo w jego skórę na szyi i przejechałem po niej językiem, zostawiając mokry ślad.

- Ty mnie też, duży zasrańcu!

- Ej! Uczysz się ode mnie!

- A ty ode mnie. - przejechał dłońmi po moich plecach i uśmiechnął się do mnie ładnie.

Spojrzałem mu w oczy, a na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Rzekłbym, że mój wyraz twarzy po prostu trochę rozpogodniał. Byłem szczęśliwy, dzięki Deku i chciałem w końcu przestać ukrywać swoje uczucia. Pochyliłem się do niego i pocałowałem go. W bardzo czuły sposób poruszyłem wargami. Oboje zamknęliśmy oczy. On westchnął i od razu oddał pocałunek. Jego dłonie wylądowały na moim karku. Jego dotyk był delikatny, przez co jego osoba wydawała się krucha, a ja odczuwałem potrzebę chronienia go. Był w końcu moim omegą.

- Chodźmy już. - powiedziałem cicho i pogłaskałem go po włosach.

On tylko kiwnął głową i przejechał dłońmi po moich ramionach, powoli je ze mnie zdejmując. Też nie chciał się odsuwać. Czułem to. Najchętniej spędzilibyśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Powoli podniosłem się z niego i podałem mu dłoń, pomagając mu również wstać. Podszedłem do lustra i zacząłem poprawiać wygląd, aby nikt nie podejrzewał nas o robienie nieprzyzwoitych rzeczy w akademiku. Deku wyprostował swoją koszulkę i założył moja bluzę. Nic nie powiedziałem, skoro czuł potrzebę mojej bliskości i mógł zaspokoić ja moim zapachem, nie miałem nic przeciwko. Wzięliśmy jeszcze swoje plecaki i wyszliśmy z pokoju. Przechodząc przez próg, dostałem smsa. Wyjąłem telefon z kieszeni i widząc wiadomość od Kirishimy, szybko przeczytałem treść.

Kirishima: Nie zamykaj pokoju, pls! Spóźnię się, samochód nie chciał odpalić i z tego wszystkiego zostawiłem kartę w domu!

Bakugo: Spoko. Powiem Aizawie.

Kirishima: Dzięki, bro. Jesteś najlepszy.

Wywróciłem oczami i zostawiłem za nami uchylone drzwi.

- Kirishima się spóźni. - rzuciłem do Deku i złapałem go za dłoń. - Zostawmy otwarte drzwi.

- U-uh... Wszystko z nim w porządku?

- Tak. To tylko coś z samochodem. Nic poważnego. - splotłem nasze palce i zacząłem ciągnąć go w stronę windy.

- To dobrze. - kiwnął głową i odwzajemnił uścisk. - Myślę, że pan Aizawa może być trochę zły... Ale całe szczęście mamy pierwszą lekcję z All Mightem! - powiedział radośnie i aż podskoczył ze szczęścia.

- Ta... Swoją drogą dlaczego cię tak faworyzuje? - spojrzałem na niego, dalej idąc przed siebie.

- Cóż... Szczerze mówiąc, to widzi we mnie siebie. To chyba dlatego. - wzruszył ramionami. - Ale nie mów nikomu!

- To widać gołym okiem, Deku. - wywróciłem oczami.

- Wcale nie!

- Właśnie, że tak.

- Ale tak poza tym, to All Might jest niesamowity. Nie wiem, jak on to robi...

- Ta? I ty też chcesz być, jak on? Ze swoim delikatnym ciałkiem?

- Ćwiczę nowe ruchy! Może jesteś mistrzem w zadawaniu ciosów pięściami, ale daje z siebie wszystko i ćwiczę całą serię kopnięć!

- Widziałem... Ale wciąż jesteś drobny. 

- Nie aż tak, Kacchan... - uśmiechnął się lekko i z niewiadomych przyczyn zaśmiał się sam do siebie.

Uroczy.

W końcu doszliśmy do wyjścia z akademika, a droga na uczelnię też minęła nam szybko. Nie rozmawialiśmy, bo w zasadzie trochę się spieszyliśmy. Jedynie trzymaliśmy się za ręce. Otworzyłem drzwi od szkoły i przepuściłem Deku jako pierwszego, wchodząc zaraz za nim. Znów złapałem go za rękę, a on lekko zadrżał.

- Kacchan... - szepnął i spojrzał na mnie zakłopotanym wzrokiem.

- Co? - zapytałem i zacząłem iść przed siebie, przez co on musiał dotrzymać mi kroku.

- Wszyscy się patrzą...

- Cóż... Chyba nikt się po nas nie spodziewał... Związku.

- Ta... Nawet my.

- Nawet my.

Deku uśmiechnął się do mnie słodko i mocniej ścisnął moją dłoń. Spuścił wzrok i zarumienił się lekko. Najwidoczniej sam do końca nie wierzył w to, jaka relacja nas teraz łączyła. Ja też.

Sam lekko uśmiechnąłem się do siebie, widząc z jakim podziwem wszyscy na nas patrzą. Byłem dumny, że mam taką idealną omegę. Może miał kilka wad, ale... Jego dobre serce wszystko wynagradzało.

Nie podobało mi się tylko jedno.

Ta dwukolorowa para zazdrosnych oczu.


---

Yooo

Taki luźny rozdział o niczym, a jednak ważny hehe

Muszę jeszcze ładnie rozegrać kim jest All Might dlatego nie opisałam tego jeszcze. Miałam pewien pomysł, ale nie do końca mi się podoba i noo

Wiecie jak to jest

Ale mam nadzieję, że się podobało hehe

Do nexta!

Flo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top