jakim kurwa cudem

Była impreza u mieszańca, a ja najebałem się w trzy dupy. Siedziałem na zajebiście wygodnej kanapie, czując jak wódka ze mnie schodzi. Wokół miałem widownie, dosłownie, byłem jakąś jebaną atrakcją tego wieczoru i grupa randomów siedziała wokół mnie ciągle się na mnie patrząc i śmiejąc z rzeczy, które wygadywałem. Chociaż może znałem tych ludzi, nie byłem w stanie dobrze kontaktować i nie widziałem dobrze ich twarzy, jednie wnioskowałem tak z ich konwersjacji, bo nie mogli nadziwić się, jak bardzo miły byłem pod wpływem alkoholu. Byłem tylko pewny, że Kirishima siedział obok mnie, bo gadał te wszystkie głupstwa razem ze mną. Przecież sam siebie bym nie mówił, aż tak po wódce mi nie odpierdalało.

Najebany Shoto postawił na stoliku przed nami dwa piwa i wódkę. Po drodze prawie wypierdolił się o własne nogi, ale Deku w ostatnim momencie go złapał. Wszystko działo się tuż przede mną, więc ciężko mi było tego nie zobaczyć. Szczególnie, że po chwili zaczęli się głośno śmiać i obejmować, ledwo trzymając się na nogach.

- Kurwa... - powiedziałem sobie pod nosem, kiedy ktoś zgasił światło, a mi zachciało się spać jeszcze bardziej. Otworzyłem je po chwili szeroko, bo nie miałem zamiaru zgonować i sięgnąłem po miskę z czipsami, stawiając ją sobie na kolanach.

- Bakugo, kurwa, chyba trzeba iść potańczyć. - Kirishima powiedział blisko mojego ucha, bo ktoś nagle podkręcił muzykę. Poczęstował się paprykowym czipsem, a raczej ich garścią i wepchał je sobie do buzi. Towarzystwo wokół nas zaczęło się rozchodzić, idąc w stronę głośnika w salonie obok i przeznaczego miejsca do tańczenia.

- O czym ty do mnie pierdolisz. Ja ledwo siedzę. - prychnąłem, zaraz po tym się cicho śmiejąc. Było mi tak przyjemnie, miałem zajebisty stan. Zdecydowanie nie mogłem teraz usnąć.

- Chuj, kurwa, chodź. - wstał i zatoczył się, ale zachował równowagę.

- Idź, zaraz przyjdę. - machnąłem na niego ręką i położyłem ją na oparciu kanapy, rozsiadając się na niej, jak księciunio.

- Boże, pij częściej. Jesteś teraz taki miły, że połowa omeg z tej imprezy się do ciebie klei. - złapał się pod boki i zaczął się głośno śmiać.

Sam zastanawiałem się dlaczego moja przemiana po alkoholu była, aż tak drastyczna, ale nie wnikałem, bo czułem się zajebiście. Kirishima miał odwrotnie i zawsze po pijaku klął, jak szewc, a na co dzień był grzecznym (w miarę) i poukładanym gościem.

- Zawsze jestem miły, kurwa. Nie doceniacie mnie, chuje.

- Chuj, kurwa i tak cię wszyscy kochają, skurwysynu. Jesteś pierdolonym samcem alfa. - nie do końca zrozumiałem o co mu chodziło, nie w tym stanie. Byłem samcem i byłem alfą, ale chyba miał na myśli coś głębszego.

- Chuj. - nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc sobie przekląłem.

- Dobra idę tam, kurwa. Przyjdź zaraz do mnie, to się napijemy.

- Zjem trochę czipsów i już do ciebie zapierdalam, Kirishima.

Eijirou uśmiechnął się szeroko i trochę się tocząc, ruszył w kierunku grupy ludzi od razu łapiąc się jakiejś omegi, z którą zaczął tańczyć. W tym momencie ktoś bardzo rozbawiony wręcz padł na kanapę, tuż obok mnie, tak blisko, że nasze uda się stykały. Spojrzałem w bok i jak się okazało był to Deku. To nie był przypadek, że usiadł obok mnie, a raczej, że rzucił nim Tenya, aby siedział obok mnie.

