|23|

- Och, nareszcie w Japonii. - jęknął Takumi leżąc na łóżku.

- Fakt, te podróże są męczące. - wymamrotałam z pełną buzią. Objadałam się właśnie czekoladą. Nie ma to jak dostać okresu i paść ofiarą własnego organizmu.

- Dlaczego się tak objadasz? - spytał chłopak. Połknęłam szybko kawałek czekolady.

- Że niby ja?! - pisnęłam odgryzając kolejny kawałek. Chłopak podniósł się I podszedł do mnie.

- A kto niby odgryzł właśnie jedną czwartą tabliczki, hmmm? - zapytał siadając obok mnie. Wytarł mi kciukiem kącik ust I zlizał z palca czekoladę. Przytuliłam się do mojego jedzenia próbując dać mu do zrozumienia, że nie podzielę się z nim.

- Jesteś okropny. - mruknęłam.

- Za to właśnie mnie kochasz. - zaśmiał się. Dziwak. Przewróciłam oczami odgryzając kolejny duży kawałek. - No widzisz?! Nigdy tyle nie jesz!

- Przesadzasz. - wymamrotałam z pełną buzią. Chłopak popatrzył na mnie.

- Znowu się ubrudziłaś. - powiedział wycierając mi buzię rękawem bluzy. - Piżamę, ręce i ściany też. Jesteś jak małe dziecko. - zachichotał.

- Bardzo śmieszne. - warknęłam. Chłopak pogłaskał mnie po głowie.

- Wiem. - wymamrotał ziewając. - Spać mi się chce. - jęknął. 

- To śpij. - odpowiedziałam.

- Dobrze, zatem dobranoc. - powiedział I zgasił światło. Zaczęłam się wpatrywać w sufit. Moja wybujała wyobraźnia zaczęła płatać mi figle.

- Takumiii? Co jeśli pod moim łóżkiem  są potwory, albo inkwizytor? - zapytałam.

- Nie ma tam nic. Idź spać. - wymamrotał.

- A jeśli są?

- Nie ma.

- Ale ja wiem, że są. - jęknęłam.

- Ugh, nie ma! - jęknął.

Takumi

- Ugh, nie ma! - jęknąłem. Odwróciłem się do ściany. Usłyszałem jak ktoś zbliża się do mojego łóżka. Odwróciłem się. Nad moim łóżkiem stała Sonia.

- Co się stało? - zapytałem.

- Przez najbliższe kilka dni musisz ze mną spać. - oświadczyła.

- Że co?! Dlaczego?! - pisnąłem.

- Wyobraźnia płata mi figle. Pod łóżkiem są potwory. - powiedziała tuląc się do mnie - Masz czekoladę?

- Nie, ty masz. - odpowiedziałem.

- To przynieś mi. - poprosiła robiąc do mnie słodkie oczka.

- Nie. Wystarczy, że pozwalam ci spać ze mną. - wymamrotałem. Dziewczyna wśliznęła się między mnie, a ścianę.
- O nie, nie pozwoliłem ci! Przecież ty mnie z łóżka wywalisz. - powiedziałem.

- Przesadzasz. - wymamrotała obejmując mnie mocno. Po chwili obrociła nas tak, że siedziała na mnie. Z trudem podniosłem się do siadu. Zbliżyła swoją twarz do mojej. Zacząłem uciekać wzrokiem gdzie popadnie.
- Patrz na mnie, chyba że chcesz, żebym wygrzebała ci gałki oczne i włożyła tak, że będziesz patrzeć tylko na mnie. - powiedziała.

- To gro... - Sonia przerwała mi i wpiła się w moje usta. Moje serce biło jak oszalałe. Odwzajemniłem pocałunek. Wepchnęła mi język do gardła. Dosłownie. Cholernie dziwne. Oderwałem się od niej. Ręce drżały mi jakbym miał zespół Parkinsona.

- Mogę teraz iść spać? - spytałem ziewając. Pokiwała głową.

- Dobranoc. - powiedziała I przytuliła się do mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top