::..!..:: Łza Druga ::..!..:: Nauka sztuki shinobi.


Następnego dnia zaraz po śniadaniu Tobirama Senju zaprowadził Kat na jedną z polan treningowych. Razem usiedli na trawie.

-Posłuchaj, Kat – zaczął Drugi. – Siła shinobi jest ściśle powiązana z chakrą. Chakra to nic innego jak połączenie siły fizycznej z siłą umysłu. Poziom chakry zależy od każdego z shinobi. Ninja potrafią wykonywać różne techniki jutsu przy pomocy chakry. Potrzebna też jest znajomość pieczęci. Popatrz.

Pokazał Kat szereg dwunastu pieczęci. Zdziwił się gdy dziewczyna bez problemu zapamiętała ich nazwy i potrafiła rozróżnić każdą z nich.

-A teraz spróbuj złożyć je po kolei – polecił.

Spojrzała na niego niepewnie. Złożyła pierwszą pieczęć – ptak.

Nagły strumień powietrza poleciał tuż nad głową Tobiramy i uderzył w pień wiekowego drzewa, łamiąc je na pół. Kat natychmiast opuściła ręce.

-Koń – zarządził Drugi.

Złożyła posłusznie pieczęć, chociaż bała się skutków. Skrzywiła się, gdy na Nidaime wylała się znikąd masa wody.

-Cóż... – zaczął Tobirama, potrząsając głową. – To dość trudny przypadek.

Kat wzruszyła ramionami.

-Zacznijmy od taijutsu – podsunął Drugi, wstając. – Tu nie potrzeba składania pieczęci.

Skinęła głową i posłusznie wstała z ziemi.

-Taijutsu to nic innego, jak walka przy użyciu białej broni i walka wręcz – powiedział. – Chyba umiesz tak walczyć, prawda?

-Hai – potwierdziła.

-Wszystkie chwyty dozwolone – poinformował Tobirama, wyciągając z kabury kunai. – Broń dowolna. Kończysz, gdy ja tak zarządzę.

Skinęła głową i przyjęła obronną postawę. Zaczęli walczyć. Nidaime od razu zauważył, że dziewczyna świetnie walczy wręcz przy użyciu zaledwie jednego krótkiego ostrza. Jej styl także zadziwił Hokage – Kat poruszała się zwinnie, wręcz tanecznie parując ataki i wyprowadzając swoje ciosy.

-Wystarczy – zarządził po kilkunastu minutach walki. – Z taijutsu nie masz żadnych problemów. Wystarczyłoby cię tu nauczyć co najwyżej kilku ciosów, ale nic poza tym. Pozostaje tylko problem tych pieczęci.

Zastanawiał się chwilę, ale nie potarł nic wymyślić.

-Na dziś koniec – powiedział. – Hashirama kazał ci przekazać, że o dwudziestej masz być w domu.

-Dobrze, wujku – powiedziała.

Spojrzał na nią zaskoczony.

-No... Jesteś bratem mojego taty... – wyjaśniła.

Tobirama uśmiechnął się do niej.

-Jak dla mnie możesz wracać o której chcesz – rzucił. – Ale Hashiramy bym się raczej słuchał.

-Młodszemu wiatr w oczy... – szepnęła Kat, kręcąc teatralnie głową.

-A co ty tam wiesz? – zaśmiał się.

-Nic – odpowiedziała radośnie. – Pojęcia o tym nie mam.

Zaśmiał się i pokręcił głową.

-Do zobaczenia w domu – rzucił. – Chyba że wpadniesz do nas do biura. Tak czy inaczej miłego dnia.

-Nawzajem, Tobirama-san – odpowiedziała radośnie.

Ledwo się obejrzał, a dziewczyna już zniknęła z polany treningowej, szybko biegnąc w stronę niewielkiego lasu.

 

Madara Uchiha nie był wcale taki beztroski jakby się wydawało. Dziś akurat udało mu się na chwilę wyrwać z biura Hokage. Planowanie rozmieszczenia wioski dało mu się we znaki, ale cieszył się, że może zrobić coś, co będzie mógł podziwiać przez długie lata.

Odetchnął świeżym powietrzem i przymknął oczy. Tak rzadko miał ostatnio czas na spacery po lesie, że teraz cieszył się każdą spędzoną tu chwilą. Stanął na szycie występu skalnego i spojrzał w dół.

-Oi minna... – szepnął do siebie. – A to cóż takiego?