- Bakugo, przypilnuj Midoriye przez chwilę. Wydziela silny zapach i już kilka alf chciało go zaciągnąć do sypialni. - powiedział zmartwiony. Był pijany, jak wszyscy, ale kontaktował najbardziej ze wszystkich. - Todoroki wymiotuje i nie może go pilnować, a ja muszę mu pomóc. Jest z nim słabo. Wiem, że mogę ci ufać.

- Okej, kurwa, przypilnuje go. Nikt tego szczyla kijem nie tknie.

- Kacchan, przecież nie jestem młodszy od ciebie. - wtrącił się Deku i złapał mnie za udo, patrząc prosto na moją twarz dużymi oczami. Ciągle się śmiał, może jarał zioło, albo coś, ale nie śmierdział. Może tak działał na niego alkohol, bo z tego co wiedziałem była to jego pierwsza impreza i pierwsze picie w życiu. Poza tym pan grzeczniutki i święty zioła by nie tknął.

- Morda. Teraz jesteś, bo cię pilnuje.

- Dziękuję, Bakugo. Broń go przed napalonymi, młodymi alfami.

- Bronię go od małego, więc coś o tym wiem. - gadałem to, co pierwsze przyszło mi na myśl, nie dbając o swoją reputację i respekt, na który pracowałem całe życie. - Spierdalaj już do mieszańca, bo zarzyga kibel.

To był fakt. Deku wydzielał naprawdę przyjemny zapach. Może to była wina alkoholu, że nie panował nad swoim naturalnym zachowaniem, a może zbliżała mu się ruja i podświadomie jego ciało szukało partnera. Całe szczęście ja nie tknąłbym go nawet, gdyby mi zapłacili, dlatego Iida przyprowadził go do mnie. Był pijany, mniej, niż ja, ale na tyle, że mógł zrobić idiotyczne rzeczy. No, a niechcianej ciąży z randomem to chyba nikt by nie chciał.

Tenya odszedł od nas, a ja z lekką irytacją spojrzałem na Deku, który ciągle się śmiał bez powodu. Nie byłem na niego tak wkurwiony, jak zawsze, cóż procenty robiły swoje i nawet dla niego byłem miły.

- Kacchan, może pójdziemy potańczyć? - zapytał i znów złapał mnie za udo. Zaczął nim dziwnie bujać, jakby to miało mnie przekonać do tego planu. Może by i przekonało, gdybym był w stanie stać.

- Na razie siedź na dupie. Może zaraz pójdziemy, ale najpierw muszę trochę wytrzeźwieć.

- To musisz coś zjeść, Kacchan. Przynieść ci coś? Widziałem pizzę w kuchni!

- Nie ruszaj się, kurwa. Mam czipsy. Chcesz, aby jakiś skurwiel cię wybzykał na blacie?

- Nic mi się nie stanie. Iida przesadza. - machnął ręką i chciał wstać, ale byłem szybszy. Moje ramie, które do tej pory było na oparciu, teraz znalazło się na karku Deku. Położyłem dłoń na jego klatce piersiowej i mocno trzymałem.

- Nie idziesz nigdzie, kurwa. Jestem alfą i Iida nie przesadzał. Pachniesz tak ładnie, że gdybyś nie był Deku, to pewnie sam bym cię zaliczył.

- Czyli podobam ci się, Kacchan?

- Co ty pierdolisz?

- Skoro chciałbyś to ze mną zrobić, to chyba ci się podobam. W dodatku jesteś dla mnie taki miły, jak nigdy.

- Nawet jeśli, to na pewno nie mamy zgodnych genów i gdybym cię pocałował, poszedłbym się porzygać.

- To może to sprawdzimy? - zachichotał do mojego ucha i nieco się we mnie wtulił.

