::..!..:: Łza Dwudziesta Czwarta ::..!..:: Kim jest dla ciebie brat?
...ukazało się...
-Puste pomieszczenie?! – zawołał Hidan, wskakując do środka. – Jak to puste?!
Kakuzu i Kat także weszli do środka. Faktycznie cała sale świeciła, ale pustkami.
-C'jit! – warknęła Kat. – Przecież tu musi coś być! Byakugan!
Porozglądała się wokoło i dostrzegła coś, co była wręcz idealnie ukryte. Na środku sali widniała niczym nie wyróżniająca się płytka posadzki. Kat uderzyła w nią pięścią z Kekkei Genkai Kakuzu. Po chwili stanął nad nią Kakuzu i Hidan.
-Skarbiec – zauważył shinobi Taki, patrząc na stosy złota, ukryte w drugiej sali pod tą, w której stali.
Wyjął z kieszeni płaszcza zwoje. Kat wzięła je od niego i zaczepiła kosę Hidana o brzeg włazu. Zjechała po lince i zapieczętowała złoto w zwojach. Schowała je w poły płaszcza i wdrapała się po lince na górę. Hidan pomógł jej wyjść z włazu.
-Wracamy – zarządził Kakuzu.
-Czekaj – powiedziała Kat. – Za tą, około metrową ścianą, jest las.
-Nie rozwalimy metrowej ściany – zauważył Kakuzu.
-My nie – potwierdziła, wyciągając coś z kieszeni. – Ale chaos w wyższej formie raczej tak. Lepiej się odsuńcie.
Posłusznie stanęli kawałek dalej. Szarooka złożyła przed sobą ręce w pieczęć Demonicznego Wilka. Powoli aktywowała również Copygan, a za nim Mangekyo sharingan i byakugan. Wokół niej zaczęły formować się granatowe pasma powietrza. Pomiędzy nimi wiły się czarne płomienie Amaterasu i ciemnoniebieskie pasma chakry. Po chwili wszystko to zmieszało się w granat wyższego poziomu chaosu. Potężna kula uderzyła o ścianę.
Potężny huk rozniósł się po sali. Gdy pył opadł trójka shinobi przeszła przez wyrwę w ścianie, wychodząc w las.
-Teraz do Iwa – zarządził Kakuzu.
Ruszyli traktem do Wioski Skały, po drodze chowając swoje płaszcze. Weszli do środka Wioski bez żadnych problemów i od razu skierowali się do odpowiednich sklepów. Szarooka mimo niechętnych pomruków Kakuzu kupiła zapas broni i zwoi, a także jakąś żywność. W końcu skierowali się za Kat do ciemnej i wąskiej uliczki.
-Wiesz co robią w takich miejscach jak to? – zapytała Hidan Kat, ocierając się o nią ramieniem, bo w uliczce mieściło się ledwo co dwie osoby obok siebie. – W takich uliczkach...
-Kobiety zabijają facetów, którzy myślą o gwałcie – przerwała mu Kat. – Nawet tych nieśmiertelnych. Poza tym... Facetowi zawsze można zrobić coś, po czym odechce mu się żyć.
-Znaczy się? – zainteresował się Jashinista.
Kat zatrzymała się i spojrzała mu prosto w oczy.
-To się nazywa bolesna kastracja – powiedziała spokojnie. – Z tego potem nie da się wyleczyć. Uwierz mi, nie chcesz tego przeżyć.
Ruszyła dalej, a Hidan przełknął ślinę. Stojący obok Kakuzu poklepał go po ramieniu.
-Zważając na to, że jesteś nieśmiertelny i z różnymi brakami żyłbyś praktycznie wiecznie... – zaczął. – ...nie drażniłbym Kat. Jeśli mówi, że cię wykastruje, to na pewno to zrobi. Nie licz na to, że będzie bezboleśnie.
