::..!..:: Łza Dwudziesta Pierwsza ::..!..:: Trening!
Całe Akatsuki, nie wyłączając Liderów, wkroczyło na salę treningową, którą zwykli zwać bojówką. Pomieszczenie było naprawdę ogromne, podłogę pokrywała trawa, rosły tu drzewa, a na niebie, stworzonym przez genjutsu Rinnenganów, świeciło jasne słońce. Całe Akatsuki stanęło na tarasie widokowym, zawieszonym kilkanaście metrów nad salą pod jedną z jej ścian.
-Zaczniecie od walki z sakryfikantką – zarządził Pein. – Ktoś na ochotnika?
Nie zgłosił się nikt, co Kat skwitowała jedynie nikłym uśmiechem. Miała zamiar obić przeciwnika i to porządnie. Chyba najbardziej pasowałby jej nieśmiertelny Hidan, z racji tego, że mogła go prać do woli. Z drugiej strony Itachi Uchiha uważany był za najsilniejszego tutaj, więc jego pokonanie byłoby równoważne z szacunkiem wszystkich.
-Tobi chce! Tobi chce! – zawołał nagle Tobi.
-Nie błaznuj – skarcił go Pein. – Nie będziesz walczył.
-Ale Tobi to dobry chłopiec – zarzucił.
Pein spojrzał na Kat, ale ta pokręciła nieco głową, co nie uszło uwadze lalkarzowi z Suna. Szarooka nie chciała walczyć z własnym bratem, nie z Tobiramą. Jej ruch sprawił jednak, że zgłosił się inny członek Akatsuki.
-Ja będę z nią walczył – rzucił Sasori.
-Niech będzie – stwierdził Pein.
Kat odeszła kawałek, a Tobi od razu do niej doskoczył.
-Nie umiesz walczyć z lalkarzami – szepnął.
-Wiem – skwitowała. – Ale się nauczę.
-Zwariowałaś? – zapytał, dla pozorów rzucając też jakąś piosenką. – Nie można od tak nauczyć się władania marionetkami. Poza tym, gdzie masz marionetkę?
-Spokojnie –zmierzwiła mu włosy. – Będzie dobrze. Wygram to, nie denerwuj się.
Zeskoczyła z tarasu na środek bojówki, gdzie stał już Sasori.
-Zaczynajcie! – zawołał Pein.
Sasori zaatakował od razu, wypuszczając z nikąd masę kunai. Szybko je ominęła, skacząc na ścianę tarasu. Złożyła przed sobą jedną pieczęć, którą znał tylko Tobi i ona – pieczęć aktywacji Copygan'a. Oczy dziewczyny stały się czerwone, a źrenicę przecinały ponad to trzy złote błyskawice.
-To sharingan? – zapytał Deidara, patrząc na oczy dziewczyny.
-Nie – zaprzeczył Itachi. – Nigdy nie widziałem takiego sharingana, to na pewno nie to. Poza tym... Ona nie jest Uchiha, nie może posiadać sharingana.
Tobi uśmiechnął się pod maską. Kat nie posiada sharingana? Bardzo się mylisz Itachi... Ona posiada nie tylko Kekkei Genkai Uchiha, ale i wiele innych Linii Krwi. Miał tylko nadzieję, że fakt, zatajony przez niego, nie przesądzi o wyniku walki. Miał nadzieję, że Kat szybko zorientuje się, gdzie tak naprawdę jest Sasori Akasuna.
Tymczasem Kat dokładnie zlustrowała wzrokiem Sasori'ego.
„To marionetka! – zauważyła wreszcie. – Gdzie jest więc Sasori?!"
Nie dane jej było dłużej na tym myśleć, bo w jej stronę poleciała chmura kunai, wystrzelona z ust marionetki. Szarooka odskoczyła.
-Katon! – zawołał, składając pieczęcie. – Kula ognia!
Wypuściła z ust powietrze, które natychmiast się zapaliło. Sasori odskoczył przed atakiem.
-Katon! Pióra Feniksa!
Kilkanaście kul ognia pomknęło ku Sasori'emu, a ten zręcznie je ominął. Nawet nie zdążył zaatakować, gdy Kat już wykonywała następne jutsu.
-Katon! Ulepszone Pióra Stu Feniksów!
Tym razem kilkadziesiąt kul ognia uderzyło o płaszcz marionetki, który zaczął płonąć. Sasori rozwinął stalowy ogon i zerwał materiał ze swojej kukiełki. Teraz Kat mogła przyjrzeć się nieco dziełu Akasuny, choć nadal nie zorientowała się, gdzie on może być.