Otworzyłem nieco szerzej oczy, a we mnie jakby coś drgnęło. Jego propozycja była kusząca, ale tylko dlatego, bo tak ładnie pachniał. Zamilkłem na chwilę, bo nie wiedziałem co powiedzieć. Alkohol pchał mnie do popełniania czynów, których na trzeźwo nigdy w życiu bym nie zrobił.

- Kacchan... - powiedział i całkowicie się do mnie przytulić, kładąc głowę na moim ramieniu. Objąłem go szczelniej, patrząc w jego oczy nieco z góry.

- Może jesteś słodziutki, ale nie.

- Kacchan...

- Ty w ogóle potrafisz się całować, kujonie?

- Nie wiem. Nigdy tego nie robiłem. - zagryzł wargę, ciągle uśmiechając się do mnie w tak kuszący sposób.

Odwróciłem głowę i zaśmiałem się pod nosem. Coraz bardziej mnie kusiło, a jego zapach był tylko ostrzejszy. Ale...

- Nie. Będziemy tego żałować. - odpowiedziałem stanowczo, ale nie przestałem go przytulać. Przytulanie do niczego nie zobowiązywało, a było przyjemne w chuj, szczególnie w tym stanie.

- Kacchan... To chodźmy potańczyć. - Deku uniósł głowę i spojrzał prosto w moje oczy, nieco na mnie wchodząc.

- Zaraz. - mruknąłem, odchylając głowę do tyłu. Było mi coraz lepiej, stan był zajebisty, ale nie byłem w stanie nic robić oprócz siedzieć i jeść.

- Kacchan, nie chce przesiedzieć tak super imprezy... - położył rękę na moim brzuchu i spojrzał na mnie, jak zbity szczeniak.

- Przecież za chwilę pójdziemy, kurwa.

- Kacchan, chwila już minęła. - jęknął i wszedł na moje kolana, siadając na nich bokiem. Automatycznie objąłem go w pasie, a on złapał mnie za szyję obiema dłońmi, zaraz potem zarzucając je na min kark. - No, Kacchan... - wydął dolną wargę i spojrzał mi w oczy.

Zapach Deku stał się jeszcze silniejszy. Siedział na mnie, był lekki i szczupły i to mi się podobało. Nie był złą omegą, był omegą, na którą na trzeźwo bym nie spojrzał. Teraz byłem zbyt rozluźniony przez alkohol i nie kontrolowałem tego co się dzieje. Poniosło mnie, dlatego tak blisko przytulałem się z tym kujonem.

- Kacchan... W sumie tak możemy posiedzieć. - rozchylił swoje usta i spojrzał na moje, a potem znów w moje oczy. Zbliżył się do mnie trochę, tak samo jak ja do niego. Robiło się między nami gorąco.

- Też tak myślę. - złapałem go jedną ręką za udo.

Załączyłem powoli nasze nosy. Deku zachichotał w chuj słodko, ale spoważniał po chwili. Zamknęliśmy swoje oczy w tym samym momencie, kiedy pocałowałem delikatnie jego wargi. Zrobiło mi się gorąco, ale byłem opanowany. Śliczny zapach Deku gwałtownie zaczął być jeszcze mocniejszy. Nie panowałem nad sobą i uległem temu kujonowi, kurwa.

- Oi, Deku...

- Jakie to przyjemne, Kacchan. - szepnął zawstydzony i przysunął się do mnie blizej, a ja automatycznie mocniej go objąłem. - Chcę jeszcze. - powiedział, jednak czekał na mój ruch.

To ja go pocałowałem i to ja miałem kontynuować. Nie miałem zamiaru mu odmawiać. Znów załączyłem nasze usta, ale tym razem nie był to zwykły całus. Zacząłem nimi powoli poruszać. Było mi dobrze w chuj, nie chciałem przestawać. Wargi Deku smakowały lepiej, niż przypuszczałem, w zasadzie czułem, że mogę całować go godzinami. Były delikatne, bardzo delikatne, niczym, ani nikim nie skażone. On zaczął powoli naśladować moje ruchy. To był jego pierwszy pocałunek, ale nie szło mu źle. Skubnąłem wargami jego górna wargę, a on cicho zamruczał. Lekko drżał, chyba ze stresu i przyjemności, która była zdecydowanie duża. Wykorzystałem okazję, kiedy pogłębiałem nasz pocałunek po raz kolejny i wysunąłem do jego ust język. On zatrzymał się na chwilę, chyba nie wiedział co zrobić, ale ja miałem to w chuju i lizałem to co mogłem. On zajęczał w moje wargi, a jego zapch zrobił się nieznośnie słodki, na tyle, że czułem, że teraz nigdzie go nie wypuszczę.

