::..!..:: Łza Trzecia ::..!..:: Spotkanie z Uchiha. Trening i kara.
Hashirama, po tym jak Tobirama i Kat wrócili do domu w opłakanym stanie z dziwnie zadowolonymi minami, sam także postanowił nadzorować treningi Szarookiej. Dziewczyna pod opieką dwójki Hokage uczyła się codziennie po kilkanaście nowych jutsu.
Akurat wracała z treningu. Shodaime i Nidaime dali jej dzisiaj niezły wycisk, przynajmniej w ich mniemaniu. Byli mocno zaskoczeni, gdy po ogłoszeniu końca treningu, Kat miała siłę wybiec z polany, krzycząc przez ramię życzenia miłego dnia. Szarooka miała w zapasie sporo energii, gdyż na treningach zazwyczaj korzystała z niewyczerpalnych zapasów chakry Wokamina. Biegła lasem, mając nadzieję, że spotka gdzieś watahę Akeli, którą poznała kilkanaście dni wcześniej.
Nagłe zderzenie zwaliło z nóg i ją, i osobę, na którą wpadła. Dziewczyna potrząsnęła głową, by odzyskać jako taką świadomość.
-Przepraszam... – usłyszała melodyjny męski głos.
Szarooka uniosła swoje oczy. Zmierzyła wzrokiem chłopaka, który siedział przed nią na ziemi. Był to ten sam osobnik, którego widziała w restauracji pierwszego dnia pobytu w Konoha. Wyglądał na dziewiętnaście lat. Kat mogła teraz dokładnie zobaczyć, że źrenice chłopaka są czarne tak samo jak jego włosy. Kruczowłosy miał na sobie ciemne spodnie i granatową bluzę, charakterystyczną dla jouninów z Konoha.
-Nic nie szkodzi – odpowiedziała. – To moja wina.
Oboje podnieśli się i otrzepali z prochu. Chłopak zlustrował wzrokiem Kat.
-Jesteś stąd? – zapytała. – Wiem, że trenują cię Hokage.
-Pochodzę z... – zacięła się. – Z bardzo daleka.
-Jak masz na imię? – dopytywał się z nieukrywaną ciekawością.
-Kat – odpowiedziała. – Kat Dealupus. A ty? Nie widziałam, żebyś często bywał na ulicach Konoha.
Chłopak uśmiechnął się do niej zniewalająco. Szarooka zawsze uważała, że żaden chłopak nie wywoła u niej zawrotów głowy, ale patrząc na kruczowłosego, powoli żegnała się z tym przekonaniem.
-Ostatnio dużo przesiaduję w biurze Hokage – powiedział. – Nie mam za wiele czasu na wychodzenie. Dziś przyszedłem tutaj tylko odpocząć. Może się przejdziemy? Chyba że masz coś ważnego, w końcu strasznie szybko biegłaś.
-Taki tam wieczorny trening – mruknęła. – Chętnie pójdę na spacer z tobą.
Kruczowłosy uśmiechnął się i razem ruszyli leśną ścieżką.
-Co robisz dla Hokage? – zapytała.
-Plany wioski – odpowiedział. – Rozkład budynków, ulic i takie tam...
-Myślałam, że tym zajmuje się... – urwała. Chłopak spojrzał na nią zaciekawiony. – Nie mogę przypomnieć sobie nazwiska. Chyba Umicha...
-Uchiha – poprawił ją automatycznie.
-Właśnie! Uchiha! – zawołała. – Skąd wiesz?
Rzucił jej nieco rozbawione spojrzenie.
-W końcu on pracuje nad planami wioski i ja też – powiedział.
-Znasz go? – zapytała.
-Można tak powiedzieć – mruknął. – A co? Wiesz coś o nim?
-Niewiele – przyznała Kat.
Spojrzał na nią z uśmiechem na ustach i dziwnymi błyskami w oczach.
-Co dokładnie? – podjął temat.
-No mówię, że niewiele – syknęła.
-Weź powiedz... – mruknął z uśmiechem. – Nic mu nie powiem! Obiecuję!
-Eee... No... Dobrze – zgodziła się. – Chyba jest strasznie stary. I ma sharingan, ale to badziewie. Jest odludkiem i jest chory umysłowo.
-Tak go sobie wyobrażasz? – zapytał rozbawiony kruczowłosy. – Nieźle.
