2. Gracz i Kontroler
*Zastanawiacie się jak wygląda miasteczko Bosk i jezioro wokół niego? Serdecznie zapraszam do notatki pod rozdziałem! A tym czasem miłego czytania! 😁*
Klara
Gdy wychodzimy na korytarz, nie wiem czego mogę się spodziewać. Mężczyzna idący przy mnie jest milczący, ja sama też nie pale się do rozmowy. Christopher nie mówiąc nic, rozstał się zaś z nami, idąc w zupełnie inną stronę. Może to i lepiej. Nadal nie mam ochoty na rozmowę z nim, nie po tym jak widziałam jak umiera i nie po tym, jak widzę teraz go tu żywego i zdrowego, jakby to wszystko tak naprawdę nigdy się nie wydarzyło.
Wewnętrznie jednak nie potrafię się na niego złościć... Nie wiem czy to dlatego, że sama jeszcze wiele rozumiem, czy może dlatego, że tak jak ja był Kontrolerem, cokolwiek to znaczy. Oboje byliśmy w to zamieszani, z tym że teraz ja nie znam tych wszystkich faktów.
Mijamy długi korytarz, aż w końcu wchodzimy do jednego z pomieszczeń po prawej stronie. Jest ono bardzo duże, po lewaj stronie znajduje się kilka stanowisk z komputerami, przypominają one pokój korporacyjny. Wiele kartek leży na biurkach, są też co poniektóre poprzyklejane do ścian. Nie ma tu obecnie nikogo, prócz jednej osoby, siedzącej na końcu pomieszczenia i piszącej coś w komputerze.
Jest nią rudowłosa dziewczyna, która podnosi na nas wzrok, gdy Artur mówi:
- To jest właśnie siedziba Kontrolerów.
Rozglądając się dookoła, zauważam też kilka par drzwi po prawej stronie. Na ich środku znajdują się metalowe szyby, przez co można zajrzeć do wewnątrz. Niepewnie ruszam w tamtą stronę, zaciekawiona co też takiego się za nimi znajduje, gdy mężczyzna znów się odzywa:
- Cristina? Nadal tu jesteś?
Słysząc imię dziewczyny, szybko odwracam się w tamtą stronę. Cristina? Ta Cristina?
- Tak... - mruczy cicho dziewczyna pod nosem. - Nadal próbuje znaleźć najlepszy scenariusz...
Mężczyzna podchodzi do niej i odwracając się w moją stronę z tajemniczym błyskiem w oku, kiwa głową abym do niego dołączyła. Gdy jesteśmy już przy jej biurku, dziewczyna odrywa w końcu wzrok od ekranu, przecierając powieki z zmęczenia, po czym spogląda w naszą stronę. Widzę jak jej oczy rozszerzają się w zaskoczeniu, gdy jej wzrok pada na mnie.
- Ty musisz być Klara - mówi z podziwem w głosie, przyglądając się mi uważnie.
Czuję jak wewnętrznie kurczę się pod jej wzrokiem, ponieważ świdruje mnie nim na wylot od góry do dołu. Jej wyraz twarzy pozostaje zagadkowy, gdy mówi w końcu do Artura:
- Jeden z naszych ciekawszych Graczy się wybudził...
- Ja tutaj jestem - mówię zirytowana tym, że zwraca się tylko do niego.
- Tak. Przecież widzę - odpowiada, po czym szybko odwraca się do komputera i zaczyna w zadziwiającym tempie coś w nim pisać.
W szoku przyglądam się temu, jak jej palce tańczą po klawiaturze, zupełnie jakby wystukiwały na nim tylko sobie znany rytm, tworząc zupełnie nowy rodzaj sztuki. Tak jakby grała na pianinie, tylko sobie słyszalną muzykę. Może po części tym właśnie jest pisanie... W rytm muzyki stukania, słyszymy tylko sobie słyszalną muzykę w głowie i w naszej wyobraźni, która układa się w czarne słowa na białym tle.