- Deku... - odsunąłem się od niego trochę i przejechałem ręką po jego plecach. - Jesteś mokry? - zapytałem cicho.

- Kacchan... Nie pytaj o takie rzeczy... - westchnął, a jego oddech naprawdę przyspieszył. - Poza tym sam wiesz. Przy tobie nie da się... Nie być mokrym. - był zawstydzony w chuj, ale podniecił się tak samo, jak ja.

- Tak? Codziennie na mój widok masz ksiel w gaciach?

- Kacchan, n-nie mów o takich rzeczach. - odwrócił ode mnie głowę w bok, a ja cicho się zaśmiałem i pocałowałem go w policzek.

- Słodki jesteś... - mruknałem. - Nie dziwię się, że tyle alf chce cie dzisiaj przelecieć. Jeszcze ten zajebisty zapach...

- Ty też chcesz, Kacchan?

- W chuj chcę, ale nie zrobię tego. Nie bez powodu Iida przyprowadził cię do mnie. Całe szczęście od całowania nie zachodzi się w ciążę. - złapałem go za policzek i przekręciłem jego głowę w swoją stronę, aby spojrzeć mu w oczy. - Ale nie ukrywam, że twoje mokre majtki mi pochlebiają.

- K-kacchan... - jęknął i znów przysunął się do mnie, mocniej się do mnie wtulając.

Złapałem go za podbródek i powoli znów załączyłem nasze wargi. Wysunąłem język do jego ust i splątałem go z językiem Deku. On zamruczał zadowolony i złapał mnie za policzek, a ja położyłemm swoją rękę na jego talii. Znów zaczęliśmy się całować, ale tym razem nie było tak słodko i powoli, a w chuj namiętnie. Ja tu rządziłem. Deku się gubił, czasem nie wiedział co zrobić i spinał się. Nie przeszkadzało mi to, po prostu go całowałem i bawiłem się przednio

Kątem oka zobaczyłem, że ktoś idzie w naszą stronę z dużym kartonem. Był to Kirishima, a widząc mnie i Deku razem, spojrzał na mnie wymownie. Przerwałem nasz pocałunek, a Deku spojrzał na mnie z małym rozczarowaniem. Chciał więcej, ja też, ale Eijirou przyszedł i nie wypadało.

- No, no tego się nie spodziewałem. - usiadł obok nas, a pizze postawił na stole i od razu podał nam po kawałku.

- Morda, Kirishima. Ja nie komentuje, jak wyrwiesz sobie jakąś niunie. - mruknąłem i ugryzłem pizze. Od razu zrobiło mi się lepiej. Tego potrzebowałem. - Poza tym samo wyszło...

- To przez Iide. To on mnie tu przyprowadził. - zachichotał Deku. - A może... Dzięki Iidzie...

- Myślałem, że się nienawidzicie. - Kirishima rozsiadł się wygodnie na kanapie i zaczął zajadać się kawałkiem pizzy.

- Nigdy nie nienawidziłem Deku. - mruknąłem, głasząc delikatnie jego plecy.

- Naprawdę? - spojrzał mi w oczy, a jego tęczówki zaświeciły.

- Tak... Może jestem skurwysynem, ale zawsze starałem się o ciebie dbać. Jakby nie patrzeć jesteś bezbronny w takich sytuacjach, jak ta.

- No w chuj czuć twój zpach Deku. Słyszałem, jak kilka dupków o tobie gadało, kiedy byłem w kuchni.

