Tulipany
Przez kolejne lata podróżowałam z miasta do miasta. Nie mogłam znaleźć swojego miejsca. Tęskniłam za Costen i za moim ulubionym baristą. Czasem nawet wychodziłam nocą w środę na kawę do kawiarenek, które w jakimkolwiek stopniu przypominały tą na Black St. Jednak żadna nie była tak dobra, jak ta robiona przez Bonesa. Wiele razy rozważałam powrót, tak na chwilkę, żeby tylko zobaczyć, co się zmieniło. Jednak odrzucałam od siebie ten pomysł, chciałam zapomnieć. Po dwunastu latach darowałam sobie dalsze podróże, nie miałam siły, pieniędzy oraz pomysłów. Trzy lata po wyjechaniu z Costen poleciałam do Europy. Zwiedzałam najpopularniejsze zabytki, jak i te mniej sławne, poznałam wiele kultur i nauczyłam się podstaw kilku języków. Po Europie była Azja, jednak nie zabawiłam tam za długo. Szybko wyleciałam do Australii, jednak i tam mi się nie spodobało Afrykę sobie odpuściłam, więc takim oto sposobem wróciłam do Europy. Postanowiłam ponownie odwiedzić Islandię. Było tam tak spokojnie. Wreszcie w wieku prawie czterdziestu lat znalazłam swoją ostoję. Myślałam, że będę zwiedzała świat do późnej starości, że to jest niekończąca się podróż, a tymczasem siedzę na ganku mojego małego domku na fotelu bujanym, przykryta kocem i popijam herbatę, po raz kolejny czytając ulubioną książkę Bonesa. W pewnym momencie moje myśli są już daleko od akcji w książce i krążą wokół bruneta i jego wiecznie potarganych ciemnych włosów, przypominam sobie jego uśmiech, staram sobie przypomnieć barwę jego głosu wyklinającego cały świat. Tak bardzo chciałabym go znowu zobaczyć... Mój Leonard... Jestem ciekawa, czy znalazł sobie kogoś, czy może ma małe szkraby, czy się przeprowadził, czy kupił sobie ten motor, o którym tak często mówił, nawet nie pamiętam już, jaki to był model. Po moich ustach błąka się uśmiech. Odkładam książkę i wchodzę do domu. Zastanawiam się, jak to by było, gdybym została w Costen. Czy to może ja byłabym tą kobietą budzącą się co ranek obok Leo, czy to może ja bym miała z nim dzieci, czy to ja jeździłabym z nim na jego motorze i czy miałabym teraz na nazwisko McCoy? Jak teraz tak o tym myślę, to śmiało mogę stwierdzić, że chciałabym takiego życia. Tak bardzo żałuję, że wyjechałam... Jednak nie mam co się użalać i narzekać. Sama podjęłam decyzję i teraz muszę znieść jej skutki. Zwiedziłam kawał świata, stałam się przez pewien czas sławna, gazety o mnie pisały, podobno wspomniano o mnie w telewizji, poznałam wielu cudownych ludzi i odwiedziłam przepiękne miejsca. Spełniłam swoje marzenie młodzieńcze. Zwiedziłam świat.
Islandia to spokojny kraj, człowiek może bez problemu tu wypocząć i odciąć się od świata. Rzadko zdarza się mieć tu gości, a jednak ktoś właśnie puka do moich drzwi. Nie mam tutaj znajomych, ludzie z mojej okolicy uważają mnie za gburowatą kobietę, z którą nikt się nie chce zadawać. Dlatego też zmierzając w kierunku drzwi, spodziewałam się zobaczyć po ich drugiej stronie jakiegoś elektryka albo innego nieszczęsnego człowieka, który przyszedł tu tylko ze względu na swoja pracę. Niemałe było moje zdziwienie, kiedy po uchyleniu drzwi zobaczyłam ogromny bukiet tulipanów, który właśnie stał na mojej wycieraczce. Między kwiatami leżała karteczka.
Masz ochotę na kawę z whisky dziś wieczorem?
I wtedy wiedziałam, że mnie odnalazł. Mój Bones...
***
Tego nie miało być, ale jakoś tak wyszło.
(Uwielbiam tulipany)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top