Kat skrzywiła się.
-Pewnie minęłam się z prawdą – zauważyła cierpko.
-No cóż... – zaczął. – Może trochę. A tak właściwie to czemu twierdzisz, że sharingan to badziewie?
-Jest całkowicie bezużyteczny wobec innych Kekkei Genkai – zauważyła. – I trzeba reprezentować duży poziom, aby dobrze się nim posługiwać.
-Pewnie masz rację – rzucił rozbawiony.
Szli chwilę w milczeniu, aż Kat przypomniała sobie jeden fakt, a właściwie jego brak.
-Hej! – zawołała. – A właściwie, to jak masz na imię?
-Nie przedstawiłem się, Kat-chan? – zapytał z uśmiechem.
Skinęła głową, potwierdzając jego słowa.
-Głupek ze mnie – powiedział, uśmiechając się przepraszająco. – Nazywam się Madara Uchiha.
Spojrzała na niego z mieszaniną zaskoczenia i przerażenia w oczach. Uśmiech znikł z jej twarzy.
-T-ten Madara Uchiha? – zapytała.
-O ile wiem na świecie istnieje tylko jeden Madara Uchiha – zauważył. – I akurat stoi przed tobą.
Dziewczyna zaczerwieniła się mocno, patrząc na Madarę. Chłopak uśmiechnął się do niej zniewalająco.
-Ja... Przepraszam! – krzyknęła. – Muszę iść!
Odwróciła się na pięcie i pobiegła przed siebie. Madara uśmiechnął się.
-Oi minna... – szepnął, wpatrując się rozmarzonym wzrokiem na oddalającą się sylwetkę. – Co za dziewczyna...
Pożegnała się z Akelą i pobiegła na polanę treningową. Hashirama i Tobirama pewnie już tam są. Dziewczyna już z daleka widziała ich sylwetki. Zdziwiła się, gdy pomiędzy dwójką Hokage zauważyła jeszcze jedną postać. Podeszła bliżej, zwalniając tempa.
Jęknęła głośno, gdy zdołała rozpoznać w czarnowłosym chłopaku młodego Madarę Uchihę. Najchętniej w tym momencie zawróciłaby i to nie tyle do Akeli, czy do domu Hokage, ale najbardziej uśmiechało jej się opuszczenie tego świata na zawsze.
-Kat! – zawołał na nią Nidaime. – Nie grzeb się i chodź tu szybko!
Przeklęła w myślach własną głupotę i podeszła do trójki shinobi. Madara uśmiechnął się do niej zniewalająco, ale pod naporem morderczego spojrzenia Kat, odwrócił wzrok z uśmiechem.
-Kat, to jest Madara Uchiha – przedstawił chłopaka Hashirama. – Będzie z tobą trenował. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie.
-Nie wątpię – syknęła, patrząc spode łba na Uchihę.
-To dobrze – zauważył Tobirama, patrząc podejrzliwie na Kat. – Zaczniemy od taijutsu. Broń dowolna. Walczycie, aż jedno z was wygra lub aż przerwiemy walkę. Żadnych jutsu, żadnej magii. Sama walka wręcz. Zaczynajcie!
Madara od razu wyprowadził mocny cios, ale Kat uchyliła się przed nim zręcznie i kopnęła Uchihę w brzuch. Kruczowłosy zatoczył się w tył. Dziewczyna chciała kopnąć go w twarz, ale zablokował jej cios przedramieniem i złapał za nogę. Oparła się rękoma o ziemię i wyprowadził mocny cios drugą nogą. Puścił ją i odskoczył na kilka kroków, rozcierając bolący policzek. Wyciągnął z kabury kunai i zaatakował. Szarooka zacisnęła pięść prawej ręki i spod rękawa sportowej bluzy wystrzeliły dwa zakrzywione nieco ostrza z zębami. Metal błysnął w słońcu. Kat sparowała cios Madary i zamachnęła się swoimi szponami. Uchiha uchylił się i znów zaatakował, celując w brzuch. Ominęła cios i kopnęła go w twarz.
Wypluwszy nieco krwi z ust, wyjął z kabury kilka shuriken i posłał je ku dziewczynie. Część z nich złapała w locie, a część ominęła. Schowała złapaną broń do swojej kabury i cofnęła ostrza. Na jej plecach znikąd pojawiła się metrowej długości dzida. Szarooka chwyciła ją pewnie, a broń rozłożyła się do długości około dwóch metrów.
