dobrze
Deku mocno trzymał mnie za rękę. Lekko przygryzał dolną wargę i patrzył na chodnik, a jego policzki były rumiane. Robiliśmy bardziej zawstydzające rzeczy, a on, na litość boską, zachowywał się jakbym nigdy nie włożył mu języka do gardła.
Czułem poirytowanie, ale takie dobre. Może to nie było to... Bo byłem szczęśliwy. Nie miałem pojęcia co to za kurewsko dobre uczucie, ale nie chciałem aby mijało. Deku był słodki i nie odstępował mnie na krok. Zachowywał się, jak mój omega, który nawet na chwilę nie opuszczał swojego alfy. Cholernie mi się to podobało. W końcu mogliśmy poświęcić czas tylko sobie, a okazywanie uczuć szło nam zadziwiająco łatwo.
Ścisnąłem mocniej jego dłoń, bo nie miałem zamiaru go puścić. Chyba już nigdy.
Spacerowaliśmy po mieście. Nie chciało mi się ruszać dupy z domu, ale byłem gotowy do poświęceń, jeżeli mogłem przez chwilę popatrzeć na tę głupią wypełnioną szczęściem buźkę nerda. Był zadowolony z naszych drobnych zakupów, ale jednocześnie też zakłopotany, bo to ja za niego płaciłem.
- Kacchan, wracamy? - zapytał nagle i odważył się spojrzeć na moją twarz.
- Już? - uniosłem wysoko brwi. - Jesteśmy na mieście od trzech godzin.
- Po mojej rui czuję się osłabiony... no i już bolą mnie nogi.
- Jasne. Czyli chcesz zamówić ten kebab do domu?
- Tak! Ale w zasadzie moglibyśmy zahaczyć o jakąś drogerię. Mam suchą skórę i kupiłbym jakąś maseczkę... Albo krem. - podrapał się po głowie, patrząc przed siebie.
- Powinna być zaraz za tym zakrętem. - wskazałem na ulicę przed nami, która zawijała się obok jednego z białych i wysokich domów.
- O super!
- Ale nie masz suchej skóry.
- Mam!
- Nie.
- Tak!
- Deku, całowaliśmy się dzisiaj z godzinę i ciągle cię dotykałem. Przyznaj się, że po prostu lubisz maseczki. - wywróciłem oczami.
- Alfy tego nigdy nie zrozumieją. - parsknął śmiechem. - Jeszcze przyznasz mi rację, Kacchan. - nagle zaszedł mi drogę i złapał mnie za boki, wtulając się we mnie.
Objąłem go w pasie i spojrzałem mu w oczy. - Co tak nagle? - zapytałem będąc zaskoczonym jego zachowaniem.
- Po prostu jestem szczęśliwy, że... No wiesz... Próbujemy i wszystko idzie dobrze. - uśmiechnął się do mnie ciepło. - Długo tego pragnąłem. Jednak marzenia się spełniają.
Miał rację. Marzenia zdecydowanie się spełniają. W końcu związek z nim był moim marzeniem, które właśnie zaczynało się spełniać. Może nie nazywaliśmy siebie jeszcze parą, ale wszystko było na dobrej drodze, aby tak się stało. Był taki śliczny... Nie jeden alfa go chciał, ale on wybrał mnie. Czułem się na swój sposób wyróżniony, ale też lepszy od tych wszystkich dupków, którzy go podrywali. Pochyliłem się nieco i musnąłem jego wargi. Nie miałem odwagi powiedzieć tego głośno, ale cholernie mi na nim zależało i ten gest miał być potwierdzeniem jego słów.
- Wiem, że po prostu ci zimno.
- Wcale nie.
- Chodźmy już do domu, bo zaraz zamienisz się w kostkę lodu. - westchnąłem i zsunąłem z siebie kurtkę, zostając w samej bluzie. Zarzuciłem ją na jego ramiona i pocałowałem go w czoło. - Nie dziękuj. - znów złapałem go za rękę i zacząłem ciągnąć go w stronę drogerii.
- Kochany jesteś, Kacchan. - powiedział cicho i mocniej zacisnął palce.