„Usz ty, głupia! – skarciła się. – To jego pancerz! Akasuna jest w środku!"
Znów zaatakowała, tym razem wykonując jutsu z całkowicie innego żywiołu.
-Suiton! – krzyknęła. – Wodne bomby.
Znikąd przed nią pojawiły się duże kule wody, które z zawrotną prędkością pomknęły ku marionetce.
-Jak? – zapytał Kisame.
-O co chodzi? – rzucił zainteresowany Hidan.
-Stworzyła wodę z niczego – zauważył Kisame. – Ja tego nie potrafię. Nie wiem, czy ktokolwiek by potrafił, a ona... Nawet się nie zmęczyła tym.
Itachi zmarszczył nieco brwi.
-Nidaime – zauważył. – Drugi Hokage Wioski Liścia był mistrzem we władaniu Suiton i potrafił stworzyć wodę z niczego.
Stojący za Uchihą Pein, drgnął nieco.
-I co z tego, un? – zapytał Deidara. – To było jakieś sto lat temu. Co to ma do niej, un?
-Tylko mówię, że tworzenie wody z niczego to nie byle co – syknął Itachi. – Jest zaledwie drugą osobą w historii, która to potrafi.
Tymczasem na bojówce nadal rozgrywała się walka. Sasori zdołał odeprzeć atak wodnych kul swoim ogonem. Szarooka sięgnęła ręką za plecy i nagle w jej dłoni pojawiła się długa dzida, którą dziewczyna zakręciła w ręku.
-Nie przyzwała jej – zauważył zaskoczony Kakuzu. – Ta dzida... Po prostu się pojawiła.
-Bredzisz – rzucił Deidara. – Nic nie pojawia się od tak, un.
Szarooka rzuciła włócznią, ale Sasori zablokował cios ogonem. Niestety broń wbiła się w samo ostrze Skorpiona, uniemożliwiając mu dalszą walkę ogonem. Sasori znów otworzył usta marionetki, tym razem wypuszczając masę małych senbon.
-Czemu się nie uchyla? – zawołał Itachi. – Zginie!
Natomiast Szarooka złożyła jedynie pieczęć Demonicznego Wilka. Senon zostały zatrzymane przez mocną ścianę z chaosu, która falowała niebezpiecznie przed dziewczyną.
-Jej oczy... – szepnął Kisame.
Wszyscy to zauważyli – granat źrenic Kat.
-Chaos – rzucił Kakuzu. – Ona panuje nad chaosem. Jej demon to Wokamina, bóg chaosu. Jeśli Sasori wygra, będzie miał niezwykłe szczęście.
-Jeśli przeżyje... – poprawił go rozbawiony Hidan.
Granatowy chaos błyskał złowieszczo wokół Kat. Senbon, wysłane ku niej przez Sasori'ego, spadły z trzaskiem na ziemię. Szarooka zastanawiała się, jak mogłaby bezboleśnie pokonać lalkarza. Złamała pieczęć Demonicznego Wilka i chaos zniknął, podobnie zresztą jak jej granatowe oczy.
„Najpierw marionetka." – pomyślała.
Skoczyła do przodu, zręcznie omijając wysyłane przez lalkarza ostrza. Ciężko jej było się bronić przez nawałem kunai, ale w końcu dostała się do marionetki i skoczyła na jej plecy. Zacisnęła rękę i uderzyła nią z całej siły w pancerz kukły. W bojówce rozległ się trzask łamanego drewna i po sali rozrzuciły się część marionetki. Szarooka spojrzała na cień, który wyskoczył z kukły.
-Nieźle ci idzie – zauważył Sasori, ściągając z głowy płaszcz. – Szkoda mi co prawda Hiruko, ale warto było na walkę z tobą.
Dziewczyna zlustrowała wzrokiem chłopaka. Mógł mieć góra dwadzieścia lat, ale Szarooka wiedziała, że to jedynie pozory. Miał czerwone włosy i przymulone spojrzenie brązowych tęczówek. Kat westchnęła ciężko, wiedząc, ze stojący przed nią człowiek odebrał sobie zdolność czucia smaku życia dla czczej nieśmiertelności.
Zaatakowała z miejsca, starając się jedynie przygwoździć chłopaka do ziemi. Wiedziała, że żadna broń nie zrobi mu krzywdy, więc nawet nie zaprzątała sobie głowę tym, by sięgnąć po jakiekolwiek ostrze. Sasori jednak był szybki, naprawdę szybki. Zdołał odskoczyć i wyciągnąć zwój, który rozpieczętował natychmiast. W kłębie dymu pojawiła się marionetka.
