byłem pewien, że to żart

Deku: Kacchan, nie rozmawiaj z Todorokim dopóki nie wrócę do szkoły.

Bakugo: Co?

Deku: Nie chcę aby się dowiedział o mojej rui.

Deku: Nie rozmawiaj z nim, proszę.

Deku: Wszystko ci dzisiaj wytłumaczę!

Bakugo: Dzisiaj?

Deku: Bo przyjdziesz do mnie dzisiaj... Prawda, Kacchan?

Moja górna brew drgnęła, przez zirytowanie, jakie poczułem. Pomasowałem skroń i wziąłem głęboki oddech, chcąc jakkolwiek się uspokoić. Ale to było trudne. Szczególnie, że z natury nie należałem do zbyt opanowanych osób. No i w końcu chodziło o Deku, a on był najbardziej wkurwiającą osobą na tej planecie. Zdenerwowała mnie jego nagła zmiana decyzji na ostatnią chwilę, bo właśnie teraz planowałem iść do mieszańca i wyjaśnić mu całe zamieszanie ze mną i kujonem na ostatniej imprezie. Przeczytałem tego esemesa cudem, miałem wyciszony telefon i postanowiłem sprawdzić, czy w sklepie internetowym drogeri jest promocja na moje ulubione perfumy. Tylko przez moje niezrozumiałe zachowanie odebrałem wiadomość od Deku i zatrzymałem się po drugiej stronie korytarza, na którym przebywał mieszaniec.

Deku: Kacchan?

Nie odpisywałem przez dłuższą chwilę, ale nie na tyle długą, aby mnie poganiać. Nie chciałem niańczyć omegi w rui, ale czułem do niego dziwną słabość przez nasze bliskości na sobotniej imprezie. Nie potrafiłem mu odmówić i to wkurwiło mnie bardziej, niż jego nagła zmiana decyzji.

Czyli byłem zły na siebie bardziej, niż na Deku. Zajebiście.

Bakugo: Przyjdę.

Odpisałem krótko. Już miałem chować telefon do kieszeni, ale dostałem błyskawiczną odpowiedź.

Deku: Kacchan! Kupisz mi coś słodkiego? Proszę!

Bakugo: Jeb się, nerdzie.

Deku: Proszę!

Bakugo: Nie jestem twoim jebanym posłańcem.

Deku: Proszę! Proszę! Proszę!

Bakugo: To się określ co chcesz konkretnie, kurwa!

Deku: Niespodziankę!

Nerd był wkurwiający, ale nie potrafiłem dłużej się na niego złościć. Nie rozumiałem swojej zmiany, co do niego i nawet nie wiedziałem skąd ona wynikała. Westchnąłem ciężko i z lekkim grymasem na twarzy spojrzałem na wyświetlacz telefonu i moją konwersację z Deku. Poczułem lekkie ciepło na policzkach i odpisałem mu.

Bakugo: Okej. 

Bakugo: Ale jak nie będzie ci smakować to się wypchaj!

Deku: Dziękuję! Czekam na ciebie, Kacchan!

Podrapałem się po głowie i wsunąłem smartfona do kieszeni. Nie wiedziałem dlaczego miałem takie huśtawki nastrojów, a moje emocje zmieniały się bardziej, niż pogoda we wczesną wiosnę. Niepokoiło mnie to zjawisko, a jeszcze bardziej to, że przez te kilka dni Deku był w centrum mojej uwagi. I za cholerę nie potrafiłem nic z tym zrobić.

- Kurwa... 

- Co jest, Bakubro?

- Ten pierdolony nerd nie daje mi spokoju.

Nagle obok mnie pojawił się Kirishima. Jadł frytki, które kupił na stołówce, bo tylko w naszej szkole podawali frytki w czerwonych pojemniczkach, a on właśnie taki trzymał. Kiwnął nim w moją stronę, chcąc mnie poczęstować, ale ja tylko pokręciłem głową nie chcąc obżerać mu obiadu.

- Nadal?

- Nadal. - burknąłem. - Najgorsze jest to, że ciągle do mnie wypisuje i chce żebym do niego przychodził...

- To źle? - uniósł brwi i odstawił jedzenie na parapet. Wyciągnął z  plecaka colę i również chciał mnie nią poczęstować, ale ja znów odmówiłem w podobny sposób. 

- Nie wiem... Nigdy za sobą nie przepadaliśmy, a nagle on robi wszystko żebym spędzał z nim czas. - westchnąłem głęboko i oparłem się plecami o ścianę. - Może to dlatego, bo ma ruje i chce alfy i to ze mną miał swoje pierwsze... doświadczenia.

