Rozdział 11
Po wyjeździe Olivera znów wycieczka przestała mi się podobać. Na kolacji, Hannah i Clara zaproponowały mi, że mogę spać z nimi w pokoju, bo mają łóżko dwu piętrowe i jedno normalne. Zgodziłam, się i postanowiłam już zabrać rzeczy, postanowiłam około 21.30 przyjść już do dziewczyn.
Właśnie pakowałam moje rzeczy, gdy do mojego pokoju ktoś wszedł. Zdziwiłam się, ale pomyślałam, że to może jakaś sprzątaczka albo pan Black.
Jednak gdy się odwróciłam zesztywniałam.
Na moim łóżku siedział Alex Black. Gdy zobaczył, że się odwróciłam, uśmiechnął się. Ale to nadal nie był ten chamski łobuzerski uśmieszek, tylko miły i łagodny, tak łagodny. A przynajmniej jeszcze bardziej łagodniejszy niż ten z jacuzzi.
-Czego chcesz?- zapytałam.
-Książę pojechał? Szkoda...-odpowiedział, ignorując moje pytanie.
-Czego chcesz?.-powtórzyłam pytanie.
Chłopak wstał i podszedł do mnie kilka kroków.
-Przyszedłem cię... przeprosić.-odpowiedział.
Zaraz co?! Alex Black chce mnie przeprosić? Ten pusty i zarozumiały chłopak? Czy on kiedykolwiek kogoś przeprosił? Na pewno jest jakiś haczyk.
-Teraz?-zapytałam, chociaż byłam trochę zdziwiona.
-Tak.-odpowiedział pewnym tonem przybliżając się wolno.
-Ojciec ci kazał?-zapytałam z lekką drwiną w głosie.
-Może... nie...-odpowiedział przeciągle.-pomóc ci się spakować?-jego wzrok skierował się teraz na moją walizkę, z której wylatywały moje ubrania.
-Nie, dzięki.
Jego brązowe tęczówki znowu spotkały się z moimi. Nie chciałam, pierwsza spuszczać wzroku, ale widać, że on też nie chciał więc trwaliśmy tak patrząc sobie w oczy. Nie wytrzymałam tego jednak i spuściłam wzrok.
Widziałam jego małe zaskoczenie ale ja po prostu tak nie mogę, przypomniałam sobie to co on mi zrobił.
-Mogę skorzystać z twojej toalety?.-zapytał.
-Masz swoją.
-Ale chcę skorzystać z twojej.
Znów spojrzałam głęboko w jego oczy, jego upartość jest nie do zniesienia.
-Jak już musisz.-odparłam obojętnie.
On tylko uśmiechnął się i ruszył w stronę łazienki, a ja kończyłam się pakować.
Gdy już kończyłam się pakować Alex wyszedł z łazienki. Byłam prawie pewna, że czekał przez cały czas przy drzwiach.
Chłopak stanął przede mną, a ja podniosłam wzrok i wstałam z podłogi, na której siedziałam.Stanęłam kilka metrów od drzwi.
-Możesz wyjść?-zapytałam.-Za pół godziny muszę opuścić ten pokój i oddać klucze.
-A więc, się przenosisz, jeśli chcesz mogę do ciebie przyjść, skoro tamten debil mógł spać z tobą w jednym pokoju to czemu ja bym nie mógł?
Przewróciłam oczami.
Nawet nie zauważyłam kiedy przybliżył się o kilka kroków do mnie.
I znów patrzyliśmy sobie w oczy.
-Przepraszam.- szepnął.
Nie odpowiedziałam.
-Wybacz mi, proszę.
Stanęliśmy bardzo blisko siebie, na co odsunęłam się. Wiedziałam, że dwa kroki do tyłu jest ściana.
Jego usta przybliżyły się i spoczęły na mojej szyi. Całował ją. Chwyciłam go za policzki, ale nie w geście obronnym, wręcz przeciwnie.
Sama nie wiedziałam co robię.
On, widząc moje zmieszanie. Popchnął mnie lekko w stronę ściany i pocałował moje usta.
Odwzajemniłam pocałunek.
Wiedziałam, że tak nie mogę, że on na to nie zasługuje, że właśnie o to mu chodzi. Ale oddałam mu się całkowicie.
