|20.1|

- Yayoi? A może jednak pozwolisz nam zagrać taki mały koncercik w jednym z klubów? - pytałam idąc za naszą menadżerką.

- Przecież Ci mówiłam! Nie będziecie mieli czasu! - odparła.

- A dziś wieczorem? - zapytałam.

- Od dwudziestej trzeciej do czwartej nad ranem jesteście wolni. - wymamrotała patrząc na zegarek. Ułożyła stertę jakiś papierów leżących na biurku. - Skoro już się za mną przywlokłaś to możesz mi pomóc. - powiedziała wręczając mi stos papierów. Kurde molek, jakie to ciężkie!

- Co to za papiery?

- Jeśli się nie mylę to zgłoszenia Slipknot do Grammy Award, chociaż szczerze mówiąc gubię się w spełnianiu wszystkich swoich ról. - odpowiedziała Yayoi otwierając mi drzwi.

- To ty nie jesteś tylko naszą menadżerką?! - spytałam zdziwiona.

- Oczywiście, że nie. Załatwiam sprawy kilku zespołów na raz, ale póki co to wami się "opiekuję". - Pokazała cudzysłów palcami. Pokiwałam głową i próbowałam dogonić kobietę. Zatrzymałyśmy się przed szarymi drzwiami.
- To teraz będziesz mi pomagać w papierkowej robocie... - powiedziała. Właśnie wpakowałam się w kilka godzin pomagania menadżerce.

- Muszę?

- Tak. Sama sobie z tym nie poradzę, a po co mam kogoś wzywać skoro ty możesz mi pomóc? - No to się wkopałam bez dwóch zdań. Po kilku godzinach Yayoi pozwoliła mi wyjść z wytwórni. Widząc już z daleka, że na zewnątrz panuje ulewa puściłam się biegiem do najbliższego autobusu. Pół godziny później byłam już pod domem. Weszłam i zdjęłam przemoczony do suchej nitki płaszcz. Reszta ubrań niestety również była cała mokra.

- Wow! Gdzieś ty się tak wymoczyła?! - zapytała moja młodsza siostra widząc mnie całą mokrą.

- Na zewnątrz pada. I to bardzo. - powiedziałam. - Gdzie Takumi?

- Pewnie siedzi zrozpaczony w twoim pokoju.

- Mhm... Czekaj. Jak to zrozpaczony?! - spytałam.

- Bo ja i Sara... Jakby ci to powiedzieć...

- Krótko i zwięźle! - syknęłam łapiąc trzynastolatkę za ramiona.

- Razem z Sarą zmyłyśmy mu błękitny kolor z włosów. - wymamrotała licząc, że nie usłyszę. - I najpierw chciał nas pozabijać, a później wpadł w otchłań rozpaczy.

- Na kilka godzin was samych zostawić nie można! A gdzie w tym czasie była Tatiana i rodzice?!

- Rodzice są gdzieś na mieście, a Tatiana chyba też... - mruknęła. Zostawić je tylko na niecałą godzinę i już rabanu narobią. Westchnęłam ciężko I poszłam do Takumiego. Chłopak słysząc, że ktoś wchodzi od razu podniósł głowę i już miał uciekać.

- Spokojnie Takumi, to tylko ja. - zaśmiałam się. - Chcesz się przytulić? - zapytałam z szelmowskim uśmiechem. Chłopak bez wahania mnie przytulił.

- Aj! Mokra jesteś! - pisnął.

- Nie mogłoby być inaczej skoro na zewnątrz panuje ulewa. - Wzruszyłam ramionami. Wyjęłam z szafy czarne spodnie sięgające do kolan, T-shirt z Rammstein I połataną bomberkę, od której na kilometr cuchnęło benzyną. Nie ma to jak czas spędzony w garażu.

- Chyba przestało padać! - krzyknął Masato klejąc się do okna w którymś z pokoi. Słysząc to stwierdziłam, że nareszcie wyjdziemy. Kate i reszta podobno już na nas czekają.

- I znów zaczyna padać... - wymamrotała WooKyo. Przyspieszyliśmy swój "marsz". Doszliśmy do klubu. Te wieczory spędzone w nim były chyba jednymi z najlepszych wieczorów w moim dotychczasowym życiu.

Rozejrzałam się po korytarzu, którym właśnie szliśmy. Ściany, a nawet część sufitu były wypełnione plakatami różnych zespołów i neonowymi napisami. Idąc dalej dało się słyszeć głośną muzykę. Gdy weszliśmy muzyka zrobiła się już naprawdę głośna, a porozwieszane wszędzie neony raziły po oczach. Na parkiecie dostrzegłam jakiś zespół. Czyżby to moi starzy koledzy, z którymi grałam w maleńkim zespole zanim jeszcze wytwórnia zechciała się mną zająć?

- Tutaj zawsze jest tak głośno?! - zapytał Masato. Pokiwałam w odpowiedzi głową. Obejrzałam się w stronę zespołu. Nie miałam wątpliwości, że ich wokalistę i gitarzystę znam. Gdy skończyli grać jeden z chłopaków zeskoczył ze sceny i podszedł do mnie.

- Sonia? Ty tutaj?! Jakim cudem? - pytał.

- Chris! Wiedziałam, że to ty! - krzyknęłam. - Widzę, że zmienił się stary skład zespołu. - stwierdziłam.

- Roadrunner Records oprócz ciebie chcieli również naszego gitarzystę, basistę i perkusistę więc musieliśmy się zaopatrzyć w nowych członków. - wyjaśnił. - Szkoda, że nam ciebie zabrali. Chociaż słyszałem, że jak na tak młody zespół jesteście bardzo dobrzy.

- No ba! Tysiąc wyświetleń w tydzień. - zachichotałam.

- Według mnie to za mało! - burknęła WooKyo. - Gdybym była w... - nagle ktoś zatkał jej usta.

- Ale nie jesteś, a na osiągnięcie sukcesu trzeba czasu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top