-Co to za broń? – zapytał Hashirama swojego młodszego brata.
-Kat opowiadała mi o niej – zaczął szarowłosy. – Nazywa się combi stick i stosują ją Łowcy z innego świata. Więcej nie powiedziała.
-Ciekawe, czy się przed tym obroni – powiedział Shodaime. – Ciężko walczyć z czymś, czego się nie zna.
Madara jednak nie tym najbardziej zaprzątał sobie umysł. Szarooka wyprowadzał dzidą mocne pchnięcia. Jedno z nich już rozdarło mu brzeg koszuli, a drugie o mało co nie zaryło w policzek. Zdołał w końcu wykopać broń z ręki Kat. Zaatakował dziewczynę, ale nie zauważył wystającego korzenia, przez co potknął się, lądując na Kat.
Takiej formy ataku nikt nie mógł się spodziewać, toteż nie dziw Kat, która całkowicie oszołomiona leżała pod Uchihą. Madara oparł się rękoma o ziemię, by nie sprawiać dziewczynie niepotrzebnego ciężaru. Spojrzał w jej szare oczy, pełne teraz zdziwienia i zaskoczenia.
Nie wiedział co go podkusiło. Po prostu to zrobił.
Delikatnie musnął wargami usta dziewczyny. Po chwili pogłębił pocałunek. Szarooka bezwiednie zaczęła je oddawać. Chwilę później oderwała się od niego. Uchiha jęknął w myślach na widok pełnych wściekłości oczu dziewczyny. Kat mocno uderzyła czołem o czoło Madary. Chłopak pod wpływem ciosu zszedł z Szarookiej.
-Oj, bolało... – zauważył Tobirama.
Madara z głośnym jękiem usiadł na ziemi. Sama Szarooka, mrucząc coś wściekle w niezrozumiałym dla trójki shinobi języku, siedziała obok, pocierając ręką o czoło.
-Pogięło cię?! – wrzasnął Madara.
-Ciebie gorzej – odgryzła się.
Z trudem wstali, jęcząc. Hashirama spojrzał na brata. Szarowłosy z trudem opanowywał wybuch śmiechu.
-Kretyn – syknęła Kat.
-Idiotka – odpowiedział.
-Debil.
-Małpa!
Z każdym wyzwiskiem zaczęli zmniejszać odległość między sobą. W oczach Madary zalśnił sharingan. Tobirama z przerażeniem stwierdził, że oczy Kat powoli nabierają granatowej barwy.
-Kat, spokojnie... – próbował opanować sytuację. – Madara, odpuść.
-Baka! – krzyknęła Kat, kompletnie ignorując prośby swojego nauczyciela. – Pieprzony Uchiha!
W jednej chwili wokół Szarookiej pojawiły się pasma granatowego powietrza, a w kolejnej chaos ruszył na Madarę, odrzucając go na najbliższe drzewo. Siła uderzenia była ogromna. Pień drzewa przekrzywił się nieco, a szeroka bruzda znaczyła tor lotu Uchihy.
-Kat! – krzyknął Pierwszy.
Szarooka potrząsnęła głową i chaos zniknął, a oczy na powrót zyskały swój piękny, stalowoszary kolor. Dziewczyna obrzuciła pogardliwym spojrzeniem Madarę i szybko opuściła polanę, odprowadzana wzrokiem dwóch Hokage. Uchiha wstał z trudem i spojrzał na oddalającą się sylwetkę. Jego niezauważalny uśmiech był zbyt tajemniczy, by można było określić, o czym teraz myślał.
Sięgnęła po następną kartkę. Dane młodego Sarutobi'ego. Przepisała je na czystą kartę. Za pokonanie Uchihy dostała karę – musiała przepisać informacje o wszystkich shinobi Wioski Liścia. Jakby to była jej wina, że Madara się jej czepiał. Gdyby ten pieprzony Uchiha jej nie całował, wszystko byłoby dobrze.
Westchnęła ciężko. Gdyby nie to, że zraziła się do niego już podczas pierwszego spotkania... A tak? Sama oszukiwała siebie. Tłumiła w sobie te myśli, ale wiedziała, że pocałunek z Madarą cholernie jej się podobał.
