16

To co zobaczył pozbawił go mowy; dlatego że starał się nie wybuchnąć śmiechem. Przed nim stała dziewczynka wymieszana z kotem w przydługim płóciennym płaszczu czarodzieja , który ciągnął się metr za nią. W ręku trzymała o kostur o pół metra większy od niej. Na nosie miała okulary a zamiast kocich wąsików miała świecące się igiełki.

- Powiesz mi w końcu jak się nazwałeś?

Spytała wyraźnie podirytowana stukając laską o podłogę. Chłopak jeszcze chwilkę odczekał starając się nie zaśmiać.

 - Lu... Sigan.

- Sigan? - Uniosła delikatnie jedną brew. - Cóż witamy w Ao; a zapomniałam się przedstawić, jestem Kabza ale jak tak mnie tak nazwiesz bez mojej zgody to zobaczymy się dopiero za dwanaście godzin ale do rzeczy.  To miejsce to karczma Filiodoxia (Filodoxia) jej celem jest zgromadzenie nas Autia.

- Kogo?

- Tak nas nazywają miejscowi, w każdym razie jak zejdziesz piętro niżej masz zbiór całej znanej nam wiedzy o tym świecie, na dachu jest Brama Złotego kontynentu a za tym wszystkim jest pole do ćwiczeń. Jakieś pytania?

- Tak o co...

- Żadnych? To wspaniale a teraz zabaw się; dzisiaj wszystkie trunki są za darmo tak na cześć nowicjusza, tylko niech ktoś da o tym znać mojej najlepszej klijętce, ma to potraktować jak wyzwanie a teraz czym chata bogata. Miłej zabawy.

Powiedziała odchodząc. 

- O co chodzi z tym kociakiem?

Zapytał się reszty w taki sposób żeby główna zainteresowana tego nie usłyszała. Wszyscy którzy stali obok postanowili odsunąć się od niego na metr co było słuszną decyzją bo sekundę później w jego plecy wbiło się tysiące igiełek.

-  I bym zapomniała jeśli nazwiesz mnie kotem kociaczkiem i temu podobne to również odwiedzisz moją karczmę za dwanaście godzin. A niech go ktoś uleczy.

Szybko zrobiło to z jakieś osiem osób. W przeciwieństwie o poprzedniego zranienia w tym  razem pomimo tego że bolało nie miał ochoty popłakać się i takie tam. Spojrzał się jeszcze na Szefową wchodzącą do jakiegoś pomieszczenia z plakietką ,,Jak tu wejdziesz po odetnę ci palce przyszyje i znowu odetnę wszystkie dziesięć u kobiet i jedenaście u mężczyzn."

- Ta to ma wyobraźnię.

Pomyślał  Czytając ten komiczny napis.

- Ktoś mógłby mi powiedzieć o co chodzi z tym miejscem i dlaczego z nią trzymacie.

- No powiedziała ci.

- Wypalił w tłumie jakiś random.

- To co ona mi powiedziała nic mi tak jakby...

- Powiedziała ci że na dachu jest Brama Złotego kontynentu.

Powiedziała skrzypaczka która jak widać zakończyła strojenie. Wstała i podeszła do reszty tłumu.

- A co to jest za...

- No nie mów mi, że nie wiesz; kto cię tu wprowadzał? Ok ok spokojnie wytłumaczę ci. Ta brama to jak się powinieneś domyślić jest tutejsza szybka podróż. Zazwyczaj jest płatna chyba, że kupisz sobie własną; Szefowa ją kupiła i udostępnia wszystkim i chce za to jedynie żebyśmy czasem tu przyszli.

- Miło wiedzieć - Zaśmiał się delikatnie - A jak coś to wprowadzili mnie ty Bies i Lilith.

- To wiele wyjaśnia. -Również się zaśmiała a na jej twarzy pojawił się słodki uśmiech. - W każdym razie jestem Rose(Rouse) miło mi.

- Sigan, mi też miło.

- Ciekawe imię. Bobra nareszcie jest ktoś nowy już się nie mogłam doczekać. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci Trójcy.

Powiedziała z jeszcze bardziej słodkim uśmiechem.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top