I trwaliśmy w tym pocałunku dość długo, sama nie wiem ile czasu minęło zanim odkleiliśmy się od siebie.
W tedy Alex wyszedł, a ja usiadłam na ziemi. Po moim policzku spłynęła łza. Nie potrafiłam się mu oprzeć.
Jestem taka jak inne.
* * *
Poniedziałek. Ostatni dzień wycieczki.
Tym razem poszliśmy zwiedzać jakieś muzeum.
Przez cały czas starałam się trzymać z dala od Alexa. Był mi po prostu wstyd za tamto.
Po powrocie do hotelu poszłam wraz z Hannah do spa. Jej przyjaciółka Clara obiecała innej znajomej iść z nią na kręgle więc ja poszłam z Hannah.
Ostatnie godziny, spędziłyśmy odpoczywając. Jednak ja nie mogłam się zrelaksować, ciągle myślałam o wczorajszym wieczorze z Alexem.
Nic nie dało się niestety ukryć przed Hannah, jednak nie powiedziałam jej o tym.
* * *
W drodze do domu, w autokarze siedziałam sama. Przede mną siedziała Clara z Hannah, a miejsce za mną było wolne, co mnie cieszyło.
Nic ciekawego się nie wydarzyło. Dziewczyny siedzące przede mną rozmawiały trochę ze mną ale mimo to byłam samotna.
* * *
Wróciliśmy o godzinie 5:45.
Po powrocie do domu poszłam od razu spać. Byłam padnięta, niby miałam wypocząć na tej wycieczce, ale myślę, że bardziej bym wypoczęła siedząc cały weekend w domu.
Moja mama widziała, że coś mnie gryzie, ale nie pytała mnie o to gdyż ją o to poprosiłam. Na szczęście zgodziła się, żebym nie szła dzisiaj do szkoły.
W środę poszłam już normalnie do szkoły, unikałam Alexa, co nie było jakoś specjalnie trudne. Gdy zobaczyłam Lunę podbiegłam do niej i przytuliłam ją. Potem podeszłam do Olivera i zrobiłam to samo, chłopak widać był o wiele bardziej szczęśliwszy niż w ostatni dzień wycieczki, nawet połowy zadrapań nie było widać.
Na matmie Luna zaczęła rozmowę.
-Ej, a tak w ogóle, to czemu Oliver wrócił z wycieczki cały w siniakach?
-Nie wiem nie powiedział mi.
-Rodzice byli wściekli. Myśleli, że z kimś się bił..z resztą ja też tak myślę. Mówił, że się przewrócił, ale ja mu nie wierzę. Dziś rano robiłam mu jakby make-up żeby zakryć chodź trochę te jego zadrapania.
Na to, uśmiechnęłam się.
-A może panna Collins opowie całej klasie co jest tak zabawne?-usłyszałyśmy nad sobą głos nauczycielki.
-Dziękuję, może innym razem. -odpowiedziała Luna.
-Ależ proszę, chętnie posłuchamy.-nauczycielka nie dawała za wygraną.
-Ech, no dobrze. Więc dzieliłam się z przyjaciółką informacją iż zadanie piąte na stronie 231 jest bez sensu, gdyż przy czwórce na końcu przykładu brakuje minusa, dlatego wynik będzie zerowy.
Nauczycielka wzięła mój podręcznik i sprawdziła.
-To prawda.-oznajmiła.-Ale to nie błąd.
-Ja jednak uważam inaczej ponieważ w definicji powyżej...
-Dobrze już dobrze, dojdziemy do tego to w tedy porozmawiamy na ten temat.-odpowiedziała nauczycielka i odeszła.
Byłam zaskoczona reakcją Luny, więc skierowałam swój pytający wzrok w stronę dziewczyny.
-Przeczytałam książkę od matmy jakiś czas temu i wiem.- uśmiechnęła się.
A mi wydało się to bardzo dziwne... Czytać książkę od matmy i skanować każdą liczbę? Dziwne. Ale taka jest właśnie Luna, zawsze czymś zaskakuje.
-No dobrze to panna Collins do tablicy do zadania ósmego.-znów usłyszałam głos nauczycielki.
Luna wstała, wykonała trzy przykłady bez żadnej pomyłki i wróciła do ławki. Ona jest najlepsza z matmy. Ale ja jej nienawidzę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top