- W takich sytuacjach masz zawsze przychodzić do mnie, albo do Kirishimy. My potrafimy nad sobą panować.

- No dokładnie, jesteśmy od dziś twoimi ochroniarzami, Midoriya! - wyszczerzył się. - W najgorszym wypadku może skończyć się na całowaniu.

- Morda. - warknąłem, piorunując go spojrzeniem, na co on się roześmiał. Przecież panowałem nad sobą i swoimi instynktami. W miarę. To, że całowałem się z Deku było tylko jego winą. To on mnie sprowokował, a ja dałem się skusić. Nie żebym narzekał, było przyjemnie, a jego usta smakowały naprawdę dobrze.

- Kochany jesteś, Kacchan. - mruknął cicho i położył głowę na moim ramieniu, zsuwając się tak, aby siedział między moimi nogami. Teraz było mi łatwiej go przytulać. Pocałowałem go mimowolnie w czoło, a on przymknął oczy i uśmiechnął się.

- Nie pozwoliłbym aby ktokolwiek cię skrzywdził. - powiedziałem do jego ucha, całując je, a on cicho westchnął i złapał mnie za dłoń. Splątał razem nasze palce i wtulił się w moją klatkę, wygodnie się o mnie opierając. Zamknął oczy i lekko się uśmiechnął.

Słodki.

- Deku, jak jesteś śpiący, to możemy iść do sypialni. - zaproponował Kirishima. - Pójdziesz spać, a my cię popilnujemy.

- Nie, nie! Nie chcę mi się spać! - zaprzeczył szybko. - Chce iść potańczyć, ale Kacchan mi nie pozwala! A w jego ramionach jest tak ciepło...

Kirishima znów spojrzał na mnie wymownie. Wiedziałem o co mu chodzi. Sugerował mi spojrzeniem, że chyba coś z tego będzie. W żaden sposób na to nie przeczyłem. Deku był słodką omegą. Dużo alf go chciało, a on od małego za mną biegał i nie patrzył na nikogo innego. Może relacja między nami była czysto przyjacielska, chociaż to dużo nazywać ją przyjacielską, ale teraz jakby coś w nas pękło przez ten alkohol. No i od kiedy poszliśmy do liceum on ciągle wszędzie łaził z mieszańcem, Tenya i Uraraką.

- Możemy już iść potańczyć, jeżeli dalej chcesz. - powiedziałem do Deku, gładząc jego brzuch.

- Tak! - poderwał się, szybko ze mnie wstając i zaczął ciągnąć mnie za rękę. Zaśmiałem się pod nosem, po raz kolejny wywołał uśmiech na mojej twarzy, to było miłe.

Wstałem i spojrzałem na Kirishimę, który też już stał. We trójkę udaliśmy się w stronę salonu gdzie wszyscy tańczyli, a Deku nawet na chwilę nie puszczał mojej dłoni. Kirishima od razu dorwał jakąś niunię, a ja objąłem biodra Deku i nie puszczałem go nawet na sekundę. Całowaliśmy się co chwilę, bujając się w rytm muzyki, a on ciągle słodko się śmiał. Było przyjemnie, czułem, jak podbrzusze mi wariuje. Był naprawdę piękny i nie rozumiałem dlaczego nie widziałem tego wcześniej.

Wkurwiłem się, kiedy do tańca dołączyło kilka alf. Nie znałem ich, ale widziałem, jak patrzyli na Deku. On na pewno był przed rują, dlatego tyle osób miało na niego ochotę. Objąłem go szczelniej, patrząc na nich z nienawiścią, a niczego nie świadomy Deku, tylko wtulił się we mnie jeszcze bardziej.

- Nigdzie i z nikim beze mnie się nie ruszaj. - powiedziałem do jego ucha, ściskając nieco jego pośladki.

- Nie mam zamiaru. Dzisiaj chcę bawić się tylko z tobą. - spojrzał mi głęboko w oczy i zagryzł wargę, zaraz szeroko się uśmiechając.