Minął go, doganiając Kat. Hidan powlókł się za nimi, starając się opanować po usłyszeniu słów dziewczyny. Podobnie jak Kakuzu, wierzył na słowo Szarookiej. W końcu Kat zatrzymała się przed jakimiś drzwiami, na których widniał napis: „Llamista". Dziewczyna zapukała i spojrzała na Kakuzu i Hidana.
-Wejdziecie, ale nawet słowem się nie odezwiecie – przestrzegła ich Kat. – Żadnych komentarzy, ani głupich pytań. Tak jakby was nie było.
Drzwi otworzyły się, zalewając uliczkę światłem.
-W jakiej sprawie? – zapytała starsza kobieta, stojąca w progu.
-Szukam córki Sybilli Llamisty – wyjaśniła Kat.
-Ja nią jestem – powiedziała stara. – Kim jesteś?
-Kat – odpowiedziała jej. – Kat Dealupus. Twa matka dała mi kiedyś przepowiednie trzech mężczyzn.
Kobieta od razu wpuściła do środka Kat i jej dwóch towarzyszy.
-Wiedziałam, że przyjdziesz – powiedziała kobieta. – Nazywam się Trylony. Czego ode mnie oczekujesz?
-Kim jest potężny przyjaciel? – zapytała Kat. – Czym mam wypełnić medalion?
-Nie wiesz? – zdziwiła się Trylony. – On jest w tobie. W serce, duszy i umyśle. Jesteście jednością. Ona ma moc, która podobnie jak on sam uważana jest za legendarną.
Szarooka stała chwilę w bezruchu.
-Wokamina.... – szepnęła w końcu. – Chaos... Jak niby mają wskazać mi Ciemną Duszę?
-Będziesz wiedzieć – odparła tajemniczo kobieta. – Gdy on nadejdzie.
-Co wiesz? – zapytała ją.
-Nic ponad to, co ma matka ci przekazała – powiedziała kobieta.
Kat wyjęła z kieszeni woreczek i położyła go na stole.
-Bądź zdrowa, Trylony – pożegnała ją.
-I ty także Córo Nocy – szepnęła stara. – I nich będą ci w pamięci słowa matki mej.
Wrócili do siedziby jeszcze następnego dnia w nocy. Hidan i Kakuzu od razu poszli odpocząć, im ciągła podróż w jednej pozycji na wilkach dała się we znaki. Kat nie odczuwała tak tego, sama nieraz siedziała na wilczym grzbiecie nawet po kilka dni z rzędu. Zaniosła zakupione zwoje i broń do zwojowni i zbrojowni, a resztę pieniędzy, zdobytych w Iwa, oddała Pein'owi wraz z raportem z misji. Dowiedziała się, że Sasori i Deidara jeszcze nie wrócili, choć zdobyli już tajemną wodę. Dziewczyna poszła odpocząć do swojego pokoju. W środku już czekał na nią Tobirama, siedzący na jej łóżku.
-Jak po misji? – zapytał.
-Nie najgorzej – przyznała. – Przynajmniej trochę ze sobą współpracują, ale kłócą się jak stare małżeństwo. Zazwyczaj szło im o...
-...pieniądze i Jashina – dokończył za nią Tobi. – Wiem, to ich najczęstsze tematy.
Kat skinęła głową z uśmiechem i położyła się obok Tobiramy na łóżku, wpatrując się w biały sufit nad sobą.
-Nee-chan... Nudzi mi się – przyznał nagle Tobi.
-Nie ma Deidary, nie masz kogo wkurzać? – zapytała z uśmiechem.
-To też – powiedział. – Nee-chan... Pójdziemy potrenować?
-Tobirama... – zaczęła.
-Tobi – poprawił ją automatycznie.
-No może... – rzuciła. – Wiesz która godzina?
Tobi podniósł się nieco i spojrzał na zegarek, stojący na szafce nocnej.
-Pierwsza w nocy – powiedział. – Potrenujemy?