- Cristina też wybudziła się z Projektu Katharsis, niecałe trzy tygodnie temu - wyjaśnia mężczyzna, po czym dodaje: - Można powiedzieć, że w pewien sposób się wyminęłyście...
- Wiem. Słyszałam o niej - odpowiadam, wpatrując się nieufnie w dziewczynę przede mną.
- Tak? A co takiego słyszałaś? - pyta, odrywając się znów od komputera.
Na pewno nie to, co widzę przed sobą, myślę. Jest zupełnie inna, niż wynikało to z opowieści Evana czy Mirandy. Oni przedstawiali ją jako lękliwą i zwariowaną, nawet powiedziałabym że trochę jakby była niespełna rozumu... Dziewczyna przede mną nie wdaje się taka być i szczerze nawet wolałabym jej tego wszystkiego nie mówić.
- Różne rzeczy - odpowiadam wymijająco, na co ta uśmiecha się pod nosem, kiwając głową.
- Spokojnie, miałam wgląd do waszej symulacji, a przynajmniej od momentu, w którym pozbierałam się na tyle, aby znów powrócić do pracy Kontrolera. Wiem to i owo...
- Jesteś Kontrolerem? - pytam zaskoczona. - Jak to?
- Wróciłam do tej pracy... - zaczyna jednak przerywa jej telefon, który dzwoni w kieszeni mężczyzny.
Obie odwracamy się w jego stronę i zapada cisza, gdy odchodzi od nas kawałek dalej i gestykulując, zaczyna tłumaczyć coś komuś po drugiej stronie połączenia.
- Ah ten Artur i wieczne telefony - mruczy pod nosem dziewczyna, po czym dodaje: - A to ponoć mnie nie da się oderwać od pracy.
Po chwili mężczyzna wraca do nas, z niezadowoloną miną.
- Problem w sektorze Graczy, muszę was na chwilę zostawić - tłumaczy niechętnie.
- Wszystko w porządku? - pyta Cristina, na co oni oboje odbywają milczącą wymianę zdań, polegającą na tym, że mężczyzna miażdży ją poważnym wzrokiem, a później kiwa głową na tak.
- Muszę iść, zostań chwilę z Klarą. Dam ci znać, gdy sytuacja będzie już opanowana, wtedy przyjdziecie do sektora Graczy. W porządku? - ostatnie pytanie mówi już w moim kierunku.
- W porządku - odpowiadam, zgadzając się z nim. Dobrze wiem, że oporem nic tu nie wskóram.
- Gdy wszystko będzie już opanowane, zabiorę cię do niego - mówi, odwracając się i ruszając w stronę drzwi.
Do niego. Do Evana.
Na myśl o nim, moje serce zaczyna przyspieszać. Ile bym dała, aby znów go usłyszeć, aby znów go zobaczyć...
Gdy w pokoju zapada głucha cisza, a jedynym dźwiękiem jest znów stukanie o klawiaturę, odwracam się ku dziewczynie. Cristina. Ta zaginiona dziewczyna, o której wszyscy myśleli, że nie żyje, że została zabita przez Zjawę. Siedzi teraz przede mną, całkiem żywa i zdrowa, zupełnie jak Christopher, którego widziałam jakiś czas temu.
- Wiesz... - zaczyna dziewczyna, po czym odsuwając swoje krzesło, wychyla się i chwyta drugie, stojące niedaleko niej i podsuwa koło mnie poklepując. Siadam, podczas gdy ona kończy swoją myśl: - Byłam wcześniej Kontrolerem tak jak ty. Zanim zaatakowano naszą siedzibę, obie tu pracowałyśmy. Pewnie nawet się znałyśmy, ale tego nie pamiętam, ty pewnie też nie. Obie nas złapali i trafiłyśmy do miasteczka Bosk...
- Wiele podobieństw, nie sądzisz? - mówię, przyglądając się jej. Przez jej twarz przebiega dziwny błysk.
