2
Ostatni dzwonek rozszedł się po szkole, a wszyscy zaczęli powoli opuszczać placówkę. Od razu po wyjściu kierowałam się w stronę szkolnego parkingu, który znajdował się po prawej. Będąc na miejscu oparłam się o zimny, kamienny mur i wyciągnęłam z tylnej kieszeni telefon.
- Kolejna szmaciara w tej szkole- usłyszałam komentarz na swój temat z ust długowsłosej blondynki. Jej oczy były mocno brązowe, a jej grube dość ciemne brwi sprawiały, że jej wyraz twarzy nie był najmilszy- powinni zakazywać tu takim przychodzić- dodała, a również blond dziewczyna stojąca zaraz obok niej fałszywo się zaśmiała.
- Przepraszam, co?- uniosłam wysoko brwi i uśmiechnęłam sarkastycznie- dziewczyna tylko zaśmiała się szyderczo.
- Oj skarbie na pewno przyzwyczaiłaś się do takiego traktowania- zeskanowała mnie wzrokiem- tylko pewnie zazwyczaj ci płacą- palnęła. Tym razem to ja się zaśmiałam.
- Moja droga, to że ty się puszczasz nie oznacza, że każdy do okoła też to robi- nie dokończyłam swojej wypowiedzi, ponieważ dziewczyna do mnie podeszła i celowo oblała mnie wodą.
- Czy ty dopiero wyszłaś z podstawówki?- zapytałam zaciskając zęby.
- Nie denerwuj się tak - zaśmiała się.
- Suka - wyszeptałam, jednak najwidoczniej blondynka to usłyszała, ponieważ pociągła mnie za moje włosy- Powaliło cię?- wykrzyczałam i również pociągnęłam ją za długi blond kucyk.
Za chwilę obie toczyłyśmy zawziętą walkę na kto pociągnie mocniej. Poważnie dałam się w to wciągnąć? Żenujące.
- Ej dziewczyny- usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i ujrzałam Christiana. Chciałam już podejść w jego stronę, ale znów poczułam ból. Niebieskooki szybko do nas podbiegł i odciągnął ode mnie dziewczynę. - Wszystko okey?- zapytał patrząc prosto w moje oczy. Był naprawdę blisko dzięki czemu czułam jego ciepło. Pierwszy raz dokładnie przyglądałam się jego tęczówką. Głęboki błękit, łączący się z turkusem, a na brzegach mocny granat. Ten niesamowity efekt sprawiał, że nie mogłam się oderwać.
- Nie widzisz? Wszystko gra- w końcu się ocknęłam. Wyciągnęłam telefon z kieszeni by wybrać numer do brata i nagle poczułam niesamowitą złość.
- Kurwa!- wykrzyczałam i przetarłam telefon ręką- Ta szmata zalała mi telefon.
- O co w ogóle poszło?- zapytał Chris.
- O nic- odpowiedziałam szybko.
- Nie wydaję mi się, żeby to było o nic- zaczął. Nie pozwoliła mu dokończyć, ponieważ usłyszałam dźwięk motoru.
- No w końcu! Dłużej się nie dało?- wykrzyczałam w kierunku bruneta o ciemnych oczach i niewielkim zaroście, a on tylko się zaśmiał.
- Muszę lecieć, wybacz- powiedziałam w stronę blondyna i podeszłam do czarnego, skurzanego motoru wyglądającego jak prosto z lat siedemdziesiątych. Po chwili siedziałam już wygodnie, przytulona do kierowcy. Uśmiechnęłam się lekko i wyszeptałam ciche "Cześć" w kierunku Christiana, a on odwzajemnił uśmiech.
Niedługo potem znajdowałam się już w domu odrabiając lekcje. Czas mijał wolno, a ja nie mogłam się skupić. Historię odrobiłam w miarę szybko, bo były to tylko informację, które spisałam z internetu, ale z matematyką nie poszło już tak łatwo.
Z zamyśleń wybiło mnie pukanie do drzwi.
- Wejdź- wykrzyczałam.