Wbiłem się po tym w jego usta, przymykając swoje oczy, a on chętnie odpowiedział na tę pieszczotę. Nasze biodra zetknęły się ze sobą, a on westchnął cicho i położył rękę na mojej klatce.

- Kacchan... - jęknął cicho w moje wargi, a jego nogi zrobiły się miękkie, bo całkowicie się na mnie zaparł, przez co musiałem trzymać go mocniej. - Chciałbym spróbować jeszcze jakiegoś alkoholu. - powiedział do mojego ucha.

- A co byś chciał? - pocałowałem go w szyję.

- Nie wiem. Nie znam się. Ale chciałbym przy tobie napić się jeszcze mocniej. Wiem, że nie pozwolisz mi na żadne głupoty. - mówił ciągle do mojego ucha. Brzmiał cholernie zmysłowo, mimo że pewnie nie zamierzał. Nieświadomie rozpalał mnie coraz bardziej. Z sekundy na sekundę miałem ochotę dotykać go tylko więcej i więcej, za bardzo mnie kusił, ale w jakiś sposób nad sobą panowałem.

- To chodź. Najeb się ostro, Deku. To twoja pierwsza impreza, więc będę cię pilnować. - złapałem go za rękę i krótko musnąłem jego usta. - W sumie... Też jeszcze bym się napił.

Deku spojrzał mi w oczy i zagryzł wargę. Zaczął ciągnąć mnie w stronę kuchni, gdzie powinny znajdować się jeszcze jakieś alkohole. Po drodze mięliśmy Denkiego, który siedział na małej kanapie w korytarzu i rozmawiał z jakimś fioletowym łbem, a raczej flirtował. Byli za blisko, jak na zwykłą rozmowę, poza tym ten gość był alfą, a Denki betą, więc na pewno kręcili ze sobą. Nie zobaczył nas i dobrze, nie chciało mi się tłumaczyć dlaczego nagle odwidziało mi się bycie niemiłym dla Deku.

- To co polecasz? - zapytał, kiedy stanęliśmy przy blacie, na którym stało kilka butelek z alkoholem.

- Piłeś whisky? - stanąłem za nim i złapałem go za biodra, kładąc głowę na jego ramieniu.

- Nie. Dobre?

- Zajebiste. Bierz i idziemy.

- Gdzie chcesz iść?

- Na spacer. Albo gdzieś usiąść. - pocałowałem go w policzek. - Gdzieś z dala od wszystkich. Chcę trochę z tobą pobyć.

- Okej. - wziął butelkę ciemnego alkoholu, którą wcześniej mu wskazałem i złapał mnie za rękę. - Znajdźmy jakieś miejsce. - zaczął ciągnąć mnie w stronę kuchennego wyjścia, które prowadziło do ogrodu.

Dałem mu się prowadzić. Ominęliśmy stado kolejnych napalonych skurwysynów i wyszliśmy na zewnątrz. Było całkiem ciepło, nie było wiatru, a powietrze było przyjemne i rześkie. Deku często bywał u mieszańca, więc wiedział gdzie iść. Minęliśmy wielki basen, idąc w stronę niewielkiej altany z grillem. Miał w chuj wielki dom, a my mieszkaliśmy w zwyczajnych blokach. Cóż jego ojciec był wpływowy i obrzydliwie bogaty.

Usiadłem na ławce, a Deku usiadł na mnie, a raczej znów między moimi nogami, swoje zarzucając na wolne miejsce obok. Podał mi butelkę i wtulił się we mnie. Lekko drżał, chyba było mu zimno. Nie myśląc dużo, zadjąłem z siebie skórzaną, czarną kurtkę i okryłem nią jego ramiona, dodatkowo go przytulając.

- Kacchan, będzie ci zimno.

- Nie będzie. - pocałowałem go w czubek głowy, po czym odkręciłem butelkę i przekazałem ją w jego dłonie. - Pij.

Deku wziął niepewnie jednego łyka, a zaraz po tym drugiego. Oddał mi whisky, po czym również się napiłem, ale trochę więcej. Odstawiłem alkohol na bok i spojrzałem na Deku, który właśnie gryzł wargę.