-No wiesz... – zaczęła niechętnie. – O pierwszej w nocy... Zawsze! Kto ostatni na bojówce ten fujara!
Oboje zerwali się z łóżka i wypadli z pokoju z krzykiem. Po chwili oboje byli już na sali.
-Pierwszy! – zawołał radośnie Tobi. – Eh... Mam siostrę fujarę...
-Usz ty! – zawołała.
Z krzykiem zaczął uciekać przed nią, gdy zaczęła go gonić. Kat już prawie złapała go za kołnierz płaszcza, gdy nagle potknęła się i jak długa wylądowała na ziemi, pociągając za sobą Tobiramę. Oboje wybuchli niepohamowanym śmiechem. Szarooka zmierzwiła bratu włosy. Po chwili wstali i zaczęli trenować.
Nawet nie zauważyli, że drzwi bojówki otworzyły się nieznacznie i do środka ktoś wszedł. Widząc rozgrywającą się walkę w pierwszej chwili chciał się wycofać, ale rozpoznał Kat i Tobi'ego. Cicho stanął w cieniu, przyglądając się dwójce zaciekawionym spojrzeniem. Pierwszy raz widział, aby Tobi tak świetnie walczył. Zazwyczaj nie pokazywał on swoich umiejętności przy wszystkich. Nagle doszedł do wniosku, że Tobi to zbyt tajemnicza postać, podobnie zresztą jak Kat. Cicho wycofał się z bojówki, znikając w swoim królestwie.
Kat z Tobi'm ćwiczyła do szóstej rano. W końcu razem wyszli z bojówki. Szarooka skierowała się do kuchni, aby zrobić chłopakom śniadanie. Tobi natomiast zauważył, że Sasori i Deidara już wrócili. Uchachany poszedł przywitać się z blondynem. Kat weszła do kuchni.
-Ohayo, Itachi – przywitała Uchihę. – Co ty tak wcześnie?
-Nie mogłem zasnąć – przyznał.
-Jest takie urządzenie na dobry sen – zaczęła Kat, wyjmując ze spiżarni trochę żywności. – Osobisty paralizator czaszkowy.
-Co takiego? – zapytał Itachi.
-Młotek – powiedziała radośnie.
Itachi parsknął niechętnie. Jasne... Miał się przygrzmocić młotkiem w głowę, żeby zasnąć. Nie ma to jak pomysły Kat...
Szarooka zaczęła robić chłopakom grzanki. W międzyczasie zrobiła też dla Itachi'ego herbatę z hibiskusa. Postawiła kubek przed nim.
-Wypij, poczujesz się lepiej – poradziła. – Przynajmniej przez resztę dnia nie będziesz senny.
-Dzięki – rzucił.
Szarooka wróciła do przygotowywania śniadania. Po chwili skończyła, w sam raz bo do kuchni wpadł Deidara. Jego mina mówiła sama za siebie – Tobi widać niezbyt delikatnie się z nim przywitał.
-Ohayo, Dei – przywitała się z nim. – Zjesz coś?
-Cześć – odpowiedział jej. – Może za chwilę, un.
Szarooka skinęła głową i podała śniadanie na stół. Minutę, może dwie później pojawiała się reszta paczki. Zaspani Hidan i Kakuzu, wyspany Kisame, rozbawiony Pein i jak zwykle chłodna Konan. Zjedli śniadanie, a Pein wysłał ich na trening. W kuchni został jedynie Tobi, który przeszedł dosłownie chwilę po tym jak wszyscy wyszli, Kat oraz Itachi. Tobirama szybko wcisnął coś w siebie i wybiegł z kuchni. Kat była nieco zaskoczona tym, ze jej brat ściągnął maskę przy Uchice, ale nic nie powiedziała na to. Widać Itachi musiał znać tajemnicę jej i Tobiramy.
-Wiesz kim jest Tobi – zauważyła dziewczyna, zbierając naczynia ze stołu.