- I jak tam telefon?- zapytał Colin.
- Nie działa- wzruszyłam ramionami.
- Mogłaś jej mocniej przywalić- zaśmiał się brat.
- Ja się z nią nie biłam- starałam się wytłumaczyć to brunetowi.
- Okej, tłumacz to sobie jak chcesz - chłopak chwycił mój telefon i zmierzył do wyjścia- Spróbuje z nim coś zrobić- oznajmił i wyszedł.
Mój brat to skąplikowany człowiek. Nie raz potrafi być czuły i kochający, jak typowy starszy brat. Momentami jednak mam wrażenie jakby był tym denerwującym sąsiadem, który dzwoni po policję, za każdym razem jak pies szczeka. Wtedy wyłącza tą swoją czułość i ciągle strzela we mnie sarkazmem, o wszystko się czepia, a nawet mnie wyzywa. Rodzeństwo to jednak trudna sprawa.
Po odrobieniu wszystkich lekcji zmierzyłam szybko do łazienki. W środku ściągnęłam z siebie wszystkie ubrania oraz biżuterię. Przejrzałam się w lustrze i weszłam do wanny gdzie czekała już na mnie ciepła woda, z ogromną ilością płynów. Im więcej tym lepiej. Muszę przyznać iż jestem ogromną fanką piany. Leżałam tam relaksując się niespełne pół godziny, gdy przerwało mi pukanie do drzwi.
- Boże Zan wyłaź już! Siedzisz tam trzy godziny, też chciałbym się wykąpać i załatwić swoją potrzebę!
Po krzykach brata niechętnie wyszłam z wanny i zaczęłam szukać ubrania. Brawo nie wzięłaś pidżamy! Gratulowałam sobie w myślach. Spojrzałam na wiszącą w górze suszarkę na ubrania i ujrzałam tylko moją bieliznę. Dokładnie osuszyłam się ręcznikiem, ubrałam to co znalazłam i owinęłam się szlafrokiem. Wyszłam z łazienki i pierwsze co ujrzałam to naburmuszonego Colin'a. Nie zważając na jego humorki ruszyłam do pokoju, ale zatrzymał mnie dzwonek do drzwi co zmusiło mnie do zmiany kierunku. Otworzyłam drzwi wejściowe i ujrzałam znajomego blondyna. Spojrzałam na siebie i zauważyłam że mój szlafrok się rozwiązał.
- Szlak!- krzyknęłam i zamknęłam drzwi. Poprawiłam się szybko i tym razem zawiązałam supeł mocniej. - Cześć- rzuciłam niewzruszona, choć w środku paliłam się ze wstydu.
- Hej- było widać, że trzymał w sobie śmiech.
- Pytanie, dość istotne. Co ty tutaj robisz?- zapytałam udając jakby przed chwilą się nic nie wydarzyło, jednak czułam, że moje policzki płoną.
- Zapomniałaś książki od biologi- spojrzałam na przedmiot wyciągnięty przez blondyna.
-Po pierwsze to nie moja książka- pokazałam palcem podpis- to twoje imię i nazwisko- uniosłam do góry brwi, a gdy ten się głupio uśmiechnął przewróciłam oczami.
- Dobra masz mnie, chciałem pogadać.
- Zandra, kto przyszedł?- usłyszałam głos dochodzący z kuchni.
- Koleżanka chciała - zastanowiłam się chwilę- oddać mi długopis- krzyknęłam.
Serio? Długopis?
- Teraz musisz już iść, porozmawiamy o tym jutro- próbowałam go zbyć.
- Ale... - zaczął, ale słyszałam kroki taty, więc nie dałam mu dokończyć.
- Do jutra- odpowiedziałam i szybko zatrzasnęłam drzwi.
- Skarbie, wszystko dobrze?- usłyszałam zmartwionego rodzica.
- Tak tato, wszystko gra- uśmiechnęłam się zestresowana i zaraz pobiegłam do siebie do pokoju.
Następny rozdział za dwa tygodnie! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top