Potrząsnęła głową, odganiając się od tych myśli. Nie! To pieprzony Uchiha! Co by nie zrobił, jest tylko idiotą...
...który świetnie całuje.
Jęknęła i uderzyła głową o stół. Jak ma przestać o nim myśleć? Znienawidzić się nie da, a być obojętnym ani tyle. Gdyby nie to, że miała status Wyzwańca, już dawno by się stąd ulotniła.
Podniosła głowę i sięgnęła po następną kartę.
-C'jit! – zaklęła. – Czemu mnie prześladujesz?!
Z karty shinobi uśmiechał się do niej Madara. Szarooka w pierwszym odruchu chciała zmiąć kartkę i wyrzucić ją za siebie, dla pewności jeszcze podpalając. Ciekawość jednak wzięła górę i dziewczyna zagłębiła się w studiowaniu danych.
UCHIHA MADARA
Wiek: 19 lat
Wioska: Konoha
Grupa krwi: 0
Ranga: jounin
Wzrost: 183
Waga: 71
Techniki: Katon
Kekkei Genkai: Sharingan
Szarooka przepisała kartę, z trudem powstrzymując się przed napisaniem komentarz typu: „Sharingan to badziewie.", albo „Tymi jego Katonami to można co najwyżej zupę podgrzać.". Powstrzymała się jednak. Spojrzała na dokumenty załączone do karty.
Zagłębiła się w lekturze i nawet nie zauważyła, że do gabinetu ktoś wszedł.
-Muszę ci się cholernie podobać, skoro z takim zapałem to czytasz... – usłyszała.
Kat uniosła wzrok i natrafiła na zniewalający uśmiech Madary. Nie wiedząc czemu zaczerwieniła się mocno.
-Czego chcesz? – warknęła.
-Przyszedłem ci trochę potowarzyszyć – przyznał, patrząc na papiery, które przepisywała. – Głupio tak siedzieć samemu.
-Wolę sama, niż z tobą – syknęła, chowając przed nim dokumenty.
-Masz ładne pismo – zauważył. – Może ci pomóc?
-Dam sobie radę sama – zauważyła chłodno.
Madara jednak jakby nie zauważył ani uwagi dziewczyny, ani chłodnego tonu głosu. Usiadł obok Szarookiej na innym krześle i spojrzał na nią maślanym wzrokiem, podpierając głowę ręką. Kat pod naporem jego spojrzenia poczuła się nieswojo.
-Pogrzało cię? – zapytała nieco zdenerwowana.
-Nie, skąd – szepnął.
-Przestań się gapić – syknęła.
-Nie mogę – przyznał. – Masz piękne szare oczy.
Kat zacisnęła mocno powieki. Sama nie wiedziała dlaczego, ale uwagi Uchihy jednocześnie ją denerwowały i miłe zaskakiwały.
-Daj mi spokój – powiedziała, wracając do przepisywania kart. – Chcę to skończyć.
-Już nic nie mówię – powiedział.
Znów zaczęła przepisywać karty, ale natarczywy wzrok Uchihy drażnił ją i nie pozwalał się skupić.
-Możesz wyjść? – zapytała chłodno.
-Dlaczego?
-Drażnisz mnie – warknęła.
-To znaczy, że mnie kochasz – zaczął. – Skoro tak na ciebie dział...
Nie dokończył, gdyż Kat wstała gwałtownie i chwyciła go za kołnierz bluzy. Podniosła go z krzesła i zaprowadziła do drzwi.
-Już na randkę? – zapytał rozbawiony. – A myślałem, że chcesz skończyć to pisać.
-Nie chcę cię więcej na oczy widzieć! – warknęła.
Otworzyła drzwi i wyrzuciła go z gabinetu tak, że uderzył czołem o drzwi naprzeciwko. Jęknął głośno, siadając na podłodze. Kat zatrzasnęła drzwi do gabinetu. Na korytarzu Madara rozcierał swoje czoło.
-A mówiłem... – zaczął Hashirama. – ...nie idź. Urutet też ci tak radził.
Madara spojrzał na Pierwszego Hokage i prychnął niechętnie. W końcu nawet Pierwszy Hokage, czy jego własny brat, nie odwiedliby go od pójścia do Szarookiej. Shodaime spojrzał na drzwi do gabinetu.
-Eh... Przepisywanie kart to nie kara dla niej – stwierdził. – Trzeba wymyślić coś innego...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top