1
Dobra Zan, uspokój się i nie zepsuj wszystkiego pierwszego dnia.
Mówiłam do siebie w myślach stojąc przed budynkiem, w którym miałam kontynuować moją naukę przez następny rok.
W końcu odważyłam się wejść do środka. Korytarze były długie, ale wąskie. Pomalowane na biało z szarymi detalami. Nic nadzwyczajnego. Choć wyglądało to o wiele lepiej niż w mojej poprzedniej szkole, tego byłam pewna. Miałam jeszcze kilka minut do pierwszego dzwonka, więc zmierzyłam w stronę sekretariatu, który odwiedziłam dzień wcześniej razem z tatą. Zapukałam i poczekałam na odpowiedź. Chwilę potem dokładnie ją usłyszałam, weszłam powoli do środka pomieszczenia. Atmosfera nie należała do najprzyjemniejszych, oceniające spojrzenia, grobowa cisza i okropnie chłodna biel na ścianach.
No to teraz coś powiedz bo stoisz jak debil.
- Dzień Dobry, jestem nowa i przyszłam po resztę planu- W końcu wczoraj dostałam tylko na dzień dzisiejszy, a tak daleko nie pociągnę. Kobieta o ciemnych, gęstych, długich włosach, wyglądająca na około czterdzieści lat wyciągnęła z szafy niedużą kartkę i wręczyła mi ją do ręki. Podziękowałam jak należy i wyszłam w poszukiwaniu mojej pierwszej sali lekcyjnej.
Teraz tylko znajdź salę z numerem siedemdziesiąt trzy. Powinno być prosto.
Przeszłam pierwsze piętro, ale numery nie przkreczały pięćdziesięciu. Weszłam piętro wyżej, spojrzałam przed siebie, a moim oczom ukazała się klasa z szarymi drzwiami i białą plakietką. Siedemdziesiąt trzy. Bingo. Podeszłam bliżej, do ogromnej grupy nastolatków, ale nie odważyłam się do nikogo odezwać. Stałam więc w bezpiecznej dla mnie odległości.
To nie tak, że byłam potwornie wstydliwa. Ja po prostu nie przepadałam za poznawaniem ludźmi, ale jak już ich poznałam to mogłam spędzać z nimi cały mój czas. Cóż za ironia.
Nagle zadzwonił dzwonek, a mnie przeszedł dreszcz. Wszyscy wchodzili do sali tak powoli jakby szli na ścięcie, może miało to jakieś ukryte znaczenie. Szłam za raz za nimi starając się wciąż trzymać dystans, co przy ich tępie było wyzwaniem. Na końcu do sali wszedł nauczyciel. Wysoki brunet o głeboko-niebieskich oczach. Po jego rysach twarzy mogłam stwierdzić, że nie przekraczał trzydziestu lat. Czułam, że mężczyzna miał niemałe powodzenie u płci przeciwnej, a może i nawet tej samej.
Wszyscy uczniowie siedzieli już na miejscach gdy nagle usłyszałam głos nauczyciela.
- Moi drodzy przedstawiam wam waszą nową koleżankę- to był moment gdzie około dwudziestu par oczu spojrzało na mnie. Czułam jak dokładnie mi się przyglądali, niektórzy tak się wczuwali, że miałam wrażenie jakby analizowali, każdy detal. Choć wiadomo, że tak nie było. Nie jestem aż tak iteresująca - Mam nadzieję że będziecie uprzejmii i nie odstraszycie jej od razu- Mężczyzna spojrzał na blondyna, siedzącego w ostatniej ławce.
- Proszę zajmij wolne miejsce- Uśmiechnął się do mnie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Były dwa wolne miejsca. Jedno puste w trzeciej ławce pod ścianą, a drugie w ostatniej z wcześniej zauważonym przeze mnie blondynem. Szybko zdecydowałam, że wolę usiąść sama.Taka była już moja natura, omijanie ludzi, a potem narzekanie na brak znajomych. Zajęłam wolne miejsce, wyciągnęłam z plecaka zeszyt i szybko przygotowałam mentalnie na resztę koszmaru. Naprawdę nie przepadałam za historią, ale jakimś cudem przyglądanie się przystojnemu mężczyźnie przez czterdzieści minut nie sprawiało dla mnie większego problemu.