Dalej szliśmy w ciszy. Droga nie była długa. Zajęła nam ledwie trzy minuty. Weszliśmy do środka, mówiąc ,,dzień dobry" i od razu pokierowaliśmy się w głąb sklepu. Wziąłem po drodze koszyk i dołączyłem do Deku, który już skakał wokół standu z maseczkami. Stanąłem obok, grzecznie czekając, aż w końcu sobie coś wybierze. Nie sądziłem, że będzie mówił sam do siebie przy wyborze kosmetyków. Byłem pewien, że ma taki zwyczaj tylko przy nauce i robieniu notatek, ewentualnie przy rozmyśleniach.
Nerd nagle zaczął kierować się w moją stronę z dwoma cienkimi opakowaniami. Zatrzymał się obok mnie, wgapiony w produkty i spojrzał na mnie zakłopotany.
- Nie wiem, czy wziąć tę ze złotem, czy awokado. - ułożył usta w dziubek.
- Co to za różnica?
- Duża!
- To weź dwie. - wzruszyłem ramionami. - Ile to kosztuje? Pewnie jakieś marne pieniądze, więc co to za różnica.
Deku uśmiechnął się do mnie szeroko. Wgapiał się we mnie chwilę, jak szczeniak w miskę mleka i lekko przygryzł dolną wargę.
- Nie musisz za mnie płacić, Kacchan.
- Nie pierdol i idź wybierz te maseczki, głupi nerdzie. - powiedziałem groźnie i pocałowałem krótko jego wargi. Może byliśmy w sklepie, ale nikogo nie było wokół dlatego w ogóle się nie krępowałem.
- Głupek... - zaśmiał się i potarł swój nos o mój, po czym odsunął się ode mnie o krok. Spojrzał mi figlarnie w oczy i bardzo zadowolony wrócił do miejsca z maseczkami.
- Oi, Deku... - powiedziałem sobie pod nosem. Jego wzrok był bardziej kuszący, niż powinien i zdawało mi się, że on doskonale o tym wiedział. Dawałem się łatwo sprowokować i wiedziałem, że po powrocie do domu czekają nas namiętne chwile w wannie. To przez niego naszła mnie ochota na czułości i musiał ponieść konsekwencje za swoje niegrzeczne spojrzenie. Bo to była jego wina.
Deku wziął sobie do serca moje słowa i wrócił do mnie obładowany maseczkami. Nie miałem pojęcia ile ich było, ale zdecydowanie dużo. Przynajmniej już wiedziałem co kupić mu na święta. Zakupy razem to jednak nie był taki głupi pomysł. Chytry i sprytny. Wrzucił wszystko do koszyka, który ciągle był w mojej ręce i znów posłał mi słodki uśmiech.
- Chcę jeszcze... Coś. Może jakiś balsam do ciała? - złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę alejki z rzeczami do różnego rodzaju higieny.
- Bierz co chcesz, ale mógłbyś się pospieszyć. Stanie i gapienie się na rzeczy, które kompletnie cię nie obchodzą i nawet nie wiesz do czego służą, jest cholernie nudne i męczące.
- Przyzwyczajaj się do zakupów ze mną. - zaśmiał się. - Powinieneś też coś sobie wybrać.
- Co niby?
- Może jakiś... Dezodorant? - zastanowił się.
- Sugerujesz mi, że śmierdzę?
- Co?! Oczywiście, że nie! - zaczął zaprzeczać. - Wręcz przeciwnie, Kacchan. Po prostu pomyślałem, że może są jakieś promocje...
- Popatrzę po drodze. - zatrzymaliśmy się w tym samym momencie obok półki z balsamami do ciała. - A teraz wybieraj.
Deku znów cicho zaczął się śmiać po czym znów zaczął do siebie mówić, zastanawiając się nad przyszłym zakupem. Nudziło mi się w chuj, dlatego też zacząłem chodzić wzdłuż alejki, w której byliśmy. Na samym jej końcu znajdował się regał z naprawdę dużym wyborem prezerwatyw. Cóż... Skoro Deku już mnie sprowokował, mogliśmy porobić w wannie przyjemniejsze rzeczy od francuskich pocałunków. Wrzuciłem do koszyka duże opakowanie cienkich gumek, lubrykant i kulę do kąpieli i już wiedziałem, że dzisiejszy wieczór będzie naprawdę udany.
---
Heeeeeeej
W końcu znalazłam czas aby coś napisać
Mam nadzieję, że się podobało <3
Flo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top