„Kazekage – pomyślała Kat. – To Kazekage Suna..."
Rzecz jasna, że go znała. Znała też jego umiejętności – Kekkei Genkai, pozwalające panować nad metalami. Sasori wysunął z palców nici chakry i zaatakował dziewczynę swoją marionetką. Uchyliła się zręcznie i skoczyła na plecy kukły, przygniatając ją do ziemi. Ledwo co odskoczyła, gdy znikąd pojawiła się mocna żyłka, która chciała ja opleść.
-Katon! – krzyknęła, składając pieczęcie. – Pocałunek Smoka!
Wypuściła z ust powietrze i... i tyle. Nic więcej się nie stało.
-Też mi Katon, un – parsknął Deidara.
-Może nie ma już na to chakry? – podsunął Kisame.
Itachi aktywował swój sharingan i uśmiechnął się pod nosem. Dzięki swojemu Kekkei Genkai potrafił dostrzec coś, co nie było widoczne gołym okiem. Sasori zaatakował Kazekage, nawet nie zdając sobie sprawy, w jakie niebezpieczeństwo się pcha. Gdy kukła była kilka metrów przed Kat, dziewczyna złożyła prawą ręką pieczęć tygrysa.
-Katon! – zawołała.
Powietrze przed nią nagle zawirowało i wybuchnęła jasnym płomieniem. Kazekage prawie cały spłonął w ogniu.
-Co...? – zapytał zaszokowany Sasori. – Jak?
Nie miał nawet czasu na myślenie, gdyż Kat znów go zaatakowała. Jej ciosy było o wiele szybsze niż poprzednie. W końcu Akasuna uderzył w ścianę po jednym z mocniejszych uderzeń. Kidy Kat zbliżyła się do niego zauważył, że jej oczy znów stały się inne.
-Sharingan... – szepnął Sasori, powoli wstając. – Ale ty nie jesteś Uchiha.
-Nie – potwierdziła. – Sharingan to nie moje Kekkei Genkai. Ale mam inną Linię Krwi. Mój Copygan...
-Nie ma takiego – zauważył.
-Dziesięcioogonaistego też nie ma – zauważyła z uśmiechem.
Kilka kolejnych ciosów, sparowanych przez Sasori'ego, dało do zrozumienia Itachi'emu, że dziewczyna faktycznie posiada sharingana, mało tego – jej styl walki, który akurat teraz prezentowała, był bardzo podobny do stylu walki dobrze znanej mu osoby, jednego z Uchiha.
Kolejny cios Szarookiej posłał lalkarza na ścianę, po której zsunął się powoli.
-Poddaj się – poradziła mu.
-Małolacie? – zapytał z uśmiechem. – Nie poddaje się małolatom.
-Ty, Sasori Akasuno, masz zaledwie trzydzieści dwa lata – zauważyła, podchodząc do niego. – Ja mam już osiemdziesiąt pięć. Dziwisz się? Niepotrzebnie... Ktoś, kto jest wieczny, wygląda tak samo w każdym wieku.
Podała mu rękę, a on ujął ją, wciąż patrząc na nią z zaskoczeniem. Pomogła mu wstać i uśmiechnęła się do niego.
-Dziękuję za walkę – powiedziała. – Wybacz za marionetki. Zaraz je naprawię.
-Jasne – rzucił. – Hiruko jest rozerwany, a Kazekage spalony. Nawet ja nie dałbym rady. Wątpię, by ktokolwiek dał radę.
Szarooka wzruszyła ramionami z uśmiechem i stanęła twarzą do resztek po kukłach. Złożyła szereg pieczęci, mrucząc przy tym masę niezrozumiałych dla Sasori'ego słów. Po chwili marionetki scaliły się, nadpalone część same odbudowały i kukły stanęły jak nowe przed lalkarzem.
-Chyba coś nie wyszło – zauważyła Szarooka, obchodząc marionetki. – Wydaje mi się, że wszystkiego nie dam rady naprawić. Nie znam się na tym, będziesz musiał resztę skończyć sam. Jeśli chcesz mogę ci pomóc, jeśli mnie nauczysz.
Podała mu zwoje, a on zaszokowany zapieczętował w nich swoje zabaweczki.
-Kim ty jesteś? – zapytał.
-Kat – rzuciła radośnie. – Nazywam się Kat Dealupus. I jestem tylko dziewczyną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top