W końcu usłyszałam głośno rozpraszający się dzwięk, na który normalnie bym wyczekiwała. Wszyscy zaczęli się pakować i choć nie miałam pojęcia dlaczego zrobiłam to samo. Chwilę później spojrzałam na kartkę z planem. Teraz chemia w dziewięćdziesiąt sześć. Racja, tutaj każda lekcja jest w innej sali.
Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam pewnym krokiem. Gdy znalazłam się przed salą moja pewność siebie odeszła szybciej niż przyszła. Co teraz? Mogłabym pójść szukać sama, ale moje wewnętrzne lenistwo mi nie pozwoliło, przezwyciężyło nawet moją aspołeczność. Rozejrzałam się i dostrzegłam że po prawo stał chłopak, którego wcześniej widziałam w ostatniej ławce. Blondyn stał oparty o ścianę, przeglądając coś w telefonie. Podeszłam do niego powolnym krokiem z ogromną nadzieją, że uda mi się coś powiedzieć.
- Cześć- odezwał się, gdy tylko mnie zauważył. Przyznam, że ucieszył mnie fakt, iż nie musiałam zaczynać konwersacji.
- Cześć, powiesz mi proszę, na którym piętrze znajduję się...- przerwano mi.
- Chodź za mną- puścił mi oczko. Dobra to był dość bezpośredni ruch.
- Okej- odpowiedziałam już bardziej do siebie i ruszyłam za chłopakiem. Przeszliśmy po niesamowicie długim korytarzu, a następnie skręciliśmy w lewo. Wtedy niebieskooki zatrzymał się i spojrzał na mnie. Złapaliśmy kontakt wzrokowy.
- To tutaj- uśmiechnął się, ukazując przy tym szereg białych zębów.
- Dziękuję- odwzajemniłam uśmiech i powoli odeszłam. Wtedy poczułam, że chwycił mnie za ramię. Odwróciłam się nieco zdezorientowana.
- Powiesz chociaż jak masz na imię?
- Zan- Odpowiedziałam.
- Zan? Jakie jest pełne imię? - zdziwił się, marszcząc brwi.
- Zandra- zaśmiałam się i w końcu uciekłam wzrokiem.
- Poważnie?- A czemu niby miałabym żartować?
- Tak, moja mama lubiła rzadkie imiona- uśmiechnęłam się delikatnie. Chciałam pokazać trochę sympatii.
- Lubiła?
- Zostawiła nas, więc mowię o niej w czasie przeszłym, bo dla mnie już nie istnieje- Mówiłam całkowitą prawdę.
- Okek- odpowiedział cicho, cały czas patrząc w moje oczy- Christian jestem, jakbyś chciała wiedzieć.
- Za to twoi rodzice raczej się nie wysilili- sarknęłam. Usłyszałam naprawdę przyjemny śmiech. Nie wiem co sprawiało, że był tak ciepły i melodyjny.
Niestety po chwili czar prysł, ponieważ z za niego wyszło dwóch wysokich brunetów.
- Widzę że już zarywasz do nowej- zaczął pierwszy. Już wiedziałam, że ta dwójka do wychowanych nie należała. Nie żebym oceniała...
- Uważaj bo to rodzaj złej dziewczynki- dokończył drugi trochę ciszej, chyba tak bym nie słyszała, jednak nie bardzo mu się to udało.
- Pff- prychnęłam i przewróciłam oczami co spowodowało, że natychmiastowo poczułam na sobie wzrok calej trójki.
- Co? Kolega obok przed chwilą nazwał mnie rzeczowo, nie będę ukrywać swojego zażenowania zaistniałą sytuacją- poprawiłam swój plecak i powoli odeszłam- Nie jestem kanapką byś mógł wybrać rodzaj- poklepałam chłopaka, który przed chwilą się wypowiedział i odeszłam.
- Spłoszyliście mi superową dziewczynę, zajebiści z was kumple- usłyszałam jeszcze Chrisa i uśmiechnęłam się pod nosem.
Pierwszy opublikowany rozdział♥ Kolejny pojawi się za dwa tygodnie;**
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top