10

Cała trójka pojawiła się w czymś co wyglądało na połączenie salonu i kuźni. Wszędzie były bogato zdobione meble a cały wystrój utrzymany w cukierkowym stylu. Jedyne co wskazywało na to, że jest to pracownia wskazywał wielki piec i kowadło. Chłopak od razu domyślił się, iż pokój należy do Ryoko.

- Nieźle się tu urządziłaś, tak... no wiesz...

- Daruj sobie; lepiej zobacz co ci zrobiłam.

Powiedziała wskazując  na stojącą obok pieca skrzynie. Ten podszedł do niej i wyciągnął zbroję stylizowaną na tą jaką nosili rycerze brytyjscy, różnica była taka, że na środku miała dziurę.

- Po co to? - Wskazał na ubytek-

- Przekonasz się, a jak na razie to ją załóż.

Wskazała na pokój znajdujący się obok puchatej sofy.

- Masz tam również lepsze ubrania od tych lnianych szmat.

Ten wszedł do środka i zaczął się przebierać i ponownie spróbował otworzyć sakiewkę. Tym razem mu się to udało. Były tam jakieś niebieskie kulki. Bez większego zastanowienia uznał je za walutę tego świata.

- Pośpiesz się!

Usłyszał z za drzwi. Szybko założył na siebie nowe ubranie i zbroję. Ku jego zaskoczeniu nie potrzebował do tego niczyjej pomocy. Szybko wyszedł z pokoju.

- Dobra to jak wyglądam.

- Tam masz lustro.

Ten odwrócił się we wskazany kierunek. Jego zbroja zmieniła się: jej kolor był teraz granatowy; stała się bardziej dopasowana a w miejscu dziury pojawił się wyrzeźbiony ciemnoniebieski smok, ponadto całość była pokryta złotymi zdobieniami stylizowanymi na kolce a skórzane elementy stały się czarne.

- Wow to jest niesamowite.

- A zapomniała bym.

Powiedziała podając mu miecz który po dotknięciu dopasował się do reszty.

- Dobra teraz posłuchaj -Powiedział Bies- Za chwilkę idziemy pozabijać gobliny, wiesz tak żebyś dostosował się do tego miejsca a z nimi spokojnie sobie poradzisz.

- A co jak sobie nie poradzę.

- Jak umrzesz zostaniesz wyrzucony i nie będziesz mógł tu wejść przez dwanaście godzin.

- Dobra to gadanie robi się nudne, pora iść farmić.

- I to mi się podoba.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top