|19.2|
- Hmmm... Brzmi ciekawie! - stwierdził.
- Bo jest ciekawe. - odpowiedziałam. - Mam pytanie. Nie sądzisz, że trochę przesadziliśmy z elektroniką w tym utworze?
- Nieee.
- Może dlatego, że tylko ja i Masato się napracowaliśmy. - warknęłam.
- Owszem. - potwierdził. - Mi to nie przeszkadzało. Z resztą musisz przyznać, że wyszła nieźle.
- Cóż, niestety muszę przyznać ci rację. - powiedziałam. Chłopak przykucnął obok mnie i oparł się brodą o moje kolana. Pogłaskałam go po głowie.
- Wiedziałem! No powiedz jej do cholery! To będzie tak uroczo wyglądać! - Znikąd pojawił się za nim Akihito. On to jednak potrafi zepsuć miłe momenty.
- Akihito... Zamknij jadaczkę! - syknął Takumi odwracając się do niego.
- Wszystko popsułeś! Jakbyś tyle nie gadał to by pocałowali! - skarciła Akihito JiSu.
- Nie mogłem się powstrzymać. - powiedział Akihito.
- Zauważyłam...- warknęła Koreanka.
- Ty też wzięłaś udział w tym spisku? - zapytał Takumi wiercąc w niej dziurę wzrokiem.
- Żadnym spisku! To tylko... Nieważne. Alisa mnie chyba woła! - powiedziała I uciekła. Został nam Akihito.
- Co tak na mnie patrzycie?! - zapytał. Podniosłam jedną brew. - O co chodzi? O, chyba mnie też wołają!
- Następne co ucieka. - warknęłam. Takumi usiadł na moich kolanach. - Ej! Ciężki jesteś!
- Wcale nie! - zaprzeczył szybko. - Masato umiał mnie podnieść!
- Uważaj bo ci uwierzę. - powiedziałam.
- Takumi! Chodź tutaj! - wrzasnęła Alisa. Japończyk niechętnie podniósł się. Wyłączyli światło. Faktycznie, te runy się świecą. Wygląda to ładnie, nie powiem.
- Przystojny jest, prawda? - spytał czyiś głos nad moim uchem. - Wiem, wiem bzdury gadam. Przecież ty jesteś zadurzona w nim po uszy. - Po tej gadce rozpoznałam kto to.
- AKIHITO! ODPUŚĆ SOBIE! - wrzasnęłam zwracając na siebie uwagę wszystkich. Ups...
- No ale przecież wiemy oboje, że patrzysz na niego jakby...
- Zamknij się - syknęłam zatykając mu buzię. - i bądź choć przez chwilę cicho.
- Soniaaa! Chodź! - wrzasnęła Alisa. Niechętnie puściłam Akihito I poszłam na plan. - Rozepnij trochę ten płaszcz. - powiedziała. Wykonałam rozkaz. - Będziesz na planie z lemurami. - oświadczyła.
- Że z czym przepraszam?! - zapytałam. Jednym skinieniem głowy wskazała mi dwie dziewczyny trzymające na rękach lemury. Jeden przypominał króla Juliana.
- Tutaj. Na tym fotelu usiądź. - mówiła dalej Alisa. Wykonywałam każdy jej rozkaz. Po chwili po mnie łaziły lemury. - Spokój! - Meksykanka uciszyła cały zespół, który oprócz Kate śmiał się przez cały czas.
- Eeeeem... Alisa? Czy one muszą chodzić mi po głowie? - zapytałam.
- Tak. - odparła. Przez cały czas wydawała mi rozkazy o najmniejsze szczegóły. - Tak jest dobrze! A teraz się szybko odwróć! O właśnie! - mówiła.
¤¤¤dwie godziny później¤¤¤
Nareszcie! Skończyliśmy nagrywać teledysk. Ludzie, to takie męczące! Nie rozumiem jakim cudem przetrwałam to.
- Jesteście już! - krzyknęła na cały dom moja młodsza siostra.
- Tak jesteśmy. - powiedziałam.
- A! I rodzice też pojechali, ale wrócą za godzinę. Zrobiłam wam kolację. Miały być naleśniki, ale... - Wskazała na sufit, na którym wisiało jedzenie.
- Mama cię zabije. - powiedziałam.
- Wiem. Zrobiłam tosty, które całe szczęście nie kleją się do sufitu. Sonia, pomóż mi! Proszę nooo! - błagała.
- Nie chce mi się. Jestem zmęczona. - oznajmiłam i zabrałam się za jedzenie.
- Ja Ci mogę pomóc. - powiedziała WooKyo.
- Jeju! Dzięki! Ratujesz mi właśnie życie! - pisnęła. Przytuliła ją mocno.
- Wiem bo ja jestem dobrym człowiekiem. Tylko puść mnie bo masz za dużo siły. - wydusiła WooKyo. Skończyłam jeść równo z Takumi'm. Poszliśmy do mojego pokoju.
- Co robimy? - zapytałam.
- Obejrzyjmy jakiś film. - powiedziałam. Wybraliśmy jakiś dramat psychologiczny. Nuda. Jakim cudem się na to zgodziłam? Poczułam jak oczy kleją mi się. Tak, zdecydowanie chętnie poszłabym spać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top