- Tak. Masz racje - mówi zamyślonym głosem. - Może dlatego, że już to wcześniej robiłam, znaczy się byłam Kontrolerem, było mi tak łatwo znów wdrożyć się w prace...
- Czym się tak właściwie zajmujesz? - przerywam jej. - Wszyscy mówią o Kontrolerach i Graczach, ale nikt tak naprawdę nie wyjaśnił mi, co to tak dokładnie oznacza.
- Kontrolerzy dzielą się na dwie podgrupy - mówi po chwili zamyślenia. - Twórców i Wykonawców. Ja i z tego co wiem ty, też byłaś Twórcą. Twórcy obserwują Graczy, a Gracz to osoba zamknięta w symulacji. Czyli ty czy ja, gdy tam byłyśmy, byłyśmy Graczami. Natomiast Twórcy wychwytują ich słabe punkty, lęki, uczucia, strach czy nawet ich miłość względem kogoś... - mówiąc ostatnie zdanie, spogląda na mnie znacząco, ale ja nie komentuję tego, przez co zaczyna mówić dalej. - I wykorzystują przy tworzeniu scenariuszy. Najbardziej ekstremalnych scenariuszy, które mogą, lecz nie zawsze muszą doprowadzić do wybudzenia się z symulacji Gracza. W twoim przypadku była to adrenalina, spowodowana złapaniem Czyściciela. Później chwila szczęścia, gdy myśleliście że udało wam się go zabić, a następnie szok po śmierci Christophera. A na sam koniec trauma, związana z wydarzeniami z lasu i znad jeziora. Wszystko to doprowadziło do tego, że wybudziłaś się z symulacji.
- To wy do tego wszystkiego doprowadziliście?! - pytam zaszokowana.
Przed moimi oczami stają mi sceny strachu i lęku, wielokrotny ból który czułam przy każdym spotkaniu z Zjawą czy jak ona go nazywa Czyścicielem.
- My czyli Twórcy, tylko was obserwowaliśmy. Tworzyliśmy scenariusze tego co może się wydarzyć, tego co może sprawić, że staniecie na jakiejś emocjonalnej krawędzi i się wybudzicie.
- Ale to jest chore. To wy zsyłacie na nas te traumy, to wy konfrontujecie nas z Zjawą, narażacie na ból i cierpienie tylko po to...
- Tylko po to żeby was wybudzić! - przerywa mi głośno, przez co milknę. - Rozumiem cię - mówi już ciszej i spokojniej. - To wszystko może być dla ciebie niemoralnie, możesz myśleć że to my was krzywdzimy, ale pamiętaj że ja też tam byłam. Przeżyłam to wszystko na własnej skórze, a siedzę teraz tutaj. Na miejscu Kontrolera, jako ktoś, kto jak to powiedziałaś "zsyła na was traumy". A wiesz czemu tu jestem? Bo jakkolwiek bardzo nie zgadzałam się z tym wszystkim, tak jak i ty. Tak teraz wiem, że jest to jedyny sposób, aby wybudzić setki ludzi z podobnych symulacji. Nie ma innego, każda inna próba kończyła się ich śmiercią, a ten sposób chociaż działa.
- Ale tak nie powinno być... - mówię, nadal się z tym nie zgadzając.
- Oczywiście, że nie powinno. Ale ja tu jestem. Ty też. I kilkadziesiąt innych osób, które udało się wybudzić z symulacji, do której wsadził nas Hovcas. Mamy pozwolić umrzeć całej reszcie, która tam jest? Była byś w stanie pozwolić umrzeć swojemu ukochanemu, z świadomością że mogłaś go ocalić? Nawet jeśli ten sposób, nie ma w sobie ani krzty moralności?