- Może mu się podobasz. - wzruszył ramionami, mówiąc tak spokojnie, jakby mówił o pogodzie. - Dużo omeg zawsze oczekuje czegoś więcej po takich sytuacjach, dlatego warto postawić sprawę jasno przed jakąkolwiek zabawą.

- A ja kurwa nie postawiłem. - westchnąłem i skrzyżowałem ręce na piersi, czując kolejną falę zdenerwowania. - Ale rozmawiałem z nim przecież...

- Może nie był szczery. Albo to przez ruję.

- Kurwa... Muszę znów z nim pogadać. Nie mam zamiaru w nic się pakować, a na pewno nie z Deku.

- Czemu nie? Przecież fajna z niego omega... I bardzo wyładniał. To dobry materiał na partnera. No i pasujecie do siebie...

- Czy ty próbujesz mnie z nim zeswatać?! - uniosłem się i spojrzałem na niego gniewnie.

- Nie no co ty, Bakubro. - zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu. - Po prostu... Jesteś moim najlepszym przyjacielem i ważne jest dla mnie twoje szczęście, a wtedy na tej imprezie... przy Midoriyi wyglądałeś na naprawdę szczęśliwego. - mówił spokojnie. Lekko uśmiechał się i patrzył gdzieś w bok, na oślep zakręcając butelkę coli, która wciąż trzymał w swoich rękach. - Wiem, że ciężko ci otworzyć się przed kimkolwiek i nie wszyscy rozumieją o co tak naprawdę ci chodzi. Zdaje mi się, że Midoriya rozumie cię lepiej lepiej, niż ty sam. Zwyczajnie się o ciebie martwię. Jesteś dla mnie, jak brat. To normalne, że staram się abyś miał wszystko co najlepsze... A Izuku wydaje mi się dla ciebie odpowiedni.

- Czyli co to znaczy? - moja twarz złagodniała, bo wypowiedziane przez niego słowa były naprawdę miłe. Ruszyły mnie i w tym momencie ciężko mi było kryć swoje emocje szczególnie, że chodziło o sprawę z Deku. - Chcesz mi powiedzieć, żebym robił to co uważam za słuszne?

- Nie koniecznie za słuszne... Po prostu rób to co czujesz. - poklepał mnie po ramieniu i znów się do mnie uśmiechnął.

Spojrzałem w dół zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi.  Miałem mieszane uczucia, nie wiedziałem właściwie jakie one są. Fakt faktem Deku nie chciał, aby mieszaniec dowiedział się o jego rui. Nie byłem pewien, czy to był jego prawdziwy motyw i tylko dlatego powstrzymał mnie przed tą rozmową, czy tak naprawdę chodziło mu o coś innego.

*

Miałem już pukać do drzwi, ale nagle one otworzyły się, a w progu stanęła pani Inko. Otworzyłem szerzej oczy, bo nie spodziewałem się, że o tej godzinie może być w domu. Moja dłoń mocniej zacisnęła się na ramiączku plecaka. Poczułem lekki stres, bo moja obecność mogła wydać się jej podejrzana. W końcu alfy, przychodzą do omeg w rui tylko w jednej sprawie. Ja natomiast w drugiej dłoni trzymałem torbę z małymi rogalikami i świeżo zrobione smoothie z mojej ulubionej kawiarni. 

- Dzień dobry... - mruknąłem cicho, spuszczając wzrok. - Ja do De... Izuku.

- Oh, Katsuki! Dzień dobry! Znów przyniosłeś dla niego lekcje? - przywitała mnie radośnie i lekko uścisnęła. Cóż, mimo mojej relacji z Deku, pani Inko była dla mnie, jak ciocia. Nasze rodziny bardzo się lubiły, a moja mama często chadzała z mamą Deku na kawę.

- Powiedzmy... - podrapałem się po głowie, puszczając wcześniej swój plecak. 

- Wejdź, kochany! Izuku właśnie bierze prysznic, więc poczekaj na niego w jego pokoju. Ja muszę wracać do pracy.

- Myślałem, że ma pani wolne, skoro jest pani w domu.

- Wyszłam tylko na chwilę przez stan Izuku. Zadzwonił do mnie cały zapłakany. Musiałam przyjechać. To moje jedyne dziecko, w dodatku omega... Wiem, jak ciężki ma teraz okres. - powiedziała, uśmiechając się smutno. - Wiem, że mogę ci zaufać, ale mam nadzieję, że wziąłeś proszki, Katsuki.

- Tak, oczywiście. Nie mógłbym skrzywdzić Dek... Izuku. - poczułem lekkie ciepło na policzkach, przez co odwróciłem wzrok. 