W dole, na leśnej polanie siedziała dziewczyna, a przed nią stał szary wilk. Dziewczyna miała jasne włosy i była ubrana w dość dziwny strój jak na kunoichi. Widocznie mówiła coś do wilka, ale Madara nie potrafił rozróżnić słów z tej odległości. Po chwili na polanie pojawiło się więcej wilków. Kiedy szare zwierzę skłoniło się przed jasnowłosą, reszta wilków zrobiła to samo.

-Hę? – zapytał Madara. – Żeby wilk kłaniał się przed człowiekiem?

Dziewczyna wstała i także skłoniła się w pas przed wilkiem. Reszta watahy zawyła tryumfalnie, wysoko wznosząc łby ku pogodnemu niebu. Szary wilk zawarczał krótko, gdy wycie pobratymców ucichło. Dziewczyna odpowiedziała mu coś i skinęła głową. Po chwili do jasnowłosej podeszła wadera, trzymając w pysku małego wilczka. Madara zdołał zauważyć, że szczeniak jest poważnie chory. Dziewczyna wzięła go na ręce i pogładziła po szaro-brązowym łebku. W jej ręce rozbłysło jasne światło. Po chwili wadera podeszła do swojego malca i polizała go łebku. Przeniosła wzrok na dziewczynę i także ją musnęła językiem po policzku. Jasnowłosa oddała jej szczeniaka, który zaczął piszczeć i wiercić się niespokojnie.

-Władczyni wilków? – zapytał Madara. – Tutaj? Ciekawe skąd się tu wzięłaś? Hashirama będzie chciał o tym wiedzieć.

Spojrzał na dziewczynę. Jasnowłosa skłoniła się przed szarym wilkiem i opuścił polanę. Po chwili wataha także rozbiegła się na wszystkie strony. Madara odwrócił się i poszedł prosto w stronę biura Hokage. Zapukał do drzwi i nie czekając na pozwolenie, wszedł do środka.

-Coś się stało, Madara-san? – zapytał Hashirama.

-Widziałem władczynie wilków – przyznał. – Myślałem, że to cię zainteresuje.

-Szesnaście lat, jasne włosy, szare oczy, opryskliwa i butna, nosi dziwny strój? – wymieniał Pierwszy.

-Eee... No, właściwie... Szesnaście lat, jasne włosy i dziwny strój – tyle zobaczyłem.

-To była Kat Dealupus – powiedział Tobirama. – Nowy Wyzwoleniec.

Madara rzucił Hokage zaskoczone spojrzenie.

-Szesnastolatka? – zapytał.

-Ty byłeś młodszy, kiedy zdobyłeś miano doskonałego wojownika – zauważył Drugi. – Ona także jest świetna w taijutsu.

-A reszta jutsu? – zapytał Madara.

-Tu jest problem – zauważył Hashirama. – Przy wykonywaniu jakiejkolwiek pieczęci jej chakra reaguje zbyt gwałtownie. Wysadza pokoje za pomocą tygrysa, moczy ludzi przy złożeniu konia. Jakby miała za dużo chakry wokół siebie.

Madara zastanowił się chwilę.

-Nigdy nie używała jutsu, prawda? – zapytał. – Jej chakra mogła się kumulować wokół niej, gdy była zła lub smutna. Nie używana odkładała się. Dlatego reaguje tak gwałtownie.

-To ma sens – zauważył Tobirama. – A więc trzeba najpierw nauczyć ją kontrolowania chakry, a potem wykonywania pieczęci.

-Skumuluj niewielką część chakry w pięści i uderz w drzewo – polecił Tobirama, opierając się o pień.

Kat skinęła głową i zebrała trochę chakry w ręce. Zacisnęła mocno pięść i uderzyła w drzewo z całej siły.

-Kurczę, Kat! – wrzasnął Tobirama.

Dziewczyna spojrzała przestraszona na swojego sensei, który upadł na ziemię, gdy pień drzewa złamał się pod naporem siły ciosu. Wokół rozsypały się drzazgi.

-Tobirama-san?! – zawołała Kat.

Podbiegła do nauczyciela i pomogła mu wstać z ziemi. Chłopak potrząsnął głową.

-Mówiłem niewielką część chakry – szepnął.

-Ale ja naprawdę nie dałam dużo – przyznała. – Ja... Przepraszam.

-Nie masz za co – powiedział. – Trzeba wyzbyć się nadmiaru chakry. Tylko nie za bardzo wiem jak.

Podrapał się po głowie, szukając odpowiedniego sposobu.

-Złóż ta pieczęć – polecił, pokazując jej znak.

-Ale, Tobirama-san... – zaczęła Kat.

-Po prostu złóż.

Wykonała polecenie. Wokół niej i Tobiramy pojawiła się około setka klonów Kat.