Przez chwilę walczę sama z sobą, bo nie wiem co mam powiedzieć. Jestem rozdarta, pomiędzy świadomością, że to co się tam dzieje jest okropne i żaden człowiek nie powinien nigdy tego przeżywać, a złudną myślą że tylko to może ich uratować. Nie pozwolę aby Evan czy Alina umarli, ale czy była bym zdolna posunąć się czegoś takiego, aby znów usłyszeć ich głos? Zobaczyć ich?
- Nie musisz mi odpowiadać. To ty będziesz musiała prędzej czy później sama sobie odpowiedzieć...
- A czym zajmuje się ta druga grupa? - pytam po chwili, chcąc zmienić temat.
Jej moralność, to jej moralność, a moja to moja. To ja będę musiała sama zadać sobie pytanie, jak daleko się posunę, aby odzyskać tych których kocham.
- Wykonawcy? - upewnia się, jednocześnie widzę jak oddycha z ulgą, że nie drążę dalej tamtego tematu. - Wykonawcy są kimś w rodzaju Graczy, wpuszczamy ich do symulacji, aby mogli popchnąć Graczy do wydarzeń, które stworzyliśmy w scenariuszu. To nie jest tak, że my wszystko tworzymy. My tylko reagujemy na rozwój sytuacji. To wy postanowiliście uciec z Osady Pod Sosnami, to wy postanowiliście złapać Czyściciela. My tylko dzięki takim osobą jak Christopher, który jest właśnie Wykonawcą, możemy popychać was do działania.
- Czyli jego śmierć tam, nie była przypadkowa prawda? Tak jak i śmierć Maksa i Jacka. To był tylko impuls, który miał sprawić, aby wydarzenia toczyły się dalej? - pytam, układając sobie wszystko w głowie.
- Dokładnie. Widzę że zaczynasz powoli wszystko rozumieć. Czasami gdy wydarzenia muszą zacząć nabierać tępa, zabijamy w symulacji naszych Kontrolerów, aby ich śmierć wpłynęła na Graczy wokół, a potem przenosimy ich po prostu do innej symulacji - tłumaczy.
- Więc dlaczego Wykonawcy mogą opuszczać symulację, a Gracze nie? - pytam.
- Ponieważ Gracz jest w stanie głębokiej śpiączki. Ten stan jest niemal porównywalny do bycia warzywem. Jedyną oznaką życia jest to, że oddychają... Cokolwiek podano Graczom przed wsadzeniem ich do symulacji, nie pozwala to na normalne wybudzenie ich. Są jak otumanieni, tak długo aż ciało samo się nie wybudzi. Z Wykonawcami jest inaczej. Widzisz te pokoje tam? - wskazuje palcem, na drzwi które wcześniej obserwowałam, gdy tu weszłam.
- Co tam się znajduje? - pytam.
- To tam Wykonawcy wchodzą do symulacji. Wszystko zależy też od tego, czy wchodzą do niej na długo, czy tylko na chwilę. Jeśli na dłuższy czas, wtedy są usypiani i wchodzą do symulacji niemal jak Gracz czyli bezcieleśnie, natomiast jeśli robią to na krótko, używają do tego specjalnych okularów i tych pomieszczeń. Musisz kiedyś zobaczyć Wykonawcę w akcji, na żywo jest to lepsze niż gdy ja to opowiadam.
- Jak ty to wszystko zrozumiałaś? - pytam cicho. - Czuję się, jakby głowa pękała mi od nadmiaru informacji
- Z czasem też wszystko ci się poukłada w głowie, wierz mi - mówi dziewczyna pocieszającym głosem. Po czym zaczyna rozcierać oczy i znów klika coś na klawiaturze. - Chyba faktycznie muszę zrobić sobie przerwę. Wszyscy już dawno stąd poszli, a ja haruję jak wół, choć Artur twierdzi, że zawsze tak miałam...
- Ufasz mu? - przerywam jej niespodziewanie.
Nie wiem skąd to pytanie, ale niemal szturmem wyrwało się z moich ust, bez użycia do tego umysłu.
