Rozdział 23


POV. Julia

Po kilkunastu sekundach byliśmy już przed domem rodziców Remy'ego.

- Dawaj torbę - powiedziałam.

Brat podał mi torbę, a ja w swoim niezwykłym tempie przebrałam się. No co? I tak nikt tu nie ma takich mocy, jak ja, więc nie widział niczego, czego nie powinien. Podeszliśmy do drzwi, a chłopak od tak wszedł do środka.

- Mamo, tato, jesteśmy! - Krzyknął na cały dom Remy.

Chwilę później pojawiła się kobieta około czterdziestki. Nie za wysoka, nie za niska. Miała ciemne blond włosy, upięte w koka, i brązowe oczy. Była kobietą drobnej postury. Miała na sobie beżową sukienkę. Od razu rzuciła się na szyję mojemu bratu. Kilka sekund po kobiecie przyszedł zapewne przybrany ojciec Remy'ego. Był dużo wyższy od swojej żony, ale również miał brązowe oczy, ale za to włosy miał czarne. Wyglądem nie przekraczał czterdziestki, więc wnioskuję, że on i jego żona byli w tym samym wieku, bądź różnił ich rok lub dwa.

- Gdzieś ty się podziewał? Nie wiesz, jak matka się o ciebie martwiła? - Powiedział ojciec Remy'ego.

- Przepraszam, ale musiałem.

Chrząknęłam, bo myślałam, że w życiu mnie nie zauważą.

- Może mnie przedstawisz, braciszku? - Zapytałam.

- Ach, tak. Mamo, tato, to moja siostra bliźniaczka, Julia - oznajmił chłopak.

- Miło cię poznać. Jestem Evelaine, mama Remy'ego, a to mój mąż i ojciec Remy'ego, Jake - powiedziała mama mojego brata i mocno mnie przytuliła.

Nie sądziłam, że tak szybko mnie polubi. Widać, że Remy trafił na spoko ludzi.

- Chodźcie coś zjeść. Na pewno jesteście głodni po podróży - powiedziała Evelaine.

- Jeśli uważa pani nie całe pięć minut za podróż to okej, ale i tak z chcęcią coś zjem - powiedziałam.

- Pięć minut? - Zapytał ojciec Remy'ego.

- Remy chyba wspominał państwu, że również jestem meta-człowiekiem i mam moc, prawda? To, że jestem szybka. Więc to nie problem dla mnie, aby w kilka minut do państwa dotrzeć - odpowiedziałam.

- A tak, mówił. Synu, zanieś torbę siostry do pokoju, który jest obok twojego - powiedział Jake.

- Już - brat wziął ode mnie torbę i poszedł na górę.

- A ty, drogie dziecko, chodź do stołu. Musisz być głodna po tym biegu z Nowego Jorku - powiedziała mama Remy'ego.

- Przyzwyczaiłam się - odpowiedziałam.

Kuchnia była dość duża i przestronna. W dwóch kolorach. Niebieskim i białym. Kafelki były poukładane na przemian. Usiadłam przy czteroosobowym stole.

- Powiedz, ile już znasz się z Remy'm? - Zapytała mama mojego brata.

- Nie dużo. Właściwie to on znalazł mnie. Wtedy nie było ze mną dobrze. Normalnie mieszkam w Polsce, w Gdańsku. Pilnuję tego miasta przed meta-ludźmi, którzy przybyli za mną, bo dowiedzieli się kim jestem. Jeden z nich użył na mnie swojej mocy. W ostatniej chwili poszłam do moich przyjaciół w Central City, gdzie to wszystko się  wydarzyło i poprosiłam ich, aby zamknęli mnie w celi dla meta, abym nikomu nie zrobiłam nikomu krzywdy. Później pojawił się Remy i pomógł mi wyjść z tego wszystkiego. Od razu znalazłam z nim wspólny język. Fajnie jest mieć brata. Jest się z kim kłócić - zaśmiałam się.

Chwilę później do kuchni wparował mój brat.

- Co tu się dzieje? Obgadujecie mnie, czy jak?

- Nie, wcale. Opowiadałam, tylko jak wyciągnąłeś mnie z tego dna w Central City - odpowiedziałam. - I to, jak cudownym jesteś bratem.

- Haha, kłamiesz - rzekł mój braciszek.

- Gdzieżby - odpowiedziałam uśmiechając się.

- Pamiętaj, że ja też mam moc - powiedział Remy siadając obok mnie.

- Dobra, spokój dzieci - powiedziała mama mego brata stawiając na stół jedzenie. - Ale Jake, kochanie, przyznaj od razu widać i słychać, że są rodzeństwem.

- Tak - odpowiedział pan Jake. - Jedzcie.

Ja z wielką chęcią zabrałam się za spożywanie obiadu, który sporządziła pani Evelaine. Przepyszne.








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top