Rozdział 20
Obudziłam się w swoim pokoju na swoim łóżku. Kiedy przypomniałam sobie co się wydarzyło nie miałam nawet ochoty wstawać z łóżka, więc przewróciłam się tylko na drugi bok i kontynuowałam swoją poprzednią czynność.
Wtedy... przy Lokim miałam jakiś atak. Nie wiem co to było. Może atak agresji? Może. Nie mam siły. Co ja teraz zrobię? Jak będę chronić swoje miasto? Przecież Wally nie będzie tam wiecznie.
Nagle usłyszałam ciche pukanie do pokoju. Nie chciało mi się nawet odpowiadać. Ten ktoś wszedł do środka. Nie mam zielonego pojęcia kto to. Leżę tyłem do drzwi i tępo wpatruje się w ścianę, która teraz wydaje mi się całkiem ciekawa.
- Jak się czujesz? - to był głos mojego taty.
Nie uzyskał ode mnie odpowiedzi. Usiadł na brzegu łóżka i dotknął mojego ramienia. Tata westchnął. Widocznie był smutny z powodu mojego zachowania, ale ja naprawdę nie chcę z nikim rozmawiać.
- Przyjdziesz chociaż do kuchni, aby coś zjeść? - zapytał tata.
Zero odpowiedzi ode mnie. Ciągle wpatruję się w ten sam punkt co poprzednio.
- Jeśli będziesz coś chciała wołaj. Ktoś zawsze do Ciebie przyjdzie - powiedział tata.
Potem wstał i wyszedł, a ja ponownie zapadłam w ciemność.
Obudziłam się dwie godziny później. Wzięłam do ręki telefon, który leżał na szafce nocnej i wybrałam numer Michała.
Przywitałam się z nim i powiedziałam, że nie mogę wrócić do miasta.
- Dlaczego? - zapytał Michał.
- Nie mam już mocy. Musiałam ją stracić po tym jak dostałam od tej kreatury podczas walki - oznajmiłam słabo.
Coś czuję, że zaraz znowu się rozpłaczę.
- Ale jak? Jakim cudem? - pytał Michał.
- Michał, nie mam pojęcia jakim cudem. Proszę Cię tylko byś nikomu nie mówił. Zapytaj się Wally'ego czy może zostać na czas nieokreślony, jeśli będzie pytał dlaczego, to powiedz mu, że nie czuję się na siłach i nie wiem kiedy wrócę - powiedziałam cicho do telefonu.
- Obiecuję, że nikomu powiem, ale to nie jest dobre wyjście - powiedział Michał.
Następnie rozłączyłam się i odłożyłam telefon na miejsce. Niechętnie, ale wstałam z łóżka i wzięłam pierwsze lepsze dresy, a potem ruszyłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic, tylko po to, aby się odświeżyć. Później wróciłam do mojego kochanego łóżeczka.
Godzinę później w moje skromne progi zawitał Tony. Usiadł tak jak tata na brzegu łóżka. Nie spojrzałam na niego, ale tym razem wybrałam inny punkt na ścianie.
- Wiem, że jest Ci ciężko. Staraliśmy się z Brucem odkryć przyczynę dlaczego straciłaś moc i jest to najpewniej przez to, że zostałaś ranna podczas walki - powiedział ze smutkiem Tony.
Nie musiał mi tego mówić. Ja to wiem od początku, odkąd dowiedziałam się, że straciłam moc.
Tony po paru minutach wyszedł.
Usłyszałam jak mój brzuch domaga się jedzenia, ale nie miałam ochoty, aby wstać i pójść sobie po jedzenie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top