- Jest zastępcą dyrektora, zarządza wszystkim... - mówi dziewczyna, ale ja jej szybko przerywam.
- Nie. Czy mu ufasz? Tak w stu procentach? - pytam z naciskiem.
Nie wiem czemu tak bardzo zależy mi na jej odpowiedzi, ale wiem, że muszę ją usłyszeć.
- Szczerze? - pyta dziewczyna, patrząc w moją stronę. Jej zielone oczy mierzą mnie uważnie, gdy nachyla się w moją stronę i mówi ciszej niż jeszcze chwilę temu. - Po miasteczku Bosk nie ufam już nikomu, prócz siebie samej. Też ci tego radzę. Jednak sądzę, że możemy ocalić tamtych ludzi. To dlatego tu jestem.
***
Jakiś czas później, Cristina dostała informacje od Artura, że może mnie przyprowadzić. Droga do sektora Graczy okazuje się być bardzo kręta, z wieloma korytarzami, przez co już w połowie gubię orientacje. W końcu stajemy przed dużymi metalowymi drzwiami, z symbolem słońca i księżyca.
- Co znaczy ten znak? - pytam.
Cristina podąża za moim wzrokiem, po czym mówi:
- Są to pozostałości po Hovcas. Słońce i księżyc są symbolem Projektu Katharsis. Bo jak po dniu, nastaje noc, tak i w chwale nadejdzie nowa jutrzenka. Takie ich narodowe powiedzenie.
Ciekawe, myślę, gdy przechodzimy przez drzwi. W pomieszczeniu za nimi, na ścianach zauważam kilkanaście wieszaków, na których wiszą kombinezony, takie same jakie mieli ubrani mężczyźni, którzy znaleźli mnie po obudzeniu. Tuż koło nich stoi Artur, który wciska się właśnie w jeden z nich, co przerywa gdy stajemy przy jego boku.
- Sytuacja opanowana - mówi do Cristiny, na co ta kiwając głową, odwraca się do miejsca z którego przyszłyśmy.
- Nie idziesz z nami? - pytam zaskoczona.
Dziewczyna odwraca się w moją stronę, uśmiechając się smutno do mnie, po czym mówi:
- Nie... Nie lubię tego miejsca. Poza tym naprawdę muszę trochę odpocząć.
- Cristina ma rację - mówi Artur, wkładając dłoń w kombinezon. - Poza tym na pewno się jeszcze dziś zobaczycie.
- Tak, zobaczymy się - zgadza się z nim i ostatni raz zerkając w moim kierunku, rusza w końcu w stronę drzwi, które zamykają się za nią z trzaskiem.
Gdy mężczyzna kończy ubieranie się, na zapięciu zamka z przodu, chwyta kolejny kombinezon wiszący przy nim i podaje mi go.
- Do czego one służą? - pytam, ściągając buty które mam na stopach.
Gdy przebudziłam się w tamtym dziwnym pokoju, miałam na sobie tylko kitel szpitalny, który zresztą ubrudziłam krwią. Jakiś czas później zaprowadzono mnie do innego pokoju, w którym kazano mi się przebrać, przez co mam na sobie teraz szare dresowe spodnie i tego samego koloru top oraz znoszone trampki.
Wciskam jedną i drugą nogę do kombinezonu, który wydaje się być bardzo zimny wewnątrz, gdy dociera do mnie głos mężczyzny.
- Służą do naszej ochrony. Nigdy nie wiemy, kiedy wybudzi się kolejny Gracz, a mieliśmy już kilka przypadków... - mężczyzna przerywa na moment, chwytając tył mojego kombinezonu i pomagając mi włożyć dłonie do rękawów. - Kilka przypadków, gdy Gracz wybudził się w dużym szoku i zranił Kontrolera, który był w ich sektorze. Zresztą sama wiesz, jak to jest obudzić się tutaj...
Tak, wiem. Wspomnienia przelatują mi przed oczami, a gdy znów wracam do rzeczywistości mężczyzna stoi już przede mną i zapina mi kombinezon z przodu.