- Cieszę się, że znów lepiej się dogadujecie. Jesteś ważny dla Izuku. - złapała mnie za ramię, uśmiechając się do mnie czule. - Muszę już się zbierać. Jeżeli zgłodniejecie zamówcie sobie coś. - poczochrała moje włosy i ruszyła w stronę schodów, zaraz po tym szybko po nich zbiegając. Pomachała mi kiedy była na zakręcie, a później zniknęła za ścianą.

- Do widzenia... - powiedziałem bardziej do siebie, niż do niej, bo nie było szans, żeby mogła mnie jeszcze usłyszeć. Westchnąłem i czując lekki stres wszedłem do środka. 

Do moich uszu od razu dotarły hałasy z łazienki. Mieszkanie Deku nie było duże, a toaleta znajdowała się praktycznie obok wejścia, na przeciwko salonu połączonego z kuchnią. Zdjąłem buty i plecak, kładąc je przy reszcie rzeczy wyjściowych. Zrobiłem powoli krok do przodu i rozejrzałem się wokół. Wspomnienia z dzieciństwa wróciły, bo to właśnie w domu Midoriya bawiliśmy się najczęściej za małego. Pani Inko gotowała mi i nerdowi, a my siedzieliśmy na dywanie bawiąc się ulubionymi zabawkami. 

Wszedłem głębiej i nagle usłyszałem głośny dźwięk tłuczonego szkła. Drzwi od łazienki nagle się otworzyły, a w moich ramionach wylądował Deku owinięty od piersi w dół ręcznik. Otworzyłem szeroko oczy mocno, trzymając wolną dłonią jego talię. Serce zabiło mi mocniej, kiedy do mojego nosa dotarł jego delikatny, śmietankowy zapach. Nasze spojrzenia spotkały się. Oboje bardzo zdziwiliśmy się swoją obecnością. Nerd stał chwilę w bezruchu, ale nagle jego twarz zrobiła się cała czerwona i podskoczył w miejscu.

- Kacchan! Przepraszam! - zacisnął dłonie mocniej na białym ręczniku i zrobił mały krok do tyłu, ale ja wciąż nie puściłem jego talii.

- Nic się nie stało... - mruknąłem, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od jego buzi. - Mam dla ciebie smoothie i rogaliki... Mam nadzieje, że będą ci smakować. - powiedziałem spokojnie. Midoriya na ton mojego głosu uspokoił się, a na jego ustach zawitał serdeczny uśmiech.

- Dzi-dziękuję, Kacchan... Ale pozwolisz mi, że najpierw się ubiorę? - przygryzł dolną wargę i spojrzał w bok.

- Nie masz pod spodem nawet majtek? - zapytałem, wciąż opanowanym tonem, jednak moje serce znów zabiło mocniej. Moja dłoń mocniej objęła talię Deku. Było mi przyjemnie, nie rozumiałem dlaczego, ale nie chciałem go puszczać. Moje reakcje były cholernie dziwne i nie potrafiłem pojąć dlaczego tak delikatnie zachowywałem się wobec tego kujona, nie czując nawet jego rui.

- N-nie... - powiedział i znów spojrzał mi nieśmiało w oczy. - A-a... A ty jesteś ubrany.

- To źle?

- Trochę... Czuje się przez to niezręcznie. - wyznał. - Szczególnie, że jesteś tak blisko...

- Okej. Idź się ubierz. 

- A może ty się rozbierz?

- Co?

- Nic! Nieważne! - Deku odskoczył ode mnie, a jego twarz znów zrobiła się cała czerwona. Zaczął biec w stronę swojego pokoju, co raczej przypominało zabawne tuptanie, bo przez ręcznik nie mógł wykonywać swobodnych ruchów. - Zaraz przyjdę! Nie wchodź! - zniknął za drzwiami sypialni i zamknął je za sobą.

Spuściłem głowę i uśmiechnąłem się lekko do siebie. Musiałem przyznać, że rada Kirishimy była kojąca. Pokazywanie uczuć wobec Deku nie było bolesne, a wręcz przeciwnie - miłe i przyjemne. Wiedziałem, że powinniśmy jeszcze raz porozmawiać o sobotniej imprezie i o tym, co do siebie poczuliśmy, ale po prostu działanie było skuteczniejsze. Teraz byłem pewien, że Deku miał inny motyw, powstrzymując mnie przed rozmową z Todorokim. On po prostu zaczął oczekiwać ode mnie więcej.

---

Wiem, że krótki trochę, ale postanowiłam pisać krótsze rozdziały, a dodawać je częściej. To chyba lepsze rozwiązanie, bo mogę taki rozdział napisać na raz i nie muszę go później dokańczać. Często wypadają mi różne rzeczy, przez co nie mogę się zebrać do pisania i aktualizacje są raz na kilka miesięcy. Postaram się to zmienić :*

Mam nadzieję, że się podobało i przepraszam za błędy <33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top