-Podobnie jak ty – odpowiedział jej.
-Jestem jego siostrą, muszę go znać – powiedziała.
-Nie jesteś jego prawdziwą siostrą – zaprzeczył. – Wychowałaś go. Nie mieliście jednego ojca.
Kat wzdrygnęła się nieco. Przed oczami mimowolnie stanął jej Madara. Dziewczyna włożyła naczynia do zlewu.
-Nie – przyznała po chwili. – Ojciec Tobiramy jest ode mnie starszy o dwa lata. Znałam go. Mimo wszystko uważam Tobi'ego za swojego brata.
-Kim był jego ojciec? – zapytał nagle Itachi, patrząc już na równo ułożone stosy czystych talerzy.
-Nie wiesz? – rzuciła. – Jeśli ci nie powiedział, ode mnie się nie dowiesz.
Itachi westchnął ciężko.
-Faktycznie jesteście jak rodzeństwo – powiedział. – Jedno o drugim nic nie powie.
-Tak bywa – powiedziała. – Przecież też masz brata, wiesz na czym to polega.
-To nie to samo – zauważył cierpko Itachi. – My... Nie jesteśmy już rodzeństwem.
-Zawsze będziecie braćmi – zauważyła Kat, siadając obok Itachi'ego. – Mimo wszystko. Przecież kochasz Sasuke, Itachi.
-Co ty możesz o tym wiedzieć? – rzucił natychmiast. – Nie masz pojęcia o tym, co zrobiłem...
-Wiem o wiele więcej niż się spodziewasz – przerwała mu. – Starszyzna uznała Uchiha za zagrożenie. Wszystkich, cały klan, mimo że tylko elita posiada moc sharingana, cały klany był uznany za niebezpieczny. Rada dała jednemu członkowi ANBU ultimatum, a on wolał zginąć, niż zabić swoich. Ale znaleźli się inni chętni do tego. I ten członek ANBU musiał zabić ich, gdy oni już zabili swoich. Oszczędzony został tylko jeden... brat. Dlaczego? Tego nie wiem. Wiem jednak, że co noc ten członek klanu Uchiha patrzy w niebo, bo sam nie wie, co się z jego bratem dzieje. Wyrzuca sobie, że kiedyś obiecał nauczyć go Piór Feniksa, a nie dotrzymał słowa. Pogardza sam sobą, bo kiedyś kazał mu iść spać, gdy ten przyszedł do niego w czasie burzy. Potępia siebie, bo pewnego dnia nie obronił go przed gniewem ojca. Oskarża co dzień, nie!... co minutę siebie, że, według swojej opinii, był złym bratem. A jaki był? Tego także nie wiem. Jedyne co widzę, to fakt, że dla własnego brata poświęcił wszystko, wszystko co miał, byleby tylko go uratować.
-Przestań – jęknął Itachi, opierając głowę o ręce. – Nie wiesz, co ja czułem!
-Nie wiem, ale tego nie da się cofnąć, Itachi! – przerwała mu. – Jest jak jest, nie ma co rozczulać się nad błędami przeszłości. Dziś żyjesz tylko dla Sasuke, choć on o tym nie wie. Kazałeś mu pielęgnować nienawiść do ciebie, chęć zemsty, tylko po to aby stał się silniejszy. Ja wiem to Itachi... On ma w sobie siłę i moc.
-Czcze gadaniny – przerwał jej. – Nie wiesz, po co Sasuke...
-Nie wiem – potwierdziła. – I właściwie nie chcę wiedzieć. Itachi, nie zgadałam się tyle, po to, żeby cię zdołować, ale po to, żebyś uświadomił sobie, że gdzieś tam, a najprawdopodobniej w Konoha, żyje twój brat. Brat! Sasuke to nie tylko człowiek, który ma z tobą wspólne więzi rodzinne. To twój brat. A dla brata...
-...zrobi się wszystko – dokończył za nią.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top