-Ty fajne! – zawołała Kat. – Mogę jeszcze raz?

Skinął głową z uśmiechem. Kat jeszcze raz złożyła pieczęć i następna setka klonów pojawiła się na polanie. Tobirama z rozbawieniem zauważył, że klony zaczęły ze sobą rozmawiać, a niektóre nawet się kłócić.

-A teraz bierz do ręki broń i masz pokonać je wszystkie – polecił.

Kat skinęła głową i w jej ręce znikąd pojawiła się długa dzida. Tobirama spojrzał na to zjawisko autentycznie zainteresowany. Tymczasem kilka klonów zauważyło, co się święci i stanęły do obrony. Drugi usiadł na trawie, z lekkim uśmiechem na twarzy przyglądając się bijącym się nawzajem dziewczynom. Nagle długa dzida wbiła się tuż przy jego głowie. W sekundę później przyskoczyła do niej Kat.

-Wybacz, sensei – rzuciła, wyrywając dzidę z drzewa.

Po kilkunastu minutach Kat pokonała ostatniego klona. Padła na trawę, dysząc ciężko.

-Zmęczona? – zapytał Drugi, podchodząc do niej.

-Trochę – przyznała. – Ale jestem najsilniejszym JA!

Uśmiechnął się do niej.

-A teraz złóż pieczęć tygrysa – polecił.

Wykonała polecenie, nadal leżąc na trawie. Powietrze przed nią zawirowało, ale nie zapaliło się. Poczuli na twarzach gorący powiew. Kat uśmiechnęła się.

-Zostało jeszcze trochę, ale pozbędziemy się i tego – zauważył Tobirama.

-I potem nauczę się jutsu? – zapytała.

Skinął głową. Kat natychmiast wstała z ziemi i powtórzyła replikację cienia.

-To musi być dzisiaj – powiedziała.

Tobirama uśmiechnął się. Alex miał rację. Chęć nauki Kat była ogromna, a jej postawa wobec innych zmieniła się. Dziewczyna nie była już tak butna jak na początku. Wręcz przeciwnie, stała się przyjacielska i beztroska. Z uśmiechem na twarzy patrzył, jak męczy się z następną setką klonów. Po kilku minutach padła zmęczona na trawę i złożyła pieczęć tygrysa. Nic się nie stało. Składała po kolei każdą z pieczęci, ale nie dało to żadnych efektów.

-Tobirama-san! Teraz już musisz mnie nauczyć jutsu! – zawołała, siadając na ziemi.

-Odpocznij chwilę, a ja ci coś opowiem – zaczął. – Istnieje pięć podstawowych żywiołów. Doton – ziemia. Fuuton – powietrze. Katon – ogień. Raiton – błyskawica. Suiton – woda. Każdy z nas ma swój żywioł, charakterystyczny dla siebie.

Wyjął zza paska niewielką kartkę.

-To kartka z drzewa hodowanego na chakrze – powiedział. – Jeśli podziałasz na nią swoją chakrą, dowiesz się jaki masz żywioł.

Podał kartkę Kat , a dziewczyna przesłała do niej trochę swojej chakry. Kartka przedarła się na cztery części.

-Fuuton – zaczął Tobirama. – Twoim żywiołem jest...

Urwał, gdy zobaczył, co dalej działo się z kartką. Jedna z części spaliła się doszczętnie, druga zgniotła się, trzecia zmokła całkowicie, a czwarta skruszyła.

-...jest wszystko? – dokończył niepewnie.

Spojrzał na Kat. Dziewczyna wzruszyła ramionami.

-Chaos – wyjaśnił Drugi. – Jeśli wszystko, to panujesz nad żywiołem chaosu.

-Wiem – powiedziała Kat.

Spojrzał na nią zaciekawiony, unosząc brwi do góry. Kat uniosła dłoń i wokół jej ręki zaczęły się formować pasma granatowego powietrza. Tobirama zauważył, że oczy dziewczyny stały się granatowo szare. Chaos krążył wokół palców Kat, błyskając złowieszczo. Po chwili dziewczyna przerwała pokaz, jej oczy na powrót stały się stalowo szare, a chaos zniknął.

-Szczerze powiedziawszy jesteś pierwszą osobą, którą znam i która panuje nad żywiołem chaosu – przyznał Nidaime. – Do tego dochodzą wilki i dziesięcioogoniasty. Jesteś ciekawą osobą Kat.

-Nie podrywaj mnie, sensei – oburzyła się.

Przewrócił oczami, a dziewczyna wybuchnęła śmiechem.

