Rozdział 1


Nazywam się Julia Rogers. Moja matka jest polką, a ojciec amerykaninem. To po nim mam to nazwisko. Jestem dość wysoką dziewczyną. Mam długie, brązowe włosy i oczy. Mieszkam w Gdańsku. Moja historia jest dość niezwykła.

Kiedy byłam na wakacjach w Central City stało się coś, co odmieniło życie tego miasta o sto osiemdziesiąt stopni. Otóż w dniu trzynastego grudnia dwa tysiące trzynastego roku w mieście nastąpił wybuch urządzenia naukowego. Całe miasto przeszła fala ciemnej materii. Właśnie przez nią niektórzy ludzie otrzymali niezwykłe moce. Skąd to wiem? Bo ona również wpłynęła na moje życie. W tym dniu trafił mnie piorun, który powstał w fali. Dał mi on moc szybkości. Byłam dziesięć miesięcy w śpiączce.

Kiedy się obudziłam dowiedziałam się, że w mieście pojawili się ludzie z mocami. Na początku w to nie wierzyłam, ale później sama mogłam się przekonać. Kilka dni później byłam już w stanie kontrolować swoją moc, ale nie wiedziałam, co będzie dalej.

Pewnego dnia przeglądałam portale społecznościowe, gdy zauważyłam artykuł o czymś lub o kimś kto porusza się z taką szybkością, co ja. Zainteresowało mnie to, więc poszperałam, ale nic nie znalazłam. Postanowiłam pójść do S.T.A.R. Labs, bo to one jest odpowiedzialne za wybuch urządzenia. Okazało się, że tam jest chłopak, o którym jest głośno w mieście. Nazywa się Barry Allen i jest śledczym na posterunku policji. Bardzo go polubiłam. Przekazał mi wszystko, czego się nauczył. Pomógł mi też naukowiec ze S.T.A.R. Labs - Cisco Ramon, a także Caitlin Snow i Harrison Wells. Od Cisco dostałam kostium, który jest cały bordowy. Na klatce piersiowej mam okrągły emblemat w kolorze czerwonym ze złotą błyskawicą.

Od tamtego wydarzenia minęło dużo czasu. Teraz mam piętnaście lat i pomagam ludziom w moim mieście. Chronię ich przed ludźmi z Central City, którzy dowiedzieli się o moim istnieniu i przybyli do mojego miasta. Nie chcę ich zabijać, więc jakoś udało wybudować się specjalne więzienie i małe ,,centrum dowodzenia". Zatrudniłam dwie osoby, które są wtajemniczone. Jeden to naukowiec. Nazywa się Michał Kuliński. Druga osoba to lekarka. Nazywa się Dominika Wilk. Oboje pomagają mi w mojej ,,misji". Od kiedy ludzie w mieście dowiedzieli się, że im pomagam to nazwali mnie Speedy, czyli szybki. Nie wiele osób o mnie wie. Tylko moja rodzina i zespół.

Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu ze szkoły trochę się zdziwiłam. W salonie zastałam mamę z jakimś facetem. Był to czarnoskóry mężczyzna z przepaską na lewym oku ubrany w czarny garnitur. Kiedy mnie zobaczył wstał, bo wcześniej siedział z moją mamą na kanapie.

- Dzień dobry - powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju.

- Julio, zaczekaj - powiedziała moja mama poważnym tonem.

Był to tak poważny ton, że pomyślałam, że coś zrobiłam. Szybko prześledziłam swoje życie. A może dowiedziała się o pale z matmy?

- Tak, mamo? - Zapytałam.

- Usiądź z nami. Musimy poważnie porozmawiać - odpowiedziała.

Zrobiłam to o co mnie poprosiła mama i już po chwili siedziałam w fotelu na przeciwko mamy i tego faceta, którego imienia nie znam.

- Chcę Ci przedstawić Nicka Fury'ego. Pracuje on razem z twoim ojcem - powiedziała mama, a ja momentalnie się spięłam.

Nigdy nie lubiłam rozmawiać o ojcu. Nienawidziłam go za to, że nie interesował się mną przez piętnaście lat. I niby teraz mu się o mnie przypomniało? Ciekawe co musiało się stać.

- Czego chce? - Zapytałam prosto z mostu.

- Chce, abyś przyjechała do niego na kilka dni - powiedział ten cały Fury.

- Że co?! - Fuknęłam i wstałam. - Co niby się stało, że mościwy pan sobie o mnie przypomniał?!

- Uspokój się - powiedziała matka.

- Ja mam się niby uspokoić?! Jak miałabym do niego jechać?! - Krzyknęłam. - Dobrze mamo wiesz, że nienawidzę tego człowieka i że nie mogę do niego jechać. Jak ty sobie to wyobrażasz?!

- Coś się wymyśli - odpowiedziała spokojnym głosem.

Nagle naszła mnie niespodziewana myśl.

- Mamo... Czy ty mu powiedziałaś kim jestem? - Zapytałam wskazując na faceta obok.

- Nie - powiedziała, a mi kamień spadł z serca.

Nagle odezwał się Fury:

- Dobrze, ja już muszę lecieć. Jakbyś jednak zmieniła zdanie to masz tu mój numer telefonu. Zadzwoń jak się zdecydujesz - powiedział i podał mi karteczkę z numerem telefonu. - Do widzenia.

I wyszedł z domu. I co ja teraz zrobię? Spotkać się czy nie? W końcu to mój ojciec. Z tymi myślami poszłam do swojego pokoju.






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top