Rozdział 7


Następnego dnia obudziłam się o siódmej rano. Jak wiadomo nie idę do szkoły. Dzisiaj będę zajęta jak nigdy.

Nagle słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Biorę do ręki telefon, który leży na szafce nocnej i odblokowuje go. Przyszła wiadomość od Olivera.

Lawton, Wilson i Wayne się zgodzili. Lecą ze mną. Będzie potrzebne lądowisko.

No i taka krótka wiadomość. Czekam jeszcze tylko na odpowiedź od Wally'ego, która nadchodzi po chwili.

Team Legends się zgodził, ale lecą tym twoim samolotem. Gdzie mają na niego czekać?

Do Wally'ego:

Na najbliższym lotnisku. Tam podejdziecie do kasy i powiecie, że jesteście ode mnie. Oni będą wiedzieć co i jak. Wsiądziecie do samolotu i przylecicie do Nowego Jorku.

Czyli wszyscy co chciałam to się zgodzili. Teraz pozostaje mi biec do ojca i reszty, powiadomić o wszystkim, załatwić lądowisko dla Olivera i wszystko będzie gotowe.

Tak, więc z tą myślą wstałam w piżamie i skierowałam się do kuchni, aby zjeść przepyszne śniadanie.

We wspomnianym pomieszczeniu zrobiłam czekoladowe płatki z mlekiem. Wiem, jestem pomysłowa. Mama jest w pracy i nikogo nie ma w domu, oprócz mnie.

Po zjedzeniu śniadania poszłam się umyć. Ubrałam swój strój i pobiegłam do bazy.

- Cześć ludzie. Zapowiada się coś na dzisiaj, bo mam masę rzeczy do zrobienia - powiedziałam.

- Na razie nic się nie zapowiada, ale nigdy nic nie wiadomo. Musisz jeszcze powiadomić policję, że nie będziesz mogła pomagać w najbliższych dniach - odpowiedział Michał.

- Jezu, zupełnie o tym zapomniałam - powiedziałam kładąc dłoń na czole.

- Dobra, leć. Jak coś będzie się działo to Cię zawiadomimy - powiedziała Dominika.

Całkowicie zapomniałam o powiadomieniu policji. Kiedy wybiegłam z bazy od razu udałam się na posterunek policji. Nie zwracając większej uwagi na ludzi wbiegłam do gabinetu komendanta, który na mój widok wstał.

Przecież widział mnie już ze sto razy, a ten nadal wstaje. Ja natomiast stanęłam w rogu pokoju. Nie chcę też, aby z czasem dowiedział się kim jestem. Zaczęłam mówić zmienionym głosem:

- Panie komendancie... przez najbliższe dni nie będzie mnie w mieście.

- Można wiedzieć dlaczego? - zapytał komendant.

- Tajne sprawy - odpowiedziałam - Czy policja poradzi sobie przez kilka dni?

- Zobaczymy - powiedział komendant.

Chciałam usłyszeć tylko te kilka słów.

Wybiegłam z posterunku i weszłam w Speed Force przemieszczając się do Nowego Jorku.

Pobiegłam do Avengers Tower, a potem do swojego pokoju, który nadal tam mam. Przebrałam się w zwykłe ciuchy, czyli czarne rurki, karmelową koszulkę oraz szare trampki.








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top