 

Treningi nad ninjutsu zaczęli dopiero następnego dnia. Tobirama zaczął od najbardziej ofensywnego żywiołu – ognia.

-Zaczniemy od Kuli Ognia – powiedział Drugi. – Zbierz trochę chakry w ustach, wymieszaj ją z powietrzem i wypuść z ust. Wcześniej musisz wykonać te pieczęcie.

Pokazał dziewczynie szereg znaków, który zapamiętała bez problemu. Złożyła je i wykonała wcześniejsze polecenie Nidaime. Wypuściła z ust sporo powietrza, które zapalił się natychmiast, formując w powietrzu kulę ognia. Dziewczyna spojrzała krytycznie na płomień i jej palce zafalowały. Kula zamieniała się najpierw w ptaka, potem w konia, a na końcu w smoka, aż ostatecznie zniknęła z cichym sykiem.

-Kulę Ognia sobie już darujemy – zauważył Drugi. – Zacznijmy następne jutsu.

Szarooka chętnie przystąpiła do treningu nad następną techniką. Ta okazała się nieco trudniejsza, ale Kat po kilkunastu próbach zdołała opanować i ją. Bez problemu wypuszczała z ust niewielkie kule ognia, z ukrytymi w środku kunai.

-Jak ty to robisz? – zapytał Tobirama. – Uczysz się strasznie szybko.

-Copygan – wyszczerzyła do niego zęby. – Ma się to coś.

Tobirama westchnął ciężko.

-Jesteś gorsza niż Uchiha... – westchnął.

-Uchiha? – powtórzyła Kat.

-Madara Uchiha także posiada Kekkei Genkai – wyjaśnił Drugi. – Jego sharingan nie potrafi jednak kopiować innych Linii Krwi.

-A to badziewie – rzuciła Kat.

Tobirama uśmiechnął się.

-Sharingan jest uważany za jedno z najpotężniejszych wzrokowych Linii Krwi – zauważył. – I jest naprawdę przydatne.

-Penie ten cały Uchiha panoszy się z nim jak na wystawie – mruknęła Kat.

-Raczej nie – zauważył rozbawiony Tobirama. – Madara jest poniekąd odludkiem.

Kat prychnęła.

-Niepoczytalny umysłowo odludek z badziewiem w oczach – mruknęła. – Możemy uczyć się już następnego jutsu? Tak abstrahując od odludków?

-Ile jeszcze jutsu chcesz dzisiaj opanować? – zapytał z uśmiechem.

-Wszystkie – zawołała. – Wszyściuteńkie! Co do jednego! Teraz! Już!

-Zaraz... – poprawił Nidaime.

-No dobra – zgodziła się niechętnie. – Ale dlaczego tak właściwie zaczęliśmy od Katon?

-Bo jest najbardziej ofensywny – wyjaśnił Drugi. – Teraz coś z Suition. Ale tu potrzebna jest woda...

Kat złożyła ręce w pieczęć konia i na Tobiramę wylała się masa wody.

-Już możemy zaczynać? – zapytała Kat.

Nidaime spojrzał na nią krzywo. Po chwili uśmiechnął się i wykonał cały szereg pieczęci. Na Szarooką natychmiast wylała się woda. Dziewczyna potrzasnęła głową i wykręciła nadmiar wody z włosów.

-Znaczy się, że możemy – mruknęła.

-Wodny Smok to jedno z jutsu na poziomie jounin, ale to dla ciebie nic – zaczął Drugi, strzepując wodę z włosów. – Wystarczą tylko pieczęcie.

Pokazał Szarookiej szereg znaków. Dziewczyna powtórzyła je i z wody, zebranej wokół nich, wynurzył się sporej wielkości wodny smok. Gad zaczął wić się wokół dwójki, a jego paszcza rozwierała się i zamykała groźnie.

-No tak... – zamruczał Nidaime. – Poziom jounina. Jasne.

Szarooka znów nieznacznie zafalowała palcami ręki i smok wybuchł, zalewając Nidaime wodą. Kat uśmiechnęła się do niego niewinnie.

-Jutro niech się z tobą Hashirama męczy – zamruczał Tobirama, patrząc niechętnie na ociekające wodą ubranie. – Ja mam już dość.

-Tobirama-san... – wyjęczała Kat, podchodząc do niego. – No daj spokój. Ja już nie będę. Proszę...

-Ta jasne... – zamruczał. – Już to widzę...

Siedzieli na polanie do wieczora, a Szarooka nauczyła się jeszcze po kilka innych jutsu z każdego żywiołu. Oboje wracali do domu mokrzy, z nadpalonymi ubraniami i cali upaćkani błotem. A mimo wszystko zadowoleni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top