- Do góry podbródek - mówi, na co wykonuje jego polecenie.
Gdy zamek z głośnym zgrzytem zostaje zapięty, opuszczam głowę na dół i orientuje się, że dłonie mężczyzny spoczywają na moich ramionach, a oczy wpatrują się we mnie. Cała spinam się pod jego dotykiem, na co on szybko zabiera dłonie.
Zdezorientowana obserwuję jego szybkie ruchy, gdy chwyta w dłonie dwa hełmy i podaje mi jeden z nich. Nie biorę go od niego.
- Znaliśmy się wcześniej? Prawda? - pytam, przyglądając się mu uważnie.
Widziałam go i wielokrotnie słyszałam wcześniej w swoich wizjach. Jego dziwne zachowanie i wzrok jakim czasami na mnie patrzy, tak jakby było coś więcej, czego nie pamiętam, a on próbuje to ukryć.
- Czemu tak uważasz? - pyta wymijająco.
- Ponieważ mam dziwne wrażenie, że cię znam - odpowiadam, nie mówiąc mu o tym co wiem.
Czuję, że dla niego lepiej jest, jeśli nie wiem nic. Niech tak więc myśli.
Mężczyzna przygląda mi się przez chwilę, po czym wciskając mi do dłoni hełm, zakłada swój na blond włosy, mówiąc:
- Nasza historia jest bardzo skomplikowana, zresztą jak wszystko w Darot. Nie o tym przyszłaś teraz słuchać, nie o tym będę ci opowiadać, wiedząc że gdy go zobaczysz i tak o wszystkim zapomnisz. Mam rację? - pyta, odwracając się w moją stronę.
Nie odpowiadając mu, również zakładam na głowę hełm i wciągam buty. Nie chcę mówić, to nie będziemy rozmawiać.
- Ruszamy? - pytam.
Po chwili wchodzimy już do korytarza, który pamiętam z momentu mojego przebudzenia tutaj. Na jego końcu znajduje się duże szklane okno, a za nim już tylko chaos i zniszczenie. Zatrzymujemy się na początku korytarza, całkiem niedaleko od pomieszczenia, w którym ja przebywałam.
- Jesteś pewna, że chcesz tam wejść? - pyta mężczyzna, a w jego głosie słyszę obawę.
Ja nie chce. Ja muszę. Dla Evana i dla siebie samej.
- Tak - odpowiadam, na co mężczyzna wchodzi do środka, a ja niepewnie depcze mu po piętach.
Pomieszczenie wewnątrz, pogrążone jest w ciemności, a ciszę przerywa pikanie. Po prawej stronie pomieszczenia, widzę jasny ekran wiszący na ścianie. Powoli podchodzę do niego i dostrzegam na nim drzewa, które rozmazują mi się przed oczyma. Wygląda to tak, jakby ktoś w biegu nagrywał las przed nim.
- Co to takiego? - pytam Artura, gdy nagle na ekranie pojawia się coś jeszcze. Twarz, dziewczyny z czarnymi włosami. Alina. - Nie, nie, nie - szepczę, odsuwając się od ekranu.
- Klara... - mówi mężczyzna, podchodząc do mnie i wyciągając ku mnie dłoń. Szybko jednak odskakuję od niej jak najdalej.
- Co to takiego?! - pytam znów, tym razem głośniej. - To Alina?!
- Tak, to ona - odpowiada cicho Artur, po czym podnosi do góry dłonie, jakby w uspokajającym geście, gdy mówi: - To co widzisz, to symulacja. Jego oczami.
Przerażona wpatruję się w ekran, próbując coś z niego wyczytać... Wygląda na to że ucieka, że oboje uciekają, tylko dokąd? Znów do Osady? Nie mogą tam wrócić... Czy goni ich znów Zjawa? Czy on myśli, że ja nie żyje?
