Rozdział 11


Dochodzi godzina jedenasta. Za chwilę wszyscy będą już w Stark Tower.

Jestem właśnie w podziemnym garażu razem z całą ekipą Avengers.

Po chwili wjeżdżają dwa duże samochody z logiem T.A.R.C.Z.Y. (logo w mediach). Kiedy auta się zatrzymują wysiadają z nich wszyscy co przyjechali z lotniska.

Barry i jego team będzie za godzinę.

Podchodzę do nich i witam się ze wszystkimi.

- Młoda, może nas przedstawisz? - powiedział głośno Stark.

Firestorm niestety nie mógł być połączony podczas jazdy, więc Jackson i doktor Stein jako jedyni nie mają masek.

- Stark mówiłam Ci, żebyś nie nazywał mnie młoda! - powiedziałam trochę za głośno.

Wszyscy się zaśmiali. Dobrze wiedzą, że nie lubię gdy Tony mówi do mnie młoda.

- A więc tak. To jest Steve Rogers, Kapitan Ameryka - wskazałam na tatę - oraz mój ojciec. To jest Wanda Maximoff, Scarlett Witch - wskazałam brunetkę - Bruce Banner, Hulk - wskazałam mężczyznę o brązowych włosach - Natasha Romanoff, Czarna Wdowa - wskazałam rudą kobietę - Clint Barton, Hawkeye - wskazałam Clinta - Thor - wskazałam blondyna - Vision - wskazałam czerwonego faceta - Anthony Stark, Iron Man - wskazałam tego idiotę - Diana Price, Wonder Woman. Sam Wilson, Falcon. Scott Lang, Ant-man - i w końcu skończyłam.

Trochę ich jest.

- To może my też się przedstawimy? - zapytał Arrow spoglądając na całą resztę.

Oni pokiwali głowami i ściągnęli maski. Jezu... ich jest przecież dwa razy więcej. Moje biedne gardło...

Westchnęłam i zaczęłam wszystkich przestawiać:

- Oliver Queen, Green Arrow. Sara Lance, Black Canary. Kendra Saunders, Hawkgirl. Carter Hall, Hawkman. Slade Wilson, Deathstroke. Bruce Wayne, Batman. Roy Harper, Arsenal. Floyd Lawton, Deadshot. Kara Denvers, Supergirl. Clark Kent, Superman. Doktor Martin Stein i Jefferson "Jax" Jackson, czyli Firestorm. Leonard Snart, Kapitan Mróz. Mick Rory, Heat Wave. Roy Palmer, The Atom. Wally West, Kid Flash. John Diggle. Jay Garrick, Flash z Ziemi - 3. Jesse Wells, Jesse Quick. Pominęłam kogoś? - zapytałam.

- Nie - powiedział Oliver - Miło was poznać.

- Chodźcie na górę. Do Fury'ego - powiedział mój tata.

Całą grupą ruszyliśmy na górę. Do windy. Musieliśmy podzielić się na dwie grupy, bo wszyscy się nie zmieściliśmy. Zdecydowaliśmy, że najpierw pojadę ja z ekipą, a potem pojadą Avengersi.

Gdy winda się zamknęła i ruszyliśmy na piętro numer sześćdziesiąt trzy.

- Co sądzicie o nich? - zapytałam.

- Mogą być - powiedział Bruce Wayne.

Każdy tak powiedział, ale nie jestem pewna czy to prawda.

Winda zatrzymała się po dwóch minutach. Wysiedliśmy z niej i poprowadziłam ich do największej sali konferencyjnej jaką tutaj mieliśmy.

Fury już tam czekał. Każdy usiadł i zaczęłam wszystkich przedstawiać Fury'emu.

Po trzech minutach dotarli wszyscy Avengersi i mogliśmy zacząć spotkanie.








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top