- I jak? Dobre?

- Na pewno lepsze, niż wódka.

- Nie wierzę, że pijesz dzisiaj pierwszy raz. - prychnąłem, gładząc jego udo od wewnętrznej strony. - Jesteś zbyt grzecznym kujonem.

- To Todoroki mnie namówił, abym tu przyszedł.

- Kręcisz z nim, co nie? - zapytałem, nieco się krzywiąc. - Widziałem raz was po szkole w kawiarni.

- Nie... Znaczy nie wiem. Nie wiem co mam o tym myśleć. - Deku nieco posmutniał i położył głowę na mojej klacie.

- Mogę mu obić mordę, jak chcesz.

- Nie! Nie trzeba, Kacchan! - zaprotestował szybko. - Ja poradzę sobie z tym. - zapewnił i złapał mnie za dłoń, przyciskając ją do swojej klatki piersiowej. Właściwie przytulił ją, jak miśka.

Nie podobało mi się to, że moje przypuszczenia się sprawdziły. Deku był teraz w MOICH ramionach, rozmawiał ze MNĄ i to MI oddał swój pierwszy pocałunek. Po prostu wkurwiłem się, ale kiedy on mnie dotykał od razu się uspokajałem. Działał na mnie lepiej, niż melisa, kiedy byliśmy tak blisko siebie.

- Nie chce teraz o nim gadać. Nie wiem dlaczego, ale się na niego zdenerwowałem. - burknął. - Nic nie zrobił, ale... Ale jestem zły!

- Może dlatego, bo się schlał w chuj, a to on powinien być na moim miejscu.

- Nie powinien! Tak jest idealnie! - zrobił się czerwony ze złości, a jego brwi trochę się zmarszczyły. Jego usta wykrzywiły się w mały grymas. Spojrzał na mnie z małym gniewem w oczach. Oczywiście nie był na mnie zły, tylko na na schlanego w trzy dupy mieszańca.

- Czyli wolisz mnie od niego? - przesunąłem się do jego twarzy i przymknąłem oczy, pocierając lekko nasze nosy o siebie.

- T-tak... - szepnął i położył dłoń na moim policzku, trochę mnie do siebie przyciągając.

Zamruczałem zadowolony i powoli załączyłem nasze wargi. Czułem, że się uśmiechnął, ale szybko przestał, kiedy wsunąłem język do środka jego ust. Teraz jego ruchy były pewniejsze, szybko się uczył, a mi się to podobało. Odnosiłem wrażenie, że chciał tylko więcej i więcej. Jęknął cicho, kiedy gwałtownie przyspieszyłem ruchy swoich warg, a ta pieszczota zrobiła się cholernie namiętna. Zacząłem dotykać go po brzuchu, który był naprawdę chudy. Przez chwilę pomyślałem, że Deku tak bardzo dba o wygląd, że nie odżywia się poprawnie, ale zmieniłem zdanie kiedy wysunąłem dłoń pod jego koszulkę i poczułem delikatny zarys mięśni.

- Kacchan... - oderwał się od razu ode mnie, a jego oddech był mocno przyspieszony.

- Cicho, nic ci nie zrobię. - zapewniłem, patrząc mu w oczy.

- W-wiem... - odwrócił wzrok.

- Więc o co chodzi?

- Napijmy się.



----

Dzień dobry dzień dobry!

Cóż mogę powiedzieć... 3 k słów XDDD

Jak wam się podoba nowa książka? Piszę ją całkowicie luźno, będzie trochę dram miłosnych i nie zabraknie namiętności 😂❣️

Właśnie tak wyobrażam sobie naszych chłopców pijanych - Całkowicie miły Bakugo i nieco zadziorny, niedomyślny Midoriya (a przynajmniej mam nadzieję, że tak wyszło 😂)

Mam nadzieję, że się podobało i zostaniecie tutaj na dłużej! Myślę, że rozdziały będą często, bo pisze mi się tę książkę wyjątkowo łatwo 🥰

To do nexta, Aniołki!

Flo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top