Lawinę myśli i pytań przerywa jednak jasne światło, które rozświetla pomieszczenie. Odwracam się w stronę drzwi, przy których stoi Artur, ten zaś jednak nie patrzy w moim kierunku, a na drugi koniec pomieszczenia. Również podążam wzrokiem w tamtą stronę i to co widzę, zapiera mi dech w piersi.
Na ledwo stojących jeszcze nogach, podchodzę do łóżka, na którym leży nieruchome ciało przykryte pościelą. Usta i nos zasłania dziwna maska, od której ciągnie się długa plastikowa rurka, przyczepiona do jakieś maszyny obok. Dłonie ponakłuwane są igłami, a w tych miejscach wokół nich rozlewają się fioletowo zielone sińce.
Słyszę jakiś głośny dźwięk, rozlegający się w całym pokoju i dopiero po chwili orientuje się, że to mój szloch.
- Przykro mi... - mówi mężczyzna, tuż za mną.
Czując jak wraz z tymi słowami, wściekłość uderza we mnie z siłą fali, odwracam się w jego stronę i krzyczę:
- Wyjdź stąd!
- Ale... - zaczyna, lecz znów mu przerywam.
- Powiedziałam wyjdź! Muszę zostać sama...
Po chwili słyszę dźwięk kroków i otwieranych drzwi, po których zapada cisza. Głucha cisza, przerywana jedyne, głośnym biciem mojego serca. Trzęsącymi się dłońmi, ściągam hełm z głowy i z rozpaczą, i wściekłością rzucam go wzdłuż pokoju, przez co uderza o ścianę wprost w symbol słońca i księżyca.
Czuję jak łzy ciekną po moich policzkach, gdy nachylam się nad chłopakiem, któremu oddałam swoje serce. Chłopakiem, który był dla mnie wszystkim. Niegdyś brązowe oczy, które kiedyś wpatrywały się we mnie intensywnie, teraz są zamknięte. Chwytając jego dłoń, czuję jak osuwam się na kolana.
Długo jeszcze płaczę, klęcząc przy jego łóżku i ściskając jego.
- Evan... - szepczę cicho, jednak przerywam, gdy z moich ust znów wydobywa się jęk rozpaczy. - Proszę, obudź się...
Jednak nic takiego się nie dzieje. Chłopak nadal pogrążony jest w cichym miejscu, w symulacji, jaką jest miasteczko Bosk. Podnosząc wzrok ku górze, znów dostrzegam symbol słońca i księżyca. Symbol Hovcas.
Była byś w stanie pozwolić umrzeć swojemu ukochanemu, z świadomością, że mogłaś go ocalić? Nawet jeśli ten sposób, nie ma w sobie ani krzty moralności?
W mojej głowie rozbrzmiewają znów pytania, zadane przez Cristinę. Mimo że sama nadal sobie zaprzeczam, czuję że znalazłam na nie odpowiedź.
Zrobię wszystko dla tych, których kocham. Nawet jeśli miałabym dopuścić się najgorszego. A gdy znów będziemy razem, Hovcas zapłaci za to, co nam zrobił.
- Przysięgam - szepczę, ściskając po raz ostatni dłoń Evana.
Hej wszystkim! 😁
Jest i nowy rozdział!
Czy kogoś jeszcze boli głowa od nadmiaru informacji? 😂 Proszę się pochwalić.
Jejku jak ja uwielbiam pisać, gdy słowa dosłownie same wylewają się z pod moich palców, jakbym opisywała prawdziwe wydarzenie a nie tylko opisywała to, co dzieje się w mojej głowie 🤣
Życzcie mi dużo weny! Bo czuje, że ta historia będzie po prostu boska! 😁
Miłego dnia i wypatrujcie nowego rozdziału! 😊 A ja tym czasem pozdrawiam was z miasteczka Bosk! Tak, to jest to miasteczko, które zainspirowało mnie do napisania "Cichego miejsca". Jest tu tak pięknie 😍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top